
Od zawsze zastanawiałam się, co czuje człowiek, którzy postanowił kogoś zabić, a potem zaplanował każdy szczegół i przystąpił do działania. Czy tuż przed zbrodnią boi się więzienia, czy może jest spokojny, pewny swego?
WWWOdpaliłam papierosa.
WWWPopatrzyłam na leżący na stoliku rewolwer.
WWWByłam spokojna. Nie interesowały mnie przyszłe wydarzenia. Wolałam myśleć o korzyściach, powtarzając po cichu, że jakoś to będzie.
WWWSłodki Miguel, bo tak mówiła na niego mama, wcale nie był słodki. Bił mnie już od dwóch lat, groził, że skończę w pobliskim lesie, i zdarzało się, że zaciągał siłą do łóżka, kiedy nie miałam na to ochoty.
WWW„Boże. Jak ja się z nim związałam? - zaczęłam się zastanawiać. - Wiedziałam przecież, że to gangster, zwykły bandzior, i przeczuwałam, że życie z nim nie będzie usłane różami. Ale tak pięknie mówił o przyszłości i o nas. Uśmiechał się. Czy od początku chciał uczynić mnie rzeczą, własnością wielmożnego pana? Nie mógł czuć miłość, a jeśli, to tylko przez pierwsze dni”.
WWWSłysząc nadjeżdżający samochód, zgasiłam papierosa, po czym podniosłam rewolwer. Z pewnością to on, bo ten dźwięk silnika znałam lepiej niż pianiści ulubione symfonie. Od tak dawna zwiastował męczarnie.
WWWPo chwili znów go ujrzałam. Stanął w drzwiach.
WWWMiał za chwilę umrzeć i szybko to zrozumiał. Skamieniał na twarzy, zobaczywszy rewolwer i to, że jestem ubrana, jak w dniu naszej pierwszej randki.
WWWWówczas mogłam jeszcze zawrócić. Powinnam mu powiedzieć, że pójdę inną ścieżką i jak wierzy w miłość, to niech zostawi wszystko i dołączy. Gdyby się zgodził, to pewnie mielibyśmy teraz dziecko. Bylibyśmy bardziej szczęśliwi, mimo braku dużych pieniędzy.
WWWPociągnęłam za spust dwa razy, wpierw celując w głowę, potem w piersi, ale wciąż stał. Wystrzeliłam więc jeszcze kilka razy, czekając aż skończą się naboje.
WWWNagle pojęłam, że nabił broń ślepakami.
WWW- Skurwielu! Przewidziałeś to! - krzyknęłam w rozpaczy.
WWWMiguel roześmiał się, a potem naprężył mięśnie i zatrząsł się z wściekłości.
WWWWciąż nie docierało do mnie, że on żyje, że najbliższe godziny staną się piekłem na ziemi, z którym nic, co działo się dotąd, nie będzie mogło się równać, i umrę.
WWW- Vasquez? - wrzasnął ktoś na zewnątrz, Miguel obejrzał się, po czym rozległ się charakterystyczny, głośny dźwięk rzygającego ogniem automatu kałasznikowa, znany mi dobrze z filmów akcji, a mój oprawca osunął się na podłogę.
WWWDo domu wbiegł facet w kominiarce.
WWW- Gdzie pieniądze, suko? Dawaj! Gdzie? - krzyczał, wymachując pistoletem.
WWW- W pokoju obok. Leżą w walizce na łóżku. Dziękuję - powiedziałam, wskazując głową w stronę martwego Miguela. Wtedy mężczyzna wycelował we mnie.
WWWNajwidoczniej nie chciał zostawiać świadków.
WWWSpojrzałam na niego, żegnając się z życiem, ale nagle znów rozległo się to szybkie, charakterystyczne „ta, ta, ta, ta”, i na podłogę upadł kolejny trup.
WWW- Blanca? - zapytał mężczyzna stojący w drzwiach.
WWW- Nie.
WWW- Dawaj suko forsę! - wrzasnął. - Szybko!
WWWPobiegłam do pokoju, robiąc to, o co prosił.
WWW„Zginę. Zaraz zginę!” - pomyślałam już po raz trzeci, tym razem ani trochę w to nie wątpiąc, zwłaszcza że widziałam, jak rozwalił wspólnika, którego znał pewnie od wielu lat.
WWW- Kurwa. Chuj z tym! - rzekł, gdy podawałam mu walizkę. - Chodź - Złapał mnie za rękę.
WWWWybiegliśmy na zewnątrz i po kilkudziesięciu krokach, wsiedliśmy do samochodu.
WWWKiedy opuszczaliśmy przedmieścia Sao Paulo okazało się, że jednak byłam Blancą. Znałam go. Chodziliśmy przez rok do jednej szkoły. Wówczas wszyscy właśnie tak mnie nazywali, ale minęło ponad dziesięć lat i zapomniałam o tym. Javier, bo tak miał na imię, znał Miguela. Robili dla tego samego człowieka. Miguel kantował gościa na towarze, więc wysłał Javiera z tym drugim, ale Javier zwęszył okazję i postanowił uciec z forsą. Mieliśmy teraz na karku brazylijski kartel narkotykowy. Jednak strach czułam wyłącznie do paragwajskiej granicy. Tam byliśmy już poza zasięgiem władzy wielkiego bossa.