Projekt Zero [fantasy]

1
Długo się zastanawiałem, czy wrzucić coś z powieści, którą właśnie piszę, ale myślę, że jeden rozdział nikomu nie zaszkodzi.

Rozdział I

WWWPaweł z hukiem zatrzasnął drzwi od swojego pokoju, nie przejmując się klnącym ojcem.
WWW- Kurde, ile razy mam powtarzać, że możesz szkło wybić?! – wrzeszczał basowy głos.
WWW Chłopak przełknął ślinę. Niemal czuł gruby, skórzany pasek na i tak już obolałym tyłku. – Teraz ci nie wleję, mamy ważniejsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się twoją dupą.
WWWPijacy. Bezrobotne śmiecie. Jak można ich do normalnego mieszkania wpuszczać?
WWW- Czekaj w pokoju, dopóki nie skończę grać. Nie waż się nigdzie wychodzić, bo będzie gorzej niż jest. Rozumiesz? – Paweł wiedział, że jest pijany i zawsze się dziwił, jak ojciec potrafił rozmawiać w takim stanie.
WWW- Tak, tato – odparł sucho.
WWWUsiadł ciężko na obrotowym krześle z wytartą tapicerką stojącym przy sosnowym biurku. Przeleciał tylko wzrokiem po leżących podręcznikach i zeszytach i wpatrzył się w środek tablicy korkowej. Było tam zdjęcie przedstawiające ładną dziewczynę o krótkich kruczoczarnych włosach, prostych zębach i błękitnych oczach. Otaczały je plan lekcji, jakaś pocztówka ze starym budynkiem oraz wisiorek z zielonym kamykiem, wiszącym na pinezce. Paweł uśmiechnął się lekko.
WWW- Wiesz, Marta, w Słubicach nie jest lepiej – zwrócił się do portretu. – Myślałem, że coś się zmieni, że będzie inaczej, że przynajmniej znajdę normalnych ludzi. A tu już drugi tydzień od haraczu uciekam. Żeby tylko od haraczu. Słowo daję, jeśli nie zwieję z tego „domu”, to zwariuję i się powieszę. Albo po prostu się powieszę. Ech… czemu musi być tak źle?! - Podparł się na łokciach i schował twarz w dłoniach. Przez jakiś czas z jego pokoju dobiegało lekkie pochlipywanie.
WWW- Nie zwracajcie uwagi, on tak ma – powiedział ojciec kompanom, którzy śmiali się, jakby usłyszeli najlepszy dowcip świata. – Nie wiem, co z niego wyrośnie, cały czas ryczy jak baba... Ha! Kareta! – krzyknął triumfalnie. Śmiech przemienił się w niechętne pomruki i brzdęk monet. – Dawać kasę, dawać.
WWWNa pewno taki nie będzie. Jako mąż z pewnością nie pozwoliłby pracować żonie po dziesięć-dwanaście godzin dziennie. Paweł nie rozumiał, co mama widziała w tym… człowieku. Nie pojmował też, jak może się zgadzać na ten cały alkohol i papierosy. Choć z drugiej strony, tata nie zawsze taki był. Dopiero po zwolnieniu zaczął pić. To również jedna z przyczyn przeprowadzki: podobno w Słubicach łatwiej o zatrudnienie. Chłopak nienawidził ojca za to, jakim się stał. Jednak w głębi serca miał nadzieję, że w końcu się zmieni.
WWWRozmyślania przerwała wibrująca w kieszeni komórka. Dobrze, że ją wyciszył – nie wiadomo, co by ojciec zrobił słysząc polifoniczną melodyjkę.
WWW- Tak? – odpowiedział i usłyszał własny szloch. Szybko się zreflektował. – Tak? – powtórzył.
WWW- No hej. To Marek. Słuchaj, nie masz ochoty się spotkać?
WWW- Pewnie, czemu nie. Tylko gdzie? – Podszedł do okna. – Chyba będzie padać.
WWW- Może w lesie, przy tej wiszącej oponie? Tam zawsze jest sucho, pobujamy się trochę, pogadamy. No, dawaj – zachęcał kolega.
WWW- Ktoś jeszcze idzie? – Może kogoś pozna? Jakiegoś fajnego chłopaka? Albo lepiej – dziewczynę? W sumie Marta to już przeszłość, a przydałaby się jakaś bliska osoba.
WWW- Zobaczy się. I tak wiem, że przyjdziesz – roześmiał się. - To cześć.
WWW - Cześć.
WWWSchował wysłużoną Nokię i podszedł do zawieszonego obok lustra. W sumie mogło być gorzej. Limo spod oka praktycznie zniknęło, a podpalone włosy ściął u fryzjera. Poprawił dżinsową katanę i otworzył okno. Dobrze jest mieszkać na parterze. Może nie ma się takich widoków jak z wyższych pięter, ale z pewnością łatwiej się wychodzi.
WWWNa dworze było ciepło i duszno. Zupełnie jak przed burzą. Nie obchodziło go to wcale. Już wolał przeczekać godzinę z Markiem niż siedzieć w chacie z ojcem i innymi pijakami. Dobrze, że przynajmniej jeden normalny kolega się znalazł. Większość zaczynała palić i pić. Wiele razy mu proponowano i tyle razy też się śmiano, gdy odmawiał.
WWWZbiegł z wału na łąkę. Podśpiewywał sobie piosenkę grupy Deep Purple „Smoke on the water”. Nawet nie spostrzegł, jak pierwsze drzewa zaczęły go otaczać. Nie zauważył też, że nie tylko drzewa.
WWW- Hej, Paaaweeeełeeek!
WWWPoczuł niemal ten sam dreszcz, gdy pół godziny wcześniej krzyczał na niego ojciec. Zza drzew wyszły cztery osoby. Przed trzema zwykle się krył i uciekał. Wyjście z lasu zagrodził wielki, łysy chłopak w skórzanej kurtce i jeansach. Pozostali byli ubrani tak samo i z drwiącymi uśmieszkami łypali na swoją ofiarę niczym drapieżnicy podczas polowania.
WWW- Co jest, nowy? Strach cię przeleciał?
WWW- Marek, co ty… - Paweł nie rozumiał, jak najlepszy kolega mógł się zadawać z tymi gburami.
WWW- Mówiłem, że przyjdzie. – Mały blondynek spojrzał błagalnie na dryblasów. – Mówiłem, żebyście tylko dali czas. Mówiłem…
WWW- Skończ z tym „mówiłem”, bo zaraz moja pięść powie coś twojej gębie. – Łysy rzucił okiem na płaszczącego się obok niego dzieciaka. – Dobra, umowa to umowa. Zwolniony z haraczu na… dwa tygodnie.
WWW- Miały być trzy… - burknął Marek.
WWW- Co? Wydawało mi się, że prosisz o wpierdziel? – Łysy spojrzał mu w oczy. - Nie? To zmykaj, bo też dostaniesz.
WWWNie trzeba było mu dwa razy powtarzać.
WWW- No… Teraz kolej na ciebie, grubasku. – Dryblas uśmiechnął się łobuzersko. Reszta grupy otoczyła Pawła. - Od dwóch tygodni wyraźnie nie chcesz się z nami zaprzyjaźnić. A my lubimy nowych przyjaciół. Jeszcze bardziej zawartość ich kieszeni. Dżony, przytrzymaj go.
WWW Chłopak spróbował uciec. Był jednak za wolny i bez problemu go złapano.
WWW - Oj, nie, nie, nie. Przed nami już nie uciekniesz. Trzymaj, trzymaj. My z Zielonym – efektownie strzelił kostkami – należycie się przywitamy.
WWW- No co ty, stary – powiedział Dżony. - On się nawet bronić nie może. – Paweł podniósł oczy. Przez chwilę myślał, że jakoś przeżyje. – To nie w porządku.
WWW- Stul pysk. Ja decyduję, co jest w porządku, a co nie. A to, że mu zaraz przywalę za to, że nam nie płaci, z pewnością jest w porządku.
WWWPierwszy cios poszedł w brzuch. Paweł miał ochotę wyrzucić z siebie wszystkie wnętrzności. Nie chciał pokazać słabości, ale wyrwało mu się lekkie stęknięcie. Usłyszał rechot łysego.
WWW - Zabolało? Nie chciałem. Ale nie płacisz, więc…
WWW Zamiast dokończyć przywalił mu w tył głowy. Trwało to parę minut, jednak dla Pawła ciągnęło się to w nieskończoność. Nie było punktu na ciele, w który nie trafili. W końcu, kiedy Łysy zauważył, że Paweł nie może stać, kazał go puścić.
WWW - Leż, odpoczywaj. Zobaczę tylko, co tam masz w kieszeniach i sobie pójdę.
WWWDryblas uśmiechnął się triumfalnie, gdy w ręce znalazł się gruby przedmiot.
WWW- O, widać, że puszczanie się nie popłaca, co? Ilu klientów ma twoja stara? Stać ją tylko na takie gówno?
WWW Wycelował w kamień i zamachnął się z całej siły. Kawałeczki plastiku, metalu i szkła poleciały we wszystkich kierunkach.
WWW - Ojej. Szkoda. – Udał westchnięcie, potem zarechotał i poszedł, a za nim dwaj pozostali. Paweł poczuł na twarzy krople potu, a w ustach smak krwi. Chyba połknął też jakiś ząb, choć równie dobrze to mógł być jakiś kamyk.
Leżał przez chwilę zbierając siły. Nieco później spróbował wstać. O dziwo, udało mu się. Wziął parę głębokich oddechów.
Wokół zagrzmiało. Poczuł, jak kropla wody spadła mu na policzek.
WWWMiał tylko jedną myśl w głowie. Przyłożyć łysemu.
Nie za siebie. Za mamę.
WWWNiedaleko leżała gruba, średniej długości gałąź. Chwycił ją, choć niezbyt pewnie. Rozejrzał się. Tamci nie odeszli daleko. Nie mógł pobiec, więc tylko podszedł najszybciej jak potrafił.
WWW- Czekajcie, muszę się odlać. – powiedział łysy pozostałym.
WWW - Dogonisz nas. My tylko tam na kamienie idziemy.
WWW - Dobra, idźcie.
WWW To była okazja. Poczekał, aż dryblas oddalił się w krzaki i rozpiął rozporek. Zakradł się najciszej jak potrafił, uważając na liście i gałązki. Gdy był tuż za nim, zamachnął się i grzmotnął ostatkami sił w plecy. Usłyszał lekkie stęknięcie. Przywódca bandy z opuszczonymi spodniami odwrócił się do Pawła.
WWW- Teraz to już nie żyjesz! – krzyknął. Chciał podciągnąć jeansy, jednak zamiast tego patrzył zszokowany na dłonie ofiary, które… płonęły żywym ogniem. Z dziwnie pustym wzrokiem ofiara zaczęła go bić. Parował ciosy, ale zdumiała go siła uderzeń – takich ciosów nie dostawał nawet w klubie bokserskim. Nagle Paweł wykonał dziwne ruchy rękami, wykrzyczał coś nienaturalnie brzmiącym głosem i dryblas poczuł, jak płomienie owijają się wokół półnagich nóg i idą coraz wyżej. Chyba po raz pierwszy w życiu zasmakował strachu i to go przeraziło. Nie przejmując się spodniami spróbował dotrzeć do Odry.
WWWTymczasem zaniepokojeni krzykami koledzy przybiegli i nie za bardzo wiedzieli, jak wytłumaczyć to, że ich szef miał opuszczone spodnie i cały płonął.
WWW- Co tak stoicie? Pomóżcie! – rozpaczliwe kwiczał Łysy.
Pozostali złapali go pod pachy i bez zastanowienia wrzucili do rzeki. Dobiegł syk, a kłęby pary szybko niknęły w powietrzu.
WWW- Stary… kto cię tak urządził? – spytał cicho Zielony.
WWW- Ten dzieciak to jakiś… jakiś mutant czy coś. On… jego ręce zaczęły się palić. Tak same z siebie.
WWW- Ale to on ci tak przyłożył?
WWW - On chciał mnie zjarać! – powiedział ochrypłym głosem. Zakaszlał parę razy.
WWW - A może miał jakiś palnik czy coś – zasugerował Dżony.
WWW - Przecież przeszukaliśmy mu kieszenie. Kurde, ja się do niego już nie zbliżam. – Spojrzał na kompanów i tamci zrozumieli, że przywódca naprawdę się przeraził. – Ała, boli… - Wstał. Jego spodnie prezentowały się okropnie. Na każdej nogawce miał wypaloną spiralę.
WWW- No to… idziemy wypić czy jak? – Zielony chciał jakoś przerwać ciszę.
WWW- Wypić, zajarać, ubrać. – Nagle coś do niego dotarło. Stracił swoje nowe Mustangi kupione za dwieście pięćdziesiąt złotych. Tyle czasu zbierał z dzieciaków haracz... Zacisnął pięści i zmrużył oczy.
WWW- Wiecie? Chyba jednak podpalimy mu co nieco. – Zdjął spodnie i pozostał w samych bokserkach z napisem „Bad Motherfucker”. - Albo z matką się przywitamy. Mniej więcej tak jak z nim. A, niech ktoś wbije do mnie na chatę po jakieś spodnie, bo z gołą dupą nie będę po mieście chodził. Czekam w krzakach. – Wskazał palcem okoliczne chaszcze.
WWW- Się wie. – Zanim jednak którykolwiek zdążył pójść, usłyszeli lekkie pyknięcie i obok nich pojawił się wysoki mężczyzna w rozpiętym czarnym płaszczu, spod którego wystawała równie czarna koszula. Cylinder zakrywał jego długie, brązowe włosy.
WWW- Dobry wieczór, panowie. Widzę, że coś się wam przytrafiło. – Spojrzał na każdego z nich, przy Łysym zatrzymał się na dłużej. Kiwał cały czas głową, a bujna broda złapała ten rytm.
WWW - Ty, koleś, wpierdziel chcesz? – Dżony szybko podwinął rękawy dresu. Nie wydawał się być ani zaskoczony, ani zdezorientowany jak pozostała dwójka. - Że tak się tu pojawiasz i…
WWW Nie zdążył dokończyć. Nieznajomy przyłożył rękę do jego głowy i ten padł jak trup. To samo zrobił z pozostałą dwójką.
WWW - No, a teraz trzeba znaleźć sprawcę.
WWW Zniknął i chwilę później był już dokładnie tam gdzie Paweł. Mężczyzna uniósł jedną brew widząc, jak chłopak próbuje zgasić niewielki pożar wodą wystrzeliwaną z rąk.
WWW Pstryknął palcami i cały ogień zgasł. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągnął pęk kluczy. Bez chwili namysłu wybrał złoty klucz średniej wielkości, wetknął w prawe udo Pawła i go przekręcił. Woda z rąk przestała lecieć.
WWW Spojrzał mu w oczy i położył rękę na ramieniu.
WWW - A teraz śpij. – Nieznajomy chwycił bezwładne ciało i zarzucił je na ramię. – Lekki to ty nie jesteś. Zabiorę cię do domu. Nowego domu.
WWW Tupnął. W ziemi zaczęły formować się schody. Gdy brodacz zszedł, przejście samo się zamknęło. Niebo nagle poczerniało. Rozległ się donośny grzmot, do którego niedługo dołączyła błyskawica i zaczęło padać tak intensywnie, jakby ziemia była spragniona wody, a chmury wysłuchały jej modlitwy.
Ostatnio zmieniony ndz 21 sie 2011, 13:47 przez Herman, łącznie zmieniany 4 razy.
http://dnokufra.pl/ - Co się kryje na dnie kufra...

2
- Kurde, ile razy mam powtarzać, że możesz szkło wybić?! – wrzeszczał basowy głos.
Chłopak przełknął ślinę. Niemal czuł gruby, skórzany pasek na i tak już obolałym tyłku. – Teraz ci nie wleję, mamy ważniejsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się twoją dupą.
Tu zły zapis dialogu. Według mnie przydałby się enter przed Teraz.
-Czekaj w pokoju, dopóki nie skończę grać. Nie waż się nigdzie wychodzić, bo będzie gorzej niż jest.
Tu brak spacji.
Zza drzew wyszły cztery osoby. Przed trzema zwykle się krył i uciekał.
Rozumiem te zdania w ten sposób: przed trzema uciekał i się krył to przed czterema powinien... uciekać jeszcze szybciej. W końcu jeszcze nie wiem, że ten czwarty to Marek.
- No… Teraz kolej na ciebie, grubasku.
Trochę późno dowiaduję się o tym, że główny bohater jest gruby ( nie, że to mi przeszkadza, po prostu warto wiedzieć wcześniej co nie co o wyglądzie).


Dalej nie zauważyłem nic, może nie było, może się zaczytałem. Całkiem ciekawie się zapowiada, choć temat nadnaturalnej kontroli żywiołów trochę jest oklepany, więc mam nadzieję, że będzie jakaś bomba, która coś w niesie nowego. Przy spotkaniu z dryblasami pomyślałem, że jednak miałem szczęśliwe dzieciństwo ( w mojej prawdziwej historii nawet nie chciało się im schodzić z roweru, a przejechać jednak ciężko) więc efekt chyba dobry.

A i mam nadzieję, że wyjaśnisz później skąd do jasnej ciasnej się bierze ta woda, która jest wystrzeliwana z rąk. Zawsze gdy pojawiało się takie strzelanie to mnie to ciekawiło.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że za bardzo się nie naraziłem :)

3
Ach, to kopiowanie z Worda do Wery... Zawsze wiedziałem, że coś gdzieś zgubię.
Poprawię te byczki techniczne, coby nikt inny już ich nie wypomniał i się w oczy nie rzucały.
Jeszcze nie wiesz, że to Marek, ale zaraz się dowiesz, dlaczego tylko przed trzema uciekał. Z resztą, działam tu na domysł czytelnika ;)
A skąd woda z rąk... no, to do tego trzeba jeszcze dojść.
Też mam nadzieję, że będzie bomba, bo chyba zrobię coś, co dawno nikt nie robił. Nadnaturalna kontrola żywiołów jest tutaj mimochodem ;)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zanudziłem :)
http://dnokufra.pl/ - Co się kryje na dnie kufra...

4
Pierwszy post w Weryfikatorium pod opowiadaniem Moderatora - już się narażam. ;)

"- Kurde, ile razy mam powtarzać, że możesz szkło wybić?!" - rany, gdzie tu realizm? Nigdy, przenigdy nie widziałem pijanego człowieka, który powiedział by "kurde"! Ja też nie lubię pisać zbyt wielu przekleństw w swoich opowiadaniach, ale od czasu do czasu mała "kurwa" nikomu nie zaszkodzi!
"- O, widać, że puszczanie się nie popłaca, co? Ilu klientów ma twoja stara? Stać ją tylko na takie gówno?" - Tutaj wygląda to dużo lepiej.

Alkohol i papierosy zostały pokazane w odczuciu bohatera jako czyste zło - czyżby syndrom dziecka alkoholika? :)

"Nawet nie spostrzegł, jak pierwsze drzewa zaczęły go otaczać." - nie mogłem doczekać się entów. :D

"półnagie nogi" - nie wiem czy to jest poprawnie, ale dziwnie to brzmi.

Generalnie temat oklepany, ja też pisałem urban fantasy o nastolatku, który bawił się żywiołami. Ale przy czymś takim jest zawsze sporo zabawy. Jak zacząłem czytać, to jakoś samo poszło. ;)

Pozdrawiam.
Tak sobie siedzę na tej stronie rejestracji, i myślę, że jak nawet podpisu sobie wymyślić nie mogę, to jak ja chcę całe książki pisać.

Lubię abstrakcję.

5
Rozbebeszanki to tu trochę będzie <zaciera ręce>
Herman pisze: od swojego pokoju
"od" czy "do"? Mnie lepiej brzmi to drugie, chociaż najchętniej widziałabym tutaj proste: "drzwi swojego pokoju"
Herman pisze:Paweł wiedział, że jest pijany i zawsze się dziwił
z podkreślonego wynika, że to Paweł był pijany
Herman pisze:wisiorek z zielonym kamykiem, wiszącym na pinezce.
wisiorek wiszący to niezbyt ładne zestawienie...
Do tego nie wiem, czy aż tak istotne jest poinformowanie czytelnika, jak dokładnie można przyszpilić wisiorek do korkowej tablicy.
Herman pisze:Chłopak nienawidził ojca za to, jakim się stał.
"za to, kim się stał"
"za to, jaki się stał"
"za to, jakim się stał [np] człowiekiem"
wybrałeś jakąś formę pośrednią, która nie bardzo brzmi
Herman pisze:dżinsową katanę
lol :D Jak to człowiek poszerza horyzonty. Nie miałam pojęcia, że tak się mówi na dżinsową kurtkę.
Herman pisze:Poczuł niemal ten sam dreszcz, gdy pół godziny wcześniej krzyczał na niego ojciec.
Jakoś mi tu nie brzmi. Wychodzi mi nie takie następstwo, jak powinno. Bardziej by mi tu pasowało "jak wtedy, gdy krzyczał" itd.
Herman pisze: wyszły cztery osoby. Przed trzema zwykle się krył i uciekał. Wyjście
niby nie takie totalnie szkolne, ale jednak powtórzenie
Herman pisze:Łysy spojrzał mu w oczy. - Nie? To zmykaj, bo też dostaniesz.
WWWNie trzeba było mu dwa razy powtarzać.
Można łatwo przerobić i uniknąć tego drugiego zaimka.
Herman pisze:Chłopak spróbował uciec. Był jednak za wolny i bez problemu go złapano.
albo odpuść se ten element, albo dodaj mu chociaż pozory życia. Bo tak to takie suche i szkolne strasznie (zwłaszcza drugie zdanie - jak mi piszesz, że był zbyt wolny, to się domyślam, "że go złapano" - daj tu w zamian jakieś odczucie, wrażenie, zmianę perspektywy)
Herman pisze:Chłopak spróbował uciec. Był jednak za wolny i bez problemu go złapano.
WWW - Oj, nie, nie, nie. Przed nami już nie uciekniesz. Trzymaj, trzymaj. My z Zielonym – efektownie strzelił kostkami – należycie się przywitamy.
Z podmiotu domyślnego wynika, że to główny bohater mówi
Herman pisze:Trwało to parę minut, jednak dla Pawła ciągnęło się to w
pogrubione wywalić
Herman pisze:Chyba połknął też jakiś ząb, choć równie dobrze to mógł być jakiś kamyk.
Herman pisze:ofiary, które… płonęły żywym ogniem. Z dziwnie pustym wzrokiem ofiara
Umyślne, czy nie... Powtórzenie mi się nie podoba
Herman pisze: Z dziwnie pustym wzrokiem ofiara zaczęła go bić. Parował ciosy, ale zdumiała go siła uderzeń – takich ciosów nie dostawał nawet w klubie bokserskim. Nagle Paweł wykonał dziwne ruchy rękami,
Powtórzenia, powtórzenia...
Herman pisze:Na każdej nogawce miał wypaloną spiralę.
spalone spodnie, ociekające, nasiąknięte wodą i opuszczone w tym momencie pewnie i do kostek. I oni serio widzą, że tam jest wypalona akurat spirala?
Herman pisze: Czekam w krzakach. – Wskazał palcem okoliczne chaszcze.
Nie ogarniam. Ledwo co srał w gacie ze strachu, a teraz jest gotów sam czekać w krzakch w lesie, nie wiedząc, czy ten młodociany podpalacz polazł sobie do domu? Ja rozumiem, ze typ nie jest inteligentem, ale chyba szczątkowy instynkt mu pozostał?
Herman pisze:łysy chłopak w skórzanej kurtce i jeansach. Pozostali byli ubrani tak samo
Herman pisze:Dżony szybko podwinął rękawy dresu.
Jednemu spalił gacie, a drugiemu zafundował dres zamiast ramoneski? Za to to by dopiero wpie.... mu się należał ;)
Więc jak z tymi ciuchami?
Herman pisze:Mężczyzna uniósł jedną brew widząc,
jak "brew", to wiadomo, że nie dwie
Herman pisze:Cylinder zakrywał jego długie, brązowe włosy.
no nie zakrywał, bo spod niego wystawały
Herman pisze: Gdy brodacz zszedł,
jaki brodacz? Znaczy domyślam się, ale jak już dajesz opis, to albo dawaj elementy, których zamierzasz się trzymać, albo uważaj z takimi określeniami.
Herman pisze:W ziemi zaczęły formować się schody. Gdy brodacz zszedł, przejście samo się zamknęło. Niebo nagle poczerniało. Rozległ się donośny grzmot
too much

I teraz się zastanawiam... Hermuś, wrzuciłeś tutaj totalną świeżynkę, czy trochę ją poprawiałeś?
Jak to pierwsze, to jestem pod wrażeniem, bo mój tekst by się na tym etapie nie nadawał do pokazania. Jak to drugie, to trochę za mało... Bo jestem pewna, że co najmniej połowę tego, co zacytowałam spokojnie potrafiłbyś sam wyłapać.

A teraz do rzeczy.

Fragment mnie zaciekawił - chętnie dowiedziałabym się, co się tutaj kryje, bo że nie chodzi o standardowego nastoletniego czarodzieja to widzę.
Akcja idzie do przodu, nie roztkliwiasz się nad wstępami - to ok.
Momentami zgrzytały mi pewne nielogiczności w zachowaniach bohaterów - jedno tam bodajże wypisałam, ale wierzę, że akurat jeśli chodzi o Pawła, to dalsza fabuła wszystko wyjaśni...

Styl, wg mnie wypada nie najlepiej. Jest bardzo sucho i informacyjnie. Mam wrażenie, że nie bawisz się perspektywą, nie szukasz w zdaniach dynamiki. Na przykład w scenie, gdy tych trzech leje Pawła czegoś wyraźnie brakowało.
Do tego słabo z odczuciami. Brakowało mi jakiegoś odniesienia do tego, że najlepszy kumpel wystawił Pawła (nie ma nic poza "zdumieniem, że kolega ma takie towarzystwo") itd.
No i różnych zgrzytów sporo.

Dlatego ogólna ocena wypada średnio (raczej w stronę pozytywną, ale jednak średnio). Początek robi to, co powinien - zaciekawia, nakreśla głównego bohatera (całkiem w porządku wprowadzasz tło), jednak nie zachęca, jeśli chodzi o styl.

Tyle ode mnie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Herman pisze: Chłopak przełknął ślinę. Niemal czuł gruby, skórzany pasek na i tak już obolałym tyłku. – Teraz ci nie wleję, mamy ważniejsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się twoją dupą.
To jest wypowiedź tatusia, więc powinna znaleźć się w nowym wersie.
Herman pisze: Rozumiesz? – Paweł wiedział, że jest pijany i zawsze się dziwił, jak ojciec potrafił rozmawiać w takim stanie.
Rozumiesz?
Paweł wiedział, że ojciec jest pijany. Zawsze się dziwił...
Herman pisze:Przeleciał tylko wzrokiem po leżących podręcznikach i zeszytach
Zbędne
Herman pisze:zdjęcie przedstawiające ładną dziewczynę o krótkich kruczoczarnych włosach, prostych zębach i błękitnych oczach.
zdjęcie ładnej dziewczyny. Jakoś bym tę wyliczankę ożywiła. Skoro te proste zęby takie są dla Ciebie ważne, to może tak: zdjęcie ładnej dziewczyny o krótkich, kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach. Uśmiechała się, pokazując równe, białe zęby. Bo przecież nie odsłaniała ich w grymasie wściekłości?
Herman pisze:wisiorek z zielonym kamykiem, wiszącym na pinezce
zawieszony. To przecież cały wisiorek wisiał, a nie tylko kamyk.
Herman pisze:- Podparł się na łokciach i schował twarz w dłoniach. Przez jakiś czas z jego pokoju dobiegało lekkie pochlipywanie.
Wydziel to zdanie z akapitu. Ono już nie należy do monologu Pawła, stanowi przejście do tego, co potem mówi ojciec.
Herman pisze:To również jedna z przyczyn przeprowadzki: podobno w Słubicach łatwiej o zatrudnienie.
Trochę to zbyt urzędnicze. Może lepiej byłoby: Również dlatego się przeprowadzili: podobno w Słubicach łatwiej o pracę
Herman pisze:Schował wysłużoną Nokię i podszedł do zawieszonego obok lustra
To brzmi tak, jakby lustro było zawieszone obok wysłużonej Nokii. Zwyczajnie: podszedł do lustra
Herman pisze: Nawet nie spostrzegł, jak pierwsze drzewa zaczęły go otaczać. Nie zauważył też, że nie tylko drzewa.
Oj, tak się nie da. Gramatycznie jest w porządku, ale zaczęły go otaczać sugeruje jakiś ruch, do tego celowy. Do zamiarów ludzi, owszem, pasuje, ale do drzew jednak nie.
Herman pisze: Zza drzew wyszły cztery osoby. Przed trzema zwykle się krył i uciekał.
To brzmi tak, jakby chęć ucieczki wzbudzała w nim liczba osób. Lepiej byłoby uzupełnić:Zza drzew wyszły cztery osoby. Rozpoznał je. Przed trzema...
Herman pisze:Wyjście z lasu
Zamieniłabym na drogę odwrotu
Herman pisze:Strach cię przeleciał?
Chyba jednak obleciał
Herman pisze: Chłopak spróbował uciec. Był jednak za wolny i bez problemu go złapano.
Mało dynamiczne. Lepiej byłoby: Chłopak rzucił się do ucieczki. Złapali go po paru krokach.
Kiedy coś robią konkretni ludzie, których wprowadziłeś do akcji, unikaj form bezosobowych: złapano, powiedziano czy podobnych.
Herman pisze:Dryblas uśmiechnął się triumfalnie, gdy w ręce znalazł się gruby przedmiot.
Tu jednak trzeba dorzucić zaimek: ... gdy w jego ręce...
Herman pisze:grzmotnął ostatkami sił w plecy.
Musiał jednak grzmotnąc go czymś bardziej materialnym, niż ostatki sił. Gałęzią?
Herman pisze:patrzył zszokowany na dłonie ofiary, które… płonęły żywym ogniem. Z dziwnie pustym wzrokiem ofiara zaczęła go bić. Parował ciosy, ale zdumiała go siła uderzeń
Trochę tego za dużo: i ogień, i siła uderzeń... Płonące dłonie to coś tak szokującego, że osiłek już nic innego nie powinien zauważać.

Uzbierało się trochę tych usterek, ale nie są to jakieś wielkie grzechy. Podobnie jak Adrianna mam jednak pretensję o to czego tu nie ma: chłopak został wystawiony przez kumpla, do którego miał zaufanie, i co? Chodzi mi oczywiście o emocje, nie o działania - nie musiał rzucać się na niego z pięściami, ale jednak coś powinien poczuć. Zawód? Rozczarowanie? Złość? Wszystko razem?
Ja lubię takie historie fantasy, w których punktem wyjścia jest najzwyklejsza codzienność, więc sam pomysł mi się spodobał. Punkt wyjścia, czyli sytuacja życiowa Pawła jest wiarygodna, wydarzenia mają dobre tempo, w narracji nie ma dłużyzn. Tak więc przydałoby się doszlifowanie tekstu przede wszystkim pod względem językowym.
Ciekawa jestem, co będzie dalej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”