Spóźnienie [dramat?]

1
Pociąg, pamiętający z pewnością ubiegły wiek, ospale toczył się po zardzewiałych szynach. Wewnątrz, wśród ścisku i zapachu potu utworzyły się już grupki, które odnalazły ze sobą wspólny język. Tylko jeden nie miał wciąż towarzystwa. Może ludzi zniechęcał jego kilkudniowy zarost połączony z przetłuszczonymi, zmierzwionymi kłakami sięgającymi ramion, a może opróżnione butelki stojące dookoła klęczącej postaci. Nawet jeśli ktoś zdecydował się już podejść bliżej, to szybko wycofywał się widząc, że poznaczoną zmarszczkami twarz mężczyzny przecinają strumienie łez, które źródło swe znalazły w kącikach oczu.
-Od kiedy tak jedzie?- szeptem padło pytanie z ust jednej babinki- Głodny może, albo wymarznięty?
-Gdzie tam- szybko padła odpowiedź ze strony młodszej grupki- to żul jakiś. W Warszawie wsiadł, położył bilet przed sobą, wypił tyle, że można by zrobić wesele i teraz tak klęczy.
-A dokąd jedzie?!- żądna wiedzy staruszka przekrzyczała z trudem skrzypienie hamulców
-To chyba wie tylko on i Najwyższy- odparł filozoficznie młodzieniec.
-Szczytna!- Usłyszeli krzyk konduktora ze stacji, gdy pociąg w końcu zahamował.
I znów zapadła cisza. Chyba nikt nie chciał poruszać tematu tajemniczego podróżnika, który nie zajmował już swojego miejsca w korytarzu, gdy maszyna ponownie ruszyła. To jednak reszta podróżnych zauważyła dużo później.
Wiedziałam, że nie przyjedzie. - przemknęło mi przez myśl- Nie wiem dlaczego w ogóle się łudziłam. Zawsze tak robi. Najpierw naobiecuje a później go nie widać. Jednak to już ostatni raz. Jestem przygotowana.
Wstałam z kanapy i rozsunęłam ją. Wszystko na swoim miejscu, tak jak tu włożyłam. Wyciągnęłam wszystko na stół i zawahałam się lekko. Wyglądnęłam przez okno. Piękny dzień, słońce stało jak pasterz, wysoko na niebie, i pasło chmurzone owieczki na błękitnych halach. Może poczekać do jutra? Byłam coraz mniej pewna w tym co postanowiłam. Niech będzie- westchnęłam w końcu i podeszłam do stołu- nie będę żałować.
Szedł przez miasto niczym ponury żniwiarz. Za długi płaszcz ciągnął się za nim i rozmazywał kałuże po chodniku. Wszyscy schowani byli jeszcze po burzy w domach, więc nie musiał się martwić, ze ktoś go rozpozna. Wzrok wbił w asfalt. Nie chciał przywoływać wspomnień obserwowaniem budynków, w których wciąż mieszkali jego znajomi z dawnych lat. Lat beztroski i dobrobytu, okresu bezpieczeństwa i szczęścia rodzinnego. Ale to wszystko minęło. Jedyne co mu pozostało to klucz, który trzymał teraz w kurczowo zaciśniętej dłoni. Zerknął na blat zegarka i przystanął.
-Kurwa mać- szepnął- znów się spóźniłem.
Zaczął biec co sił w nogach.
Może nie jest za późno- kołatało mu się w myślach.
Kiedy dopadł do drzwi serce biło mu jak oszalałe i nie mógł złapać oddechu. Rozejrzał się i łzy stanęły mu w oczach. Nic nie zmieniło się tutaj od kiedy wyjechał. Nawet siekiera wbita była w ten sam pieniek.
Nacisnął klamkę- zamknięte. Zapukał raz i drugi- bez skutku. Oprzytomniał wreszcie na tyle, że przypomniał sobie o kluczu, który podczas biegu przecinał mu skórę , jak się później okazało żłobiąc przy okazji linię pecha na spracowanej dłoni.
Ofiara lat czternaście, płci żeńskiej. Przyczyna zgonu: śmierć samobójcza w wyniku powieszenia. Nie stwierdzono obecności substancji odurzających we krwi.- O taką notatkę wzbogaciła się kartoteka lokalnej policji. Pod nią widniała jeszcze jedna, napisana najwidoczniej przez kogoś innego- Przy ofierze znajdował się mężczyzna tożsamości nieznanej, około czterdziestu lat. Zamknięty do wyjaśnienia sprawy. Prawdopodobnie chory psychicznie, wciąż krzyczał cytuję: ,,Znów się spóźniłem! Znów zawiodłem!”
Ostatnio zmieniony pt 16 wrz 2011, 20:43 przez Zaqr, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Trochę mnie ten tekst denerwuje. Pomysł jest boski, ciężki, wstrząsający, ale myślę, że wykonanie mogło być lepsze.
1. Po co opis tego tłumu w pociągu? Chciałeś pokazać, że bohater to taki gość, co wszystko zaprzepaścił i nikt się nim nie przejmuje? Klęczy w pociągu, pije ponad miarę i modli się. Wszystko to pięknie, ale po co? Po co ten pociąg, skoro potem z niego wysiada i już. Czy to, że jechał tym pociągiem ma jakiekolwiek znaczenie? Równie dobrze mógł przyjść pieszo. Ale w takim razie po co go w nim umieszczać i poświęcać temu tyle miejsca? A może się czepiam?
2. Brakuje mi przerw między kolejnymi częściami tekstu. Nieco dziwnie się czyta, kiedy z narracji 3os. wpada się w 1os. i do tego w r.ż., a potem znowu przejście.
3. Dla mnie ten tekst to szkic do rozwinięcia. Są tu same pytania, nie ma odpowiedzi, choćby przypuszczeń - skąd, dokąd i po co?
4. Forma jakby niedopracowana, np.:
zaqr pisze:Wewnątrz, wśród ścisku i zapachu potu utworzyły się już grupki, które odnalazły ze sobą wspólny język. Tylko jeden nie miał wciąż towarzystwa.
- Grupki odnalazły język, czy ludzie w grupkach?
- "odnalazły wspólny język", po co "ze sobą"?
- Kto jeden nie miał towarzystwa? Jakby odnieść do poprzedniego zdania, to by trzeba jako podmiot wybrać "język". ;)

Myślę, że powinieneś nad tym więcej popracować.

Pozdrawiam. Miłego wieczora.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

Re: Spóźnienie [dramat?]

3
zaqr pisze: Tylko jeden nie miał wciąż towarzystwa.
Jak dla mnie, brakuje tu podmiotu. Może coś takiego: Tylko jeden z pasażerów nie miał wciąż towarzystwa.
zaqr pisze:-Gdzie tam- szybko padła odpowiedź ze strony młodszej grupki (1)- to żul jakiś. W Warszawie wsiadł, położył bilet przed sobą, wypił tyle, że można by zrobić wesele i teraz tak klęczy.(2)
1. Sprecyzowałbym to do jednej konkretnej osoby i zmienił nieco szyk zdania:
- Gdzie tam - padła szybka odpowiedź ze strony młodej dziewczyny.
2. Jakoś niedialogowo, sztucznie brzmi mi ta wypowiedź, ludzie tak nie mówią
zaqr pisze:Wyglądnęłam przez okno.
Strasznie brzydkie słowo. Proponowałbym wyjrzałam lub wychyliłam się.
zaqr pisze:Piękny dzień, słońce stało jak pasterz, wysoko na niebie, i pasło chmurzone owieczki na błękitnych halach.
chmurzone – chyba nie ma takiego słowa.

zaqr pisze:Szedł przez miasto niczym ponury żniwiarz (1). Za długi płaszcz ciągnął się za nim i rozmazywał kałuże po chodniku. Wszyscy schowani byli jeszcze po burzy w domach, więc nie musiał się martwić, ze ktoś go rozpozna. (2)
1. ponury żniwiarz – przypuszczam, że używając tego sformułowania chciałeś aby czytelnik zobaczył określoną postać (kogoś tajemniczego, sprawiającego, że osoby postronne czują strach?), jak dla mnie brzmi ono jakby żywcem wyciągnięte z jakiegoś niezbyt ambitnego filmu, średnio do mnie trafia

2. To zdanie, w moim odczuciu, nie brzmi. Taki trochę potworek. Schowani, ale gdzie? Nie lepiej byłoby to prościej opisać. Coś w ten deseń:

Na drodze oprócz niego nie było żywej duszy. Ludzie siedzieli schowani przed burzą w swoich domach. Mógł więc iść spokojnie i nie martwić się, że ktoś go rozpozna.

zaqr pisze:-Kurwa mać- szepnął- znów się spóźniłem.
A to mi akurat się bardzo podobało. Proste, ale oddało emocje bohatera.
zaqr pisze:Nic nie zmieniło się tutaj od kiedy wyjechał. Nawet siekiera wbita była w ten sam pieniek.
Nacisnął klamkę- zamknięte. Zapukał raz i drugi- bez skutku. Oprzytomniał wreszcie na tyle, że przypomniał sobie o kluczu, który podczas biegu przecinał mu skórę , jak się później okazało żłobiąc przy okazji linię pecha na spracowanej dłoni.
Do tej pory ciągle myślałem, że bohater idzie przez miasto. Ta siekiera sugeruję, że raczej przez wieś. Dobrze byłoby to wcześniej w tekście pokazać, gdzie konkretnie się on znajduje. No i ta scena z kluczem. Miał go ciągle w dłoni, ale jednak zapomniał o nim. Rzeczywista, ale trochę naciągana.

Ogólnie, pomysł nie jest zły, choć nie mogę się zgodzić, że jest boski, jak twierdzi Dorapa. Moim zdanie jest to jednak trochę oklepany motyw samobójstwa spowodowanego jakimś poczucie żalu do kogoś. To już było. Ale nie mówię, że to całkowicie źle. Ciężko wymyślić cos nowego. Tylko wykonanie mogłoby być lepsze.

Jak dla mnie sam zamysł sceny w pociągu był dobry. Przypuszczam, że chciałeś za pomocą kontrastu (dobre, czyste zadbane społeczeństwo kontra pijany pasażer o niechlujnym wyglądzie) opisać bohatera, jego odmienność, dramat. Trochę nie wyszło. Bo, moim zdanie, bardziej skupiasz się w tej scenie na innych pasażerach niż na tym pijanym człowieku.

Zgodzę się za to w 100 % z dorapą w kwestii zmiany narracji w poszczególnych scenach. Trochę to raziło i sprawiało problem przy czytaniu. Akcja dzieje się w pociągu a tu nagle wyskakujesz kanapą. Można się pogubić.
dorapa pisze:3. Dla mnie ten tekst to szkic do rozwinięcia. Są tu same pytania, nie ma odpowiedzi, choćby przypuszczeń - skąd, dokąd i po co?
4. Forma jakby niedopracowana, np.:[/quote]

Otóż to. Podpisuję się pod tym.

Aha. Zgrzyta mi również scena, gdy ta dziewczyna czeka na gościa i rozważa samobójstwo. Trochę słabo z emocjami. Ale to akurat ciężko jest uchwycić, więc rozumiem.

4
2. Jakoś niedialogowo, sztucznie brzmi mi ta wypowiedź, ludzie tak nie mówią
Oj ludzie często mówią niedialogowo, ale fakt można inaczej napisać.
Strasznie brzydkie słowo. Proponowałbym wyjrzałam lub wychyliłam się.
A ja właśnie lubię wyglądanie;)
chmurzone – chyba nie ma takiego słowa.
Słowo jest, ale to nie zmienia faktu, że to literówka. Miało być chmurzyste.
Ta siekiera sugeruję, że raczej przez wieś
Miasto nie musi być od razu Warszawą, z resztą nawet w niej, na obrzeżach, znajdziesz domki, gdzie pali się drewnem.
3. Dla mnie ten tekst to szkic do rozwinięcia. Są tu same pytania, nie ma odpowiedzi, choćby przypuszczeń - skąd, dokąd i po co?
4. Forma jakby niedopracowana
Ano przyznaję się bez bicia, że nawet dwa razy tekstu nie przeczytałem, ino od razu wrzuciłem na forum. Poświęcę mu może kiedyś więcej czasu i dopracuje;) Dzięki za opinie.

5
Wewnątrz, wśród ścisku i zapachu potu utworzyły się już grupki, które odnalazły ze sobą wspólny język. Tylko jeden nie miał wciąż towarzystwa. Może ludzi zniechęcał jego kilkudniowy zarost połączony z przetłuszczonymi, zmierzwionymi kłakami sięgającymi ramion, a może opróżnione butelki stojące dookoła klęczącej postaci.
Wpierw piszesz o tłoku, a potem okazuje się, że jest wystarczająco dużo miejsca, by ktoś mógł klęczeć wśród butelek. No i skąd pomysł, że każdy musi należeć do jakiejś grupy?
że poznaczoną zmarszczkami twarz mężczyzny przecinają strumienie łez, które źródło swe znalazły w kącikach oczu.
Łzy zawsze mają źródło w kącikach.
-Od kiedy tak jedzie?- szeptem padło pytanie z ust jednej babinki- Głodny może, albo wymarznięty?
- Od kiedy tak jedzie? - spytała się babinka szeptem. - Głodny może, albo wymarznięty?
Wiadomo że z ust. Zwróć uwagę na zapis dialogów.
-Gdzie tam- szybko padła odpowiedź ze strony młodszej grupki- to żul jakiś.
Nie prościej w miejsce owych grup wstawić osoby?
-Szczytna!- Usłyszeli krzyk konduktora ze stacji, gdy pociąg w końcu zahamował.
I znów zapadła cisza.
Czemu "znów zapadła cisza"? Postoje z reguły są najgwarniejszym elementem podróży. Ludzie wchodzą, wychodzą, pokrzykują, tarmoszą bagaże, ktoś komuś na nogę nadepnie...
Chyba nikt nie chciał poruszać tematu tajemniczego podróżnika, który nie zajmował już swojego miejsca w korytarzu, gdy maszyna ponownie ruszyła.
Miejsca NA korytarzu. Gdy pociąg ponownie ruszył.
Wiedziałam, że nie przyjedzie. - przemknęło mi przez myśl- Nie wiem dlaczego w ogóle się łudziłam.
Dałabym jednego entera przed tym zdaniem. W końcu to nowa scena, nowy bohater.
Wiedziałam, że nie przyjdzie - przemknęło mi przez myśl. - Nie wiem, dlaczego w ogóle się łudziłam.
Najpierw naobiecuje(PRZECINEK) a później go nie widać.
Wszystko na swoim miejscu, tak jak tu włożyłam. Wyciągnęłam wszystko na stół i zawahałam się lekko.
Powtórzenia.
Wyglądnęłam przez okno.
Wyjrzałam przez okno.
Piękny dzień, słońce stało jak pasterz, wysoko na niebie, i pasło chmurzone owieczki na błękitnych halach.
Czemu pasterz ma stać wysoko? Niezbyt udane porównanie.
Wszyscy schowani byli jeszcze po burzy w domach, więc nie musiał się martwić, ze ktoś go rozpozna.
Po gwałtownej burzy, nikt jeszcze nie ośmielił się wyjść na ulicę...
Nie chciał przywoływać wspomnień obserwowaniem budynków, w których wciąż mieszkali jego znajomi z dawnych lat.
Nie chciał widzieć budynków, które budziły tyle wspomnień...
Zerknął na blat zegarka i przystanął.
Tarczę zegarka/cyferblat.
kołatało mu się w myślach.
Kołatało w głowie.
Kiedy dopadł do drzwi serce biło mu jak oszalałe i nie mógł złapać oddechu.
... nie mógł złapać tchu.
Przy ofierze znajdował się mężczyzna tożsamości nieznanej, około czterdziestu lat.
Ofiarze.

Szkoda że tak mało wiemy, co ją popchnęło do samobójstwa. Przecież chyba nie kolejne spóźnienie owego mężczyzny? Prawie połowa tekstu, to scenka z pociągu. A przecież nie ona jest tu ważna, ale dziewczyna i mężczyzna. Ciekawy pomysł, ale wymaga dopracowania, by wyszedł z tego porządny tekst.

6
ofiara ofierze, ofiarę
oj, Ebru :P

tekst powinien być IMO wyraźniej oddzielony na poszczególne elementy narracyjne:
***
Pociąg, pamiętający z pewnością ubiegły wiek, ospale toczył się po zardzewiałych szynach. Wewnątrz, wśród ścisku i zapachu potu utworzyły się już grupki, które odnalazły ze sobą wspólny język. Tylko jeden nie miał wciąż towarzystwa. Może ludzi zniechęcał jego kilkudniowy zarost połączony z przetłuszczonymi, zmierzwionymi kłakami sięgającymi ramion, a może opróżnione butelki stojące dookoła klęczącej postaci. Nawet jeśli ktoś zdecydował się już podejść bliżej, to szybko wycofywał się widząc, że poznaczoną zmarszczkami twarz mężczyzny przecinają strumienie łez, które źródło swe znalazły w kącikach oczu.
-Od kiedy tak jedzie?- szeptem padło pytanie z ust jednej babinki- Głodny może, albo wymarznięty?
-Gdzie tam- szybko padła odpowiedź ze strony młodszej grupki- to żul jakiś. W Warszawie wsiadł, położył bilet przed sobą, wypił tyle, że można by zrobić wesele i teraz tak klęczy.
-A dokąd jedzie?!- żądna wiedzy staruszka przekrzyczała z trudem skrzypienie hamulców
-To chyba wie tylko on i Najwyższy- odparł filozoficznie młodzieniec.
-Szczytna!- Usłyszeli krzyk konduktora ze stacji, gdy pociąg w końcu zahamował.
I znów zapadła cisza. Chyba nikt nie chciał poruszać tematu tajemniczego podróżnika, który nie zajmował już swojego miejsca w korytarzu, gdy maszyna ponownie ruszyła. To jednak reszta podróżnych zauważyła dużo później.

***
Wiedziałam, że nie przyjedzie. - przemknęło mi przez myśl- Nie wiem dlaczego w ogóle się łudziłam. Zawsze tak robi. Najpierw naobiecuje a później go nie widać. Jednak to już ostatni raz. Jestem przygotowana.
Wstałam z kanapy i rozsunęłam ją. Wszystko na swoim miejscu, tak jak tu włożyłam. Wyciągnęłam wszystko na stół i zawahałam się lekko. Wyglądnęłam przez okno. Piękny dzień, słońce stało jak pasterz, wysoko na niebie, i pasło chmurzone owieczki na błękitnych halach. Może poczekać do jutra? Byłam coraz mniej pewna w tym co postanowiłam. Niech będzie- westchnęłam w końcu i podeszłam do stołu- nie będę żałować.

***

Szedł przez miasto niczym ponury żniwiarz. Za długi płaszcz ciągnął się za nim i rozmazywał kałuże po chodniku. Wszyscy schowani byli jeszcze po burzy w domach, więc nie musiał się martwić, ze ktoś go rozpozna. Wzrok wbił w asfalt. Nie chciał przywoływać wspomnień obserwowaniem budynków, w których wciąż mieszkali jego znajomi z dawnych lat. Lat beztroski i dobrobytu, okresu bezpieczeństwa i szczęścia rodzinnego. Ale to wszystko minęło. Jedyne co mu pozostało to klucz, który trzymał teraz w kurczowo zaciśniętej dłoni. Zerknął na blat zegarka i przystanął.
-Kurwa mać- szepnął- znów się spóźniłem.
Zaczął biec co sił w nogach.
Może nie jest za późno- kołatało mu się w myślach.
Kiedy dopadł do drzwi serce biło mu jak oszalałe i nie mógł złapać oddechu. Rozejrzał się i łzy stanęły mu w oczach. Nic nie zmieniło się tutaj od kiedy wyjechał. Nawet siekiera wbita była w ten sam pieniek.
Nacisnął klamkę- zamknięte. Zapukał raz i drugi- bez skutku. Oprzytomniał wreszcie na tyle, że przypomniał sobie o kluczu, który podczas biegu przecinał mu skórę , jak się później okazało żłobiąc przy okazji linię pecha na spracowanej dłoni.

***
Ofiara lat czternaście, płci żeńskiej. Przyczyna zgonu: śmierć samobójcza w wyniku powieszenia. Nie stwierdzono obecności substancji odurzających we krwi.- O taką notatkę wzbogaciła się kartoteka lokalnej policji. Pod nią widniała jeszcze jedna, napisana najwidoczniej przez kogoś innego- Przy ofierze znajdował się mężczyzna tożsamości nieznanej, około czterdziestu lat. Zamknięty do wyjaśnienia sprawy. Prawdopodobnie chory psychicznie, wciąż krzyczał cytuję: ,,Znów się spóźniłem! Znów zawiodłem!”
nie będę wygrzebywał jakichkolwiek błędów (a trochę ich jest) natomiast podam pod rozwagę swoją, narzucającą mi się natarczywie interpretację:

Ten zapijaczony, ponury żniwiarz (hehehe naprawdę słabe :P ) próbuje ocalić po raz kolejny swoją (mam nadzieję do licha) córkę (no 14 lat i w ogóle) i nie trafia w odpowiedni punkt przeszłości. Pociąg niech tu symbolizuje wehikuł czasu, a że ten wehikuł jest z PKP, to żniwiarz ma pecha.

Tekst nawet mnie zainteresował (no sam fakt, że wykreował jakąś interpretację), nieco mnie rażą przeskoki narracji, ale autor ma zwykle prawo do udziwnień.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

8
Na początek taka uwaga dotycząca klasyfikacji tekstu. Napisałeś: [dramat?] Słuszny jest tu jedynie znak zapytania, gdyż Twoje opowiadanie niewątpliwie dramatem nie jest. W takiej podstawowej klasyfikacji utworów literackich, gdzie rozróżnia się trzy rodzaje: lirykę, epikę i dramat, ta ostatnia grupa obejmuje utwory sceniczne (wiem, wyodrębnia się również dramaty niesceniczne, lecz te również mają podstawowe cechy swojego rodzaju). Jest wyraźna różnica pomiędzy potocznym rozumieniem słowa "dramat", będącego właściwie synonimem nieszczęścia albo jakiejś trudnej sytuacji, a znaczeniem, jakie nadała temu słowu teoria literatury. Ponieważ na Wery gatunkowa klasyfikacja wrzucanych tekstów jest właściwie obowiązkowa, warto wiedzieć, że to, co w życiu jest dramatem, w literaturze może przybrać formę noweli, opowiadania, powieści, a dramatem też stać się może, lecz po spełnieniu pewnych warunków. Ergo: co nie nadaje się na scenę - dramatem nie jest, szukamy innego określenia. Tutaj najbardziej odpowiednie byłoby po prostu opowiadanie.

Przy lekturze Twojego tekstu najbardziej przeszkadzały mi nie usterki językowe, które stosunkowo łatwo wyplenić, lecz pewne niespójności logiczne. Opowiadanie napisałeś szybko, nie przemyślawszy do końca różnych szczegółów, i to widać.
zaqr pisze:Zerknął na blat zegarka i przystanął.
-Kurwa mać- szepnął- znów się spóźniłem.
Zaczął biec co sił w nogach.
Może nie jest za późno- kołatało mu się w myślach.
Kiedy dopadł do drzwi serce biło mu jak oszalałe i nie mógł złapać oddechu. Rozejrzał się i łzy stanęły mu w oczach.
Skąd to przypuszczenie, że w ogóle może być "za późno"? Przecież nie wzywali go do umierającego, a spóźnienie w podróży jest czymś tak banalnym, że osoba, która się spóźniła, może oczekiwać co najwyżej jakichś wymówek, nie zaś nieszczęścia. Z tekstu nie wynika, że jakiekolwiek wcześniejsze spóźnienia tego mężczyzny miały złe skutki, więc ten atak paniki jest nieuzasadniony. Przeczucie miał? To trzeba jakoś zasugerować...

Pierwsza część, rozgrywająca się w pociągu, właściwie wcale nie wiąże się z dalszymi. Spodziewałam się najpierw, że treścią opowiadania, krótkiego przecież, będą reakcje podróżnych na zachowania tego dziwnego współpasażera, ze może dojdzie do jakiegoś konfliktu. A tu nic, zmiana miejsca akcji i wprowadzasz nowy wątek: dziewczyny oczekującej na przyjazd. Ojca, jak można się domyślać.
I też nie wykorzystałeś możliwości, jakie dawała ta sytuacja: pokazać, że można tęsknić do zapijaczonego obwiesia, że jest on taki ważny, a jego niesłowność taka dojmująca. Ze wszystkich emocji, jakie wiążą się z taką relacją, zostawiłeś tylko rozczarowanie i złość. W ten sposób traci znaczenie cała wcześniejsza charakterystyka głównego bohatera: równie dobrze mógłby być zamożnym biznesmenem. Mało to mężczyzn zaniedbuje własne dzieci?
To jest ciekawy temat, na pewno. Wymagałby jednak przemyślenia i rozwinięcia, zwłaszcza jeśli chodzi o postać dziewczyny. Zgadzam się z Ebru: stanowczo za mało wiemy. Może nawet nie tyle o niej samej, ile o jej stosunku do ojca.
I jeszcze taki szczegół techniczny: ponieważ zmieniasz i miejsce akcji, i postacie prowadzące, nie wystarczają tu zwykłe akapity. Tekst składa się z czterech dość wyraźnie odrębnych części, (łącznie z fragmentem raportu policyjnego). Powinieneś oddzielić je podwójnym odstępem, dla większej przejrzystości.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”