" Sumienie " [utwór dydaktyczny] [miniatura?]

1
Witam! Zgodnie z regulaminem, odczekałem 30 dni (może nawet więcej), aby ukazać swoje wypociny. Jest to pierwszy utwór jaki w życiu napisałem, więc prosze bez zbędnego szydzenia.
Oczywiście konstruktywna krytyka mile widziana. Miłego czytania!

Budzę się. Otwieram oczy. Sklepienie pełne czarnych, kłębiących się chmur. Co chwila nieboskłon przeszywają pioruny. Czuję, że leżę na przemokniętym gruncie, kompletnie nagi. Krople deszczu spływają po moim ciele, studząc jeszcze ciepłe kończyny. Biorę wdech, może dwa. Próbuję wstać, nogi odmawiają posłuszeństwa, padam na kolana. Przede mną dziwne lustro, coś jak zwierciadło z falująca powierzchnią. Nie rozpoznaję siebie, odbicie niby moje, ale jest w nim coś niepokojącego, nieludzkiego. Rozglądam się dookoła.
Widzę dwie wielkie bramy, jakby portale. Dziwne to, bo poza nimi i zwierciadłem pustka. Żadnych ścian, tylko ponure niebo i mokry piach. Z portali wydobywają się odgłosy niczym z całej palety ludzkich emocji. Z tego po lewej jęki rozpaczy, bluźnierstwa, przeraźliwe łkania. Z tego po prawej chichoty, płacze radości, echa rozkoszy. Moją uwagę ponownie przyciąga zwierciadło. Przyglądam się refleksowi próbując dostrzec podobieństwo.

- Podobny?

Odrywam gwałtownie wzrok, serce wali jak młotem, adrenalina za pomocą żył pustoszy uśpione dotąd członki.
Przede mną siedzi blada, obnażona postać - mężczyzna wnioskując po sylwetce. Twarz niewyraźna, jakby mglista smuga wędrowała po jego obliczu, odkrywając miejscami oko czy usta.

- Podobny? - ponawia.

Znam ten głos... jakby...

- Twój? - pyta z zadowoleniem.

- Kim jesteś? - Rzucam wywiadowczo.

- Myślę, że znasz odpowiedź.

- Wy... wyszedłeś stamtąd? - Zerkam na zwierciadło.

- Nie, nie stamtąd. To tylko lustro.

- Gdzie jestem? Co to za okropne miejsce? - Dreszcze wędrują po mym grzbiecie.

- Nie domyślasz się? Zrozumiesz za chwilę, choć nie jest to najbardziej trapiące nas pytanie,nieprawdaż?

- Dlaczego tu jestem? - Pytam, bardziej siebie niż jego.

- Zajrzyj w głąb siebie,skup sie - szepcze, zbliżając sie do mnie.

Opuszczam głowę ,wodzę błędnym wzrokiem po ziemi.Koncentruję się, szukam wspomnień w morzu niepamięci.Zerkam kolejny raz w zwierciadło.Tafla marszczy się,niczym ocean podczas sztormu.
Widzę coś...kogoś.To chłopiec,nastolatek właściwie.Znam go! Siedzi przy łóżku umierającej matki.Chwyta jej
wątłą dłoń,drugą ręką głaszcze po głowie. Szepcze ,że kocha, że wszystko będzie dobrze... - Puste łgarstwa! Co za dwulicus! Wiem co naprawde myśli! Życzy jej śmierci! Czeka na dzień...godzinę ,kiedy puści ten łańcuch,ta kula u nogi.
Spoglądam ponownie na zjawę,z oczu ciekną jej łzy.Nie widzę ich ,nie widzę twarzy.Mimo to czuję, że płacze, że ciekną jej łzy, że ciekną mi łzy.

- Spójrz głębiej - mówi pogrzebowym głosem.

Po raz kolejny wtapiam wzrok w otchłań pamięci, lękając się niewiadomego.Pokrywa lustra faluje jak oszalała.Cała gama kolorów kłębi się i kręci, aby ostatecznie utworzyć obraz kobiety.Znam ją...to Madzia,moja
narzeczona.Czeka nas ślub,wspólne życie,dzieci.Widzę jak moja ręka gładzi ją po policzku,czuję jej słodkie usta,jej zapach.Zwierciadło znowu wariuje,kolory skręcają się jak w kalejdoskopie.Po chwili obraz staje się wyrazisty.Obserwuję jakiś budynek.Wychodzą z niego ludzie z torbami i plecakami,emitując odgłosy radości w eter. To chyba jakaś uczelnia. Nagle dostrzegam Madzię. Idzie objęta z jakimś facetem.Żegna się z nim namiętniej niż kiedykolwiek ze mną. Kieruje się w stronę parku. Czuję odrazę, nienawiść. Czuję obce ciało w prawej ręce.Wielki nóż, może bagnet. Biegne za nią. Chyba mnie usłyszała. Odwraca się do mnie. Uśmiecha się promieniście. Rozprostowuje ramiona,czekając na uściśk miłości.Jestem już blisko, ledwie pare metrów.
- Kochanie - woła nieświadoma swego losu. - Ty szma...

Serce mi wali jak oszalałe,ręce drżą jak u zaawansowanego narkomana.

- Już rozumiesz ? - rzuca upiór podłamanym tonem. Na jego torsie pojawiają się rany. Cieknie z nich ciecz, czarna jak węgiel.

- Ja nie chciałem...To...to jej wina. Zniszczyła wszystko.Mieliśmy marzenia,mogliśmy mieć wszystko.

Odgłosy z piekielnej bramy stają się coraz głośniejsze.Zatykam uszy, nie mogę znieść tych okropnych jęków.
Próbuję wstać, słaniam się ku światłości,która oddala się z każdym krokiem.Upadam twarzą w ziemię.Przekręcam się na plecy.Zamykam oczy. Widzę matkę,przy mym łózku.Gładzi mnie po rozpalonej głowie.Mówi, że kocha, że wszystko będzie dobrze. Widzę Madzię, leży w łóżku. Płacze, pyta jak mogłem jej to zrobić. Przytulam ją, mówię, że to był raz, ostatni raz. Widzę...

Budzę się. Otwieram oczy. Nade mną błękitne sklepienie. Błogą ciszę przerywa świergot ptaków. Podrywam się na nogi z lekkością puchu. Rozglądam się. Wokół prawie pusto, tylko jedne drzwi, z których wydobywają się odgłosy radości, oraz zwierciadło przede mną. Pochylam się nad nim. Spoglądam w jego płaską taflę. Spostrzegam twarz, wyrazistą jak nigdy. Swoje odbicie. Nareszcie razem... Ja i moje sumienie.

Ps. Napisanie tego zajeło mi ponad 2 godziny, co mnie przeraża, prawdę mówiąc.
Tak więc pytanie brzmi : Czy wraz z ilością napisanych utworów, prędkość pisania wzrasta? Jak to jest u was?
Ostatnio zmieniony sob 13 sie 2011, 12:40 przez binary_slave, łącznie zmieniany 3 razy.
,,Tylko rzeczy święte są warte dotknięcia"

2
Nie jestem tu od weryfikowania i po prawdzie nie za bardzo się nadaję, ale co tam.

Zacznę od wrażeń ogólnych. Pomysł fajny, to na pewno. Z realizacją już nieco gorzej, głównie dlatego, że poświęciłeś mało czasu na jakąkolwiek korektę. Dlatego niektóre zdania zgrzytają, w paru miejscach jakiś wredny troll zjadł ci ogonek od "ę', albo przydarzyło się kilka powtórzeń. To co mi się najbardziej rzuciło w oczy to choćby:
Spoglądam ponownie na zjawę,z oczu ciekną jej łzy.Nie widzę ich ,nie widzę twarzy.Mimo to czuję, że płacze, że ciekną jej łzy, że ciekną mi łzy.
Domyślasz się pewnie, że całe wyrażenie "ciekną jej/mi łzy" trochę zbyt często się tu pojawia.

Konkludując, jeśli faktycznie zajęło ci to jedynie dwie godziny, to można bić brawa, natomiast lać paskiem za brak jakiegokolwiek przejrzenia tekstu przed jego wysłaniem, bo miał potencjał, by wywrzeć znacznie lepsze wrażenie. Podobał mi się koncept ogólny, scena rozmowy bohatera ze zjawą - mimo że statyczna, to jednak budząca ciekawość.

Co do pisania, to zależy to raczej od dnia, lub, jak zwał tak zwał, weny (ja w nią wierzę ;]). Bo może się zdarzyć, że jednego dnia napiszesz dziesięć stron, a drugiego będziesz się męczył z rozpoczęciem jednego zdania. Być może niektóre nawyki da się wyrobić (zresztą widzę to po sobie, konstruowanie dialogów było mordęgą na początku, teraz idzie już znacznie lepiej), ale nie licz na jakieś nie wiem, nitro które da ci kopa na tyle by w piętnaście minut coś konkretnego napisać. Bo tekst byle jaki, to w krótkim czasie może napisać każdy, kto ma jakąś wizję, natomiast coś wartościowego zajmuje już znacznie więcej czasu.

Takie moje ogólne wrażenia, za głębszą analizę się nie zabieram, zostawiając całą robotę lepszym ode mnie :)
Way, way down inside, there's a hollow soul...

3
Rzeczywiście z korektą jest słabo, przyznaję się do błędu. Widocznie jak leciałem z góry
do dołu szukając błędów ominąłem pare rzeczy. Lekcja na pszyszłość - powoli i dogłębnie.

Dzięki za komentarz i czekam na inne.

Pozdrawiam.
,,Tylko rzeczy święte są warte dotknięcia"

4
binary_slave pisze:adrenalina za pomocą żył pustoszy uśpione dotąd członki.
pustoszy? nieudana ta metafora.
binary_slave pisze:Uśmiecha się promieniście.
promiennie
binary_slave pisze:- Kochanie - woła nieświadoma swego losu. - Ty szma...
to pogrubione chyba nie należy do wypowiedzi dziewczyny

Od tekstu chciałam uciekać, kiedy tylko na początku zobaczyłam przebudzenie bohatera. Ok da się wybaczyć, to taki ważny punkt opowiadania i w ogóle klamra. Na początku za dużo zaimków, tzn. moje, mnie, mną... W 1os. narracji tak się już niestety dzieje, co nie znaczy, że wszystkie trzeba zostawiać. Opisy jakieś nieładne. Nie na tyle brzydkie, żebym tu trzaskała cytatami, ale po prostu nieładne, mało obrazowe. Albo te portale. Oprócz dźwięków nie opisałeś o nich nic i już nie wiem, czy mam je sobie wyobrazić jak te z ghotic, czy jak te czarne dziury, co przez nie królik bugs przechodził. Za to lustro. Lustro w pierwszej chwili nie powinno być takie ważne. No chyba że już po tym, jak się w nim bohater przejrzał.
Masz dziwne określenia na mówienie. Jakieś wywiadowcze rzucanie, jakiś głos pogrzebowy. Językowo nie ma rewelacji, sam przebieg dialogu prosty i tendencyjny, ale o zgrozo, czytałam z zainteresowaniem.

A szkoda, że się skończyło szczęśliwie. To nie ma dobrego wytłumaczenia. Że co, że wystarczy żałować za grzechy i już wszystko będzie ok?

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek

5
Budzę się. Otwieram oczy.
Jedno ze zdań do wywalenia.
adrenalina za pomocą żył pustoszy uśpione dotąd członki.
Niezrozumiała metafora.
- Kim jesteś? - Rzucam wywiadowczo.
Wystarczyłoby samo "rzucam".
Opuszczam głowę ,wodzę błędnym wzrokiem po ziemi.Koncentruję się, szukam wspomnień w morzu niepamięci.Zerkam kolejny raz w zwierciadło.T
Od tego momentu zapomniałeś o istnieniu spacji.
- Spójrz głębiej - mówi pogrzebowym głosem.
Grobowym głosem.

Podobał mi się styl - suchy i bez większych ozdobników. Pomysł też niezły. Ale. Zabójstwo Madzi bardzo nierealistyczne i zbyt ekstremalne jak na taki krótki tekścik. Jest tyle różnych grzechów, spraw co do których ludzie mają wyrzuty sumienia, że naprawdę nie trzeba się porywać na zabójstwo ukochanej która jest teraz z innym. Już nie mówiąc o tym, że to takie sztampowe...
Teraz doczepię się do tytułu. Utwór dydaktyczny to taki, który czegoś ma nas czegoś nauczyć. Ja osobiście nie wyniosłam żadnej nauki z twojego tekstu.
Sumienie. Wizja sumienia jako dwóch portali i lustra między nimi, w którym widzimy swoje uczynki podoba mi się. Nie rozumiem tylko, jak ma się ona do oczyszczenia sumienia bohatera, który w końcowej scenie widzi tylko jedne drzwi. Samo obejrzenie sceny z przeszłości oczyszcza ją? Czemu zostaje tylko jeden portal? Tylko dwa grzechy na sumieniu miał nasz bohater? Co to znaczy, że teraz bohater i sumienie są razem? Wcześniej nie byli? Mętne to i nieprzemyślane według mnie. Na dodatek, on nadal nie rozumie, że popełnił coś złego. Mówi: "Ja nie chciałem...To...to jej wina. Zniszczyła wszystko.Mieliśmy marzenia,mogliśmy mieć wszystko". Zwala wszystko na Madzię. Jej wina że musiał ją zabić. Matka mu wybaczyła. Ale jakie są jego uczucia, jego przemyślenia?

Potrafisz pisać, miałeś świetny pomysł, ale z przekuciem go na tekst to tak jak z twoją interpunkcją: do połowy świetnie, a potem e, tam. Aby do zakończenia.

6
Witam!
Dzięki za weryfikację. Wyjaśniam:

"Zjawa" to dusza. Narrator [1os] to uśpione chwilowo sumienie.
Dusza jest uwięziona w "czyśćcu?" dopóki nie zrozumie swoich win. W chwili "olśnienia" duszy wraca sumienie [łączą sie w jedność] dzięki czemu może iść "dalej. Portale odzwierciedlają kolejno : brame piekła i nieba, z których wydobywają się odgłosy błogosławionych i potępionych. Wiem, mogłem to bardziej rozbudować, może coś by z tego wyszło. Trudno - nie udało się.

Pozdrawiam
,,Tylko rzeczy święte są warte dotknięcia"

7
adrenalina za pomocą żył pustoszy uśpione dotąd członki.
chyba raczej: pobudza
(bo to adrenalina)
Przede mną siedzi blada, obnażona postać - mężczyzna wnioskując po sylwetce.
Co wy, ludzie, z tymi postaciami? Widać, to widać - nie widać, to nie widać. Tu widać. Więc ta tajemniczość jest nieco śmieszna.
Przede mną siedzi obnażony mężczyzna.
- Gdzie jestem? Co to za okropne miejsce? - Dreszcze wędrują po mym grzbiecie.
a gdyby tę wstawkę umieścić przed wypowiedzią? Pytanie nabierze dosadnego wymiaru, bo coś się wydarzyło przed nim. Jest stopniowanie napięcia.
Opuszczam głowę ,wodzę błędnym wzrokiem po ziemi.Koncentruję się, szukam wspomnień w morzu niepamięci.Zerkam kolejny raz w zwierciadło.Tafla marszczy się,niczym ocean podczas sztormu.
aj, ta spacja...
Opuszczam głowę ,wodzę błędnym wzrokiem po ziemi.
taki zabieg narracyjny jest zarezerwowany dla narracji w trzeciej osobie. To, jak on widzi (a widzi coś, nie swój wzrok), powinno zostać ujęte inaczej:
Opuszcam głowę, ledwie mogę skupić się na ziemii (taki przykład)
Cieknie z nich ciecz, czarna jak węgiel.
zburzyłeś cały obraz. Smoła może ciec i jest czarna. No, a węgiel, choć czarny, ciec nie może. Warto trzymać się i koloru i konsystencji.

Tekst ma potencjał. Narracja jest pociachana, każde zdanie ma wprowadzać jakiś element, budować nastrój i taką też funkcję spełnia - nie pogubiłeś się w tym, a to już dobrze. Z czym się pogubiłeś, to z sumieniem - rozmawia z sobą, tym niewyraźnym - w porządku. Rozumiem to. Natomiast nie rozumiem, jak to się odnosi do matki (to jest dopiero niewyraźne!) i do zabicia dziewczyny. Kiedy budzi się drugi raz i niby odnalazł sumienie, przestałem rozumieć powody tych obrazów. Czegoś mnie tam brakło.

Zwróć uwagę na to, że tekst trzeba czytać, zwłaszcza swój - brak spacji źle wpływa na czytanie, a tym samym na odbiór. Literówki wcale a wcale dobrze nie wyglądają. Z pewnością wyszło ci zobrazowanie portali i tego, co się z nimi dzieje - za to należy się duży plus. Nad przesłaniem popracowałbym, ponieważ odzyskanie sumienia w kontekście ukazanych obrazów nie jest jasne.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron