"Anegdoty kapłańskie II - Wszechobecna Mgła"

1
Anastomenes niepewnie rozejrzał się dookoła i ostrożnie spróbował podejść w stronę brzegu rzeki. Niestety, mgła była tak gęsta, że nie był w stanie zobaczyć najbliższego drzewa, a co dopiero zauważyć gdzie zaczyna się nurt. Powoli, z wyrazem rezygnacji na twarzy, obrócił się w stronę ogniska.
- Czy zawsze w tej okolicy jest taka mgła mistrzu Saemelorze? - Starzec westchnął i uśmiechnął się mimo woli. Przysunął twarz do ognia, płomienie wyrzeźbiły cienie na jego pomarszczonej twarzy. - Odkąd pamiętam, dlaczego pytasz?
- Karteas o tym coś wspominał – odpowiedział Anastomenes po chwili - ale nie mieliśmy za bardzo czasu. Mówił, że to pozostałość czegoś, ale nie chciał mi powiedzieć czego. – dodał, zastanawiając się, co jeszcze powiedziałby mu Karteas, gdyby mógł zostać z nim dłużej.
- Jest z tym związanych wiele legend – westchnął Saemelor – według jednej z nich Jorluen właśnie tutaj po raz pierwszy zobaczył swoją małżonkę Mertenes, łzy, które wtedy uronił obejmując ją, w połączeniu z tchem jego małżonki, przybrały formę mgły, która ukryła najpierw kochanków, a później małżonków. - Anastomenes skinął głową, przez chwilę w bezruchu wpatrywał się w ogień. - Głupi jestem – powiedział wolno z powagą – powinienem się domyślić, iż mgłę stworzyli razem bogowie wody i powietrza. - Saemelor uśmiechnął się ponownie spoglądając na swego ucznia. Jak, w tak krótkim czasie, który mu pozostał, zdoła go wyszkolić na swego godnego zastępcę?
- Jest jeszcze inna legenda, według, której mgła jest pozostałością wielkiej mocy „tego, który nie ma imienia” – rzekł starzec po chwili, unosząc głowę – pamiętasz legendę, w której zostały stworzone elfy, krasnoludy i wszelkie śmiertelne rasy, w tym ludzie?
- Pamiętam dobrze, – Anastomenes przytaknął szybko - pamiętam szczególnie słowa, które ponoć wyrzekł Anazan tworząc nas, ludzi:
„Oto wprowadzam nieprzyjaciela pomiędzy całe stworzenie, jego znakiem będzie chaos, a przeznaczeniem władza. Moje istoty, wedle was najsłabsze z całego stworzenia, rządzić będą na Isei, aż po zmierzch bogów...”
Starzec zmarszczył brwi. Swój wzrok zatrzymał na dogasającym ognisku i wyszeptał: - Posłuchaj, przeto jednej z najstarszych legend, której nawet elfy już nie pomną - westchnął, dorzucając kilka drewien - Nim zaistniały rasy na naszej ziemi, a bogowie dopiero co przyszli na świat, przybył do nich „Ten który nie ma imienia” i wręczył im „moc tworzenia”. Bogowie z ochotą przystąpili do dzieła, każdy na swoją modłę. Gdy skończyli, z tego co zostało utworzyła się mgła... boska mgła, która zasnuła tę krainę na wieki. - Starzec uśmiechnął się lekko widząc zdziwienie, jakie maluje się na twarzy swego ucznia.
- Czy to oznacza, że ta mgła jest właśnie „Tym, który nie ma imienia"? – Spytał Anastomenes, nie kryjąc zaskoczenia.
- Stwierdzenie raczej na wyrost, – odrzekł Saemelor – sam pomyśl, zostaliśmy powołani mocą tworzenia, ale czy w ten sposób oddzielono nas od tego, który dał początek wszystkiemu, czy jedynie zmieniono formę materii, nie wiemy. Niektórzy jednak z nas wierzą, że po śmierci wracamy do Niego, jakby na powrót łącząc się z jego istotą...
- Czymże wtedy jest mgła mistrzu? – zapytał Anastomenes, wciąż wpatrując się w swego nauczyciela.
- Kto wie, może to po prostu pozostałość i pamiątka tego, co stało się kiedyś. Może jednak mgła ma jakiś cel? – Starzec wykrzywił twarz spoglądając w niebo – Ja uważam, że ta mgła to coś, co przypomina nam o naszej niedoskonałości. To coś, co mówi o słabościach naszego ciała i ducha. Czymże są nasze umysły, którym brak doskonałej wiedzy, jeśli nie umysłami, które okrywa mgła? - Saemelor popatrzył na zdziwioną twarz swego ucznia, po czym położył się na wznak. Anastomenes z nieukrywanym zaskoczeniem spoglądał na jego niewzruszone oblicze, po dłuższej chwili nabrał nieco odwagi i zapytał:
- Cóż, zatem powinienem uczynić mistrzu?
- Spójrz zaś przez mgłę unoszącą się nad Isei – odpowiedział wolno starzec – Kto wie, co możesz dostrzec...
Ostatnio zmieniony śr 06 lip 2011, 17:19 przez Kai Man, łącznie zmieniany 4 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

2
Miniatura jest całkiem przyjemna w odbiorze, chociaż lekturę utrudniał mi zły zapis dialogów i niekonsekwentny podział na akapity.
Kai Man pisze:- Czy zawsze w tej okolicy jest taka mgła mistrzu Saemelorze? - Starzec westchnął i uśmiechnął się mimo woli. Przysunął twarz do ognia
- Czy zawsze w tej okolicy jest taka mgła, mistrzu Saemelorze?
Starzec westchnął i uśmiechnął się mimo woli.

Kiedy przechodzisz od dialogu do narracji, zmieniając równocześnie bohatera, powinieneś rozpocząć kolejny akapit.
Kai Man pisze:- Jest z tym związanych wiele legend – westchnął Saemelor – według jednej z nich
- Jest z tym związanych wiele legend - westchnął Saemelor. - Według jednej z nich...
Wypowiedź po imieniu starca jest najwyraźniej odrębnym, samodzielnym zdaniem. Dlatego po kropce i wielką literą.
Kai Man pisze:ukryła najpierw kochanków, a później małżonków. - Anastomenes skinął głową, przez chwilę w bezruchu wpatrywał się w ogień. - Głupi jestem – powiedział wolno z powagą – powinienem się domyślić, iż mgłę stworzyli razem bogowie wody i powietrza. - Saemelor uśmiechnął się ponownie
(...) ukryła najpierw kochanków, a później małżonków.
Anastomenes skinął głową. Przez chwilę w bezruchu wpatrywał się w ogień.
- Głupi jestem - powiedział wolno, z powagą. - Powinienem się domyślić, iż mgłę stworzyli razem bogowie wody i powietrza.
Saemelor uśmiechnął się ponownie.

I dalej podobnie.
Kai Man pisze:mgła jest pozostałością wielkiej mocy „tego, który nie ma imienia
Albo cudzysłów, albo kursywa. To samo w innych wypowiedziach na prawach cytatu.
Kai Man pisze:przybył do nich „Ten który nie ma imienia” i wręczył im „moc tworzenia”
Wręczać można coś materialnego. Raczej: przekazał moc. Obdarzył ich mocą.
Kai Man pisze:Starzec uśmiechnął się lekko widząc zdziwienie, jakie maluje się na twarzy swego ucznia.
- Czy to oznacza, że ta mgła jest właśnie „Tym, który nie ma imienia"? – Spytał Anastomenes, nie kryjąc zaskoczenia.
Niepotrzebnie zmieniasz czasy. Zresztą mógłbyś napisać po prostu: widząc zdziwienie na twarzy ucznia..
W kolejnym zdaniu powtarzasz informację z poprzedniego. I generalnie, przy atrybucji dialogów, jeśli zdanie kończysz znakiem zapytania, z samego zapisu wynika, że ktoś o coś pyta, a w tym przypadku, ponieważ są tylko dwie osoby, wiadomo również, kto zadaje pytanie.
Kai Man pisze:- Saemelor popatrzył na zdziwioną twarz swego ucznia, po czym położył się na wznak. Anastomenes z nieukrywanym zaskoczeniem
No właśnie. Do tego mistrz trzy razy wzdycha w ciągu tej krótkiej rozmowy, a legendę o pochodzeniu ludzi zamierza opowiadać szeptem, chociaż właściwie nie wiadomo, czemu:
Kai Man pisze: zatrzymał na dogasającym ognisku i wyszeptał: - Posłuchaj, przeto jednej z najstarszych legend,
No i przecinek tutaj jest zbędny.

Ja akurat lubię taką historię krain wymyślonych, rozmaite mity, podania, opowieści i to, co z nich wynika dla bohaterów, więc treść tej miniatury jak najbardziej mi odpowiada. Trochę mnie zastanowiło to greckie imię w tekście, gdzie mowa jest o elfach i krasnoludach. To jakby inna bajka, ale nie będę się czepiać. :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

3
Powoli, z wyrazem rezygnacji na twarzy, obrócił się w stronę ogniska.
konsekwencja narracji: dotąd opisujesz z jego oczu, ale tu przeskakujesz na zewnątrz. Aby było dalej tak samo, należy:
Zrezygnowany obrócił się w stronę ogniska.
- Czy zawsze w tej okolicy jest taka mgła mistrzu Saemelorze?
przecinek przed wołaczem: Mistrzu Saemalorze!
Przysunął twarz do ognia, płomienie wyrzeźbiły cienie na jego pomarszczonej twarzy.
zbędny zaimek - opisujesz właśnie jego twarz.
- Jest z tym związanych wiele legend – westchnął Saemelor – według jednej z nich Jorluen właśnie tutaj po raz pierwszy zobaczył swoją małżonkę Mertenes, łzy, które wtedy uronił obejmując ją, w połączeniu z tchem jego małżonki, przybrały formę mgły, która ukryła najpierw kochanków, a później małżonków.
zrób z tego oddzielne zdanie (czyli łzy dużą literą). Źle się czyta.
- Jest jeszcze inna legenda, według, której mgła jest pozostałością wielkiej mocy „tego, który nie ma imienia” – rzekł starzec po chwili, unosząc głowę – pamiętasz legendę, w której zostały stworzone elfy, krasnoludy i wszelkie śmiertelne rasy, w tym ludzie?
wypowiedź sugeruje, że to legenda stworzyła - a raczej opowiada o stworzeniu (masz w tej chwili skrót myślowy, ale myślę, że warto to przerobić).

Rzadko mam okazję czytać legendy tworzące spójną całość, a do tego wciągające. Czymże jest mgła? Zadałeś pytanie, ja szukałem odpowiedzi. Znalazłem ją, w dwuznaczności, gdzieś pomiędzy brzegiem rzeki a ogniskiem, gdzieś w głowie i gdzieś przed oczmi - fajny efekt wywarła na mnie ta miniaturka. Tekst ma świetne otwarcie i równie dobre zamknięcie. Pochwalę Cię za to.

Lecz zganić też muszę: nadużywasz zaimków, otrzymujesz szlaban na wyraz "który", bo stanowi w tej chwili podstawowy budulec w zdaniach. I przecinki są zmorą. Oczyść te bruzdy, a tekst wiele zyska! Podobało mnie się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”