Opowiadanie z Mglistych Gór [short story/fantasy]

1
Na dworze zapadł zmrok. W kominku ogień trzaskał wesoło, a stary Breholtz siedział w fotelu i ćmił faję wyciosaną z buku i wiśni. Była śmiesznie wykręcona, bukowy cybuch wielki i rzeźbiony w liście, a wiśniowy ustnik nosił ślady dawnych zębów Breholtza. Dziad wcisnął stopy w głębokie bambosze i zapatrzył się w ogień. Nagle do pokoju, jak cień cicha, wśliznęła się młoda dziewczyna, niosąc tacę z małym kieliszkiem, wypełnionym czymś gęstawym i ciemnym.
- Brachnindo moje dziecko - Zaskrzypiał starzec, odrywając bezzębne wargi od fai - postaw tackę bliżej ognia, niech nalewka ogrzeje sia. - Uśmiechnął się błogo na myśl o smaku madrylówki, jednej z dwóch rzeczy, których nie mógł sobie odmówić na stare lata. Młoda dziewczyna kucnęła obok, na podłodze i położyła głowę na swoich kolanach.
- Dziadku... - Popatrzyła prosząco i przymilnie - a jak to było dawniej z Mglistymi Górami?

Breholtz pogładził plecioną brodę, podrapał się po zaczerwienionym nosie i rzekł - Ano jak było, tak było. ale było inaczej niż teraz... Góry Mgliste to moje młodzieńcze lata... Ho, ho.. Aghr.. hreh... - Zakrztusił się dymem, oczy na chwilę wyszły mu z orbit, ale dziewczynka nie reagowała i czekała spokojnie, aż dziad się wykaszle...
- A najlepiej to ja pamiętam, jakem z Oime Kałmukiem najadli sie stracha, oj pamiętam... - Dziewczyna nie przerywała, nadęła tylko pulchne policzki i nadstawiała uszy, a dziad, coraz to przymykając cybuch, ćmił i bajał o dawnych latach...

"Było to jakoś tak, na Rok Wschodu Słońca, albo wcześnij jeszcze.
Oime Kałmuk był utrapieniem naszego klanu, co się stało źle w okolicy - wiadomo Oime. No i wisus ukradł naszemu wodzowi mapę Pierwszych Tuneli. Ja tam prędki zawsze byłem do przygód, więc rach ciach, plecak naładowałem, młot w łapę i dawaj poszli my w Mgliste Góry. Z początku to i wesoło było a jakże. Zeżarliśmy pół prowiantu po drodze i wypiliśmy ojcowe piwo z bukłaczka. Ale im bliżej zejścia do Tuneli, tym jakoś markotniej. Ba prędzej dałbym się ubić, niż bym przyznał, że lepiej wracać, patrze na Oime, on też to samo. No to zeszli my do Tuneli.

Łuczywo w oczy razi, dym w nochalach kręci, ale nic to - Idziemy. Kałmuk zerka na mapę, robi mądrą minę, pokazuje ręką... idziem dalej. A ja roztropny, gdzie mogę znaki stawiam na ścianach. Zatrzymała nas jedna z nich, mało nosa se nie rozwaliłem, tak nagle wyrosła. Oime patrzy na mapę, patrzy na mnie... Znowuż patrzy na mapę, potem znowuż na mnie. Myślałem, że go zdziele zara w ten głupi łeb, a on gały wybałusza i krzyczy, że ta ściana to głupia jakaś, bo jej na mapie nie ma! Wyrwałem mu świstek, popatrzyłem, no rzeczywiście głupia!

No to podlazłem, przytknąłem ucho, jak mój ociec robili w kopalni, i nic nie słysze. Oime to samo i też wzrusza ramionami. Popatrzyli my na siebie, jeden młot w łape, drugi kilof i dawajże nap... Aghr! Hreh... Aghr... hreh... No i patrzym, a ta ściana cienka i krucha poszła w drobiazgi! Przecisnelim się jakoś dalej, a tam dziw nad dziwy: Korytarz się kończy wielką salą, z góry snop światła rozjaśnia płytę z granitu. Podchodzim bliżej, na płycie kryształowa szkatuła, jakby wciśnięta w kamień. A w szkatule,,, klucz dziwnie rzeźbiony.
Patrzym obaj na boki i szukamy drzwiów, a gdzie tam! Lita skała. To po cholerę ten klucz se myślę. Oime nic nie gada, zabiera mi mapę, siada na płycie i sapie z podniecenia. Pokazuje mi, że na mapie jest sala, jest płyta i dwa krzyże na niej, jeden na drugim, jeden czarny, jeden czerwony. To ja se przypomniał, że czerwony to brama, a czarny to podziemia. Popatrzyli my na siebie i dawaj za klucz, a w szkatułe młotem. Huk się zrobił, rumor, aż ściany drżały! Wydmuchali my resztki kryształu, a tam dziurka. Klucz pasuje! Pokręciłem i płyta sama się odchyliła w bok. Patrzym a tam schody kręcone w dół.
Popatrzylim na siebie, popatrzylim na mapę, a tam nic... No to poprawiłem portki, łuczywo w jedną łapę, młot w drugą i ide. Oime za mną. Doszlimy na sam dół, ciemno i zimno.

Nagle coś mnie dotknęło mokre i śliskie. Jakże się nie wydre. Oime nie wiem, bo pobiegłem przed siebie jak głupi. A tu ryk za mną, no to ja szybciej! Nagle podłoże się urwało i zacząłem spadać! A za mną jeszcze większy ryk! No mało nie narobiłem w por.. Aghrr! Hreh... Hreh... Straciłem przytomność, bo coś mnie w łeb walnęło aż miło! Jak się ocuciłem, leżałem na skraju urwiska przygnieciony przez Oime. No tak, to nie potwór, tylko on się tak darł, jak zarzynany byk. Po kilku kuksańcach otrzepaliśmy się i spojrzeliśmy przed siebie:
Schody prowadziły do doliny. Poza Tunelami.Morde mi zatkało bo w dolinie... widać było domostwa, większe, mniejsze... i wieże złociste. Oime złapał mnie za ramię. Już wiedzielim obaj, że odnaleźlim zaginione Miasto Złotobrodych, mitycznych płatnerzy z Mglistych Gór..."

- Hrrr...
- No i co dalej dziadku? Dziadku! - Dziewczyna wstała i potrząsnęła Breholtza za ramię, ale stary krasnolud już spał i tylko faja dymiła się cienką smużką w zaciśniętej, kościstej dłoni...
Ostatnio zmieniony wt 14 lut 2012, 21:20 przez Kai Man, łącznie zmieniany 3 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

2
Chciałoby się posłuchać dalej. Pasjami lubię takie dziadowskie opowieści. Chociaż brakuje mi kilku drobiazgów - klucz, szkatuła z kryształu - może by się dziewuszka dopytała o jakieś szczegóły?

Spostrzeżenia natury marudnej:
- W pierwszym akapicie dwa razy się dowiadujemy, że dziewczyna była młoda. Drugi raz chyba niepotrzebnie. Może warto napisać, że była gibka, bo jak sobie głowę na kolanach położyła, to musiała być. Zazdroszczę takiego wygimnastykowania.

-W czasownikach w opowieści dziada widać pewną niekonsekwencję.
Kai Man pisze:Popatrzylim na siebie, popatrzylim na mapę, a tam nic... No to poprawiłem portki, łuczywo w jedną łapę, młot w drugą i ide. Oime za mną. Doszlimy na sam dół, ciemno i zimno.

Nagle coś mnie dotknęło mokre i śliskie. Jakże się nie wydre. Oime nie wiem, bo pobiegłem przed siebie jak głupi. A tu ryk za mną, no to ja szybciej! Nagle podłoże się urwało i zacząłem spadać! A za mną jeszcze większy ryk! No mało nie narobiłem w por.. Aghrr! Hreh... Hreh... Straciłem przytomność, bo coś mnie w łeb walnęło aż miło! Jak się ocuciłem, leżałem na skraju urwiska przygnieciony przez Oime. No tak, to nie potwór, tylko on się tak darł, jak zarzynany byk. Po kilku kuksańcach otrzepaliśmy się i spojrzeliśmy przed siebie:
Schody prowadziły do doliny. Poza Tunelami.Morde mi zatkało bo w dolinie... widać było domostwa, większe, mniejsze... i wieże złociste. Oime złapał mnie za ramię. Już wiedzielim obaj, że odnaleźlim zaginione Miasto Złotobrodych, mitycznych płatnerzy z Mglistych Gór..."
Mam nadzieję, że podkreślenia wyjaśniają o czym myślę.
"doszlimy" - powinno być oddzielnie - "doszli my".
"Dotknęło" - poprawne gramatycznie, można zamienić na "Dotkło" i będzie bardziej pasować.
Stylizacja czasami niekonsekwentna. Chłop małorolny (czy inny krasnolud) stracił przytomność, bo mu "się podłoże urwało" i zna mityczne opowieści. O słownictwo mi chodzi. Można to bardziej wyrównać, zdziadzić,

Podobało mi się, choć pewnie trzeba jeszcze dopracować.
Miłej nocy.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
masz rację, dzięki.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

4
Kai Man pisze:Łuczywo w oczy razi, dym w nochalach kręci, ale nic to - Idziemy.
Idziemy chyba z małej. :D
Kai Man pisze:A w szkatule,,, klucz dziwnie rzeźbiony.
Trzy przecinki? :>

Czasem brakuje przecinków, ja sam daje ich raczej za dużo i staram się z tym walczyć, więc nie będę się lepiej mądrzył, bo wymądrzę się jak frajer. Niemniej, w pewnych miejscach ich brak trochę się naprzykrza, bo i gorzej się czyta.

Styl dziada-krasnoluda znośny, nasiąknięty tą kulawą mową, co poczytuję na plus. Sam lubię takie zabiegi, choć nie w tak dosadnym wykonaniu, bo akurat tutaj musiałem przeczytać dwa razy fragment o krzyżykach, by go w miarę zrozumieć. Choć to może moje rozkojarzenie.

Dziadzio gada chaotycznie i to w sumie normalne, gdy coś się opowiada, no i zamiar taki pewnie był autora... Ale dla mnie to jednak trochę przesada. Wszystko dzieje się potwornie szybko, ale może i dziadek tak właśnie opowiada. Wolałbym, by opowiadał wolniej. Ale może za dużo już nie pamięta to i byłoby mu trudno. ;)

5
wyciosaną z buku i wiśni.
Niezbyt przydatne, a jeśli już to buka.
jak cień cicha
Cicha jak cień/cicho jak cień.
smaku madrylówki
Z ciekawości- z czego to nalewka? Z madryli?:P
w zaciśniętej, kościstej dłoni
Koścista dłoń u krasnoluda?:D

Ogólnie to fajnie się czytało, tak hop siup, ale historia w tekście przedstawiona starczyłaby na kilkustronicowe opowiadanie- jakieś opisy barwniejsze itp.
Często powtarzasz imiona i słowo dziad, a przecież tyle możesz użyć zamienników- starzec/siwobrody itp

6
zaqr pisze:
Kai Man pisze: jak cień cicha
Cicha jak cień/cicho jak cień.
W tym miejscu właśnie kompletnie nie wiedziałem co się dzieje i siedziałem chyba z dziesięć sekund.
zaqr pisze:
smaku madrylówki


Z ciekawości- z czego to nalewka? Z madryli?:P
Chyba z mandryli... Nie no serio, ale w sumie to co to za smak? :O
zaqr pisze:Często powtarzasz imiona
W powtarzaniu imion w opowiadaniu dziadka chyba nie ma nic złego, skoro jest to forma dość dowolna.

7
Imię dziadka np powtarzane jest przed rozpoczęciem opowiadania. Pojawia się trzy razy.
A nalewka z małpy jest ciekawa:P

8
madryla, to nie mandryl. W świecie fantasy, który opisywałem, madryla, to orzechy ziemne, rosnące w jaskiniach.
jak cień cicha jest wyrażeniem może nieco poetyckim ale nie jest błędem.
"z buka" - no dałem plamę, dzięki. Ponadto :
Na początku XIX wieku odkryto nowy, zdaniem większości fajczarzy, najdoskonalszy surowiec – korzeń wrzośca (Erica arborea). W późniejszym okresie wykorzystywano często inne drzewa: owocowe - grusza (szczególnie popularna w Polsce), wiśnia, czereśnia, a także inne gatunki drzew jak: dąb, czarny dąb (skamieniały dąb), buk
,,, - jakiś bemol się wkradł przy wklejaniu tekstu, może chodziło mi o "...", któż to wie :)
Jeśli idzie o długość tekstu, to zaznaczyłem short story :P Poza tym opowiadanie miało zanęcić do poznawania świata fantasy, ot taka wstawka, okruch. Dlatego dzieje się "potwornie szybko" i nieco chaotycznie.

"koścista dłoń" u krasnoluda - Znacie tę rasę tylko z Tolkiena i DnD? W każdym świecie rasy są opisywane różnie, ale jeśli mówić o khazadach per "stary dziad" (300, 400 lat?), to kto zapewni, że dłoń nadal jest "mięsista", a nie koścista?


Bardzo dziękuję za opinie, przyznaję, że z interpunkcją zawsze było mi nie do twarzy, a do dzisiaj mylę wielkości liter przed i po "-" :P
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

9
Kai Man pisze:Nagle do pokoju, jak cień cicha, wśliznęła się młoda dziewczyna
Ha, nie daj sobie wmówić, że to błąd! To fajne jest i zupełnie zrozumiałe!
Kai Man pisze:Nagle do pokoju, jak cień cicha, wśliznęła się młoda dziewczyna,
Że młoda, to jasne. Nie ma starych dziewczyn.
Kai Man pisze:więc rach ciach, plecak naładowałem
"rach ciach" to dźwięk rozcinania, szastania mieczem i tym podobnych

Mała dygresja do dorapy
dorapa pisze: Może warto napisać, że była gibka, bo jak sobie głowę na kolanach położyła, to musiała być.
To żaden wyczyn. W takiej pozycji z łatwością można obiad zjeść, wiem co mówię.

Opowiadanie. To aż się prosi o dalszy ciąg. Nie wiem, o czym będzie, ale chcę resztę.
Nawet nie to, żeby historia porażała i przerażała. Mam takiego kolegę, który umie opowiadać tak interesująco, że ludzie kładą się ze śmiechu z najgorszych sucharów. Twój bohater też tak ma. A do tego historia nie jest sucharem.
ObrazekObrazekObrazek

10
- Brachnindo moje dziecko - Zaskrzypiał starzec, odrywając bezzębne wargi od fai
- Brachnido moje dziecko - zaskrzypiał starzec...
- Dziadku... - Popatrzyła prosząco i przymilnie - a jak to było dawniej z Mglistymi Górami?
- Dziadku... - popatrzyła prosząco i przymilnie - a jak to było...
Ano jak było, tak było. ale było inaczej niż teraz...
Ano jak było, tak było. Ale było inaczej niż teraz...
Ba prędzej dałbym się ubić, niż bym przyznał, że lepiej wracać, patrze na Oime, on też to samo.
Ba, prędzej dałbym się ubić niż bym przyznał, że lepiej wracać. Patrzę na Oime, on też to samo.

Że na bakier jesteś z interpunkcją to wiesz. Że pisać umiesz, to też wiesz. Co do reszty... Fakt, opowiadanie krótkie i takie miało być, ale: masz bardzo długi wstęp, potem idą sobie, idą Oime i dziadek i nagle wszystko szybko się dzieje: znajdują szkatułę, złażą w dół, widzą dolinę i koniec. Czytelnik jest rozczarowany i ma do tego prawo. Pamiętaj o odpowiednich proporcjach historii. Podobało mi się ale jestem zawiedziona zakończeniem tak smakowicie zapowiadającej się opowieści.

11
Taka sobie dziadkowa bajka. Czytałoby się o niebo lepiej, gdybyś nie pochłaniał z takim apetytem przecinków i ogonków.

Sporo różnych drobiazgów już poprzednicy wytknęli. Ja od siebie dodam, że mi średnio przypadły do gustu te chrząknięcia, kaszlnięcia i chrapanie na końcu. Nie wiem, czy samo ich określenie nie wystarczyłoby, czy trzeba się koniecznie uciekać do tych wyrazów dźwiękonaśladowczych (hmmm... naszły mnie teraz wątpliwości czy to właściwe ich określenie, ale chyba wiadomo, o co chodzi). Przy czym to chyba taka moja osobista antypatia :P

Chaotyczna mowa krasnoluda może i realistyczna, ale dla mnie była trochę męcząca. Momentami musiałam fragmenty powtarzać, żeby ogarnąć, co ten pan tam mówi. I mam taki dysonans. Bo z jednej strony lubię takie opowieści - i zapowiadałoby się fajnie - a z drugiej język był trochę męczący, a i końcówka (to urwanie) mnie rozczarowała.

Ogólnie oceniam po prostu średnio. Miało plusy, miało minusy i miało pewien potencjał bycia czymś fajniejszym ;)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”