Livia (obyczajowa, romans)

1
Livia - Anna Górecka
Rozdział I
Wtorek, godz. 14:30. Zastanawiam się, kiedy wreszcie przyjdzie ta baba. Będę miała menedżerkę. Pierwszą w życiu. Podobno w show biznesie nic nie trwa wieczne. Ktoś kogoś oszukuje, zdradza, oskarża, rozstaje się. W gimnazjum, z dużą niechęcią śledziłam plotkarskie nowinki. To znajomi z klasy opowiadali mi kto i co jest na topie. Tymczasem ni stąd, ni zowąd, ktoś ważny przeczytał moją pierwszą książkę. Szef wydawnictwa, które ma wydać powieść, zapewniał mnie, że jestem na dobrej drodze do sukcesu. Czy mogę mu wierzyć?
Polecam wszystkim młodym artystom branie udziału w konkursach. Nieoczekiwanie, moją osobą zainteresowały się jakieś media. Na piedestał wyniósł mnie poniekąd mój młody wiek. Portale literackie prognozują, że książka może doczekać się międzynarodowej dystrybucji. Szef wydawnictwa poprosił mnie o pokazanie swych innych prac. Udostępniłam mu moje dwa trzydziestostronicowe scenariusze. Od dziecka interesowałam się filmem.
W wieku osiemnastu lat napisałam historie do krótkiego metrażu, po czym wzięłam się za powieść. Dziś mam dwadzieścia lat i książkę, która ma ruszyć młodzież sprzed komputerów i zachęcić do czytania. Czy tak będzie – nie wiem. Tą, która ma poprowadzić sukces w odpowiednim kierunku jest Agata Wierzycka. Podobno to jedna z najlepszych menedżerek. Wiem tyle, że ma trzydzieści osiem lat i że pozwala na siebie cze¬kać, co trochę jest mi nie na rękę, bo dziś są urodziny Kejti. Ostry melanż … Pora wziąć listek witaminy C. Następnego dnia kac jest dużo mniejszy. Jak dobrze wymieszamy wszystkie składniki, nie ma w ogóle. To zależy od towaru, który zapijamy. Co tu więcej pisać, nuda. Nie znoszę na kogoś czekać!

– Cześć. Agata Wierzycka, mamy współpracować – spokojnym głosem przedstawiła się atrakcyjna kobieta.
– Dzień dobry – Sara podała nieśmiało rękę.
– Przepraszam za spóźnienie, ale miałam niezaplanowaną sprawę do załatwienia. Teraz mamy czas dla siebie – dodała dość oficjalnie kobieta o bystrym spojrzeniu.
– Nic się nie stało, to znaczy na osiemnastą mam urodziny.
– Urodziny? Nie wiedziałam.
– Yyy … koleżanki – Sara odpowiedziała błyskawicznie.
Dziewczyna wyglądała na skrępowaną i zawstydzoną. Chyba poznawanie ludzi było dla niej dość kłopotliwe. Spojrzeniem sięgała po kątach mieszkania, a przecież znała je na pamięć. Menedżerka wyjmując z teczki jakieś dokumenty, nuciła cicho pod nosem melodie jakiejś popularnej piosenki.
– A może o tym pogadamy później, na przykład przy następnym spotkaniu – uśmiechając się, usiadła możliwie jak najbliżej dziewczyny. – Proponuję obiad i od razu podrzucę cię na te urodziny. Przygotuj się.
– Dziękuję ale nie musi mnie pani zawozić. Pojadę autobusem.
– Przestań. Jeśli mam być twoją menedżerką, to muszę o ciebie dbać. Chciałabym poznać twoich znajomych, wiedzieć co lubisz robić …
Dziewczyna mocno ściskała palce pod stołem. Agata swym bystrym spojrzeniem raz dwa wychwyciła napięte mięśnie w okolicy szyi pisarki. Sara chyba nie do końca wiedziała, co odpowiedzieć na słowa pewnej siebie kobiety, która pod względem wieku, mogłaby być przecież jej matką.
– No, szykuj się. Za dwie godziny masz imprezę, a im więcej czasu dla nas, tym lepiej.
Menedżerka nie musiała patrzeć na zegar, by wiedzieć, która była godzina. Świetnie zorganizowana, starała się realizować określone cele w wyznaczonym przez siebie czasie. Sara zerwała się z krzesła i zniknęła za wnęką prowadzącą do pokoju i łazienki.
Agata rozglądała się po dość obskurnej kuchni. Niby wszystko było na swym miejscu. Nie było śladu zabrudzeń, a raczej stare meble błyszczały nienagannym połyskiem – jak nowe …
Coś jednak tu było … Może to właśnie aura miejsca? Jakaś negatywna energia bijąca z podłogi i odbijająca się między czterema ścianami? Nieee, za szybko na tak krzywdzącą opinię.
Kobieta przed czterdziestką była bardzo zadbaną i elegancką osobą. Miała niezwykle gładką i jędrną cerę, pozbawioną jakiejkolwiek oznaki pierwszej starości. Lekko skośne oczy czasami budziły w jej rozmówcach strach. Wydawało się, że bystrość kobiety była w stanie odkryć nawet najmniejszy fałsz. Ludzie, z którymi Wierzycka współpracowała, mówili, że to profesjonalistka w pełnym znaczeniu tego słowa. Leczyła duszę artysty i skrupulatnie prowadziła go do sukcesu. Zgodziła się na pracę z Sarą po namowach szefa wydawnictwa, który planuje zainwestować w talent pisarki i naturalnie wzbogacić się na nim. Agata przeczytała wersje konkursową książki, spojrzała na kilka pierwszych stron jednego ze scenariuszy i postanowiła zawal¬czyć o karierę dziewczyny. Jednak w jej głowie już podczas czytania prozy pojawił się wyraźny znak zapytania. Jakim człowiekiem jest autorka tej powieści?

W drogiej restauracji kobiety usiadły naprzeciwko siebie. Przystojny kelner zbierający zamówienie nieśmiało próbował kokietować Agatę.
– Co do picia drogie panie? – zwrócił się z zalotnym uśmiechem do starszej od siebie o co najmniej dziesięć lat menedżerki.
– Dla mnie wodę niegazowaną – odpowiedziała spoglądając na Sarę.
Ta z zająknięciem poprosiła o to samo.
Gdy zostały same, Sara zaczęła rozglądać się po sali. Wyglądało to tak, jakby kogoś szukała.
– Opowiedz mi o sobie.
– Nie ma co … – Sara schowała głowę w ramiona, czerwieniąc się odrobinę.
W tym momencie głośny huk pierwszej wiosennej burzy, zakłócił jakiś cymbałkowy utwór wypełniający restaurację.
– Nie bądź taka skromna. Napisałaś świetną książkę … Każdy nastolatek będzie chciał ją przeczytać.
Dziewczyna uśmiechnęła się, nie odrywając wzroku z serwetek leżących na środku stołu. Przez okno było widać, jak warszawiacy uciekali przed pojedynczymi kroplami deszczu.
– Byłoby super, gdyby się spodobała. Nie chce jednak wpadać w hurraoptymizm.
– Rozumiem … Na sukces wpływ ma wiele czynników.
Kelner przyniósł dzbanek z wodą oraz dwie szklanki. Odchodząc nie mógł powstrzymać się od rzucenia szybkiego spojrzenia adresowanego prosto w oczy menedżerki.
– Jesteś chyba delikatną … wrażliwą osobą. – Agata na stałe utkwiła swój wzrok na twarzy dwudziestolatki.
– Może ... Nie lubię po prostu poznawać nowych ludzi – cicho oznajmiła Sara.
– Zauważyłam.
Bezpośredniość menedżerki wprawiła dziewczynę w jakieś osłupienie. Składała usta jakby chciała coś powiedzieć, ale albo w ostatniej chwili wycofywała to, albo to był taki tik zdradzający jej skrępowanie … Sara spojrzała przez okno i dość leniwie zawiesiła spojrzenie na jakiejś roztargnionej kobiecie, która co chwile zmieniała kierunek ucieczki przed deszczem.
– Staraj się na mnie patrzeć, jak ze mną rozmawiasz, dobrze?
– Dobrze … skoro to takie ważne …
Agata ścisnęła usta. – Mam wrażenie, że masz coś do ukrycia. Bez urazy, ale moja nauczycielka z liceum, za każdym razem gdy ktoś wywinął jej jakiś numer w szkole, wywoływała podejrzanego przed siebie i zwyczajnie rozmawiała z nim. Od razu odczytywała, kto mówił prawdę … Ten, kto unikał spojrzenia, najczęściej miał coś na sumieniu.
Menedżerka nawet nie mrugnęła okiem. Sara siedziała jak na szpilkach, gniotąc pod stołem jedną z serwetek, która trafiła w jej ręce nie wiadomo kiedy.
– Spokojnie, żartuję – Agata całym ciałem zaakcentowała zmianę tonu swej wypowiedzi, opierając się dość swobodnie o krzesło. Spojrzała jeszcze na Sarę, na pół przymrużonymi oczami – No chyba, że naprawdę ukrywasz coś strasznego.
– Nie, nie.
– To dobrze – delikatny uśmiech czterdziestolatki rysował w jej kącikach ust delikatne dołki. – Jeżeli jednak będziesz miała jakieś problemy, chciałabym o nich wiedzieć.
– Będę pamiętała, dziękuję.
Nastała kolejna chwila ciszy, którą przerwał głośny, polifoniczny dźwięk telefonu Sary.
– Słucham? … Tak, będę … Nie mogę wcześniej.
W cichej restauracji dało się słyszeć piski i krzyki, dobiegające z niemodnego telefonu Sary.
– Nie rozumiem co mówisz! – pisarka niemal wciskała usta w mikrofon urządzenia – Tak jak się umawiałyśmy. Z niczego się nie wycofuje.
Menedżerka pomimo, że zapatrzyła się na bar, bacznie wyłapywała słowa wypowiadane przez swoją klientkę.
– Nie zaczynajcie beze mnie. Muszę kończyć … buziaki.
Dziewczyna schowała telefon do swej zwykłej, jednolitej torebki.
– Gdzie dokładnie jest ta impreza urodzi¬nowa?
– W mieszkaniu … mojej koleżanki.
– Studiujecie razem?
– Nie, nie, Kejti nie studiuje. Mieszka z rodzicami.
Menedżerka wzięła łyk wody. Wyraźnie dało się odczuć, że coś chodzi jej po głowie.
Po sytym obiedzie Sara poczuła się trochę niedobrze. Jak większość studentów nie dbała o prawidłowe odżywianie, zarówno w jakości jak i ilości posiłku. Wychudzona sylwetka dziewczyny zdradzała albo jej super dobrą przemianę materii, albo drakońskie podejście do diety. Menedżerka poinstruowała młodą artystkę, że na kolejnym spotkaniu chciałaby przedstawić jej ogólny zarys strategii promocji jej książki. Kobieta zastrzegła sobie, że w najbliższym czasie będzie częstym bywalcem w mieszkaniu Sary.

Dziewczyna wysiadła na ulicy między obskurnymi blokami, w skrajnie północnej części Warszawy. Podziękowała Agacie za podwózkę i trzasnęła drzwiami. Menedżerka wzdrygnęła, bo chyba chciała Sarę o coś zapytać … jednak nie zdążyła. Odprowadziła wzrokiem zgrabną dwudziestolatkę i po chwili, z lekkim zafrasowaniem zawróciła auto. Menedżerka dławiła w sobie jakieś niepokojące przeczucie. Sara była jej najmłodszą artystką w karierze. Agata nie raz była świadkiem marnotrawienia wielkiego talentu. Nie był to jednak nigdy żaden z jej klientów. Nie bez powodu, Wierzycka stała się obiektem zainteresowań wielu artystów. Współpraca z Sarą została nakręcona dzięki Bogackiemu, który przyjaźnił się z Agatą od niepamiętnych czasów. Dawno temu, ewidentnie zabiegał o względy menedżerki. Na marne. Po paru latach znalazł żonę, z którą jeszcze nie doczekał się upragnionych dzieci. Agata pozostała singielką, która budziła zainteresowanie nawet żonatych mężczyzn. Zazdrosne kobiety zarzucały jej flirciarstwo. Inni mówili, że Wierzycka imponuje mężczyznom po prostu inteligencją i profesjonalizmem, połączonymi z nieprzeciętną urodą. Zgodna opinia co do menedżerki była jedna. W interesach miała serce zimne jak lód.

Zdarzyło się, że zostawiła klienta w połowie budowania jego wizerunku tylko dlatego, że sprzeciwił się jej twardym zasadom. Agata zawsze zaznaczała na starcie współpracy z artystą, że większa połowa sukcesu to nie talent, a ciężka praca, dyktowana na JEJ warunkach.
***
Cała publikacja na portalu self-publishing
Ostatnio zmieniony śr 02 lis 2011, 21:11 przez gorecka, łącznie zmieniany 3 razy.

Re: Livia (obyczajowa, romans)

2
Wtorek, godz. 14:30.
Ramona przyzna się, że nigdy nie wiedziała, jak to jest z godzinami w prozie, ale rzucając w pierwszym zdaniu skrót, to jak wsadzić czytelnikowi do rąk dwa końce kabla i wylać na niego wiadro wody. Czy jakoś tak.
Na piedestał wyniósł mnie poniekąd mój młody wiek.
Do wywalenia.
Udostępniłam mu moje dwa trzydziestostronicowe scenariusze.
do wywalenia wśród wszechobecnych zaimków.
że pozwala na siebie cze¬kać, co trochę jest mi nie na rękę
mieć nadzieję, że to błąd przy kopiowaniu...

Wiem tyle, że ma trzydzieści osiem lat i że pozwala na siebie cze¬kać, co trochę jest mi nie na rękę, bo dziś są urodziny Kejti. Ostry melanż … Pora wziąć listek witaminy C. Następnego dnia kac jest dużo mniejszy. Jak dobrze wymieszamy wszystkie składniki, nie ma w ogóle. To zależy od towaru, który zapijamy. Co tu więcej pisać, nuda. Nie znoszę na kogoś czekać!
Bogowie! Ramona rozumie przeplatanie tematów i wplatanie nieistotnych informacji w istotne, aby zapełnić pustkę między godzina X i Y, ale w taki sposób, tak szybko, nagle i jako jedna całość... poraża.
I swoją drogą, spolszczone zagraniczne imię? To nawet nie wygląda.

– Dzień dobry(.) – Sara podała nieśmiało rękę.

– Urodziny? Nie wiedziałam.
A skąd miała to wiedzieć?!



Dialogi - źle zapisane, drętwe, puste i suche - postaci w ogóle się nie ruszają, nie wykonują gestów, nie stymulują głosem, nic? Stoją na baczność i wypowiadają słowa? Chyba tak, tak w każdym razie jest to zarysowane.



– Yyy … koleżanki – Sara odpowiedziała błyskawicznie.
spacja PRZED znakiem interpunkcyjnym? I mała litera PO nim?1
Menedżerka wyjmując z teczki jakieś dokumenty, nuciła cicho pod nosem melodie(ogonek zjedzony) jakiejś popularnej piosenki.
Powtórzenie do tego.
– A może o tym pogadamy później, na przykład przy następnym spotkaniu(.)(U)uśmiechając się, usiadła możliwie jak najbliżej dziewczyny. – Proponuję obiad i od razu podrzucę cię na te urodziny. Przygotuj się.
O czym? Bo nie bardzo potrafię rozkminić tok myślenia kobiety.
a raczej stare meble błyszczały nienagannym połyskiem – jak nowe …
znowu spacja przed znakiem interpunkcyjnym, który w sumie nawet nie wiadomo, jaką role ma tam pełnić.
Coś jednak tu było …
i znowu...
Nieee(to nie krowa na pastwisku, to narrator posługujący się językiem Polskim), za szybko na tak krzywdzącą opinię.
krzywdzącą... dla kogo? Dla pomieszczenia? Bo jak aura ma być krzywdząca dla właścicielki mieszkania?
Agata przeczytała wersje(ogon!) konkursową książki, spojrzała na kilka pierwszych stron jednego ze scenariuszy i postanowiła zawal¬czyć(przed publikacją na forum też warto spojrzeć na takie rzeczy...) o karierę dziewczyny.

W drogiej restauracji kobiety usiadły naprzeciwko siebie.
Czym charakteryzowała się owa 'droga restauracja', że jest 'droga'? Jak czytelnik ma na to spojrzeć? Nie wszystko złoto, co się świeci, jak mawia przysłowie, więc miano 'drogiej restauracji', jeśli na wygląd stawiasz, może zyskać zarówno ta, w której na przystawkę serwuje się homara za 150 dolarów, jak i pubo-kawiarnia ze srebrną zastawą.
Przystojny kelner zbierający zamówienie nieśmiało próbował kokietować Agatę.
– Co do picia drogie panie? – zwrócił się z zalotnym uśmiechem do starszej od siebie o co najmniej dziesięć lat menedżerki.
– Dla mnie wodę niegazowaną – odpowiedziała(.) spoglądając na Sarę.
A gdzie tu to wspomniane kokietowanie?
– Nie ma co … – Sara schowała głowę w ramiona, czerwieniąc się odrobinę.
znowu spacja przed znakiem interpunkcyjnym. No i czytając to widzę taką scenę - ręce w górę, chowamy się! Ewentualnie: zwieszam głowę i obejmuję ją rękoma. Bo jak inaczej można schować głowę w ramiona?
W tym momencie głośny huk pierwszej wiosennej burzy, zakłócił jakiś cymbałkowy utwór wypełniający restaurację.
narrator wszechwiedzący u Ciebie stanowczo zbyt często używa 'jakiś'.
– Nie bądź taka skromna. Napisałaś świetną książkę … Każdy nastolatek będzie chciał ją przeczytać.
spacja, spacja, spacja, ech...
– Rozumiem … Na sukces wpływ ma wiele czynników.
spacja?
– Jesteś chyba delikatną … wrażliwą osobą. – Agata na stałe utkwiła swój wzrok na twarzy dwudziestolatki.
– Może ... Nie lubię po prostu poznawać nowych ludzi – cicho oznajmiła Sara.
spacje, spacje, ech, co to za głupia maniera?
Bezpośredniość menedżerki wprawiła dziewczynę w jakieś osłupienie.
w osłupienie, po co to 'jakieś' tak w ogóle?
Składała usta jakby chciała coś powiedzieć, ale albo w ostatniej chwili wycofywała to, albo to był taki tik zdradzający jej skrępowanie …
spacja, spacja, a wszechwiedzący narrator wydaje się coraz głupszy.
Sara spojrzała przez okno i dość leniwie zawiesiła spojrzenie na jakiejś roztargnionej kobiecie, która co chwile zmieniała kierunek ucieczki przed deszczem.
jakiś, jakiś, cała ich masa w tak krótkim fragmencie.
– Dobrze … skoro to takie ważne …
ekhm..
Agata ścisnęła usta. – Mam wrażenie, że masz coś do ukrycia.
dialog od środka linijki?! Bogowie, sodomia i gomoria...
Od razu odczytywała, kto mówił prawdę …
tak, tak, standardowo -spacja.
– Spokojnie, żartuję(.) – Agata całym ciałem zaakcentowała zmianę tonu swej wypowiedzi, opierając się dość swobodnie o krzesło. Spojrzała jeszcze na Sarę, na pół przymrużonymi oczami(.) – No chyba, że naprawdę ukrywasz coś strasznego.
– Nie, nie.
– To dobrze(.)(D)delikatny uśmiech czterdziestolatki rysował w jej kącikach ust delikatne dołki. – Jeżeli jednak będziesz miała jakieś problemy, chciałabym o nich wiedzieć.
– Będę pamiętała, dziękuję.

– Słucham? … Tak, będę … Nie mogę wcześniej.
spaaaacje.
– Nie rozumiem co mówisz! – (P)pisarka niemal wciskała usta w mikrofon urządzenia(.) – Tak jak się umawiałyśmy. Z niczego się nie wycofuje(ogonek!).

– Nie zaczynajcie beze mnie. Muszę kończyć … buziaki.
spacja.
Dziewczyna schowała telefon do swej zwykłej, jednolitej torebki.
Znowu, jako czytelnik, nie wiem, po co to, jak to wyglada i z czym się w tekście je...
– Gdzie dokładnie jest ta impreza urodzi¬nowa?
– W mieszkaniu … mojej koleżanki.
myślnik, spacja, takie tam.
Wychudzona sylwetka dziewczyny zdradzała albo jej super dobrą przemianę materii, albo drakońskie podejście do diety. Menedżerka poinstruowała młodą artystkę, że na kolejnym spotkaniu chciałaby przedstawić jej ogólny zarys strategii promocji jej książki.
Znowu przeskoczenie z tematu do tematu, tak szybkie, ze aż brzydkie.
bo chyba chciała Sarę o coś zapytać … jednak nie zdążyła.
*pokasłuje oznajmująco*
i po chwili, z lekkim zafrasowaniem(,) zawróciła auto.




Wszystko jest niespójne, skakanie z tematu na temat, wszystko dzieje się tak szybko, nagle na początku wtrącasz coś, co nijak nie wiadomo, co ma znaczyć dla czytelnika - jak pokonać kaca. Później opisujesz poniekąd wygląd, a raczej aurę miejsca i przechodzisz ni stąd ni zowąd do opowiadania, jakim człowiekiem jest Agata. Wszystko jest chaotyczne i niespójne.
Jak już Ramona wspomniała w Twoim temacie powitalnym - fabularnie zapowiada się, nawet jak na obyczaj, dosyć dosyć, co nie znaczy, ze ma zamiar przeczytać, tym bardziej kupić resztę w takim wydaniu.
Błędy wytknęła powierzchownie, bo jej się zwyczajnie nie chciało nad tekstem rozczulać.
Kiedy ktoś spotyka kogoś
Idąc pośród zbóż
Gdy ktoś pocałuje kogoś
Płakać chciałby któż?

3
Ramona, Dzięki. Zobaczyć niektóre Twoje komentarze - bezcenne ;)
cytat: "Nieee(to nie krowa na pastwisku, to narrator posługujący się językiem Polskim)"
Oczywiście nie ironizuję :)

4
Ramona dziękuje, choć wciąż z nutką niezrozumienia, co w jej komentarzach jest takiego bezcennego.
Kiedy ktoś spotyka kogoś
Idąc pośród zbóż
Gdy ktoś pocałuje kogoś
Płakać chciałby któż?

5
całokształt ;)

Herman EDIT: Proszę przejść z rozmówkami i dziękczynnością na linię prywatną. Następne tego typu komentarze będą karane.
Ostatnio zmieniony wt 17 maja 2011, 14:20 przez gorecka, łącznie zmieniany 1 raz.

6
*uchyla rąbek różowej sukieneczki i chyli czoło grzecznie, jak na Księżniczkę przystało*
Kiedy ktoś spotyka kogoś
Idąc pośród zbóż
Gdy ktoś pocałuje kogoś
Płakać chciałby któż?

7
Ramona wskazała Ci sporo rozmaitych potknięć językowych i interpunkcyjnych, ja chciałabym skupić się na samej treści tego fragmentu.

Zastanawia mnie stopień prawdopodobieństwa samej sytuacji. Zdolna dziewczyna, wygrany konkurs, ciekawe teksty w szufladzie – w porządku. Wydawca chce ją wypromować, zgoda. Ale ta osobista menedżerka, która przyjeżdża do mieszkania, narzuca się dosyć natrętnie, chce poznawać przyjaciół? Po co właściwie? Zrozumiałabym jeszcze, gdyby Sarę kreowano na gwiazdę estrady czy filmu. Ale w przypadku pisarki? Mimo młodego wieku nie jest jednak cudownym dzieckiem, nie piszesz również, że ma jakiś fascynujący życiorys, więc to zainteresowanie jej prywatnością jest słabo uzasadnione. Wydawanie książek nie należy do show-biznesu... I gdzie Sara przyjmuje menedżerkę? W obskurnej kuchni?
Rozumiem, że bliższa znajomość między kobietami jest Ci potrzebna do rozwoju akcji, lecz ten sam skutek można było osiągnąć w sposób bardziej wiarygodny: spotkanie w wydawnictwie, rozmowa o jakichś konkretach związanych z promocją, potem Agata proponuje, że podrzuci Sarę na imprezę... Bez tego obiadu, z którego i tak nic nie wynika, gdyż spotkanie w restauracji jest rozmową o niczym. Jeżeli ma być potwierdzeniem profesjonalizmu Agaty, to strzeż Panie każdego pisarza przed taką „menedżerką”. Leczyła dusze pisarzy? Ciekawie brzmi… Powinna raczej mieć jakiś plan promocji, spotkań autorskich, plakatu, pomysł na to, jak zareklamować książkę, ewentualnie upchnąć autorkę, w jakiejś telewizji śniadaniowej czy czymś podobnym. Teksty typu „coś przede mną ukrywasz” naprawdę nie nadają się na pierwsze spotkanie o charakterze biznesowym. I jeszcze super nietaktowne zdanie, że ten, kto unika spojrzenia, musi mieć coś na sumieniu – to jest taka strategia biznesowa?
W restauracji zamawiają tylko wodę, po czym okazuje się, że Sara zjadła obfity obiad. Nie musisz, oczywiście, opisywać go starannie, ale niech zamówią choćby jedno danie!

Dziewczynę przed debiutem trudno nazywać „pisarką”. Nawet Masłowska i Olszańska po wydaniu swoich pierwszych powieści nie były pisarkami, lecz dobrze przyjętymi debiutantkami. Na razie Sara jest autorką nie publikowanych tekstów literackich, zanim stanie się pisarką musi wydać parę tekstów. Raczej więcej, niż jeden.

Dość chaotycznie prowadzisz narrację. Twój narrator jest nie tylko wszechobecny i wszechwiedzący, ale również niezdecydowany. Jeżeli traktujesz zapiski Sary jako składnik tekstu równorzędny z narracją odautorską, to dobrze byłoby, żeby ta była prowadzona z punktu widzenia Agaty, nawet jeśli piszesz w trzeciej osobie. Masz wtedy możliwość swobodnego prezentowania tych samych wydarzeń z pozycji dwóch osób i unikasz zamieszania, które wynika z tego, że raz piszesz tak, jakby to Sara obserwowała Agatę, a za chwilę – na odwrót. Informacje o Agacie rozsiewasz w tekście nie zwracając uwagi na to, czy wiążą się w sensowny sposób zresztą tego akapitu.

No i trochę niezręcznych sformułowań:
gorecka pisze:na osiemnastą mam urodziny.
Jadę, idę na urodziny.
gorecka pisze:Spojrzeniem sięgała po kątach mieszkania
Wpatrywała się w kąty?
gorecka pisze:energia bijąca z podłogi i odbijająca się między czterema ścianami
Jeśli energia, to krążąca. Albo odbijająca się od ścian.
gorecka pisze:Kobieta przed czterdziestką była bardzo zadbaną i elegancką osobą
Wiadomo, że nie była sprzętem. Wystarczy: była bardzo zadbana i elegancka.
gorecka pisze:jakiś cymbałkowy utwór wypełniający restaurację.
W tej drogiej restauracji grają na cymbałkach?
gorecka pisze:delikatny uśmiech czterdziestolatki rysował w jej kącikach ust delikatne dołki
Chyba za wiele tej delikatności. A dołki robią się raczej w policzkach.

Takich potknięć znalazłoby się więcej; czasem używasz języka publicystyki, jak wtedy, gdy piszesz o odżywianiu się Sary. Nie są to jakieś wielkie uchybienia, lecz zakłócają lekturę, a łatwo ich można było uniknąć, uważnie czytając tekst przed wrzuceniem na forum.

Ogólnie, takie skontrastowanie nieśmiałej, skrytej dziewczyny i przebojowej menedżerki ma swój sens, chociaż w romansie, jak zapowiadasz swoją powieść, jest to zestawienie dosyć ograne. Tym bardziej więc należy zwracać uwagę na dopracowanie szczegółów. Takie obyczajowo-miłosne opowieści wtedy są najbardziej przekonujące, gdy zostały solidnie osadzone w realiach życia.

Pozdrawiam
Rubia
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

8
– Cześć. Agata Wierzycka, mamy współpracować – spokojnym głosem przedstawiła się atrakcyjna kobieta.
Trzeba to pociąć, poprzestawiać, aby czynności (bo takowe są) i słowa pasowały do siebie, tworzyły płynna scenę.
– Cześć. Agata Wierzycka - przedstawiła się spokojnie - mamy współpracować.
– Dzień dobry – Sara podała nieśmiało rękę.
W porządku, widzę to. Ale skąd ta nieśmiałość? Kiedy pokazuje się bohatera, warto coś dodać - coś, co utrwali jego wizerunek, ale także pokaże rąbek jego osobowości. Np.
– Dzień dobry – Sara podała nieśmiało rękę, nie do końca będąc pewną, czy postępuje zgodnie z etykietą.

I pewna niezręczność narracyjna:
– Cześć. Agata Wierzycka, mamy współpracować – spokojnym głosem przedstawiła się atrakcyjna kobieta.
– Dzień dobry – Sara podała nieśmiało rękę.
– Przepraszam za spóźnienie, ale miałam niezaplanowaną sprawę do załatwienia. Teraz mamy czas dla siebie – dodała dość oficjalnie kobieta o bystrym spojrzeniu.
poszatkowałaś opis kobiety na dwie linijki, do tego czyniąc powtórzenie. Można było śmiało zawrzeć to w chwili jej wprowadzenia.
Urodziny? Nie wiedziałam.
a skąd miałaby wiedzieć? Dialog staje się nienaturalny - ludzie tak nie rozmawiają...
– Yyy … koleżanki – Sara odpowiedziała błyskawicznie.
i następstwo tej nienaturalności - owe Yyy wcale nie jest błyskawiczną odpowiedzią, ale zająknięciem, niepewnością - co przeczy wstawce narracyjnej.
Dziewczyna wyglądała na skrępowaną i zawstydzoną. Chyba poznawanie ludzi było dla niej dość kłopotliwe. Spojrzeniem sięgała po kątach mieszkania, a przecież znała je na pamięć.
Narrator opowiada o tej dziewczynie, pokazuje ją w konkretnych scenach - dlaczego jest niepewny? I Sara i narrator tracą na wiarygodności. Stwierdzam dwa fakty po dialogu: dziewczyna jest zakłopotana i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów - wobec tego narrator jest niekonsekwentny, nielogiczny. Taki zabieg jest bezsensowny.
– A może o tym pogadamy później, na przykład przy następnym spotkaniu – uśmiechając się, usiadła możliwie jak najbliżej dziewczyny. – Proponuję obiad i od razu podrzucę cię na te urodziny. Przygotuj się.
Kolejna niekonsekwencja - nie ma w tekście opisu biura, mebli i tego, jak są rozmieszczone. Dlatego taka informacja za wiele nie mówi. Gdzie usiadła? Na kanapie? Krześle obok? Ławce?
Kobieta przed czterdziestką była bardzo zadbaną i elegancką osobą. Miała niezwykle gładką i jędrną cerę, pozbawioną jakiejkolwiek oznaki pierwszej starości.
eeeee, zaraz, zaraz. Trzydzieści osiem lat i oznaki pierwszej starości? No, ja cię proszę...
Ta z zająknięciem poprosiła o to samo.
Gdy zostały same, Sara zaczęła rozglądać się po sali.
taka niedogodność podczas czytania (przeczytaj na głos).

Wiarygodność tekstu leży u podstaw umiejętnego przedstawienia sytuacji, w której bohaterka Sara się znalazła. Takiego przedstawienia jednak nie uświadczyłem, otrzymując w zamian narrację nie tylko mało realistyczną, pewną, co pozbawioną fabularnego zabawienia. Sceny idące po sobie są fragmentami wydarzeń, skrótami, dzięki którym (i to jest cały problem) nie musisz rozpisywać się na temat Sary. Rzucasz kilka informacji o jej ruchach z nadzieją, że pokażesz tę osobę, lecz to nie działa. Brakuje jej życia, brakuje ukazania jej osobowości przez pryzmat gestów, spojrzeń, myśli - jest dmuchaną lalką, o której piszesz. Ten mankament i okropne dialogi dopełniają obrazu fragmentu, który wymaga gruntownego przemyślenia i, najpewniej, napisania od nowa. Same chęci nie wystarczą (choć to ważny atut), trzeba jeszcze dużo czytać i pisać, aby zdania zaczęły przypominać opowieść. Bo, jak wiesz, chcesz coś opowiedzieć, pokazać. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”