Zmumifikowany

1
Pewna zmumifikowana postać powiedziała mi kiedyś, że w sarkofagu jest dużo miejsca. Nie wiem, na ile można jej wierzyć, ale postanowiłam jednak tego nie sprawdzać. Miło z jej strony, że mnie o tym poinformowała. Ostatecznie nic mnie z nią nie łączyło, więc równie dobrze mogła mi nie mówić. Dzięki temu incydentowi z Zabalsamowanym, dowiedziałam się, nie licząc sprawy tego sarkofagu, że z nieznajomym można równie miło pogawędzić, jak z przyjacielem. Jestem nawet skłonna stwierdzić, że o wiele milej. Wcześniej nigdy bym o tym nie pomyślała. Jak można, tak po prostu zaczepić kogoś na ulicy i zacząć barwnie opisywać swoje osobiste przeżycia. Przecież tego kogoś może to w ogóle nie interesować. Zapytać o godzinę, czy drogę, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale cokolwiek innego? Po prostu bałabym się odrzucenia.



Zmumifikowany się nie bał. Podszedł, gdy siedziałam na przystanku. Akurat nikogo oprócz mnie tam nie było. Padał deszcz i w ogóle było bardzo nieprzyjemnie. Na początku trochę się przestraszyłam. Wyglądał zupełnie inaczej niż wszyscy. Materiał, którym był owinięty – nie chciał powiedzieć, co to takiego – był szarobury. Chyba się ubrudził. Poza tym trochę się odwijał w paru miejscach i miał dziury. Przybysz uśmiechnął się do mnie, więc szybko się do niego przekonałam. Naprawdę nie ma to jak przyjazny uśmiech od ucha do ucha! W sumie to nie wiem, gdzie on miał uszy. O ile w ogóle je miał. O uszach nic mi nie powiedział. Choć mówił dużo, a ja słuchałam. Przestałam się zastanawiać kim jest i skąd się tu wziął, gdy tylko zaczął mówić. Już po chwili, z niemałym zdziwieniem, stwierdziłam, że chciałabym mu powiedzieć wszystko. Dosłownie podzielić się z nim moimi najskrytszymi myślami, nawet tymi, które dopiero miały nadejść. To było bardzo dziwne uczucie. Ogarnęło mnie od stóp do głów i potrząsnęło mną lekko. Odezwałam się, a potem już poszło z górki. On myślał, jak ja. Wydawało mi się, że rozmawiam z kimś, kogo znam od zawsze. Albo może byłam tak przejęta swobodą, z jaką się wypowiadałam, że w ogóle nie zwracałam uwagi na to, do kogo mówię?



Deszcz przestał padać. Ja właśnie dzieliłam się z nowopoznanym, moimi odczuciami na temat niewyprasowanych spodni, noszonych przez przechodniów. Dziwne, bo w ogóle nie wiedziałam, że mam jakiekolwiek odczucia z tym związane. Tymczasem okazało się, że zawsze zwracam na to uwagę. Co więcej, jest to pewnego rodzaju moja obsesja. Zabalsamowany wspomniał coś o czerwonym świetle. Natychmiast byłam gotowa na wyczerpującą wypowiedź. Czerwone światła mnie przecież prześladują! Gdzie się nie obejrzę, tam są! Zmumifikowany przyjął tą wiadomość bez większego zdziwienia. Właściwie wyglądał, jakby od dawna zajmował się problemem nawiedzających mnie świateł. Dał mi nawet dobrą radę: „Zawsze trzymaj się prawej strony”. Wprawdzie nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi, postanowiłam jednak to dobrze zapamiętać. Miało się wkrótce okazać, że była to rada całkiem słusznie mi wtedy przekazana. Nic takiego się jednak jak dotąd nie okazało, tak gwoli ścisłości, ale jeszcze wszystko przede mną.



Może nie zwracałam na to, co się wokoło mnie dzieje większej uwagi, ale nikogo nie zauważyłam. Nikt nie przyszedł na przystanek, nie przyjechał też żaden autobus. Byłam jednak tak zaangażowana całą sobą w dialog ze Zmumifikowanym, że nic oprócz tego mnie nie obchodziło. Otworzyłam się, jak nigdy. Z reguły dużo nie mówię, a tu proszę! Nie mogłam przestać. Tak na mnie wpłynął ten osobnik. Bardzo dużo się o sobie dowiedziałam. Czerwone światła i wymięte spodnie to nie jedyne moje manie prześladowcze. Do nich w niedługim czasie dołączyło: trzykrotne zamykanie drzwi, liczenie owiec przed zaśnięciem i długie szyje. Co się tyczy tych ostatnich, to bardzo dziwna sprawa, którą niełatwo wytłumaczyć. Otóż gdy po raz pierwszy kogoś widzę, spoglądam na jego szyję. Dokładniej, mierzę ją wzrokiem i jeśli uznam, że jest za krótka, nie nawiązuje bliższej znajomości z jej właścicielem. Po prostu nie jestem w stanie. Nie doszłam jeszcze do tego, jaką długość szyi można nazwać wystarczającą. To jakoś samo wychodzi i pewnie w dużej mierze ma to związek ze wzrostem człowieka. Gdy usłyszałam, jak o tym mówię, nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam również przestać mówić, a więc bądź co bądź, byłam zmuszona wysłuchać się do końca. Teraz już mogę stwierdzić, że nie odważyłabym się drugi raz komukolwiek o tym opowiedzieć. To niesamowicie krępujące! Poza tym sama usłyszawszy coś takiego, wzięłabym pewnie autora co najmniej za wariata. Ponieważ jednak jestem nim ja, muszę to zaakceptować. Jak wiele dała mi ta rozmowa! Chwilę po jej zakończeniu zdecydowałam, że w najbliższym czasie udam się do psychologa. Nie poszłam jednak tylko dlatego, iż wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie powtórzyć tego, co powiedziałam Zabalsamowanemu. Wizyta okazałaby się więc zupełnie bezsensowna.



Zmumifikowany słuchał uważnie. Udało mu się jednak, swoją drogą zupełnie nie wiem jakim cudem, przerwać mój monolog i coś powiedzieć. To było nie mniej ciekawe od tego, co ja mówiłam, naprawdę. Jak już wspominałam, w sarkofagu jest bardzo dużo miejsca. Ponoć dopiero tam zaczyna się prawdziwe życie. Jest tam dokładnie wszystko, czego tylko można by zapragnąć. Jest jednak jeden problem. Zmarli, chowani są do sarkofagów pojedynczo. Biedny Zmumifikowany... Był taki smutny, gdy o tym wspominał! Bo czymże jest, choćby nawet wymarzone, życie w samotności. Gdy zupełnie nie ma się do kogo odezwać. Co gorsza zmarli, wbrew pozorom, nie mogli w żaden sposób skontaktować się z żywymi, by prosić ich o wykonywanie zbiorowych sarkofagów. Zamiast tego obdarowywali zmarłych zupełnie nieprzydatnymi kosztownościami. Tego, to tam właśnie było pod dostatkiem. Jedyne, czego było im trzeba, to towarzystwo, ale o tym żywi nie pomyśleli. Tak właściwie, to nie można ich za to winić, bo niby skąd mieli wiedzieć? Na pewno chcieli dobrze. W każdym bądź razie teraz już rozumiem, dlaczego Zmumifikowany był taki rozgadany.



Ponoć to, co dobre, szybko się kończy. Ktokolwiek to wygłosił jako pierwszy, wiedział co mówi. Mogłabym w nieskończoność rozmawiać z Zabalsamowanym, jednakże on w pewnym momencie powiedział, że musi lecieć. I nie czekając, aż się z nim pożegnam, tak też zrobił. Rozłożył skrzydła (też się zastawiałam nad tym, skąd się pojawiły) i wzbił się w powietrze. Długo wodziłam za nim wzrokiem, aż stał się malutki, a potem zniknął. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z kimś, kto tak dosłownie rozumie rzucane w pośpiechu „muszę lecieć”. Ale cóż, Zmumifikowany w ogóle był wyjątkowy. Zaraz po tym, jak zniknął mi z oczu, przyjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i odruchowo zajęłam miejsce po prawej stronie, przy oknie. Słuchając usypiającego szumu silnika, zaczęłam się zastanawiać jaką szyję miał Zmumifikowany. Nie mogłam sobie przypomnieć, ale jeśli wierzyć temu co mówiłam wcześniej, jakże długą musiał mieć, skoro tak się przed nim otworzyłam!
"You have to be someone"

Robert Nesta Marley

2
Pomysł: 3-

W zasadzie nic się nie dzieje.



Styl: 4

Dość płynnie się czyta. Choć czsem coś... może to zmęczenie.



Schematyczność: 4

No. Rozmów z zabalsamowanym ciałem jeszcze nie podziwiałem, choć nie różni się ona niczym od rozmowy ze zwykłym śmiertelnikiem.



Błędy: 4+
niewyprasowanych
Nie powinno być oddzielnie?



Ogólnie: 3+

Tekst właściwie jest o niczym. A szkoda. Bo fajnie się czytało. Sądziłem, że poruszysz jakiś ciekawy aspekt ludzkiej egzystencji i... zawiodłem się.



Mimo to jestem na tak.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

3
Pomysł: 3



Tak jak mówił Foo, tekst jest właściwie o niczym. Niby jest ten absurd, ta groteska, ale tu jakoś blednie, nie ma znaczenia. Pomysł z Zabalsamowanym jest conamniej ciekawy, ale mogłaś to znacznie bardziej rozwinąć.



Styl: 4+



Jak to u Ciebie bywa - bez zgrzytów, płynnie i ogólnie fajnie.



Schematyczność: 4



Rozmowa ze Zmumifikowanym osobnikiem na przystanku autobusowym - ekhm. :)



Błędy: 5



Może jeszcze jestem trochę zaspany, ale błędów żadnych nie dostrzegłem. Jeśli rzeczywiście ich nie ma to serdecznie gratuluję.



Ocena ogólna: 4



Bardzo lekko się czyta, jest bardzo oryginalne, brak błędów, ale mimo tego ten pomysł... no po prostu nie został chyba do końca wykorzystany. Jestem na tak.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
dowiedziałam się, nie licząc sprawy tego sarkofagu, że z nieznajomym można równie miło pogawędzić, jak z przyjacielem. Jestem nawet skłonna stwierdzić, że o wiele milej.
Dowiedziała się, że można z nieznajomym "równie miło pogawędzić, jak z przyjacielem", a po chwili już uważa, że o wiele milej;)


Jak można, tak po prostu
Bez przecinka;)


Padał deszcz i w ogóle było bardzo nieprzyjemnie
To "w ogóle"... brzmi jakbyś nie miała ochoty opisać okoliczności, tworzących ten nieprzyjemny klimat... Po przeczytaniu tego zdania, ciśnie się na usta pytanie: dlaczego?


ateriał, którym był owinięty – nie chciał powiedzieć, co to takiego – był szarobury.
Co to takiego? Nie rozumiem w czym rzecz. Może "kto to taki"?


stwierdziłam, że chciałabym mu powiedzieć wszystko... Dosłownie podzielić się z nim moimi najskrytszymi myślami, nawet tymi, które dopiero miały nadejść.
E, to raczej niemożliwe, by siedząc na tym przystanku, wiedziała już o swoich przyszłych myślach i o tym, że będzie się nimi chciała podzielić;)




Ogarnęło mnie od stóp do głów i potrząsnęło mną lekko.
Nie powinno być "od stóp do głowy"? Myślę też, że bez tego drugiego zaimka.




Wydawało mi się, że rozmawiam z kimś, kogo znam od zawsze. Albo może byłam tak przejęta swobodą, z jaką się wypowiadałam, że w ogóle nie zwracałam uwagi na to, do kogo mówię?
Tak, wydaje jej się, że rozmawia z kimś, kogo zna od zawsze, albo nie zwraca uwagi na to, do kogo mówi:) Coś jak:

"wydaje mi się, że ten kwiatek jest niebieski albo żółty". :)


nowopoznanym, moimi odczuciami
Bez przecinka.


Ja właśnie dzieliłam się z nowopoznanym, moimi odczuciami na temat niewyprasowanych spodni, noszonych przez przechodniów.
I jakie ona ma odczucia na temat takich spodni;]


tą wiadomość
Tę wiadomość;p


...radę: „Zawsze...
Zawsze z małej.


Miało się wkrótce okazać, że była to rada całkiem słusznie mi wtedy przekazana. Nic takiego się jednak jak dotąd nie okazało, tak gwoli ścisłości, ale jeszcze wszystko przede mną.
Nie rozumiem... Szczególnie tego drugiego zdania. Nic takiego, czyli jakiego? Zbyt blisko siebie te dwa czasowniki "okazać".


Może nie zwracałam na to, co się wokoło mnie dzieje większej uwagi, ale nikogo nie zauważyłam.
Potworne! Lepiej brzmi:

"może nie zwracałam większej uwagi...".




Zmarli, chowani
Bez przecinka.




Tego, to
Jak wyżej.


W każdym bądź razie teraz już rozumiem, dlaczego Zmumifikowany był taki rozgadany.
A ja nie.


tym, skąd
Bez przecinka.


...jaką szyję miał Zmumifikowany. Nie mogłam sobie przypomnieć...
Chyba nie było tego widać, racja?






niewyprasowanych

Nie powinno być oddzielnie?
Nie! Partykułę nie piszemy łącznie z przymiotnikami.



Styl w wielu nawet miejscach jest... niesmaczny. Bardzo dużo przecinków użyłaś, jakieś 40% wzbudziło moje wątpliwości co do poprawności... Ale właśnie studiuję ich właściwe używanie;) Pomysł... Widzę tu tęsknotę bohaterki do ludzi, którzy potrafiliby słuchać ją. Nie rozumiem tylko, dlaczego wybrałaś zmarłego, jako tego wymarzonego partnera do rozmowy. Może pamięć o kimś bliskim zmarłym albo chciałaś pokazać, że tacy ludzie już nie istnieją, dlatego to zmarły... A może bohaterka była tak samotna, że wymyśliła sobie przyjaciela, żeby się wygadać, tylko znowu pytanie: dlaczego zmarły?



W moim uznaniu 3/5.



Pozdrawiam serdecznie.

5
Po pierwsze, radzę ZAPOZNAć SIę z regulaminem.


dowiedziałam się, nie licząc sprawy tego sarkofagu, że z nieznajomym można równie miło pogawędzić, jak z przyjacielem. Jestem nawet skłonna stwierdzić, że o wiele milej.



Dowiedziała się, że można z nieznajomym "równie miło pogawędzić, jak z przyjacielem", a po chwili już uważa, że o wiele milej;)


No i? Czego tu się czepiać? Tekst miał być luźny, groteskowy, pisany w pierwszej osobie. Bohaterka może być niezdecydowana i po chwili zmieniać zdanie. Nie rozumiem o co Ci chodzi.


Padał deszcz i w ogóle było bardzo nieprzyjemnie



To "w ogóle"... brzmi jakbyś nie miała ochoty opisać okoliczności, tworzących ten nieprzyjemny klimat... Po przeczytaniu tego zdania, ciśnie się na usta pytanie: dlaczego?


Jak wyżej. O to tu chodzi. Gdyby pogoda była strasza, byłoby buro, deszczowo, błotniście i wogóle ble to miałbyś ochotę się nad tym rozwodzić? Wątpie. Chodzi właśnie o to, że bohaterka nie ma ochoty o tym opowiadać.


ateriał, którym był owinięty – nie chciał powiedzieć, co to takiego – był szarobury.



Co to takiego? Nie rozumiem w czym rzecz. Może "kto to taki"?


'Co to takiego' tyczy się materiału, którym był owinięty Zmumifikowany. Jak można nie rozumieć?


stwierdziłam, że chciałabym mu powiedzieć wszystko... Dosłownie podzielić się z nim moimi najskrytszymi myślami, nawet tymi, które dopiero miały nadejść.



E, to raczej niemożliwe, by siedząc na tym przystanku, wiedziała już o swoich przyszłych myślach i o tym, że będzie się nimi chciała podzielić


No i znów. Po prostu nie zrozumiałeś tekstu. Chodzi w nim o absurd, groteskę i to jest jeden z przykładów tej oto groteski.


Wydawało mi się, że rozmawiam z kimś, kogo znam od zawsze. Albo może byłam tak przejęta swobodą, z jaką się wypowiadałam, że w ogóle nie zwracałam uwagi na to, do kogo mówię?



Tak, wydaje jej się, że rozmawia z kimś, kogo zna od zawsze, albo nie zwraca uwagi na to, do kogo mówi:) Coś jak:

"wydaje mi się, że ten kwiatek jest niebieski albo żółty".


No i znów nie rozumiem o co ci chodzi. Chodzi o to, że sposób w jaki rozmawia ze Zmumifikowanym wskazuje na to, że mówi jak do najlepszego przyjaciela. Po chwili bohaterka jednak stwierdza, że może po prostu była tak przejęta tą swobodą, że nawet nie zwracała uwagi na to do kogo mówi. Bohaterka się nad tym zastanawia, jest niezdecydowana, jak zwykły człowiek.


Ja właśnie dzieliłam się z nowopoznanym, moimi odczuciami na temat niewyprasowanych spodni, noszonych przez przechodniów.



I jakie ona ma odczucia na temat takich spodni;]


Takie, że strasznie ją drażni kiedy ktoś chodzi w niewyprasowanych spodniach i że zawsze zwraca na to uwagę. Było o tym w tekście.


Miało się wkrótce okazać, że była to rada całkiem słusznie mi wtedy przekazana. Nic takiego się jednak jak dotąd nie okazało, tak gwoli ścisłości, ale jeszcze wszystko przede mną.



Nie rozumiem... Szczególnie tego drugiego zdania. Nic takiego, czyli jakiego? Zbyt blisko siebie te dwa czasowniki "okazać".


Nie okazało się, że ta rada była całkiem słusznie dana. Więc skąd wie, że była ona słuszna? Po prostu wie. O to chodzi w tym tekście, o absurd, groteskę. Ale co do czasownika 'okazać' to zgadzam się.


W każdym bądź razie teraz już rozumiem, dlaczego Zmumifikowany był taki rozgadany.



A ja nie.


Bo w sarkofagu nikogo nie było poza nim, był samotny. To jest w tekście...


...jaką szyję miał Zmumifikowany. Nie mogłam sobie przypomnieć...



Chyba nie było tego widać, racja?


Nie masz czasem tak, że nie możesz sobie o czymś przypomnieć? Wyglądu naprzykład? Może masz pamięc do twarzy.



Co do twoich rozważań - powtarzam:



w tekście chodzi o absurdalny i groteskowy klimat, a nie o pamięć o bliskim zmarłym...



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

6
Patren, mój Ty adwokacie! (właśnie skończyłam czytać "Proces" Kafki :wink: )



sama miałam coś odpisać, ale jak zobaczyłam jak wiele bym musiała tłumaczyć....to mi sie odechciało zupełnie! Dzięki, że mnie wyręczyłeś, sama bym tego lepiej nie zrobiła. :D

Bufacyt nie zrozumiał...cóż.

Tekst jest groteskowy więc nie sposób brać tu wszystkiego dosłownie jak tu kolega próbował... A Zmumifikowany bynajmniej nie jest symbolem pamięci o zmarłych :shock: przynajmniej nie takie było moje zamierzenie..Eh na szczęście nic więcej pisać nie muszę dzięki Patrenowi :D

Dodane po 2 minutach:

A i Patren, za interpretację mojego tekstu dostałbyś piatkę! :D Gdybysmy byli w szkole... :wink:
"You have to be someone"

Robert Nesta Marley

8
Tekst jest bardzo dobry.



Pomysł: 3-

Taki nijaki. Wcześniej wspomniana groteska - jednak to "przesłanie", którego jakoś nie widać i ogólny brak konkretnego tematu.



Styl: 4+

Piszesz bardzo lekko, płynnie się czyta. Nie ma tam praktycznie żadnych zgrzytów, używasz bujnego słownictwa, w tekście nie ma poślizgów i upadków. Jest też gładki.



Schematyczność: 4+

No czegoś podobnego raczej nie widziałem. Może podobny rodzaj, ale żeby ktoś zmumifikowany... z resztą nie ważne.



Błędy: 5-

Wydobyłem kilka interpunkcyjnych. Ale jestem pod wrażeniem.



Ogólnie: 4-

świetnie! Tylko ten brak, ubytek w tekście. Więcej akcji, gdybyś rozwinęła wątek, byłoby lepiej.



Jestem na duuuże TAK!
Sygnatura:

Obrazek



Wesołych świąt życzy Wasz Kubek

Do świąt pozostało: 355 Dni!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron