Przystanek

1
Tłumek na przystanku zdradzał wyraźne oznaki niezadowolenia. Autobus miał już pół godziny spóźnienia. Co najmniej piętnaście za dużo. Ten pierwszy kwadrans tłumek jakoś przetrawił, stojąc cierpliwie w potokach lejącego się z niebu deszczu. Druga piętnastka była już nie do wytrzymania.
- Człowiek czeka i czeka, panie i się doczekać nie może.
Korpulentna niewiasta zwróciła się z oburzeniem do kulącego się w swoim wytartym płaszczu mężczyzny, szukając u niego aprobaty. Ten mruknął tylko coś niezrozumiale i głębiej schował głowę w kołnierz.
- Co z ludźmi robią. W kółko tylko podwyżki i podwyżki. - Odwróciła się do moknącej sąsiadki z parasolem. - Człowiek za bilet płaci jak za zboże. I zobacz pani, jak człowieka traktują. Wszystko do ich kieszeni idzie a człowiek moknie w deszczu.
Sąsiadka z parasolem była przychylniej nastawiona na żale, bo z entuzjazmem przytaknęła i dorzuciła swoje:
- A żeby pani wiedziała. Wczoraj w urzędzie sprawy załatwiałam, wie pani ile mi to zajęło? Trzy godziny. Trzy godziny w kolejce stać musiałam! Dziesięć okienek a tylko dwa otwarte. A i tak co chwila na kawę wychodzą, każąc człowiekowi czekać. - Z oburzeniem załopotała rękoma.
- W głowie się nie mieści - wygłosiła w przestrzeń paniusia i pokręciła głową.
Mężczyzna w płaszczu łypnął na obie damy podejrzliwie i odwrócił się w stronę rozchlapującego błoto autobusu, który w końcu raczył przyjechać. Tłumek ożywił się, zafalował i ruszył do szturmu. Na przedzie z dwoma paniami, które dzielnie torowały sobie drogę waląc ludzi po nogach torebkami i parasolką. Drzwi otworzyły się z sykiem i dwie zwyciężczynie z tryumfem ulokowały się na siedzeniach.
- Eh, ta dzisiejsza młodzież, nic szacunku dla starszych, nie przepuszczą - westchnęła spocona sąsiadka z lewej do sąsiadki z prawej strącając wodę z parasola na ziemię.
Ta pokiwała z powagą głową i zapatrzyła się w przestrzeń. Autobus zasyczał zamykanymi drzwiami i ruszył przed siebie wraz z zadowolonym tłumem w środku.
Ostatnio zmieniony wt 29 lis 2011, 18:33 przez Ebru, łącznie zmieniany 3 razy.

2
miał już pół godziny spóźnienia. Co najmniej piętnaście za dużo
Przeczytaj to:) Jak podajesz najpierw w godzinach to później też w godzinach i tak samo z minutami:P
lejącego się z niebu
babol
idzie(przecinek) a człowiek
Trzy godziny.
Wykrzyknik. Przecież rozsadzają ją emocje
łypnął na obie damy podejrzliwie
łypnął podejrzliwie na obie damy

Jako użytkownik cudownego PKSu muszę z przykrością stwierdzić, że tekst jest bardzo realistyczny:P Ale jakoś tak to średnio się mi układa pod to forum, bo za krótkie toto, żeby znaleźć dużo błędów, a za realistyczne, żeby szukać drugiego dna. Ale w sumie skoro chciałaś pochwały to ją ode mnie masz:) Fajne było. Następnym razem proszę coś o pociągach:P

4
Ciekawe, chociaż krótkie .Realistyczne, aż cieszę się, że nie muszę już korzystać z tego środka transportu.
Ebru pisze:okienek(,) a tylko
- brak
Ebru pisze:westchnęła spocona sąsiadka z lewej do sąsiadki z prawej strącając
- ten fragment jakoś mi przerwał rytm

Ogólnie udał ci się stworzyć klimat.
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.

5
Ebru pisze:Korpulentna niewiasta zwróciła się z oburzeniem do kulącego się w swoim wytartym płaszczu mężczyzny, szukając u niego aprobaty.
Zbędne
Ebru pisze:- Z oburzeniem załopotała rękoma.
Załopotała? Nie po prostu zamachała? Jestemw stanie sobie wyobrazić "załopotanie rękoma" (nawet w takim kontekście), ale w tekście, który ogólnie bazuje na bardziej pokrętnym słownictwie. Tutaj idziesz bardzo prostym językiem, by nagle wyskoczyć z łopotem rąk.
Ebru pisze:- W głowie się nie mieści - wygłosiła w przestrzeń paniusia i pokręciła głową.
Zaraz, zaraz. Paniusia, to znaczy, która? Bo na razie mamy "korpulentną niewiastę" i "przychylniej nastawioną sąsiadkę. Paniusią może być każda z nich 9albo ktoś trzeci, bo w końcu mamy tam tłumek.
Ebru pisze:z dwoma paniami
z dwiema paniami

No tak. Realistyczne jest i może przez to napisane do bólu przyziemnie. Dajesz prosty, znany wszystkim obraz i opisujesz go w sposób możliwie prosty. Tak też można, ale, niestety, w takim tekście niewiele może się spodobać. Piszesz - wprawka - więc i trudno się o to czepiać.
Błędów się niestety nie ustrzegłaś, aczkolwiek raczej nie jakiś bardzo rażących.

Tyle ode mnie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Ebru pisze:Ten pierwszy kwadrans tłumek jakoś przetrawił, stojąc cierpliwie w potokach lejącego się z niebu deszczu.
IMHO, do wywalenia, bo to zbędny nad-opis. Gdyby się ten deszcz lał skądinąd, to warto by było o tym napisać. Kwestia lania się wody, jako dynamiki, też niepotrzebna, bo mowa o potokach deszczu więc tez wiadomo, że to nie mżawka.
Tłumek na przystanku zdradzał wyraźne oznaki niezadowolenia. Autobus miał już pół godziny spóźnienia. Co najmniej piętnaście za dużo. Ten pierwszy kwadrans tłumek jakoś przetrawił, stojąc cierpliwie w potokach lejącego się z niebu deszczu. Druga piętnastka była już nie do wytrzymania.
Wyszło bardzo monotonnie. Pięć zdań, z wyjątkiem czwartego wszystkie o porównywalnej długości. Trzy pierwsze, tak samo długie zdania, wbijają w nijakość, powodują ziewanie. Zwróć uwagę, Ebru, jak zadziałało przerywające monotonię czwarte zdanie, gdy się czyta piąte jest już OK.
Czyli, IMHO, trzy takie same zdania to za dużo już.
Ten mruknął tylko coś niezrozumiale i głębiej schował głowę w kołnierz.
IHMO też nad-opis, bo skoro mruknął niezrozumiale to wiadomo, że coś.
Odwróciła się do moknącej sąsiadki z parasolem.
Trochę mętnie. Kto ma parasol? Ta co się odwróciła? Raczej nie. A z drugiej strony "moknącej sąsiadki z parasolem" to właśnie mącipole jest. Czemu moknie, jak ma parasol? Trzyma go złożonego, czy ulewa zacina, czy parasol dziurawy? Takie pytania się pojawiają od razu. Może... informacja, ze moknie zbędna? Wszyscy mokną przecież, jest ulewa.
Sąsiadka z parasolem była przychylniej nastawiona na żale
To jest kolokwialny skrót myślowy. Być przychylnie nastawionym można - do wysłuchiwania żali, do zwajemnego wyżalania się. A na żale - uszłoby w dialogu, jako prosty język bohaterki, ale nie w ustach narratora.
A i tak co chwila na kawę wychodzą, każąc człowiekowi czekać.
To nie jest błąd. To jest moje czepialstwo.
Taka forma nie jest wyszukana, ludzie normalnie używają imiesłowów. Ale ta pani chyba nie, oceniając po języku, mało literackim, ze tak powiem. Do tej bohaterki by bardziej pasowało:
"A i tak co chwila na kawę wychodzą, każą człowiekowi czekać."
Z oburzeniem załopotała rękoma.
Pomijam słusznie wskazane łopotanie, ale mi insza rzecz szwankuje - obrazowanie. Tak, w tej sytuacji, w tym momencie rozmowy delikwentka by zamachała ramionami. Ale z parasolem, w deszczu i co najistotniejsze, w ciasnym tłumie?
Mężczyzna w płaszczu łypnął na obie damy podejrzliwie i odwrócił się w stronę rozchlapującego błoto autobusu, który w końcu raczył przyjechać.
Jaki rodzaj naratora opowiada historię? Personalny czy auktorialny? Personalny opowiada ją z boku, nie ocenia, nie ironizuje, nie szasta "epitetami". Taki jest narrator tej historii od początku do końca z wyjątkiem tego miejsca. Tutaj mamy narratora auktorialnego, który szydząc, oceniając, używając nacechowanego emocjami związku frazeologicznego, zdradza swoje emocje wobec spóźnienia autobusu.
Oczywiście możnaby uznać, że to całościowo jest narrator auktorialny, bo przecież on nie może w każdym zdaniu zdradzać swoich emocji i opinii. Tak, ale czyni to tylko raz, winien kilka razy. Więc to jest zmiana.
W ramach opowiadania można zmieniać perspektywę narracyjną. Można zmieniać rodzaj narratora. Ale musi się to odbywać w czytelny dla odbiorcy sposób, według jasnego klucza. Tutaj tego nie ma, zmiana jest chwilowa i mimowolna.
Na przedzie z dwoma paniami, które dzielnie torowały sobie drogę waląc ludzi po nogach torebkami i parasolką.
Primo, składnia chyba. "Na przedzie z dwiema paniami" to sugeruje, że w dalszej części zdania będzie wymieniony ktoś, kto z nimi na tym przedzie był. Myślę, że możnaby to zupełnie inaczej napisać, żeby sens zachować a zamęt zgubić.
Druga rzecz, walenie, to już dość dosadne określenie. Czy w takim tłumku rzeczywiście ktoś kogoś wali torebką? Ja bym się odwinął :) Szturchanie, albo nawet bolesne szturchanie - nie lepiej?
Drzwi otworzyły się z sykiem i dwie zwyciężczynie z tryumfem ulokowały się na siedzeniach.
Wiadomo o kogo chodzi, więc "dwie" jest zbędnym nad-opisem i powtórzeniem informacji z poprzedniego zdania.
westchnęła spocona sąsiadka z lewej do sąsiadki z prawej strącając wodę z parasola na ziemię.
Podzialam zdanie, że to przegadany fragment. Lepiej byłoby pozostać przy ich podstawowych cechach wspomniacych wcześniej. Właścicielka parasola i korpulentna.
Autobus zasyczał zamykanymi drzwiami i ruszył przed siebie wraz z zadowolonym tłumem w środku.
To sugeruje full total szczęście. A przecież oni nie mają prawa być zadowoleni ogólnie, są zmokli, stoją w tłumie w autobusie, to mało przyjemne okoliczności. Zadowolenie budzi jedynie to, że już nie na deszczu :) Brak szerszej informacji.

Fabuły szerszej tu nie ma, to jest scenka dla zobrazowania pewnego, poszechnego zjawiska. Odwołuje się do znanych nam doświadczeń i budzi skojarzenia oraz poczucie adekwatnosci i klimatu. Jakiś ciekawych wydarzeń to tam nie ma, ale to jasna, "wprawka" w temacie mówi wszystko.
No i dobrze, tak trzeba się wprawiać.
Scenka jest spójna. Jedyna rzecz jaka lekko wisi i powiewa fabularnie, to meżczyzna w wytartym płaszczu. Dwukrotnie został bliżej przytoczony, raz wręcz narrator zbliżył swój punkt narracyjny do niego - i nic. Nie bierze udziału w zamknięciu sceny, w konkluzji, w ostatnim dialogu - choćby tylko jako słuchacz i obserwator.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony wt 29 lis 2011, 17:51 przez Kruger, łącznie zmieniany 1 raz.

7
Pierwsze zdanie w niżej przytoczonej postaci całkowicie zniechęca do dalszego czytania - błędy wytknęli Ci inni.
Ebru pisze:Tłumek na przystanku zdradzał wyraźne oznaki niezadowolenia. Autobus miał już pół godziny spóźnienia. Co najmniej piętnaście za dużo. Ten pierwszy kwadrans tłumek jakoś przetrawił, stojąc cierpliwie w potokach lejącego się z niebu deszczu. Druga piętnastka była już nie do wytrzymania.
Przebiłem się przez całość i stwierdzam, że tekst jest o niczym. Brak pointy, brak podsumowania, ot opis scenki. Ot, zajmowanie czasu (szczęściem niewielkiej jego ilości) czytelnikowi. Ja rozumiem, że wprawka i że w założeniu nie miało to być nic niesamowitego, ale takie wprawki lepiej zatrzymywać dla siebie niż pokazywać ogółowi.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

8
Błędy, które wyłapałem, zostały Ci już wskazane, więc nie będę powtarzał.

Co do całości - bardzo krótki fragment i nie wiele da się z niego wywnioskować.
Ale z drugiej strony przeczytałem go tylko dlatego, że był krótki. Nic mnie tu nie zainteresowało. Powiedziałyby wręcz, że tak się beznamiętnie ciągnęło.

Odnośnie prostoty języka, to uważam, że tu pasuje. Opisujesz życie codzienne. Jest to normalna sytuacja, z którą zazwyczaj się spotykamy i to dobrze ze sobą współgra. Minusem jest, że nic w tekście nie zaciekawia. Z własnego doświadczenia, wiemy jak się skończy.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

9
Dzięki za cenne uwagi. Tekst nie miał zaciekawiać, nie to było jego celem. Chodziło mi o wyłapanie błędów i niejasności, których w swoich tekstach nie jestem w stanie wyłapać samodzielnie, bo ich po prostu nie zauważam. Teraz wiem, nad czym pracować. Dziękuję!

10
Ebru pisze:Chodziło mi o wyłapanie błędów i niejasności, których w swoich tekstach nie jestem w stanie wyłapać samodzielnie, bo ich po prostu nie zauważam.
I właśnie z tego powodu zacząłem ćwiczyć tropienie błędów :) Oczywiście brak dystansu do własnej twórczości uniemożliwia taką samą skuteczność, ale chyba idzie mi to lepiej, niż kiedyś.
Ebru, a probowałaś dawać tekstom poleżeć dłużej? A potem siąść do takowego jak do obcego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”