Las

1
Gdzieś niedaleko trzasnęła gałąź. Wstrzymała oddech, nasłuchując, ale las oddychał spokojnie. Rozsiewał zapach wilgoci zmieszany z wonią zwierzęcych odchodów, rozkładających się liści i pleśni. Przytłaczająca cisza napierała, powodując nieprzyjemny ucisk w uszach. Nie mogła wzrokiem przebić ciemności, a kiedy usłyszała przeraźliwy skrzek, serce gwałtownie załomotało, krew uderzyła do głowy, a w oczach pociemniało. Po chwili znowu, teraz jakby bliżej rozległ się krzyk. Krzyk cierpienia i rozpaczy. Nie wiedziała czy to ptak, zwierzę czy człowiek. Myślała tylko żeby to było, jak najdalej od niej, chciała opuścić to miejsce jak najprędzej, ale nie była w stanie zrobić kroku. Ciemność przytłaczała, przygniatała swym ogromem. Z wielkim wysiłkiem, odrętwiała z przerażenia, zatoczyła łuk ręką. Dłoń natrafiła na twardy pień. Krok po kroku przesunęła się bliżej drzewa. Odetchnęła kiedy za plecami poczuła chropowatą korę. Próbowała uspokoić oddech ale strach nie pozwalał. Gdyby chociaż miała zapalniczkę lub zapałki mogłaby rozpalić ognisko. Ale teraz mogła sobie po gdybać. Po cholerę wysiadła z samochodu. Zabrakło paliwa, ale przynajmiej tam byłaby bezpieczna. Przespałaby się w nim do rana, a tak, jak idiotka stała tu i trzęsła się, jak galareta, niezdolna do żadnego ruchu. Musi coś zrobić. Tylko co? Ruszyć się i iść dalej, czy warować przy drzewie do rana. Jeśli zostanie, wcześniej czy później wywęszy ją jakieś zwierzę. Nie ważne, duże czy małe i tak spanikuje. Jak mogła myśleć, że przejdzie przez zupełnie nieznany las, tym bardziej w ciemności. Nawet mieszkańcy pobliskiej wioski, na pewno nie wchodzili, w taką gęstwinę po zmroku, a tym bardziej nie zbaczali ze ścieżki, żeby skrócić drogę. Weszła w nią sugerując się swoją orientacją, ktora nie pierwszy raz zawiodła. Zresztą teraz nie było to ważne. Chciała, jak najszybciej dotrzeć do dworku w którym mieszkała hrabina. Tak cieszyła się na ten wywiad, tyle sobie po nim obiecywała, tym bardziej, że umówić się z hrabiną nie było łatwo. A teraz co? Jeśli są tu wilki, to na pewno wyczują ją i rozszarpią.
Na dokładkę rozładowała się komórka. Nie mogła zadzwonić po pomoc. Nawet zaśmiała się, że brakuje tu tylko wampirów i wilkołaków, ale to było zanim weszła w las. Teraz wcale nie było jej do śmiech. Teraz obawiała się realnego zagrożenia. Zwierząt.
Musiała zdobyć się na odwagę i zrobić ten pierwszy krok, tylko jak to zrobić. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Spojrzała w górę. W mroku nie widać było nawet skrawka nieba. Rozejrzała się dookoła. Nic tylko czerń, nieprzenikniona, gęsta przylegająca do ciała, jak ubranie. Czuła, jak krople potu wsiąkają w bawełnianą koszulkę i dżinsy. Małe strumyki spływały po policzku, potem na szyję coraz niżej i niżej. Pięknie upięte rano włosy opadły na ramiona, a staranny makijaż jaki zrobiła rozpłynął się. Włożyła tyle wysiłku, żeby wyglądać elegancko, ale wszystko diabli wzięli. Tak się starała żeby dorównać hrabinie, być równie elegancka, jak ona.
Jak ja się jej pokażę jeśli uda mi się wyjść z tego cholernego lasu – szepnęła, próbując obejść drzewo.
Powoli dostawiając drżące stopy przesuwała się w lewo. Miała nadzieję, że może gdzieś w jakimś prześwicie dojrzy światło, wtedy będzie mogła pójść w tym kierunku.
Zamarła, a właściwie zesztywniała, kiedy usłyszała przerażające wycie. Dobiegało z głębi lasu. To nie był krzyk, który poprzednio słyszała. Teraz była tego pewna, wyło zwierzę i na pewno nie był to pies. Przeciągłe pojedyncze wycie przeszło w skowyt, a potem z drugiej strony gdzieś za plecami usłyszała następne. Ze strachu rozpłakała się. Nie mogła opanować drżenia ciała i stukotu zębów. W napięciu czekała kiedy z ciemności wynurzą się bestie. Kiedy usłyszała za sobą trzask łamanych gałęzi osunęła się i zapadła w ciemność.

2
danio3 pisze:Nie wiedziała czy to ptak, zwierzę czy człowiek.
Na upartego ptak to też zwierzę ;)
danio3 pisze:Myślała tylko żeby to było, jak najdalej od niej, chciała opuścić to miejsce jak najprędzej, ale nie była w stanie zrobić kroku.
powtórzenia
danio3 pisze: Ale teraz mogła sobie po gdybać
pisane łącznie
danio3 pisze:Po cholerę wysiadła z samochodu. Zabrakło paliwa, ale przynajmiej tam byłaby bezpieczna. Przespałaby się w nim do rana, a tak, jak idiotka stała tu i trzęsła się, jak galareta, niezdolna do żadnego ruchu
niepotrzebny zaimek. Wynika z tego, że mogłaby się przespać... w paliwie. Bez zaimka zdanie stanie się bardziej czytelne, każdy się domyśli, gdzie mogłaby się przespać bohaterka.
danio3 pisze:Jeśli zostanie, wcześniej czy później wywęszy ją jakieś zwierzę. Nie ważne, duże czy małe i tak spanikuje.
Zwierzę spanikuje? ;)
poza tym, wyrażenie brzmi: prędzej czy później
danio3 pisze:Pięknie upięte rano włosy opadły na ramiona, a staranny makijaż jaki zrobiła rozpłynął się.
Myślę, że makijaż by się rozmazał, a nie rozpłynął...
Poza tym, wszystko pisane jest z perspektywy bohaterki - skąd ona, w ciemnym lesie i bez lusterka, wie, co się stało z jej makijażem?
danio3 pisze:Zamarła, a właściwie zesztywniała
To w końcu jak?
danio3 pisze:Zamarła, a właściwie zesztywniała, kiedy usłyszała przerażające wycie. Dobiegało z głębi lasu. To nie był krzyk, który poprzednio słyszała. Teraz była tego pewna, wyło zwierzę i na pewno nie był to pies. Przeciągłe pojedyncze wycie przeszło w skowyt, a potem z drugiej strony gdzieś za plecami usłyszała następne. Ze strachu rozpłakała się. Nie mogła opanować drżenia ciała i stukotu zębów. W napięciu czekała kiedy z ciemności wynurzą się bestie. Kiedy usłyszała za sobą trzask łamanych gałęzi osunęła się i zapadła w ciemność.
powtórzenia. W ogóle jak na tak krótki fragment są bardzo brzydką wizytówką.

Największy problem masz z następstwem podmiotów. Czyli wykonawcami czynności nagle staje się wszystko dookoła, ale nie bohaterka. Zobacz na podmioty i orzeczenia:
danio3 pisze:Gdzieś niedaleko trzasnęła gałąź. Wstrzymała oddech, nasłuchując, ale las oddychał spokojnie.
danio3 pisze:Przytłaczająca cisza napierała, powodując nieprzyjemny ucisk w uszach. Nie mogła wzrokiem przebić ciemności
danio3 pisze:Ciemność przytłaczała, przygniatała swym ogromem. Z wielkim wysiłkiem, odrętwiała z przerażenia, zatoczyła łuk ręką.
danio3 pisze:Dłoń natrafiła na twardy pień. Krok po kroku przesunęła się bliżej drzewa.
Właściwie trzeba bardzo dużej wprawy, żeby z błędnymi podmiotami wszystko było nadal czytelne i zrozumiałe. Na przykład fragment o bohaterce musiałby być bardzo długi, bez skakania po opisach miejsca. Całość jest pisana jakby na siłę, prawie widzę, jak się przy tym spociłaś :) Chociaż widać, że się starasz, żeby było dokładnie, kwieciście i tak dalej. Lepszy efekt byłby, gdybyś skupiła się raz na opisie miejsca - krótko i na temat, a później na bohaterce.
Interpunkcja troszkę kuleje, parę literówek się zakradło.

Ogólnie - sądzę, że kawałek za długi, zważywszy na to, że tak niewiele ma do powiedzenia. Za długi w sensie: za dużo miejsca poświęcasz na to samo, czyli na opis miejsca, który już sobie czytelnik w jakiś sposób umie wyobrazić, a Ty dalej opisujesz i opisujesz. Aż chciałoby się powiedzieć: no przecież wiem! Tak samo strach bohaterki - dużo o nim piszesz, ale w rezultacie jakoś mało eksponujesz.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek

Witam!

3
Dzięki za wytknięte błędy, na pewno się dostosuję. Co do opisów to zawsze mam problem. Opisywać dokładnie czy w skrócie. Skupić się na bohaterach czy opisach. Na pewno najlepiej wyważyć proporcje. Ten kawałek to zaczątek większego opowiadania, a jak dobrze mi pójdzie może książki. Wiem że dużo pracy przede mna, ale kiedyś trzeba spróbować. Mam nadzieję, że mi się uda.

Serdecznie pozdrawiam.

4
Ja też nigdy nie wiem na czym się skupić więc akcja jest głównym celem, aby nie nudzić ale i potrafię przedobrzyć i wychodzi klapa.
Tak więc zbyt dużo opisów przynudza.
Masz bardzo wiele powtórzeń, chwilami przesadzasz z zaimkami. Po tym fragmencie nie dostałam gęsiej skórki, zbyt krótki aby coś konkretnego napisać o treści.
pozdrawiam
Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.

5
Chciałbym wskazać jakieś błędy, coś doradzić, ale tekst jest niestrawny. Ukazany fragment (mam nadzieję, że to nie całość krótkiego opowiadania...) miał przedstawić dziewczynę zagubioną w lesie, a prezentuje zagubionego autora w podmiotach. Już sam fakt pominięcia imienia bohaterki przyprawia o dreszcze, gdy kolejne zdania brzmią śmiesznie przez taki zabieg. Co dalej... przegadałeś o ciemności, za mało pokazałeś odczuć bohaterki - tym sposobem ani jej nie czuć, ani nie widać (ciemności - widzisz, jak brak podmiotu może zaburzyć odbiór?)

Kiedy przeskakujesz na myśli bohaterki, że jest zgubiona, że panikuje, tekst nabiera tempa, ale opisy sprawiają ci kłopot, a przynajmniej ich logika. Zobacz scenę przy drzewie:
[1]Z wielkim wysiłkiem, odrętwiała z przerażenia, zatoczyła łuk ręką. Dłoń natrafiła na twardy pień. Krok po kroku przesunęła się bliżej drzewa. [1a]Odetchnęła kiedy za plecami poczuła chropowatą korę. Próbowała uspokoić oddech ale strach nie pozwalał. Gdyby chociaż miała zapalniczkę lub zapałki mogłaby rozpalić ognisko. Ale teraz mogła sobie po gdybać. Po cholerę wysiadła z samochodu. Zabrakło paliwa, ale przynajmniej tam byłaby bezpieczna. [2]Przespałaby się w nim do rana, a tak, jak idiotka stała tu i trzęsła się, jak galareta, niezdolna do żadnego ruchu.
[1] i [1a] - w żądnym wypadku nie odgadłbym, że stała plecami do drzewa - opis sugeruje, że brnie wolno do przodu. Logicznie też jest brzydko, gdyż - skoro drzewo ma na wyciągnięcie ręki (i to do tyłu), kroków wielu nie zrobi, co najwyżej jeden.
[2] - ...ale jak widać, jest zdolna do ruchu - zasadniczo, jest nader aktywna jak na sparaliżowaną strachem laskę w lesie.

Scena jest dość oklepana - przy takiej konstrukcji ciężko oczekiwać czegoś świeżego, więc tym bardziej przydałaby się przybijająca narracja, pokazująca, jak nie lęk, to chociaż powód do niego. Mnie ten fragment się nie podobał i naprawdę ciężko wskazać coś, co naprawiłoby obrany sposób narracji. Przegadane, mało straszne, bohaterka nijaka. I, powtórzę, historia oklepana.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”