Ej, plota jaka, jaka plotka, opowiem, to słuchajcie. Nie wiem czy już wam się obiło to i owo, w telewizji i radio już tam przerabiane było, ale to wszystko nie do końca. Sedno sprawy znają cztery osoby w Polsce: w tym ja- narrator, główny bohater o którym później i dwaj tacy co nie ukradli księżyca ani nie całowali Katarzyny Figury cyca. Jak to się stało że w czwartek 20 maja przed klubem Hydrorebus, czy Aerokrzyżówka a może To i Owo Sfinks Kolorowo, nieważne w sumie, ale jak to się stało, że, jak mówił komisarz Henryk Rola Rolicki- dwaj uzbrojeni mężczyźni w wieku 30 lat i 31 lat, jeden rasy kaukaskiej, drugi także tylko trochę bledszy, przy ulica Warecka 3, napadli na wychodzącego z klubu Atmosfera Melanżu, Francisa Forda Coppolę znanego także jako amerykańskiego reżysera, który zrobił, tu już mówi Lesiu filmoznawca, Cotton Club, Czas Apokalipsy, Ojca chrzestnego, prywatnie ojciec Sofii Coppoli, napadli na Francisa Forda Coppolę, znanego amerykańskiego reżysera dwaj mężczyźni, animator kultury z Wodzisławia Śląskiego- Jerzy Olek Stankiewicz, który zasłynął między innymi projektem Pokaż swoje łóżko, i 100 mieszkańców Wodzisławia robiło przez 100 dni zdjęcia swoich łóżek co przyczyniło się do wzrostu świadomości kulturalno-oświatowej na metr kwadratowy Wodzisławia, było sukcesem i ludzie z Gazety Wyborczej pisali, i Jerzy Olek Stankiewicz otrzymał wyróżnienia i Paszport Polityki, ale 20 kwietnia 2011 roku przestrzelił kolano prawe i lewe czyli oba, oba kolana, nogi rozjebał Francisowi Fordowi Coppolowi.
Zapytacie jak? Zapytacie: Dlaczego? Posłuchajcie tej historii.
Ulicą biegł młody Chłopak, miał włosy, nogi i ręce, głowę na karku i maturę. Rozwieszał plakaty od Mokotowskiej do Jana Pawła, od Jana Pawła do Wiejskiej, od Wiejskiej przez Pragę, przepity Grochów aż prawie do Kazimierza w Krakowie. Nie, to ostatnie to żart.
Mówiąc serio- rozwieszał plakaty na ulicach promując swój pierwszy z angielskiego- event czyli wydarzenie. Organizował DKF dla ludzi z Warszawy, którzy lubią oglądać filmy i o nich dyskutować. Chłopak taki był, że od małego chłopca lubił filmy oglądać, jeszcze za komuny na telewizorze czarno-biało-kolorowym, w bloku, gdzie mieszkał z ojcem, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale filozofii. Ulubiony napój- herbata z cytryną dwie łyżki cukru, to sobie Chłopak z ojcem pili najczęściej.
Młody Chłopak spieszył się akurat w tym rejonie Warszawy jest niebezpiecznie. Podbiegł do starej kamienicy, takiej jak w Łodzi budowali na przełomie wieków XIX i XX, mogliście takie widzieć w Ziemi Obiecanej, film to jest dobry, polecam. Chłopak wyciągnął z torby taśmę klejącą, a z rurki na plakaty wyciągnął plakat. W jednej dłoni miał plakat w drugiej taśmę, między nogami tubę czy rurkę na plakaty. Sam działał, ciężko mu było. Ręce z zimna miał zgrabiałe, upuścił taśmę.
-No, cholera, kurwa.
Schylił się po taśmę, patrzy, a tu na taśmie ktoś stopę postawił. Stopa odziana w glana. O kurwa skini zajebią mnie. Chłopak popatrzył w górę. Dwaj faceci. Po metr dziewięćdziesiąt. Łysi. Spodnie rurki, glany i ramoneski. Za sekund najwyżej pięć- wpierdol. Skin co nogę trzymał na taśmie przemówił pierwszy. Siemano, powiedział, co robisz młody, i popatrzył groźnie na młodego. Młodemu Chłopakowi (w ogóle nazywał się Mietek Chłopak, śmieszne co?) twarz nieco spadła, ale starał się trzymać rezon to odpowiedział: plakaty rozwieszam sir, hahaha sir, powiedział, zaśmiał się Skin i mówi mu takie oto słowa: Masz może szluga? Na to Chłopak Mietek mówi, że ma szluga, wyciągnął z kieszeni paczkę, masz zapal, powiedział do Skina. Skin poczęstował się wtenczas papierosem, uśmiechnął do Mietka, zdjął nogę z taśmy, powiedział, żeby sobie taśmę podniósł i mówi tak: Słuchaj młody, a jaki event szykujesz? Dyskusyjny Klub Filmowy odpowiedział ten Chłopak. Zaśmiał się Skin numer dwa i mówi: A jaki, kurwa, repertuar? No Carpentera filmy ogólnie horrory, Rob Zombie i też Czas Apokalipsy. Skini wtedy stwierdzili, że to to każdy sobie może z internetu ściągnąć i najważniejszy jest tak naprawdę pomysł, twój Mietek, na interakcję z widzami, po czym Mietka trochę zgasili i weszli do klubu Saturator Łuna 2000 gdzie odbywało się tajne spotkanie o którym już za moment.
W klubie panowała duszna atmosfera co znaczy, że ciężko się oddychało, śmierdziało trochę ozonem i kurzem, na stołach dużo było rozlanego piwa. Siedziało już osób w bród. Między innymi Piękna Stenia, która jak zawsze w mini, nogę na nogę założyła a nogi opięte w nylonowe rajstopy, cyc prawie na wierzchu, silikony. Chodziła plota, że poza tym, że jest prostytutką współpracuje z Sasnalem i Althamerem i ogólnie robiła bity na płytę Gorillaz ostatnią, bo jest znana z tego, że jest kurwą, ale także z tego, że jest prawdopodobnie genialna. Piękna Stenia wyglądała tak:

Obok siedziało czterech jakby bezdomnych i rozmawiali o tym, że wszystko po pięć złotych: cukier, benzyna, chleb i brakuje na muzyczne pliki ściągane z Aj stor na ipod nano i macbook mini. A pili Martini.
Skini weszli powitali wszystkich zgromadzonych i usiedli. Na mini-podest wystąpił przewodniczący zgromadzenia, siwy już ale młodo wyglądający facet, ubrany w kamizelkę za chyba pięć tysięcy narzuconą na t-shirt. Przemówił: Elo, ludzie. Jest sprawa. 19 lat temu założyliśmy naszą skromną grupę, która skazana na porażkę była z góry. Ale udało nam się zrobić sporo fajnych rzeczy. Nasza grupa animacji kultury Ogarnij Tworzywa Sztuczne ma już prawie dwie dekady i z tej okazji należy uczcić nas tu wszystkich. Pomysł jest taki, że, przecież, równocześnie, mamy za rok rok Mickiewicza. Pisarz jak pisarz. Ale jak Mickiewicz ma tak ważny rok w owym roku, i nasz ważny rok przypada na ten sam rok to znaczy to tyle, że to przeznaczenie i musimy nasz rok uczcić czcząc zarówno Mickiewicza. Ej, no chyba cię, Jarek, pojebało, rzucił z sali znany polski założyciel zespołów punkowych. Nie wcale, nie, a że to serio mówię, przekonasz się za chwilę. Po czym kontynuował przemówienie i powiedział, że z tej okazji zlecenie zrobienia filmu dostanie od nich Józek Wilkołak, reżyser niezależny mocno, szerszej publice raczej nieznany, do tego dziwak trochę. Powiedział przewodniczący, że Józek Wilkołak nakręci film, który ma pokazać Mickiewicza nowocześnie i fajnie, i ten pokaz filmu tego uświetni 20 rocznicę tejże grupy animacyjnej. Ludzie bili brawo i cieszyli się, ale trzy osoby zareagowały zupełnie odmiennie.
A byli to wyżej wymienieni Skini oraz, uwaga, bo to główny bohater- Grzesiu Chiromanta alias Natchniony Punkowiec.
Grzesia wszyscy znali i szanowali. Grzesiu dostawał nagrody za swoje filmy na festiwalach międzynarodowych. Grzesiu miał włosy postawione na wosk, jakby go piorun uderzył, miał bielmo na lewym oku, umiał wróżyć z ręki, z fusów, z kart, z telewizora, ze wszystkiego. Znał przyszłość, a konkretniej, czasem miał wizję przyszłych wydarzeń. Ludzie go lubili ale jak czasem spojrzał na ciebie człowieku to ciary szły po plecach. Grzesiu Chiromanta był oczywiście, tu dziewczyny uwaga, przystojny, gdyż narrator-autor stworzył go na swój obraz i podobieństwo.
Ludzie trochę się bali kiedy Grzesiu Chiromanta się śmiał, bo ten śmiech zwiastował zawsze wydarzenia raczej złe. Przez ten jego śmiech większość zgromadzonej wiary ucichła. Skini w kącie cos między sobą szeptały i wyskoczyły w Warszawę, mówiąc, to siemano chłopaki i dziewczyny, my już musimy lecieć, do Katowic pociąg mamy, papa.
Zgromadzeni jednak na Grzesia całą uwagę skierowali. Czego się znowu śmiejesz, pytali.
No zrozumcie Grzesia, dlaczego on się tak śmiał. Wyobraźcie sobie, rozmawiacie z siostrą dla przykładu i gdy ta siostra mówi, że wyjdzie za Davida Beckhama, macie wizję, że ona pcha wózek z petem w ustach idzie a obok łysy Stefan w grabie trzyma piwo i mówi, że kurwa Widzew to kurwy. Nie śmiech was by ogarnął, a może co? Płacz? Znacie przecież to przysłowie, że Bóg, nasz Stwórca, to jak chcecie go rozśmieszyć to mówicie mu o swoich planach. Mówicie a on wtedy w śmiech. Podsumowując, rozumiecie, dlaczego koledzy z grupy Ogarniaczy Tworzyw Sztucznych tak się zaniepokoili zdzierającym łacha Grzesiem Chiromantą. No czego rżysz dociekali.
Grzesiu powiedział: Z czego rżę to moja sprawa, kawał mi się przypomniał. A teraz sorry chłopaki i dziewczyny ale zmywam się, bo wiecie, że na pół etatu robię w Ministerstwie Kultury przy ministrze kultury pracuję. Mamy zebranie związane z obchodami roku Mickiewiczowskiego za rok co będzie. Siemano. Siemano mu odparli i zaczęli rozmawiać o pieniądzach, rachunkach i jedzeniu, czyli o tym, o czym środowiska twórcze lubią rozmawiać najbardziej.
Grzesiu wziął swój czarny trencz, narzucił na barki i wyskoczyło do we Warszawę.
Po chwil kilku był na Krakowskim Przedmieściu i wbijał już do siedziby Ministerstwa. Powitał panią Leokadię z szatni oraz pana Zenona z działu jakiegoś tam, prawdopodobnie zupełnie niepotrzebnego, bo pan Zenon przeważnie siedział w Ministerialnej knajpie i chlał rum z kolą. Wbił następnie Grzesiu Chiromanta do Sali konferencyjnej, ukłonił się, przeprosił za spóźnienie i usiadł. Ok, kurwa, mamy problem koledzy, zaczął minister kultury, bo wiecie, że tego, rok jest Mickiewicza w roku przyszłym i trzeba uświetnić to jakoś, żeby byli wszyscy zadowoleni i żeby było podniośle, odświętnie i ważnie. W trakcie przemówienia ministra, prezes związku piłki nożnej, który był także honorowym gościem na każdym spotkaniu ministerstwa kultury, polewał wódkę. Polewał jak mistrz, jak Grzesiu Lato polał to się lepiej piło, w krwi milej wódeczka się rozchodziła, krążył taki kuluarowy bon mot, i Grzesiu był mistrzem ceremonii w większości polskich instytucji. Minister też się napił i kontynuował: bo wiecie Towarzysze, hehehe, pardon, obywatele, że musimy to uczcić. Uczcić trzeba z godnością i honorem, bo przecież to nasz pisarz jest i wiecie, że musimy naszą markę niemalże, bo to niemal marka, markę narodową chwalić. Na to mu zripostował wiceminister, że, hehehe, Zbyszek, ale ty się nowoczesny zrobiłeś, marka, produkt, XXI wiek normalnie. I wszyscy się śmiali i wygłupiali i nikt tu na Grzesia Chiromanty śmiech złowróżbny uwagi nie zwracał najmniejszej. I wtedy Zibi minister kultury zwrócił się do Grzesia Chiromanty: No Grzesiu, nie ty, Lato, polewaj dalej, hehehe, Grzesiu Chiromanto, zaproponujesz może cóś, ty to masz zawsze takie fajne pomysły kiedy chodzi o tę kulturę. Grzesiu odparł, że owszem pomysł ma, ale to nie on tutaj zadecyduje i że inny pomysł wygra. Wtedy do sali konferencyjnej wbiegł spóźniony Ireneusz Chłopak, profesor filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, którego syn zajmuje się robieniem DKF-u, wbiegł i powiedział, że przeprasza za spóźnienie ale był u syna, rozumiecie, jedynak, robił takie cos, film Czas Apokalipsy oglądaliśmy i to długie w pizdu, musiałem zostać, trzy zdania o Francisie Fordzie Coppoli powiedzieć, którego przecież znam bo bywałem na odczytach w Stanach a on tam przecież mieszka i lubi takie odczyty.
Na słowa te profesora Ireneusza Chłopaka wszyscy zdębieli, Zibi minister kultury powiedział, stary, ratujesz nam życie. Masz ino numer do niego, mam, odpowiedział profesor Ireneusz, i już za chwilę, minut pięć, Francis Ford Coppola dostał mega zlecenie na nakręcenie filmu o Mickiewiczu dla Rzeczypospolitej Polskiej, które przyjął ze względu na sympatię do profesora Ireneusza Chłopaka.
Grzesiu Chiromanta stwierdził, że dziękuję, już chyba nic się nie wydarzy, to nara panowie, oni go tam jeszcze namawiali, głównie Zibi, mówił zostań o filmach nam poopowiadasz, wódkę się lepiej będzie piło, ale Grzesiu Chiromanta stanowczo powiedział, nara panowie, mam dużo pracy, dozo, czapa, widzimy się w przyszłym tygodniu na konferencji z udziałem premiera. Siemka.
Grzesiu wyszedł, do domu pojechał, a przeznaczenie truchtało sobie spokojnie do celu.
Minęło pół roku. Grzesiu Chiromanta szedł sobie ulicą, do kawiarni zmierzał. Miał zająć się organizacją pokazu filmu Józka Wilkołaka i szedł na spotkanie z twórcą, który miał jakiś problem na planie- a problem trzeba rozwiązać no i Grzesiu ma poratować sprawę. Grzesiu Chiromanta wszedł do kawiarni, usiadł przy stoliku, Józek się spóźniał. Grzesiu już od dłuższego czasu rozważał to co zobaczył tego dnia w klubie, tego dnia miał wizję silną jak już nie miał dawno. Dlatego się strasznie śmiał, bo cała sprawa, o której niedługo się dowiecie w zupełności, była wprost niesamowita.
Cholera, nie wiem czy wyrzuty sumienia mieć, myślał, ale no jakby nie patrzeć, żaden system etyczny takiej przypadłości jak moja nie przewidział, że jak tu- zdarzenia, które mają się stać i mogą być szkodliwe, i ja o nich wiem z wyprzedzeniem, czy na nie wpływać mam czy nie? No bo z jednej strony wiem co się stanie i jakie to będzie miało konsekwencje, ale skoro wiem to, znaczy, że tak musi się stać, a mi ktoś tylko uchyla rąbka i puszcza oko. Po prostu, jakiś błąd raz na milion ludzkich istnień występuję, że ten tu oto egzemplarz widzi w podczerwieni, a w następnym milionie, ten tu oto komponuje opery, a następny milionowy przyszłości widzi. Tak to wypada, to jest naturalne, o dar jasnowidzenia prosić nie prosiłem. Korzyści majątkowych nigdy z tego nie czerpałem, nisko tak upadać, nie upadłem. Zresztą, mam takie przeczucie, że to tylko takie smutne i groźne w warstwie naskórkowej jest. Że niby trochę bólu będzie i trochę płaczu, ale ogólnie efekt pozytywny będzie. No, haha, fajnie, że człowiek potrafi szerszy kontekst uchwycić, już sobie wyobrażam jaka będzie afera i jaki płacz i zgrzytanie zębów. A i dobrze. Co ma być to będzie.
Na razie wam tylko zdradzę, że te wyrzuty sumienia Grzesia Chiromanty były związane z postrzeleniem w oba kolana reżysera Francisa Forda Coppoli, ale tylko częściowo! Szykować się miała o wiele grubsza sprawa.
Tok rozmyślań Grzesia Chiromanty przerwał Józek Wilkołak, który wparował do kawiarni i zaraz przysiadł się do stolika.