Płoną góry, płoną lasy

1
Minęło zaledwie parę tygodni, tyle potrzebowałem, by wrócić. Czy było trudno, niekoniecznie, może tylko momentami, kiedy sobie przypominałem, dlaczego odszedłem. Ale z czasem pojmowałem, że gniew jest nie do pohamowania i jedynym, na co mogę liczyć, będzie tolerancja własnej duszy. A kto ją okaże, jeżeli nie ja; kto weźmie za rękę i powie, iż to niewłaściwa droga, kto powie, bym zawracał, gdy jestem w miarę młody? Potem mógłbym wszystko zmarnować i to, co chciałbym zapisać, rozpływałoby się w snach. Dla człowieka mojego pokroju byłby to najpotężniejszy ból, jaki można ukazać postaci z krwi i kości, pogubionemu pisarzowi.
Był wieczór, gdy dostałem telefon od przyjaciela.
- Co się stało? – zapytałem.
- Jak to, co? Andrzej się rozbił.
Zamarłem. Sparaliżowaną twarz owiewał delikatny wiaterek, brał się z kuchni, pewnie matka zapomniała zamknąć okno. Z czasem odpuścił i gotowy byłem odpowiedzieć:
- Rozbił? O czy mówisz?
Wówczas zrozumiał, że jest pierwszym z posłańców. Zrozumiał, że w moich uszach ta wiadomość zabrzmiała niczym dziewicze wyznanie.
- Widziałem go wczoraj – mówiłem. – Nie żyje?
Mruknął, że tak, roztrzaskał się autkiem ojca, kawałek za miastem, na drzewie.
- Z czyjej winy?
- Jego, nie wyrobił na zakręcie.
Odłożyłem słuchawkę. Należało napisać wiersz. Ale ostatnio z liryką mi nie wychodziło, postanowiłem więc poświęcić pisarstwu nieco więcej uwagi i sięgnąć po czysty arkusz.
14 marca 2011
Muszę się przygotować do pogrzebu. Co tu założyć: garnitur ciemny czy jasny? Podobno jest zasada, taka niepisana, wedle której w okresie żałoby po prostu nie wypada się obnosić z jasnymi barwami, lecz kto je ze mnie zedrze?
PRÓBA:
Wchodzę do kościoła, jestem spóźniony, spojrzenia wszystkich lgną w moim kierunku. Ubrany na jasno?... dobić gnoja! – i rzucają się na mnie z widłami. Te uprzykrzone buzie przybierają formy trolich mord.
15 marca 2011
Myślicie, że w międzyczasie coś wymyśliłem? Półtorej godziny klęczałem nad garniturami i nie wybrałem żadnego. Trudno, najwyżej pójdę nago.
14:30
Przyjadę po czasie, to pewne. Też mi się zachciało, koszule, krawaty, cholera, jakby zmarły zaglądał na metkę. Najdroższe ciuchy, w których można by mnie pochować, czemu nie, właściwie to chyba schowam je w worku.
15:00
Miałem rację, rzadko się mylę, niestety. Niektórzy pesymiści mają to do siebie, że intuicja w większości przypadków dobrze im podpowiada, czy tego chcą, czy nie, nie potrafią podjąć niewłaściwej decyzji i, na przykład, wejść w biznes, który się okaże tragiczny. A istotka nastawiona optymistycznie, momentami przysłania sobie świat uśmiechem i – udowodniona! – częściej da się wydymać.
15:05
Kościół zamknięty. Dlaczego? Rozumiem, że nie brakuje złodziei, że gówniarze plują na figurki, bezbożność na całego, jednakże w dniu pogrzebu, o umówionej porze?...
- Zaczekaj – nie poznałem głosu.
Odwróciłem się. To Andrzej.
- Ja – nie umiałem wydusić słowa. – Przecież, no, ja przyjechałem do ciebie! – poniosły mnie emocje.
- Do mnie?
- Na twój pochówek, ostatnie pożegnanie, no!
Pokręcił głową, zamyślił się chwilę, po czym rzekł, że do śmierci, jaką ma nadzieją, jemu daleko.
- Ty masz na drugie Andrzej – stwierdził.
Odskoczyłem. Co racja, to racja, na drugie mi Andrzej, na pierwsze Marek, z bierzmowania mam bodajże Paweł.
- Andrzej jest Andrzej, co nie? – kontynuował; w dłoni scyzoryk, od którego ostrza odbijały się promienie południowego słońca.
- Jesteśmy kumplami – broniłem się.
- No wiem.
- Więc?... skoro wiesz, co wyrabiasz? – zapytałem z pretensją.
Namyślił się.
- A wiesz, coś mnie tak – i doskoczył mi do gardła, żelazo zatopiło się w krtani.
Wytarł ostrze.
- Patrz, jak się od rana wypogodziło – i odszedł. Na pożegnanie rzucił rymowankę, której go niegdyś nauczyłem:
Płoną góry, płoną lasy, na dziewczyny rzucam czary.
14 marca 2011
- Marek! Marek, okej? W porządku? – ktoś mnie ocucał.
Smętnym wzrokiem przejechałem po stoliku; między kartami leżały rozsypane białe tabletki LSD. Po co zażyłem aż tyle?
- Zamówić drugą klepsydrę? – zapytała matka.
- Nie – odparł spokojnie. – Przeżyje.
I wróciłem do pisania.

2
gabim pisze:Ale z czasem pojmowałem, że gniew jest nie do pohamowania i jedynym, na co mogę liczyć, będzie tolerancja własnej duszy.
jedyne
gabim pisze:Zrozumiał, że w moich uszach ta wiadomość zabrzmiała niczym dziewicze wyznanie.
ojoj... jaka nietrafiona metafora:( dziewicze wyznanie kojarzy się z czymś niewinnym, miłym, lajtowym... A chodzi po poinformowanie kogoś o śmierci.
gabim pisze:Mruknął, że tak, roztrzaskał się autkiem ojca, kawałek za miastem, na drzewie.
zdrobnienie źle tu wygląda, obok takich mocnych, wyraźnych słów jak "roztrzaskał się"...
gabim pisze:Niektórzy pesymiści mają to do siebie, że intuicja w większości przypadków dobrze im podpowiada, czy tego chcą, czy nie, nie potrafią podjąć niewłaściwej decyzji i, na przykład, wejść w biznes, który się okaże tragiczny.
To podkreślone to nie wiem, do którego zdania się odnosi - pierwszego, czy następnego? Rozbij na osobne zdania, bo to jest za długie.
gabim pisze:- Ja – nie umiałem wydusić słowa. – Przecież, no, ja przyjechałem do ciebie! – poniosły mnie emocje.
- Ja... - Nie umiałem wydusić słowa. - Przecież, no, ja przyjechałem do ciebie! - Poniosły mnie emocje.
gabim pisze:Sparaliżowaną twarz owiewał delikatny wiaterek, brał się z kuchni, pewnie matka zapomniała zamknąć okno.
napisałabym: ...który brał się z kuchni.
gabim pisze:Ale ostatnio z liryką mi nie wychodziło, postanowiłem więc poświęcić pisarstwu nieco więcej uwagi i sięgnąć po czysty arkusz.
Z liryką mu nie wychodziło --> postanowił więc poświęcić pisarstwu więcej uwagi... (i tu czytelnik spodziewa się kontynuacji myśli w rodzaju "i napisać coś dłuższego", "i zająć się prozą". Bo sięganie po czysty arkusz nie ma wiele wspólnego ze zdaniami poprzednimi.)
gabim pisze:spojrzenia wszystkich lgną w moim kierunku.
lgnąć można do czegoś, a nie w czyimś kierunku.
gabim pisze:po czym rzekł, że do śmierci, jaką ma nadzieją, jemu daleko.
tu nawet nie wiem, jak poprawić, bo nie wiem, co miałeś na myśli...
gabim pisze:Na pożegnanie rzucił rymowankę, której go niegdyś nauczyłem:
Płoną góry, płoną lasy, na dziewczyny rzucam czary.
Tylko że tu nic się nie rymuje.
gabim pisze:- Zamówić drugą klepsydrę? – zapytała matka.
- Nie – odparł spokojnie. – Przeżyje.
kto to właściwie mówi? Był tam ktoś jeszcze? Czy to dalszy ciąg halucynacji? Jeśli tak, to bardzo niejasno zapisane.

Muszę Cię pochwalić za pomysł. Zakończenie zaskakuje. To jeden z tych tekstów, po przeczytaniu których trzeba wrocić na początek i zobaczyć, jak sprytnie czytelnika "nabierasz". Podobał mi się wstęp. Taki niewiele mówiący o akcji, ale już sugerujący jakieś nastawienie.

No, to by było na tyle w kwestii pochwał :mrgreen: Ale nie martw się, ta pochwała była bardzo mocna.

Zły jest styl. Zdania są brzydkie. Często za długie, często bez potrzebnych spójników i zwyczajnie nie trzymają się kupy. Fragment z godziny 15.00 - tam nie ma nic wspólnego z fabułą. Chyba, że to było zamierzone, takie coś zupełnie oderwanego, takie chwilowe gadanie od rzeczy. Jednak za słabo to zaznaczyłeś.

Dialogi źle zapisujesz. Jak tutaj:
- Marek! Marek, okej? W porządku? – ktoś mnie ocucał.
Tam powinna być wielka litera, bo zdanie nie dotyczy dialogu.

Za słabe wykonanie, choć treściowo to mogło być naprawdę coś. Wizje, które budujesz, w jakiś sposób można sobie wyobrazić, ale na pewno nie tak, jak wszyscy byśmy tego chcieli ;) Myślę, że wiesz, co chcesz napisać, tworzysz dobrą kolejność i powoli odkrywasz tajemnice, ale w samych opisach jest za skąpo.

Pozdrawiam.

Weryfikacja zatwierdzona przez Caroll.
Ostatnio zmieniony ndz 03 cze 2012, 01:50 przez Luka w pamięci, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazekObrazek

3
gabim pisze:Czy było trudno, niekoniecznie, może tylko momentami, kiedy sobie przypominałem, dlaczego odszedłem.
Zlewa się tu wszystko. Podzieliłabym to na kilka zdań: Czy było trudno? Niekoniecznie. Może tylko momentami, gdy przypominałem sobie powód odejścia.
gabim pisze:Ale z czasem pojmowałem, że gniew jest nie do pohamowania i jedynym, na co mogę liczyć, będzie tolerancja własnej duszy.
Ale z czasem pojąłem...
Takie to nadmiernie uduchowione. Może można prościej?
gabim pisze:A kto ją okaże, jeżeli nie ja; kto weźmie za rękę i powie, iż to niewłaściwa droga, kto powie, bym zawracał, gdy jestem w miarę młody?
Znów, za dużó w jednym zdaniu. I niezgrabnie.
Kto ją okaże, jeśli nie ja? Kto (...) droga? Kto powie, bym zawracał póki jestem jeszcze młody?
gabim pisze: Dla człowieka mojego pokroju byłby to najpotężniejszy ból, jaki można ukazać postaci z krwi i kości, pogubionemu pisarzowi.
Zdanie długie, ale ja nie wiem co właściwie miało mi przekazać. Jakiego pokroju człowiekiem jest bohater? I nie ukazać, a zadać. Tylko nie wiem do końca co ten ból zadaje.
Był wieczór, gdy dostałem telefon od przyjaciela.
Tak...staromodnie? gdy zadzwonił przyjaciel...
gabim pisze:Sparaliżowaną twarz owiewał delikatny wiaterek, brał się z kuchni, pewnie matka zapomniała zamknąć okno. Z czasem odpuścił i gotowy byłem odpowiedzieć:
Wynika z tego, że odpuścił wiaterek.
gabim pisze:O czy mówisz?
O czym ty mówisz?
gabim pisze: Podobno jest zasada, taka niepisana, wedle której w okresie żałoby po prostu nie wypada się obnosić z jasnymi barwami, lecz kto je ze mnie zedrze?
To dość przyjęty zwyczaj : czarny = kolor żałoby.
gabim pisze:Wchodzę do kościoła, jestem spóźniony, spojrzenia wszystkich lgną w moim kierunku
Wchodzę do kościoła, spóźniony, spojrzenia wszystkich biegną...
gabim pisze:... dobić gnoja! – i rzucają się na mnie z widłami. Te uprzykrzone buzie przybierają formy trolich mord.
Zbyt duży skrót myślowy - widły, buzie - zupełnie nie pasujące tu zdrobnienie, trolle.
Myślicie, że w międzyczasie coś wymyśliłem?
gabim pisze:Niektórzy pesymiści mają to do siebie, że intuicja w większości przypadków dobrze im podpowiada, czy tego chcą, czy nie, nie potrafią podjąć niewłaściwej decyzji i, na przykład, wejść w biznes, który się okaże tragiczny.
To zdanie jest tasiemcem i przez to gubi swój sens.
gabim pisze:; w dłoni scyzoryk, od którego ostrza odbijały się promienie południowego słońca.
Dlaczego równoważnik zdania?
gabim pisze:ktoś mnie ocucał.
cucił
Pomysł ciekawy.
Niestety, wykonanie do dopracowania, zbyt długie zdania powodują, że gubisz sens tego, co chciałeś przekazać. Czytaj je na głos. Brakuje mi tu przemyślanej struktury, trochę "pisane na żywioł" i to wychodzi. Mało płynnie się czyta. Trochę sucho, brakuje mi opisów.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”