UWAGA! TEKST ZAWIERA WULGARYZMY I NAGOŚĆ!
...oraz sporą dawkę neologizmów.
___Trzymał ręce w kieszeniach i szedł spokojnie, bez rozglądania się na boki czy rzucania okiem przez ramię - eliminować podejrzane ruchy, zapieprzać po ulicy jak każdy normas i będzie dobrze.
___Nie było.
___Z ciemnej alejki wyskoczył grafiak, nie miał więcej jak piętnaście lat - chude takie, nieodrosłe od ziemi za bardzo. Ale wyciągnął zza paska pistolet i strzelił kilka razy w najbliższą szczekaczkę, zamocowaną na słupie energetycznym. Ludzie zaczęli wrzeszczeć, Jirka rzucił się na ziemię i czekał. Ale teraz mógł chociaż rozglądnąć się dookoła - wszyscy przerażeni, zastanwiają się jak uciec. Grafiak zniknął już w uliczce i byłoby całkiem-całkiem, gdyby nagle nie nadjechały trzy wyjące suki. Zaroiło się od granatowych, zapraszamy do łapanki - mówiły wredne mordy. ___Obliczył szanse przeżycia, jeśli go złapią - zerowe, bo Crosera już go znała i jak go wypatrzy na Bastionie to ma pewny bilet do Zakazanego. Granatowi jeszcze się do niego nie zbliżyli, więc nasunął na nos gogle i skoczył w najbliższą uliczkę. Teren był mu średnio znany, ale była nadzieja, że przebije się do Fabryka, jeśli tylko znajdzie jakikolwiek pomost. Biegł ile sił w nogach, słysząc przekleństwa i wrzaski policjantów, którzy byli tuż-tuż za nim.
___Ślepa uliczka. Ściana jak chuj, najbliższe rury, na które mógłby się wspiąć - cztery metry nad głową. Wrzaski coraz bliżej. ___I wtedy z rur nad nim ktoś spuścił drabinkę.
___Ot, taką zwykłą - metalowe szczebelki i boczki z liny, podstawa każdego trasera na mieście.
___Nigdy na nic nie wspinał się tak szybko jak na tę pieprzoną drabinkę. O tym, że to może być podpucha, nie myślał, bo w głowie zamiast mózgu miał po prostu obraz tej zakichanej drabinki. Na górze ktoś podał mu rękę i pomógł wejść do końca, ale nie było czasu na witanie się, bo prawie trafiła go kula jednego z gliniarzy, którzy patrzyli teraz na niego z dołu.
___Po rurach, na dach, z dachu na kolejny dach, przebiec przez któryś most... Gość od drabinki biegł jakieś pół metra za nim. Czuł, że nie zdoła go zgubić, więc dostosował rytm biegu da tamtego. Zatrzymał się dopiero na moście nad Trucicielakiem - po drugiej stronie już była Fabryk. A raczej - wyczuł, że tamten stanął, więc wolał też się zatrzymać. Odwrócił się.___Zdębiał, ledwo powstrzymał zawał serca.
___Gasmas.
___Wysoki jak na trasera, chudawy. Ogolony na łyso, twarzy nie widać, bo była skryta pod paskudną maską gazową, jedną z tych dłuższych, kończących się wielkim, pojedynczym filtrem. Wziął głęboki oddech i ukłonił się.
___Gasmas nie ruszył się, tylko patrzył na niego dłuższą chwilę (cholera wie, gdzie patrzył, miał przyciemniane szkła w masce). Po chwili odwrócił się i zniknął w bramie prowadzącej na Sayad.
___Przełknął ślinę, nasunął gogle na czoło i na miękkich nogach ruszył na Fabryk.
+++
___W Soundzie dudniło aż miło, Vika przeciskał się między tańczącymi. Było mu dobrze, było mu cholerbie lekko - Sabre krążyło już w żyłach, powolutku docierało do mózgu, docierało do mózgu karmić mózgoćmy.
___Mózgoćmy. Elle o nich mówiła, tłumacząc, jakim cudem czerwniaki są tak odporne na wszystko - oni mają w zamiast serc takie wielkie, wielkie robaki, i te robaki mają larwy, które żywią się mózgiem, a potem takie ćmy wychodzą z mózgu, wychodzą ustami i nosem, i -
Reszty nie pamiętał, bo spił się za bardzo i Katze musiał go wytaszczyć do łazienki. Ale Elle tez była wtedy zalana, ha - kto by nie był, Mex, jej Mex, jej ukochanie-kochanie dołączyło do grona prywatnych dziwek Crosy. Rozumiał Elle, że było jej smutno, ale on sam chętnie by lizał buty Crosie i nie tylko, o, chętnie by jej nawet tyłek wylizał, byle na niego spojrzała.
___Święta, najświętsza - kurwa! Crosa. Pięść, pistolet i ta-ręka-która-zabija Dwutwarzy. Ciekawe jak to było być tak bardzo na górze, być tak blisko ludzi z Zegarwieży. Znać Dwutwarz, znać całą generalicję. Wiedzieć, czy sprawa rzezi w Naytayamie była prawdą, czy w Zakazanym Mieście naprawdę przeszczepiają ludziom psie głowy, znać pełne statystyki wyroków. A może tego nawet Crosa nie wie? Może to dane tak straszne, że wie o tym tylko sama góra? A może nawet góra tego nie wie?
___Usiadł pod ścianą, bo świat zaczynał już wirować. Ktoś go przez przypadek kopnął, ale nie zwracał na to uwagi - było mu dobrze, więc mógł spać nawet na śmierdzącej podłodze w cholernym Soundzie.
+++
___Joka leżała na łóżku i wyglądała jak świeże zwłoki. Było to trochę obrzydliwe, ale nie miał ochoty ścierać z niej czerwonej farby, ani tym bardziej zmuszać jej do ubierania się, bo gapienie się na nagą Jokę sprawiało naprawdę wiele przyjemności.
Dziewczyna w końcu drgnęła i spojrzała na niego nieprzytomnie.
___- Skurwiel.
___- Artystyczna dziwka.
___Powolutku wstała i równie powolutku zbliżyła się do niego. Myślał, ze chce go objąć.
___Mylił się.
___Kopnęła go kolanem w jaja i zwinął się z bólu. Patrzyła się przez chwilę jak jęczy, po czym spokojnie ruszyła do łazienki.
___I tak zastał go Jirka.
___Chociaż Jiri wiele lepiej nie wyglądał - blady jak ściana, z rozwianymi włosami to i tak zachichotał na jego widok. Po czym zwalił się na łóżko i mocno przytulił do poduszki.
___- Co ty tu robisz?
___- Nerwicy dostaję. Psy mnie goniły przez pół Sayadu, a potem uratował mnie jakiś gasmas. Myślałem, że się posram jak zobaczyłem tego gościa. Leciałem przez pół Sayadu z gasmasem na plecach.
___ Heinz wyciągnął dwa piwa z lodówki stojącej w kącie pokoju i podał mu jedno.
___- Oni nie są tacy źli, jak się mówi. Stoją po naszej stronie jakby nie patrzeć. - powiedział chicho. Jiri spojrzał na niego spode łba.
___- I co z tego, kurwa? Jak widzę ich mordy, to od ręki mi się przypomina Crosa i jej francowate psy gończe. To jest to samo ścierwo. Tylko myślą, jak ci się do flaków dobrać.
___- Histeryzujesz Jiri. Nie było od trzech miesięcy przypadku gasmasa polującego na naszych w obrębie strefy. - stwierdziła Joka, wychodząc z łazienki. Chłopak chciał odpowiedzieć, ale nagie ciało blondynki wydawało się być mocnym, za mocnym argumentem. Napił się piwa, by ukryć zmieszanie. Ale w końcu wrócił do rozmowy.
___- Trzy miesiące. A wcześniej? A Rosen i jego ludzie, o nich nie pamiętasz?
___- Od Rosena i jego nazizantki trzymaj się z daleka. On będzie urządzał rzezie tylko po to, żeby spieprzyć Crosie reputację. - warknął Heinz. Jiri poczuł się nagle dość głupio, bo nie minęło jeszcze wiele czasu, kiedy Lil, siostra Heinza trafiła w ręce Rosena i jego bandy.
___- A ogólnie, to ciesz się, że żyjesz. Tylko pytanie, czy cię obcykali, bo jeśli tak, to nie możesz teraz wyjść na ulicę. - ostrzegła Joka i położyła się na łóżku obok niego. Wciąż była naga.
___- Nie wiem, zobaczymy. Na Cichplac i tak muszę się dostać.
Dopił piwo i objął Jokę. Dziewczyna westchnęła i rzuciła złośliwe spojrzenie Heinzowi, który tylko pokiwał spokojnie głową.
2
Podobało mi się. Mimo pewnych błędów podobało 
A co do błędów: gdzieniegdzie forma zapisu, gdzieś jakaś literówka, jakieś słowo bym zamienił, uciął zdanie, ot, kwestia dokładniejszego przeczytania tekstu według mnie.
Klimat ciekawy. Choć drugi rozdział/fragment nie bardzo przypadł w moje gusta. Pierwszy owszem, choć może zbyt duży natłok nazw miejsc, ale ogólnie bardzo na plus. Czuć klimat, uciekałem razem z bohaterem i potrafiłem sobie przedstawić jego emocje. Ostatni fragment trochę słabszy od pierwszego, ale lepszy od drugiego
- rozmowa jakoś nie wpasowała mi się w klimat reszty, była zbyt taka... taka... współcześnie młodzieżowa, zwyczajnie nie wpasowująca się w klimat reszty, ale może gdybym przeczytał inne fragmenty, to wbiłbym się lepiej w całość. Może.
Ogólnie podobało mi się. Ciekawie. Masz fajne opisy akcji, kiedy coś się dzieje.
Pozdrrrr!

A co do błędów: gdzieniegdzie forma zapisu, gdzieś jakaś literówka, jakieś słowo bym zamienił, uciął zdanie, ot, kwestia dokładniejszego przeczytania tekstu według mnie.
Klimat ciekawy. Choć drugi rozdział/fragment nie bardzo przypadł w moje gusta. Pierwszy owszem, choć może zbyt duży natłok nazw miejsc, ale ogólnie bardzo na plus. Czuć klimat, uciekałem razem z bohaterem i potrafiłem sobie przedstawić jego emocje. Ostatni fragment trochę słabszy od pierwszego, ale lepszy od drugiego

Ogólnie podobało mi się. Ciekawie. Masz fajne opisy akcji, kiedy coś się dzieje.
Pozdrrrr!
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit
3
wiadomoTeren był mu średnio znany, ale była nadzieja, że przebije się do Fabryka, jeśli tylko znajdzie jakikolwiek pomost. Biegł ile sił w nogach, słysząc przekleństwa i wrzaski policjantów, którzy byli tuż-tuż za nim.
wg mnie, aby przekleństwo w porównaniu miało sens, musi albo być prześmiewcze, albo się do czegoś odnosić. W tym przypadku nie trafiłeś ani w jedno, ani w drugie.Ściana jak chuj
np.: wielka jak kurwa mać - jest abstrakcją. Do niczego się nie odnosi i istnieje na linii nierealności. Nie mniej chuj już zahacza o coś wyobrażalnego...
Logika: ciężko dopasować bieg do kogoś, kogo nie widać (gdyż jest za plecami...)Po rurach, na dach, z dachu na kolejny dach, przebiec przez któryś most... Gość od drabinki biegł jakieś pół metra za nim. Czuł, że nie zdoła go zgubić, więc dostosował rytm biegu da tamtego.
zdecydowanie odradzam terminy medyczne, chociażby z tego względu, że zawału serca nie da się powstrzymać siłą woli.Zdębiał, ledwo powstrzymał zawał serca.
wiadomoByło mu dobrze, było mu cholerbie lekko
bez kropki - jeżeli atrybucja dotyczy sposobu wypowiedzi/mowy, nie używamy kropki (powiedział, rzekł, krzyknął, zapytał...)Oni nie są tacy źli, jak się mówi. Stoją po naszej stronie jakby nie patrzeć. - powiedział chicho.
Zdecydowanym plusem jest wartka akcja, galopująca do przodu i nie dająca chwili na wytchnienie oraz intuicyjne prowadzenie narracji - bez zbędnych opisów i dłużyzn. Minusem natomiast jest wulgarność tekstu - tak pod względem przekleństw w narracji (co uważam za zbędne w trzeciej osobie) i kilku scen opisanych.
Dawka nazw/imion jest nokautująca i może to nie wada, jednak z braku znajomości tekstu, wszystko wydało się obce - tu kolejny plus: widać, że wiesz o czym piszesz (jakby to ująć: świat żyje w tobie). Proponuję przyjrzeć się ostatniej kwestii: tam bohaterowie dziwnie się zmieniają i przemieszczają - czytałem dwa razy, i wciąż jestem zgubiony w ich umiejscowieniu (i kto to jest Joka?)
Ogólnie, mnie się podobało - mankamenty, subiektywne rzecz jasna, wspomniałem. Jest też ustawiczny zły zapis atrybucji dialogu oraz błędy w przecinkach, ale to normalne.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
4
Pogrubione słowa są zbędne. I nie rozglądnąć tylko rozejrzeć.Unber pisze:Ludzie zaczęli wrzeszczeć, Jirka rzucił się na ziemię i czekał. Ale teraz mógł chociaż rozglądnąć się dookoła - wszyscy przerażeni, zastanwiają się jak uciec.

Moim zdaniem za dużo nowych informacji na raz.Unber pisze:bo Crosera już go znała i jak go wypatrzy na Bastionie to ma pewny bilet do Zakazanego.
Hę? Wizualizował sobie jakoś tę drabinkę? Chodziło o coś w stylu: Bo jedyne na czym mógł się skupić to śmigające mu przed oczami szczeble?Unber pisze:O tym, że to może być podpucha, nie myślał, bo w głowie zamiast mózgu miał po prostu obraz tej zakichanej drabinki.

Podobał mnie się ten fragment. Jak Marti zauważył - dużo akcji a równocześnie ładna narracja - nieczęsto się to zdarza. JEDNAK ja bym się przyczepiła do tych nazw i neologizmów. Prezentacja background story też wymaga umiejętności. Jedni przesadzają, fundując czytelnikowi wykład z historii stworzonego przez siebie świata, a Ty przesadziłaś, umiejscawiając czytelnika w środku akcji i nie tłumacząc dosłownie nic.
- Co to za miejsce? Miasto jakieś, ale jakie? Do czego można go odnieść? Wystarczyłoby jedno zdanie opisujące jakoś entourage, na razie mam wrażenie jakiś domów, dachów i niezidentyfikowanej bliżej kryjówki.
- A bohaterowie to ludzie? Nieludzie? Oprócz nagości blondynki nie dałaś żadnej aluzji co do ich ogólnego wyglądu.
- Mnóstwo nazw własnych: Fabryki, Bastiony itd. Czytelnik tego nie zapamięta. Czyta sobie takie zdanie, nie łapie ocb, więc przeskakuje nad nim. Potem Ty do tego wracasz, a czytelnik ma zonk, bo nie pamięta. Takie informacje trzeba ładnie wplatać, sygnalizować, przypominać, wyjaśniać małymi partiami. Nie rzucać wszystkiego naraz, bo znużysz i znudzisz czytelnika.
Przyczepię się też do języka. Owszem, masz dużo intuicji i to jest super.

Ogólnie - duży plus za wyobraźnię.

Pozdrawiam!
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não
De um dia não ser mais triste não
5
Faktycznie, początek jest mocno niejasny i powinien ciut bardziej tłumaczyć "co jest co".
A co do opisów i rasy bohaterów - faktycznie trochę mało, jednakże nie wiem czy jest potrzeba opisywać bohaterów, którzy są w większości ludźmi (poza jednym zbłąkanym gasmasem, którego opisu faktycznie brakuje).
Bardzo dziękuję za rady i pozdrawiam!
A co do opisów i rasy bohaterów - faktycznie trochę mało, jednakże nie wiem czy jest potrzeba opisywać bohaterów, którzy są w większości ludźmi (poza jednym zbłąkanym gasmasem, którego opisu faktycznie brakuje).
Bardzo dziękuję za rady i pozdrawiam!