___Bar sprawiał wrażenie pustego, jednak tętniło w nim życie. W klimatycznym półmroku, rozjaśnianym tu i ówdzie przez lampy stojące siedzieli dżentelmeni, popijając trunki. W powietrzu dało się wyczuć woń szlachetnego cygara, tlącego się leniwie. Nad towarzystwem unosiły się obłoki siwoszarego dymu, leniwie tworzącego fantastyczne kształty w przesiąkniętym inteligencją powietrzu. Wprawne oko dostrzegłoby pianistę siedzącego w kącie pokoju. Nie zależało mu jednak na rozgłosie. Napełniał wnętrze baru przyjemnymi, zwiewnymi dźwiękami, idealnie pasującymi do sennego klimatu. Nikt nie doszukiwał się źródła piękna.
Litery kapały na obrus.
__-Jeszcze po jednym, proszę pana? - Mężczyzna w podeszłym wieku zatoczył się i zamrugał parokrotnie, by odzyskać ostrość widzenia.
Odpowiedź zagłuszył brzdęk szklanki, ale po chwili kieliszki wypełnione lepką, ciemną cieczą zostały opróżnione, a to mogło oznaczać tylko jedno.
__-Nawet nieźle ci to wyszło, kolego - Panowie niepostrzeżenie przeszli na "ty" - ale należy jeszcze popracować nad stylem.
__-Moje dialogi pozostawiają wiele do życzenia, ale to i tak się sprzeda. Poczekaj chwilę - dodał, widząc, że partner już napełnia kolejne kieliszki - zawsze trzeba chwilę odczekać.
__-A nie lepiej iść za ciosem?
__-Nie, wtedy następuje... Ten, no... Przesyt!
Stwierdzenie okazało się na tyle przekonujące, że przerwało dyskusję na moment. Moment wystarczający, by się rozejrzeć. Atmosfera barowa zgęstniała, lekki szum towarzyszący rozmowom stał się głośniejszy, a tłuczone butelki coraz częściej znaczyły drewnianą podłogę. Na niewielkie podwyższenie na środku sali liczniej wchodziły pojedyncze osoby, aby dygnąć parę razy. Ze strony toalet dobiegały jednoznaczne dźwięki, świadczące niechybnie o pierwszych bójkach.
Słowem: rozkręcało się.
Pan z cygarem dosiadł się do okrągłego stołu.
__-Nie przeszkadzam chyba - bardziej stwierdził niż zapytał.
Gruby z łysinką przytaknął, zamrugał kaprawymi oczkami, zadudnił basem:
__-Oczywiście, że nie. Im nas więcej, tym lepiej! - po czym połknął kolejną czekoladkę.
Towarzystwo rozweselało się coraz mocniej.
__-Niech pan powie, panie szanowny! Co tam pan ostatnio narozrabiał?
__-Nic takiego, znów przewróciłem rynek do góry nogami - szelmowski uśmiech.
__-Tak myślałem, że skądś pana znam. Niech pan uważa, bo mogę nasłać na pana smoki - zachichotał gruby.
__-A ja na pana swoich skrytobójców - W mig zrozumiał żart, a cygaro zatańczyło na jego ustach.
Obaj zadudnili gardłowym śmiechem, niosącym się aż po stół bilardowy.
Kije poszły w ruch, wyprzedzając argumenty o dwa kieliszki.
__-Mój Herold jest lepszy, ty kmiocie, ty marna podróbo! Pierwszy na to wpadłem, ty pieprzony złodzieju!
__-Tak? Przesłałem swój towar do wydawnictwa dwa tygodnie przed tobą, gdy ty nie miałeś jeszcze wstępnej korekty. Tak to robią profesjonaliści, nie guzdrzą się, nie płaczą mamie w rękaw, robią swoje!
"Misiaczki" obsiadywały stół z każdej strony, jednak nie reagowały. Kierowało nimi wrodzone doświadczenie oraz żelazna logika, która w tym fachu była nieodzowna. Wiadomo, zaraz zacznie się bójka. Po co temperować dwóch? Wystarczy poczekać, aż jeden z nich wygra, a potem zająć się drugim, ot co!
___Barman patrzy na panoramę tego całego burdelu. Zabawa rozkręciła się na dobre, myśli. I ma rację. Wszyscy klienci już obkupowani, nikogo nowego nie widać na horyzoncie, przystępuje więc do mycia kufli. Czarna lepkość schodzi ze szklanej powierzchni z trudem, jednak dla niego to nie pierwszyzna. Tu zawieruszy się jakaś drętwa myśl i trzeba zdejmować ją druciakiem, tam zbyt duży potencjał wypala się specjalnym preparatem. Litery kapią obficie na bar, układając się w zdania pojedyncze. Barman spogląda na nie, czyta, kręci nosem.
Nikt tego nie wypije.
Pijalnia sztuki [Obyczajowe z domieszką psychologii]
1
Ostatnio zmieniony śr 11 lip 2012, 16:14 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 3 razy.