Zemsta Elfa:Przebudzenie [fantasy] (fragment rozdziału)

1
Wstawiam kolejny fragment, mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzednich. W końcu muszę coś pisać aby się podszkolić :)

Celdur ocknął się. Powoli podniósł powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wokoło panowała nieprzenikniona ciemność i nawet on, ze swym elfickim wzrokiem, nic nie zdołał dojrzeć. W pokoju było chłodno, a on siedział nagi, przewiązany jedynie przez miednicę jakąś brudną szmatą. Podniósł wyżej głowę i zaraz poczuł ból w kręgosłupie, klatce piersiowej, a następnie w każdej innej części ciała. Spróbował się poruszyć, lecz uniemożliwiały mu to mocno skrępowane ręce za jego plecami i nogi przywiązane do krzesła. Po dłoniach powoli spływała krew ze świeżo obtartych nadgarstków obwiązanych szorstką liną. Jego niegdyś związane, białe włosy, teraz pozlepiane krwią i potem, w nieładzie opadały na twarz i klatkę piersiową. Pod lewym okiem czuł wielkiego siniaka zapewne od uderzenia pięścią od strażnika albo i od kopniaka, bo tych ostatnich dostał wiele, gdy już leżał na ziemi.
Celdur oblizał opuchnięte i skrzepnięte wargi. Poczuł jedynie smak goryczy i porażki. Spróbował sobie przypomnieć ostatnie chwile przed utratą przytomności. Udało mu się skojarzyć tylko pojedyncze obrazy. Widział swoją nieudaną zasadzkę na zdrajcę, potem przypomniał sobie jak to on został zaskoczony. Na końcu już pamiętał tylko ból zadawany z różnych stron.
Celdur usłyszał szczęk rygli i po chwili do pomieszczenia wsunęło się nieśmiało trochę światła, które zaraz przyćmiła postać trzymająca mały, złoty podstawek, na którym znajdowała się zapalona świeczka. Elf przymrużył powieki, żeby lepiej widzieć, lecz to nic nie pomagało. Ciągle był otumaniony po pobiciu. Na szczęście słuch miał nadal dobry. Za postacią weszły cztery kolejne, każda z pochodnią.
- Panowie, nadajcie temu pomieszczeniu trochę światła – powiedziała pierwsza postać grubym, męskim głosem odkładając świeczkę na stoliku.
Pozostali mężczyźni posłusznie wykonali polecenie, po czym pospiesznie opuścili komnatę ryglując za sobą drzwi. Celdura początkowo niewielkie światło pochodni oślepiło, ale już po chwili mógł swobodnie obejrzeć pomieszczenie. Pierwsze co ujrzał to długie stoły zapełnione różnymi nożami, ostrzami, igłami różnej długości i grubości. Następnie zobaczył zwisające z sufitu żelazne łańcuchy zakończone grubymi kajdanami. Mężczyzna właśnie skończył wiązać czarny fartuch i zabrał się za ostrzenie jednego z noży. Celdur siedział na krześle umieszczonym pośrodku pomieszczenia. Do najbliższego narzędzia miał jakieś 15 łokci. Choćby nawet udało mu się uwolnić z więzów, to i tak z tymi siłami nie zdążył by dosięgnąć któregokolwiek z noży. Szanse na jego ucieczkę były zerowe.
Mężczyzna powoli podszedł do Celdura.
- No to mości E’tin – postać po raz kolejny przejechała osełką po ostrzu noża – zacznijmy od początku.
„No ładnie k***” pomyślał elf. „Będą mnie przesłuchiwać…”

2
A jednak nie przykładasz się do własnych tekstów - wystarczyło przeczytać ten fragment i odtwarzać każdą scenę... Od początku:
Celdur ocknął się. Powoli podniósł powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wokoło panowała nieprzenikniona ciemność i nawet on, ze swym elfickim wzrokiem, nic nie zdołał dojrzeć.
Ale jak piszesz, nie mógł się rozejrzeć, bo nic nie widział. To zdanie też jest za długie (jak we wcześniejszym fragmencie).
Celdur ocknął się. Wokoło panowała ciemność i nic nie mógł dostrzec swoim elfickim wzrokiem.
Podniósł wyżej głowę i zaraz poczuł ból w kręgosłupie, klatce piersiowej, a następnie w każdej innej części ciała.
Uniósł głowę i zrazu poczuł ból w każdej części ciała.
Spróbował się poruszyć, lecz uniemożliwiały mu to mocno skrępowane ręce za jego plecami i nogi przywiązane do krzesła.
Tu zmień narrację, pokazując to z jego oczu.
Próbował poruszyć ręką, ale odczuł krępujące więzy. Nogi również miał przywiązane go krzesła.
Jego niegdyś związane, białe włosy, teraz pozlepiane krwią i potem, w nieładzie opadały na twarz i klatkę piersiową. Pod lewym okiem czuł wielkiego siniaka zapewne od uderzenia pięścią od strażnika albo i od kopniaka, bo tych ostatnich dostał wiele, gdy już leżał na ziemi.
Celdur oblizał opuchnięte i skrzepnięte wargi.
jakie miał włosy, to pamiętam z wcześniejszego fragmentu. Poza tym, robisz wyliczankę informacji w wielu zdaniach. Wrzuć to do jednego worka:
Był w okropnym nieładzie: włosy zlepione krwią, pod okiem siniak, odrętwiałe kończyny. Ile tu siedzi? Oblizał spierzchnięte wargi.
Zauważ, że usunałem imię bohatera - wiadomo, o kim mowa. Narracja się nie zmieniła, scena za bardzo też nie.
Celdur usłyszał szczęk rygli i po chwili do pomieszczenia wsunęło się nieśmiało trochę światła, które zaraz przyćmiła postać trzymająca mały, złoty podstawek, na którym znajdowała się zapalona świeczka. Elf przymrużył powieki, żeby lepiej widzieć, lecz to nic nie pomagało. Ciągle był otumaniony po pobiciu. Na szczęście słuch miał nadal dobry. Za postacią weszły cztery kolejne, każda z pochodnią.
- Panowie, nadajcie temu pomieszczeniu trochę światła – powiedziała pierwsza postać grubym, męskim głosem odkładając świeczkę na stoliku.
Pozostali mężczyźni posłusznie wykonali polecenie,
Ale tajemnicza... wpadka. postać, ultra tajemniczo opisujesz scenę, i nagle to są mężczyźni. Skoro elf ledwie widzi, to narrator musi opisać to z boku - ja (czytelnik) wiem, że chłop nie wie co go czeka, natomiast wiem, że coś złego, skoro wpada czterech typów z pochodniami.
Celdura początkowo niewielkie światło pochodni oślepiło, ale już po chwili mógł swobodnie obejrzeć pomieszczenie.
To jest materiał na zdanie, ponieważ (jak wspomniałem na początku trzeba przeczytać je kilka razy i odtworzyć) masz tu garść informacji. Po wykorzystaniu ich, można stworzyć coś... fajnego:
Płomień oślepiał Celdura, lecz zwolna przyzwyczajał się do światła.
Do najbliższego narzędzia miał jakieś 15 łokci.
zapis słowny! Poza tym, odległości raczej nie mierzy się w łokciach, a stopach lub siągach (sążniach), jeśli dotyczy to takiego pomiaru.

Znowu jest tak, jak było: przegadane za bardzo, powtarzasz imię bohatera, rozpisujesz zdania, zamiast stworzyć scenę - oczywiście, uczysz się, więc podpowiedziałem, co mniej więcej trzeba robić na początek. Fragment jest materiałem na fragment - czyli możesz z tego materiału zrobić fragmencik opowiadania. Do dzieła!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
przewiązany jedynie przez miednicę
Przewiazany przez biodra. Miednica to nazwa anatomiczna. Lepiej by było, że jedynie biodra miał opasane jakąś szmatą. Nie wiadomo, czy była brudna - przecież było ciemno, nawet dla elfickich oczu.
czuł wielkiego siniaka

Siniaka się widzi nie czuje. Mógł czuc opuchliznę.
skrzepnięte wargi
Wargi mogly byc pokryte krzepnącą krwią lub spierzchniete.
wsunęło się nieśmiało trochę światła
Sam widzisz, że to niezręczne sformuowanie...
przyćmiła postać trzymająca mały, złoty podstawek
Przesłoniła postać. Przycmiłaby wtedy, gdyby była jasniejsza niz światlo. Mała złota podstawka jest dziewczyna, nie chłopakiem.
grubym, męskim głosem
niskim męskim głosem, jeśli chcesz to podkreślić.
odkładając świeczkę na stoliku
odstawiając świeczkę na stolik
to i tak z tymi siłami nie zdążył by
to i tak osłabiony nie zdążył...
Bulba na końcu niepotrzebna.

Ogólnie. W dziedzinie elfów, skrzatów, smoków trudno napisac cos odkrywczego. I tak własnie jest w twoim przypadku.Fragment jest krótki ale nie wciąga i trudno oprzeć się wrazeniu, że się to już czytało. Czy wszyscy muszą pisać o elfach? [/code]

4
Cóż, tekst jest krótki i Marti oraz de_novo wskazali już chyba wszystko, na co trzeba było. Wypowiem się więc ogólnie.

1. Przegadanie. Rzeczywiście, gdzieniegdzie piszesz za dużo lub się powtarzasz. Przy redakcji tekstu zwróć na to uwagę - po prostu staraj się opisywać krótko, a to co już opisałeś, usuwaj. Sam długo walczyłem z nadopisami, ale mi się udało i mogłem przystąpić do rozwiązywania masy innych problemów ;)

2. Narracja. Opisujesz niektóre rzeczy w nienaturalny dla ludzkiej percepcji sposób (tak jak przy rozglądaniu się w ciemnym pokoju). Podobnie jest z postaciami, nagle przeistaczającymi się w mężczyzn. Jak napiszesz jakąś scenę, to potem spróbuj wczuć się w bohatera i opisuj wszystko po kolei tak, jakbyś sam to ujrzał.

3. Wtórność. Hmmm... rzeczywiście ma się wrażenie że już się to czytało. No wiesz, elfy i tak dalej... Teoretycznie akcja może rozwinąć się jeszcze w genialne, łamiące schematy z siłą młota dzieło, ale mimo to czuć jakoś sztampą, jaką w większości jest postolkienowskie fantasy.

Cytat:
Do najbliższego narzędzia miał jakieś 15 łokci.

zapis słowny! Poza tym, odległości raczej nie mierzy się w łokciach, a stopach lub siągach (sążniach), jeśli dotyczy to takiego pomiaru.
Pozwolę się z Tobą nie zgodzić, Martiniusie. Stóp używają w takich sytuacjach Anglosasi, ale np. w staropolskim systemie miar to łokieć był podstawową jednostką długości i w starych tekstach spotykałem się z jego użyciem w podobnym wypadku jak w opku Caldura. Chociaż, prawdę mówiąc, częściej były to kroki ;) A najlepiej dla tekstu byłoby w ogóle nie posługiwać się jednostkami miar, tylko czymś bardziej obrazowym.

5
Opar pisze:Pozwolę się z Tobą nie zgodzić, Martiniusie. Stóp używają w takich sytuacjach Anglosasi, ale np. w staropolskim systemie miar to łokieć był podstawową jednostką długości i w starych tekstach spotykałem się z jego użyciem w podobnym wypadku jak w opku Caldura. Chociaż, prawdę mówiąc, częściej były to kroki A najlepiej dla tekstu byłoby w ogóle nie posługiwać się jednostkami miar, tylko czymś bardziej obrazowym.
Opar, oczywiście, możesz się nie zgodzić. Co wcale nie oznacza, że nie mam racji.

stopa - szerokość skiby ziemi, odległość miedzy rzędami kartofli, była miarą o rodowodzie staropolskim.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Oczywiście, stopa występowała w staropolskim systemie miar. Ale dlaczego twierdzisz że nie można użyć łokci do podania odległości w jakimś pomieszczeniu?

7
Ponieważ łokieć kupiecki służył najczęściej do odmierzania materiału, lin itd. Stopa dużo łatwiej się kojarzyła, podobnie jak sugerowane przez Ciebie kroki, ale kroki miarą stałą nie były, toteż używało się zawsze tego, do czego można było się ustosunkować w najpewniejszy sposób. I zdecydowanie łatwiej zmierzysz szerokość pomieszczenia stopami (swoimi, chociażby) niż łokciami :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Ale dawne miary, mimo że odnosiły się do długości części ludzkiego ciała, nie były tak zawsze traktowane. Już wtedy były dla ludzi po prostu umownymi jednostkami. Łokciami np. określało się wymiary budowli - a przecież nikt nie przykładał do nich ręki i nie odmierzał kolejnych łokci. Dlatego właśnie twierdzę, że akurat łokci w tekście Caldura nie ma się co czepiać.

P.S. A swoją drogą krok - geometryczny - był jednostka miary (przynajmniej w Polsce). Podstawową jednostką odległości rolnych i drogowych, wynosił trzy i trzy czwarte łokcia, czyli ok. 2,23 metra.

9
Panowie, toż to opowieść fantasy, nie traktat o miarach i wagach.

Mnie zaintrygowała podkreślone stwierdzenie:
Caldur pisze:- Panowie, nadajcie temu pomieszczeniu trochę światła – powiedziała pierwsza postać grubym, męskim głosem odkładając świeczkę na stoliku.
Nadać światła ? Myślę, że miało być coś innego, ale nie wiem co. (Dajcie no tu trochę światła?)
Elf nie widzi za wiele, bo mu oczko zapuchło po plombie jaką dostał, ale widzi, że to świeczkę odłożono? A może się czepiam?
Nie podoba mi się, że połowa akapitów zaczyna się od imienia bohatera.

Czekam na cd tej historii. Tylko proszę nich go za bardzo nie sponiewierają podczas przesłuchania, co?

Pozdrawiam wszystkich zaczepionych.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

10
swym elfickim wzrokiem
Elfim wzrokiem.
złoty podstawek
Podstawka, to rodzaj żeński.


Hm… wydaje mi się, że czytałam wcześniejszą część. Imię bohatera kojarzę, ale nic ponad to.
Jest to wyrywek, krótki fragment opowiadania i zawiera sporo błędów – w większości wytkniętych już przez poprzedników.
Nie będę się powtarzać, dodam tylko małą radę: kiedy decydujesz się na narrację z pozycji bohatera, musisz wejść w jego skórę, widzieć tylko tyle, ile on może zobaczyć, czuć tylko to, co on może poczuć. Może i brzmi śmiesznie, ale jest pomocne, pozwala zbliżyć się do postaci, a tym samym uwiarygodnić tekst.
Poćwicz pisanie scenek z różnych pozycji narratora, myślę, że zrozumiesz o co mi chodzi.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”