Nie. Nie będzie Mezuwiusza, nie będzie krasnoludów, elfów i takich tam. Skończyłem z tym na razie.
Zająłem się projektami niezależnymi. Ten jest praktycznie na ukończeniu. Oczywiście, boję się wstawić go tutaj. Czemu? Głownie dlatego, że istnieje możliwość, że nic nie poprawiłem (styl, błędy byłoza, siękoza) za okres niewrzucania tekstów.
-------------------------------------------
Lashing out the action, returning the reaction
Weak are ripped and torn away
Hypnotizing power, crushing all that cower
Battery is here to stay
WWWMelodia z budzika w telefonie robiła się coraz głośniejsza. W końcu ciężka dłoń opadła na aparat i na oślep wcisnęła jakiś guzik. Chwilę później w pokoju słychać było tylko chrapanie.
WWWMężczyznę obudziło coś ciepłego i szorstkiego na twarzy.
WWW- Rudy, przestań. No już, przestań, mówię… Ała! Nie rogami!
WWW- Mówiłem już: nie nazywaj mnie „Rudy”! Jestem Rudolf, dotarło? Fajnie byś się czuł, gdybyś ktoś przezywał cię „Gruby”?
WWW- Lepiej wyciągnij głowę z okna. Nie zapomnij zamknąć - zimno się robi w pokoju.
WWWWWWRenifer prychnął.
WWW- Akurat tobie nie powinno to robić różnicy. Pospiesz się! I tak jesteś spóźniony, możesz nie zdążyć z robotą. - powiedział i odszedł, uprzednio zamknąwszy za sobą okno.
WWWKomórka na stoliku wibrowała przez chwilę.
WWW- Co mi się tu przesyła… - Kolorowy ekran oświetlił błękitne oczy, lekko haczykowaty nos i ledwie widoczny drugi podbródek. – „Drogi Mikołaju! Gratulacje! Wygrałeś BMW…” bla, bla,bla. Do kosza. – Parę wciśnięć guzików później jego uwagę przyciągnęły cztery cyferki. – Która już jest?! O szit… Miał, skurczybyk, rację. Cholera. Cholera!
WWWWbiegł do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Kiedy on ostatnio tak krótko się mył?! Przecież jego kruczoczarne loki wymagają starannej i czasochłonnej pielęgnacji!
WWWJeszcze tylko wyszczotkowanie zębów i viola! I parę pociągnięć grzebieniem. No, paręnaście. Parędziesiąt.
WWWWyciągnął głowę za framugę.
WWW- Mariolka! Hej, Mariola! Z łaski swojej, zrób mi dwa tosty z serem i herbatę. Czarną, jeśli można. – Mikołaj założył szlafrok.
WWW- A co – ostatni sługa zmarł?! – piskliwy głos dobiegł zza ściany. - Sam se zrób. Idę teraz do fryzjerki, potem na zakupy z Ewką i Olką, a potem manicure, pedicure, depilacja... No, ja spadam. Pa!
WWW- Kochanie, spóźniam się do pracy. Naprawdę nie mogłabyś…
Zatrzaśnięcie drzwi wejściowych było wystarczającą odpowiedzią.
WWW- Ech… - Zrezygnowanym krokiem poczłapał do swojego pokoju i sięgnął po telefon. Wyszukał w kontaktach Frosta. Tak, on może pomóc…
WWW- Hej, Frost! Jak się…
-Ciort pobieri, Mikołaj, jestem Ded Moroz! Możesz do mnie mówić Mróz, ale na angielszczenie się nie zgodzę!
WWWJeszcze mu to z zimnej wojny zostało?
WWW- Okej, okej, opanuj się chłopie. Jest sprawa.
WWW- Tak?
WWW- No bo widzisz - zaspałem. Nie zdążę z prezentami we wschodniej części mojego terenu. To znaczy... chyba tylko z Polską wschodnią nie dam rady. Nie masz może jakichś nadwyżek?
WWW- Co rok to samo… - Głos w słuchawce zachichotał. - Już się na to przygotowałem. Jednak pół litra jesteś mi dłużny.
WWW- Się wie.
Mikołaj odłożył telefon i podszedł do komputera sprawdzić pocztę. Miał program napisany przez elfy, który automatycznie zbierał wszystkie listy skierowane do Świętego. Dodatkowo wyposażony został w funkcję dopasowywania imienia i nazwiska do zażyczonego prezentu. Ułatwiało to pracę i pomagało przy robieniu listy podarków.
WWW- Co my tu mamy... Xbox, Xbox, komputer, PS3, Xbox, znowu komputer, komórka. O, Amanda Scryll pragnie labradora. Szkoda zwierzaka, pewnie go za drzwi potem wyrzucą. Hm… Mark Fisher chce braciszka. Zapowiada się ciekawy wieczór. Hehehe… - zarechotał obleśnie. – Dobrze, że większość już mam w magazynie. Dobra, podsumujmy: potrzeba trzydzieści dwa Xboxów, dwadzieścia cztery PS3, pięćdziesiąt komputerów, dwadzieścia trzy komórki. Kurde, rok temu byli mniej zachłanni. Dalej, pięć piesków, jedna książka. Kurde… kto to chciał książkę? Livde Tanas. Kujon pewnie. – Wpisał jego dane i kliknął „Wyszukaj”. – A, już pamiętam. „Czarna biblia”. Dostanie. Tylko sprawdzę, kim jest ojciec. - Uśmiech powoli wpływał na jego twarz. – Czemu się tego spodziewałem: były ksiądz.
WWWWyłączył sprzęt i poszedł do kuchni. Zaraz usmaży sobie jajecznicę, zrobi kawę i wyjdzie w spokoju. Dobrze, że na Fro… na Mroza można liczyć.
Zawsze, kiedy myślał o Polsce, dreszcz przechodził mu po plecach. Rok temu, chcąc podrzucić jednemu brzdącowi komórkę, jacyś mili panowie wyskoczyli i zapytali, czy nie może powiedzieć, która godzina. Chwilę później z dużą prędkością zbliżał się do niego chodnik, a po paru godzinach raziło go światło szpitalne. Jedyne co pamiętał, to firmę dresu – Everlast. Oczywiście, telefon gdzieś zniknął.
WWWŚniadanie gotowe. Włączy tylko coś z grupy System of a Down. Zabawne, jakiś chłopak poprosił, by znowu razem zagrali. Jednak Mikołaj pomyślał o tym wcześniej. Młodzianowi podesłał bilet dla VIPów.
WWWPo dziesięciu minutach zostawił naczynia w zmywarce. Zdjął szlafrok i naciągnął na siebie jeansy, czarny t-shirt i sweter.
WWWWyszedł na dwór. Świeże, mroźne powietrze uderzyło ogrzane ciało.
WWWLubił to uczucie. Dlatego nigdy ubierał kurtki. Z resztą, rzadko czuł zimno.
WWW- Rudolf! Cholera, Rudy, chodź do pana!
WWW- Czekaj, żreć kończę. Jaki, kurde, Rudy?! – zarżał.
WWW- Co za ludzie. I zwierzęta. – dodał po chwili.
WWW Mikołaj poczuł drżenie ziemi przypominające te podczas hamowanie tramwaju. Dobrze, że cofnął się w porę i tylko trochę śniegu wylądowało na jego spodniach.
WWW - Już jestem. Co żeś chciał?
WWWMężczyzna wytrzepał ubranie.
WWW - Możesz mnie podwieźć do paru sklepów? Muszę prezenty na wieczór załatwić.
WWW - Ech... - Rogacz westchnął ciężko. - Mamy umowę: trzymasz mnie przy sobie cały rok, w zamian pozwalam ci zaprząc bandę na jedną noc. – Renifer mówił bardzo rzeczowym tonem. – Sorry, stary, ale nic nie da się zrobić. Z resztą, sam to podpisałeś. Tak paręnaście wieków temu.
WWW - Ta… wiem, czemu nie chcesz mnie wieźć. – Święty wykrzywił usta we wrednym uśmiechu. – Spójrz na siebie. - Zmierzył go wzrokiem. - Obżarłeś się. Od kiedy to renifery przypominają beczkę albo bojler? Jeszcze ten czerwony nos… Świetnie nadawałbyś się na lokomotywę.
WWW Rudolf prychnął.
WWW - Ha, ha. Do wieczora – rzucił krótko i pobiegł w las za domkiem.
WWW - Szczęście, że jestem zabezpieczony. – Gwizdnął, aż w uszach zaszumiało. Z nieba zaczął narastać warkot silnika. Po chwili przed Mikołajem stał zaparkowany czarny harley z napisem „Merry Xmas” i z czaszką ubranej w czerwoną czapkę z białym pomponem. – Mądra była ta Rowling, trza przyznać... No, to lecim!
WWW Nie da się porównać tego z podróżą samolotem. Poczuć chmury na sobie – to dopiero coś!
WWWDo magazynu miał niedaleko. Elfy teraz nie dłubią zabawek z drewna. Wszystkie starocie, które wcześniej zrobili, sprzedano na aukcjach po bardzo wysokich cenach i jak na razie starczało na zakup prezentów. Wszystko – gry, konsole, komputery i tak dalej – trzymano właśnie w magazynach. Zainstalowano, oczywiście, bardzo nowoczesne i teoretycznie nie do przejścia systemy antywłamaniowe. Jednak czego to już Polacy nie robili…
WWWWylądował na dachu. Choć miał pewien sentyment do kominów, już bardzo dawno się nauczył, że poparzony tyłek nie jest wart podtrzymywania tradycji. Tutaj jednak była specjalnie ukryta klapa z drabiną. Wyciągnął dziwnie poskręcany kluczyk i przekręciwszy go w odpowiedniej dziurce, wszedł.
WWWPatrzył na wnętrze szeroko otwartymi oczyma. Powoli sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon. Ściany odbijały sygnał łączenia.
WWW- Kur…czaki. Noż kur…czaki! Cholera! – Jedyne, co mu przeszkadzało, to całkowite tabu na przekleństwa. Nie można uczyć dzieci brzydkich słów. Jakby nigdy ich nie słyszały…
WWW- I co ja teraz zrobię... ?
WWW Nagle usłyszał znajomą melodię. Szybko nacisnął zieloną słuchawkę.
WWW- No?
WWWW słuchawce rozległ się chichot.
WWW- Hej, Gruby. Jak tam podróż? Już w magazynie?
WWW- Kur..czaki! Ty! Gdzie są pie…rniczone prezenty?
WWW- Spokojnie. – Renifer znowu się zaśmiał. – Zostały dostarczone. Do Afryki.
WWW- Do Afryki?! Po kiego grzyba? To nie mój region! Nie obchodzą mnie…
WWW- A mnie tak. Może teraz zapamiętasz, że nie jestem Rudy.
WWW- Rudolf! Masz mi natychmiast przywieźć wszystkie rzeczy z powrotem. Na własnym grzbiecie. Słyszysz?! Ruuudolf!
WWWJednak w głośniku pykał tylko dźwięk odłożonego aparatu.
WWW- Pier…niczę!
To be continued...
Sanctus (fantasy)
1
Ostatnio zmieniony wt 19 cze 2012, 21:35 przez Herman, łącznie zmieniany 3 razy.