Mężczyzna zasiadł po drugiej stronie dębowego stołu. Burmistrz Alberic ze swego miejsca przyglądał mu się uważnie, próbując przeniknąć wzrokiem panujące w pokoju ciemności. W końcu oczy go rozbolały i dał sobie spokój.
-Nie powiem abym się cieszył na to spotkanie.
-A jednak jesteś tutaj i chcesz skorzystać z moich usług.
Burmistrz mimowolnie zadrżał. W panującym półmroku chrapliwy zimny głos nieznajomego wydawał się jeszcze bardziej złowrogi.
-Prawda. Mam problem i potrzeba mi kogoś kto mógłby dla mnie ten problem....rozwiązać – Jakby od niechcenia urzędnik przejechał palcem po grubej szyi – Słyszałem, że jesteś w tym dobry.
-I nie tani – zastrzegł zabójca.
Burmistrz machnął lekceważąco ręką. W ciemności błysnęły szlachetne kamienie, które nosił na palcach.
-Na brak pieniędzy akurat nie narzekam. Mój człowiek wprowadził cię w szczegóły?
Mężczyzna skinął głową więc Alberic kontynuował:
-Znakomicie. Jutro wieczorem książę urządza bal. Wszyscy rajcy mają być obecni. Bertin nie należy raczej do miłośników takich zabaw. Cóż, mocnej głowy to on nie ma – zaśmiał się – Przypuszczalnie ulotni się przy najbliższej okazji. Zaczekasz na niego przed bramą i....zrobisz co trzeba.
-Będzie wracał z obstawą? - dopytywał się zabójca.
-Owszem. Nigdzie nie rusza się bez swojego ochroniarza. Chłop jak dąb. Były najemnik, służył w oddziale landknechtów. Załatw go szybko, inaczej rozpłata cię tym swoim wielkim mieczem.
Zapadła cisza, niemal można było usłyszeć krążącą po pokoju muchę.
Alberic nie spuszczał wzroku z nieruchomej sylwetki mężczyzny. Zastanawiał się o czym tamten może w tej chwili myśleć. Czy opadły go wątpliwości? Może będzie chciał się wycofać? Gdyby do tego doszło, musiałby wydać odpowiedni rozkaz swoim ludziom. Ten człowiek za dużo wiedział, by tak po prostu pozwolić mu odejść.
-Przystaję na to – odparł zabójca po chwili milczenia – Chociaż za usunięcie ochroniarza powinienem pobrać dodatkową zapłatę.
Urzędnik wzruszył okrytymi płaszczem ramionami.
-Już mówiłem że pieniądze nie grają roli. Ale – zmarszczył krzaczaste brwi – jeśli zawiedziesz, a uda ci się przeżyć, nie znajdziesz w tym mieście dziury, w której zdołałbyś się przede mną ukryć. Czy wyraziłem się jasno?
W ręku zabójcy niespodziewanie zabłysła stal.
Trzymający się do tej pory z boku ochroniarze sięgnęli po broń i postąpili w stronę mężczyzny. Jednak nieznajomy obrócił sztylet, po czym wbił go w blat stołu. Zaskoczeni pachołkowie zatrzymali się, spoglądając po sobie niepewnie.
Blady jak sama śmierć burmistrz dał im znak by się wycofali. Uniósł brew, spoglądając na zabójcę, a ten onażył zęby w uśmiechu.
-W takim razie mamy ze sobą coś wspólnego, drogi burmistrzu. Ja również nie uznaję porażek.
2
Ja wiem, to takie filmowe jest. Ale na logikę biorąc, jak się zleca zabójstwo, to zleceniodawca dba, żeby jak najmniej osób o tym wiedziało. Czyli, skoro ten cały burmistrz tak czy siak się spotkał osobiście z zabójcą, to po co mu wcześniej pośrednik?Mój człowiek wprowadził cię w szczegóły?
tu brak przecinkachrapliwy zimny
można to tak sformułować, żeby uniknąć powtórzeniaMam problem i potrzeba mi kogoś kto mógłby dla mnie ten problem....rozwiązać
nie wyobrażam sobie zabójcy, który cacka się ze zleceniodawcą. Ja bym tu napisała "Ale za ochroniarza biorę dodatkową zapłatę". Stanowczo, to morderca a nie niezdecydowana panienka na zakupach.Chociaż za usunięcie ochroniarza powinienem pobrać dodatkową zapłatę.
zbędny przymiotnik. Gdyby to nie było niespodziewanie, to nie zdążyłby jej wyjąć, zanim nie dopadli by go ochroniarze.zabójcy niespodziewanie zabłysła stal.
literówka. Za mało, żeby jakoś oceniać akcję czy coś, czekam na dalszy ciąg.ten onażył zęby
3
peterka07 pisze:Mężczyzna skinął głową (przecinek) więc Alberic kontynuował:
-Znakomicie. Jutro wieczorem książę urządza (urządzić - zrobić, przygotować; książę sam będzie nosić stoły? Może lepiej wydawać bal?) bal. Wszyscy rajcy mają być obecni. Bertin nie należy raczej ( raczej niepotrzebne) do miłośników takich zabaw. Cóż, mocnej głowy to on nie ma – zaśmiał się – (zapis dialogu) Przypuszczalnie ulotni się przy najbliższej ( nadarzającej się) okazji. Zaczekasz na niego przed bramą i....zrobisz co trzeba.
Mam w głowie zwrot: pobierać opłatę nie zapłatę.peterka07 pisze:Przystaję na to – odparł zabójca po chwili milczenia (kropka) – Chociaż za usunięcie ochroniarza powinienem pobrać dodatkową zapłatę.
Trudno cokolwiek powiedzieć, kiedy kawałek taki krótki.
Rzuć coś więcej hienom na pożarcie, co?

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
4
trudno, aby przyglądał się z cudzego miejsca. Wyciąć.Burmistrz Alberic ze swego miejsca przyglądał mu się uważnie, próbując przeniknąć wzrokiem panujące w pokoju ciemności.
Byłby dobry myk, jakby to usunąć. Wolałbym być wodzony przez tekst i wywnioskować samodzielnie, czym ów tajemniczy gość się zajmuje.-I nie tani – zastrzegł zabójca.
te zdanie podważa sensowność wynajęcia zabójcy. Trzeba to jakoś inaczej ubrać, żeby zaszła logika pomiędzy zatrudnianiem gostka, a posiadaniem ludzi od takiej roboty.Może będzie chciał się wycofać? Gdyby do tego doszło, musiałby wydać odpowiedni rozkaz swoim ludziom.
brzydkie zdanie. Proponuję zmienić:Urzędnik wzruszył okrytymi płaszczem ramionami.
Urzędnik wzruszył ramionami, na któych spoczywał zarzucony płaszcz.
Ale ten element z płaszczem wcale tu nie pasuje...
to, że są inni ludzie powinno wypłynąć gdzieś wcześniej - dotąd widziałem dyskretną rozmowę pomiędzy dwoma ludźmi siedzącymi sam na sam.Trzymający się do tej pory z boku ochroniarze sięgnęli po broń i postąpili w stronę mężczyzny.
literówka[...], a ten onażył zęby w uśmiechu.
Fragment krótki, ale widać że dobrze budujesz dialogi, znaczy się, lecą naturalnie. Gorzej jest z narracją pomiędzy nimi - dorzucasz ad hoc jakąś wstawkę, i mam wrażenie, iż jest to robione na siłę. W kilku miejscach obyłoby się bez takiego zabiegu, i tekst by zyskał. Zaciekawiło mnie, dlaczego w pokoju panuje półmrok - czyżby burmistrz chciał pozostać nie rozpoznany? Bo jeśli tak, to złe miejsce wybrał na spotkanie. Ogólnie, jest zalążek, może nie napisany najlepiej, ale czytało się znośnie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
Hmm. Jeśli chcesz, żeby czytelnik poczuł emocje, które odczuwa bohater, musisz zbudować klimat. Tutaj tego drżenia nie czułem. Zobacz jak robi to King. JEgo bohaterowie nie drżą, a czytelnik takpeterka07 pisze:Burmistrz mimowolnie zadrżał.

Sorry, zboczenie zawodowe, muszę ci to wytknąć. Burmistrz to nie urzędnik, a jednoosobowy organ wykonawczy w gminiepeterka07 pisze:Jakby od niechcenia urzędnik przejechał palcem po grubej szyi

Wcześniej piszesz, że nie mógł go zobaczyć, bo było ciemno. Jak więc widział skinienie?peterka07 pisze:Mężczyzna skinął głową więc Alberic kontynuował:
Żeby był błysk, musi być światło.peterka07 pisze:W ciemności błysnęły szlachetne kamienie
Tak generalnie, to masz z tym światłem problem. Raz piszesz, że ciemność, raz że półmrok, zaraz potem coś błyska. Zwróć na to uwagę.
Wrzuć całość. Bo jeśli jest to fragment mini-opowiadania, to co stoi na przeszkodzie?

6
Albo przyglądał się uważnie, albo próbował coś dostrzec w ciemności.Burmistrz Alberic ze swego miejsca przyglądał mu się uważnie, próbując przeniknąć wzrokiem panujące w pokoju ciemności.
W panującym półmroku(PRZECINEK) chrapliwy zimny głos nieznajomego wydawał się jeszcze bardziej złowrogi.
Po pierwsze: Zapis dialogów.-Prawda. Mam problem i potrzeba mi kogoś kto mógłby dla mnie ten problem....rozwiązać(KROPKA) – Jakby od niechcenia urzędnik przejechał palcem po grubej szyi(KROPKA) – Słyszałem, że jesteś w tym dobry.
Po drugie: Burmistrz nie jest urzędnikiem.
Czyli pierścienie, nie kamienie.W ciemności błysnęły szlachetne kamienie, które nosił na palcach.
Jak to? Mamy tajne spotkanie zabójcy z burmistrzem, w celu dogadania się, kogo zabić i za ile, a tu nagle piszesz, że zabójca już jest poinformowany o wszystkim? Albo albo. No i po co wtedy całe to spotkanie?-Na brak pieniędzy akurat nie narzekam. Mój człowiek wprowadził cię w szczegóły?
Jak można niemal usłyszeć?Zapadła cisza, niemal można było usłyszeć krążącą po pokoju muchę.
A co ma do tego zgoda na zabójstwo lub nie? Gdy zabije Bertina, nadal będzie dużo wiedzieć.Gdyby do tego doszło, musiałby wydać odpowiedni rozkaz swoim ludziom. Ten człowiek za dużo wiedział, by tak po prostu pozwolić mu odejść.
Ochroniarz brzmi bardzo dwudziestowiecznie...Chociaż za usunięcie ochroniarza powinienem pobrać dodatkową (*)zapłatę.
(*) Opłatę.
Ten płaszcz kompletnie tu niepotrzebny.Urzędnik wzruszył okrytymi płaszczem ramionami.
-(SPACJA)Już mówiłem(PRZECINEK) że pieniądze nie grają roli.
Ruszyli w stronę mężczyzny. Zwrócili się w jego stronę....sięgnęli po broń i postąpili w stronę mężczyzny
Obrócił sztylet? Nie jest to też nieznajomy. Znamy go jako zabójcę.Jednak nieznajomy obrócił sztylet, po czym wbił go w blat stołu.
Po pierwsze jest ciemno. Po drugie: uniesiona brew sugeruje zdziwienie, zdumienie lub inne pokrewne uczucia.Uniósł brew, spoglądając na zabójcę, a ten onażył zęby w uśmiechu.
Obnażył.
Dialogi prowadzisz tak, że ciężko czasem jest się zorientować, kto co mówi. Zwróć też uwagę na ich zapis. Cała scena jest nielogiczna. Wpierw mamy tajemnicze spotkanie burmistrza z zabójcą, po czym dowiadujemy się, że zabójca już wszystko obgadał z człowiekiem burmistrza. Jakby tego było mało, następnie burmistrz obgaduje ponownie cały plan zabójstwa. Widać, że starałeś się stworzyć klimat - ciemność, błyskające kamienie, sztylety - zabrakło jednak ci wprawy. Trochę ta scenka za bardzo statyczna jest według mnie. Zwłaszcza ten ostatni fragment aż prosi się o żywszą narrację: zabójca ze sztyletem, zaniepokojeni ludzie burmistrza, strach tego ostatniego.