// Fragment opowiadania, podobnie jak "Szum" i "Lament ryb" w konwencji fantastyki naukowej. Tym razem krótszy tekst, znacznie okrojony w stosunku do pierwotnej wersji - minimalistyczne opisy. Pierwsza publikacja, jeden wulgaryzm. Wszelkie uwagi/ komentarze jak zwykle bardzo miło widziane. Na pewno wszystkie przeczytam ;D //
***
Eva zerwała się gwałtownie z łóżka. Nadal trwała cisza nocna. Zaczęła krążyć po pokoju nerwowo przygryzając palce. Zatrzymała się przy lustrze, przez dłuższą chwilę przyglądając się swojemu nagiemu odbiciu. Zmarszczyła brwi, coś się nie zgadzało, nie potrafiła jednak dociec co. Ty sukinsynu, znowu coś zmieniłeś, pomyślała.
Przeczesała rude włosy, założyła czarny szlafrok i wyszła z sypialni. W progu wystawnego gabinetu stała młoda dziewczyna w przemoczonym ubraniu. Na bladej, przygnębionej twarzy rozmazany był kolorowy makijaż.
- Atu kochanie, co ci się stało? – zapytała przejętym głosem Eva.
- Nie miałam dokąd pójść – jęknęła nastolatka.
Eva podeszła do niej i przytuliła, głaszcząc jej białe włosy. Mała główka sięgała jej ledwo do piersi. Przyklęknęła, aby spojrzeć jej prosto w załzawione oczy.
- Jestem przy tobie skarbie. Możesz mi się śmiało wyżalić, nie będę oceniać. Usiądź ze mną, widzę że jesteś strasznie przejęta. Ktoś cię skrzywdził? Gdzie jest Tayir? Miał się tobą opiekować.
- Nie jest taki jaki myślałam. Oszukał mnie, wykorzystał i porzucił.
- Jak on mógł – fuknęła Eva. - O skarbie. Oni wszyscy są bez serca. Nie dostrzegają twojej delikatnej strony. Tego, że też masz uczucia. Chodź znajdziemy ci jakieś ładne ciuchy na zmianę. Lubisz żywe kolory prawda. Może skusze cię na porcje lodów z czymś słodkim. Wierz mi to najlepsi przyjaciele zranionej kobiety. Porozmawiamy, pośmiejemy się, szybko o nim zapomnisz. Jestem tu dla ciebie, możesz mi się zwierzyć ze wszystkiego.
- To nie wszystko. Zrobiłam coś strasznego. Coś niewybaczalnego – wydukała nerwowo Atu. Schowała twarz w dłoniach - Zabiłam… pozabijałam ich wszystkich. To było takie proste, jak przesiewanie piasku na plaży.
- Co masz na myśli?
- Nie chciałam tego. Byłam tak strasznie zła, cierpiałam i chciałam, aby wszyscy cierpieli wraz ze mną. Wydawało się, że ich krzyk zagłuszy moją furię.
Obie nagle znalazły się w centrum kataklizmu. Wciągnięte w uderzającą intensywnością wizję.
- Doświadczenie tego… to szaleństwo – krzyczała rozemocjonowana przebijając się ponad huk. - A ja… nie mogę tego kontrolować. Choćbym nie wiem jak się starała. Nie mogę cofnąć czasu, nie mogę przywrócić im życia, nie mogę już tak żyć . Proszę zabierz je, zdejmij ze mnie to jarzmo. Weź je lub zabij mnie! – szlochała.
Eva obróciła ją zdecydowanie ku sobie. Wizja zadrgała i roztrzaskała się równie szybko jak powstała.
- Skarbie… to nie twoja wina. – Zbliżyła twarz tak blisko, że ich czoła zetknęły się. - Moje biedactwo, pomogę ci unieść to brzemię, razem coś na to poradzimy. Tutaj jesteś bezpieczna, możesz odpocząć. Nikt cię już nie skrzywdzi.
***
Do przestronnego gabinetu wszedł naukowiec.
- Senator Sinclair mamy raporty ze… zdarzenia. Proszę spojrzeć, godzinę temu Nowy Sentinel został zniszczony, całą wyspę zdewastowało trzęsienie ziemi, to co przetrwało zalała woda. Alarm ogłoszono dopiero po fakcie, służby nie były na to przygotowane, straty w ludziach rosną z każdym komunikatem, mogą sięgać setek tysięcy – referował nerwowo.
- To faktycznie straszne – przyznała Eva.
- Oficjalnie doniesienia mówią o erupcji podwodnego wulkanu. Jednak… - przerwał, aby zebrać myśli – nasze obserwacje obiektu Deva…
- Amel’Atu, naszego gościa – poprawiła go.
- Wskazują – kontynuował - że znajdowała się na miejscu, chwilę przed całym zajściem. Nasza aparatura wykryła też wzmożone promieniowanie mogące pochodzić tylko z jednego źródła… od niej. Wiele wskazuje na to, iż jest odpowiedzialna za tą katastrofę – podsumował.
Senator wyjęła z barku butelkę i nalała do wysokich kieliszków szampana.
- Proszę. – Podała mu szkło. – Wygląda profesor blado, to pana pobudzi.
- Nie ma tu czego świętować – fuknął i odstawił kieliszek na stolik. – Ta tragedia, te setki tysięcy ofiar to pani wina. Ostrzegałem panią, wszyscy mówiliśmy, że trzeba ją tu zatrzymać.
- Moja? To ciekawe – zakpiła. - Zdaje się dałam wam miejsce i nieograniczone środki, abyście zaradzili temu problemowi. Co w tej kwestii udało się wam zdziałać? Setki, tysiące badań i co? – stwierdziła poważnie. – Chcieliście ją kontrolować… zawiedliście. Próbowaliście ją uwięzić… zawiedliście. Chcieliście zniszczyć… zawiedliście… we wszystkich aspektach. Ktoś mniej cierpliwy, mógłby zacząć zastanawiać się nad waszą przydatnością.
- Potrzebowaliśmy więcej czasu – obruszył się. – W niektórych kwestiach działamy zupełnie po omacku, nie ma podobnych odpowiedników w przyrodzie, musimy dostosowywać fizykę do nowych zjawisk, które obserwujemy. Dokonaliśmy wielu przełomów, gdybyśmy mieli więcej miejsca, specjalistów i nie musieli trzymać wszystkiego w tajemnicy, na pewno znaleźlibyśmy rozwiązanie.
- Macie wiele próbek.
- Wszystkie są bezwartościowe, nie wykazują żadnych właściwości oryginału. Gdyby nie kazała nam pani jej wypuścić do niczego takiego by nie doszło.
- Profesorze, łamie mi pan serce. Ja mogę tylko sugerować, myślenie zostawiam wam. Decyzje zawsze należały do was; mając nawet w pamięci wasze porażki.
- Obiekt…
Senator podniosła brew.
- Amel’Atu – poprawił się - nie może pozostać na wolności. Przemoc, którą właśnie obserwujemy będzie się nasilać, ma potencjał, aby przybrać niespotykaną dla nas skalę. Szacunki wymykają się naszym projekcjom. Zamiast Devi stanie się dla nas Asurą – mówił gorączkowo. – Musimy poinformować rząd. Potrzebujemy pomocy, zanim będzie za późno. Musimy ją powstrzymać!
- Rząd nie rozwiązuje problemów – podsumowała pobłażliwie. – Powinien pan to wiedzieć biorąc pod uwagę własną przeszłość. Zabawy z ludzkim kodem genetycznym zawsze wyglądają źle w wiadomościach. Sporo danych pozostało jeszcze z tych… eksperymentów. Gdy je oglądam zaczynam rozumieć pańską powściągliwość w odnoszeniu się do swoich „przedmiotów pracy” jako do ludzi.
- Proszę mi nie grozić… to nie produktywne. Sprawa może wymykać się pani postrzeganiu, ale w istocie dotyczy naszej gatunkowej egzystencji – obruszył się. – Co teraz? Mamy nic nie robić? Czekać na kolejne kataklizmy? Nie możemy tego zatuszować.
- Zaniechanie działania byłoby bardzo niewskazane profesorze Raman. – Pogroziła palcem. - Sam przed chwilą podał pan właściwe rozwiązanie. Wybuch podwodnego wulkanu, trzęsienie, tsunami, wszystko zniszczone. Jak dla mnie brzmi wiarygodnie, dofinansuje się fachowców, którzy to potwierdzą, publika przyjmie to bez mrugnięcia okiem.
- Nie rozumiem czemu jest pani taka spokojna.
- Ponieważ rozwiązałam wasz problem, a teraz dostarczyliście mi dowód na jego skuteczność. – Skrzywiła usta w uśmiechu. – Od kiedy ją znalazłam i sprowadziłam traktowaliście ją jak kłopotliwe zjawisko, próbując znaleźć rozwiązanie na podstawie „kalkulacji”. Ja podeszłam do niej jak do człowieka, nastolatki, która próbuje znaleźć sobie miejsce w obcym świecie.
- Jej powłoka służy tylko jako punkt zaczepienia na tym planie, jak lalka. To świadoma energia kopiująca nasze zachowania, nie odczuwa tak jak my. Proszę posłuchać głosu rozsądku. Nie zaobserwowaliśmy żadnych procesów chemicznych charakterystycznych dla żyjących istot. Jej moralność, pobudki i cele są z gruntu obce.
- Skoro jest jak lalka to można podpiąć do niej sznurki. Sami sobie przeczycie. Kosztowało to was jak na razie tylko kilkaset tysięcy istnień. Macie szczęście, że stawka jest znacznie wyższa.
- Co pani zrobiła?
- Uporałam się z kolejnym waszym problem. Chcieliście więcej miejsca do badań. Proszę bardzo mam nadzieje, że cała planeta wystarczy. – Wyszczerzyła zęby. - Dostała wolność i swobodę, której potrzebowała. Odpowiednio sterując jej emocjami doprowadzę do pożądanych rezultatów. Sprawię – podała mu kieliszek do ręki – że będzie jadła mi z ręki.
- Nie wie pani na co się porywa.
- Myślałam, że bardzo dobrze się rozumiemy profesorze. Jestem pewna, że rodzina nie chciałaby obserwować pana za kratami. Kto by się nimi wtedy zaopiekował? – Spojrzała na niego wzrokiem przywykłym do gięcia stali.
Profesor pokręcił głową i z zamkniętymi oczami przechylił szkło.
- Do dna – dorzuciła z drapieżnym uśmiechem.
Projekt Deva
2Z podmiotu domyślnego wychodzi nam cisza nocna krążąca po pokoju i przygryzająca palce.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) Nadal trwała cisza nocna. Zaczęła krążyć po pokoju nerwowo przygryzając palce.
Imiesłów tu nie gra. Po prostu "zatrzymała się [...] i przyglądała"Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) Zatrzymała się przy lustrze, przez dłuższą chwilę przyglądając się swojemu nagiemu odbiciu.
Z całym otwarciem mam ten problem, że dostajemy monotonny zapis czynności bohaterki. Gdyby nie to "pomyślała", to można by uznać, że ktoś to spisał do protokołu z jakiegoś monitoringu. Brakuje mi w tym klimatu, po prostu.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) Eva zerwała się gwałtownie z łóżka. Nadal trwała cisza nocna. Zaczęła krążyć po pokoju nerwowo przygryzając palce. Zatrzymała się przy lustrze, przez dłuższą chwilę przyglądając się swojemu nagiemu odbiciu. Zmarszczyła brwi, coś się nie zgadzało, nie potrafiła jednak dociec co. Ty sukinsynu, znowu coś zmieniłeś, pomyślała.
Przeczesała rude włosy, założyła czarny szlafrok i wyszła z sypialni. W progu wystawnego gabinetu stała młoda dziewczyna w przemoczonym ubraniu.
Po "Atu" przecinek.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) - Atu kochanie, co ci się stało? – zapytała przejętym głosem Eva.
Zaimki do redukcji.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) Eva podeszła do niej i przytuliła, głaszcząc jej białe włosy. Mała główka sięgała jej ledwo do piersi. Przyklęknęła, aby spojrzeć jej prosto w załzawione oczy.
Rzadko chce mi się czepiać przecinków, ale tutaj ich niedobory już mnie trochę gryzły. Zwróć na to uwagę. "Chodź [przecinek] znajdziemy ci... / Lubisz żywe kolory [przecinek] prawda? [...] / Wierz mi [przecinek] to najlepsi...Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) - Jak on mógł – fuknęła Eva. - O skarbie. Oni wszyscy są bez serca. Nie dostrzegają twojej delikatnej strony. Tego, że też masz uczucia. Chodź znajdziemy ci jakieś ładne ciuchy na zmianę. Lubisz żywe kolory prawda. Może skusze cię na porcje lodów z czymś słodkim. Wierz mi to najlepsi przyjaciele zranionej kobiety. Porozmawiamy, pośmiejemy się, szybko o nim zapomnisz. Jestem tu dla ciebie, możesz mi się zwierzyć ze wszystkiego.
Uciekł też ogonek w "skuszę" i w "porcję" (i ogólnie tę wypowiedź by można poprawić na "może skusisz się na porcję").
Teraz ogólna uwaga do całej tej pierwszej części (dialogu rozmowy z Atu). On jest bardzo suchy. Brakuje mi jakichś opisów, detali, które pomogłyby mi wyczuć, czy Eva naprawdę troszczy się o Atu, czy tak klepie formułki. Nie widzę katastrofy. Niby jest straszna wizja, ale w zasadzie to nikogo ona nie rusza. Ani bezpośrednio czytelnika, bo jej nie widzi. Ani Evy (więc pośrednio czytelnika). Czyta się to jakoś, ale tak na zasadzie "jednym uchem wpada, drugim wypada".
Wiem, że w wypowiedziach bohaterowie nie muszą mówić zawsze poprawnie, ale pani senator dotąd nie pokazywała po sobie, że nie ogarnia gramatyki, a teraz wyszły jej decyzje, które miały w pamięci porażki.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) Decyzje zawsze należały do was; mając nawet w pamięci wasze porażki.
nieproduktywne
I znów szersza uwaga techniczna - do całego tekstu, ale zwłaszcza dialogu z profesorem. Nadmiar atrybucji. Te wszystkie "poprawił się/mówił gorączkowo/podsumowała pobłażliwie/obruszył się" itd. itp. One mało dodają klimatu, a raczej budują wrażenie, że autor nie ufa wyobraźni czytelnika. Bardzo wiele z tych określeń można wydedukować z samych wypowiedzi. Gdyby okrasić to dodatkowymi opisami gdzieniegdzie, może nabrałoby głębi, ale tak to taka wata słowna.
Całościowo nie porwało. Zarys problemu ma potencjał - jest jakiś potężny byt, który naukowcy próbują "rozgryźć" logicznie, a jakaś pani polityk zaczyna z nim grać emocjonalnie. Natomiast jego przedstawienie jest suche, przegadane. Ani emocjonalnie się nie zaangażowałam, ani szczególnie nie dostałam materiału do przemyśleń, budowania podejrzeń czy coś, bo bohaterowie po prostu wykładają czytelnikowi ekspozycję, ani nawet nie zainteresowałam się żadnym bohaterem, bo żaden nie jest szczególnie scharakteryzowany swoim stylem wypowiedzi czy światopoglądem.
Myślę, że rezygnacja z opisów nie była najlepszą decyzją w tym przypadku.
Tyle ode mnie, powodzenia w dalszej pracy

Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Projekt Deva
3Faktycznie dobrze dać komuś obeznanemu do przeczytania, bo nawet na takie oczywiste buble przy kolejnej iteracji autor przestaje zwracać na nie uwagę.Adrianna pisze: (pn 29 sty 2024, 22:31) Z podmiotu domyślnego wychodzi nam cisza nocna krążąca po pokoju i przygryzająca palce.
Super, wielkie podziękowania za wnikliwą analizę tekstu. Większość wspomnianych błędów jest łatwa do poprawy i z większością się zgadzam.
W gorliwym odchudzaniu tekstu z opisów, możliwe, że poszedłem o jeden most za daleko.

Do listy błędów do wyeliminowania będę musiał dodać "przecinkozę".
Popracuję też nad podkręceniem gałek z oznaczeniami "klimat" i "wilgotność" :hug:
A jednak coś się da jeszcze odchudzić ;] Faktycznie po analizie widzę dwa miejsca, gdzie atrybucje można pominąć. W innych służy mi w na trzy sposoby; aby czytelnik się nie pogubił, kto wypowiada kwestię, aby podkreślić emocję wymowy, jeżeli można z tekstu odczytać to wiele sposobów, aby nie zgubić czytelnika oddzielając dwie różne myśli.Adrianna pisze: (pn 29 sty 2024, 22:31) I znów szersza uwaga techniczna - do całego tekstu, ale zwłaszcza dialogu z profesorem. Nadmiar atrybucji. Te wszystkie "poprawił się/mówił gorączkowo/podsumowała pobłażliwie/obruszył się" itd.
To akurat celowe działanie w tej części. Odpowiedzi na te pytania można już odszukać podczas rozmowy z profesorem.Adrianna pisze: (pn 29 sty 2024, 22:31) Brakuje mi jakichś opisów, detali, które pomogłyby mi wyczuć, czy Eva naprawdę troszczy się o Atu, czy tak klepie formułki.
Jeszcze raz dzięki za zwrócenie uwagi na rzeczy do poprawy. Będę miał punkt odniesienia, dla pozostałej części opowiadania.

Dodano po 39 minutach 41 sekundach:
Zapomniałbym jeszcze odnieść się do katastrofy. Wiekszość niezbędnych opisów przenosiłem do dialogów. Tak, aby czytelnik widział je (oczami, myślami) na podstawie wypowiedzi bohaterów. Profesor opisuje katastrofę w swoim racjonalnym, logicznym stylu (dopóki jest jeszcze spokojny). Eva jest tym niewzruszona, a Atu jeżeli nie udało się mi sprzedać jej emocji, to tu niestety poległemAdrianna pisze: (pn 29 sty 2024, 22:31) Nie widzę katastrofy. Niby jest straszna wizja, ale w zasadzie to nikogo ona nie rusza.
Projekt Deva
4- Eva zerwała się gwałtownie z łóżka. Nadal trwała cisza nocna. Zaczęła krążyć po pokoju nerwowo przygryzając palce|
Kolejność. Powinno być od ogółu do szczegółu. - Ty sukinsynu, znowu coś zmieniłeś, pomyślała.|
Różnie to ludzie zapisują, ale nie lubię kiedy monolog wewnętrzny tak po prostu stapia się z narracją. Ująłbym w cudzysłów. - Eva podeszła do niej i przytuliła, głaszcząc jej białe włosy. Mała główka sięgała jej ledwo do piersi. Przyklęknęła, aby spojrzeć jej prosto w załzawione oczy.|
Wyczuwalna zaimkoza. - Lubisz żywe kolory prawda. Może skusze cię na porcje lodów z czymś słodkim.|
Znaki zapytania zamiast kropki, przecinki, ogonki. - tą katastrofę|
tę katastrofę (biernik) - Spojrzała na niego wzrokiem przywykłym do gięcia stali.|
Ryzykowne, ale niech będzie. - Dobrze się czytało, mimo że kombinujesz ze skokami fabularnymi, czego w tekstach o małych gabarytach nie znoszę. Z grubsza orientowałem się w całym tekście, jak i w dialogach, zatem zachodziła prawidłowa komunikacja.
- Co do fabuły: przeczytać – zapomnieć. Choć mam czuja, że w tej akurat próbce bardziej chodzi autoru o formę.
Projekt Deva
5Cześć, przeczytałem w tygodniu, ale nie miałem czasu usiąść do skomentowania. Piszę z perspektywy czytelnika, mam nadzieję, że komentarze się przydadzą!



Podsumowując, czytało się całkiem nieźle. Przede wszystkim nie ma nic co blokuje przed czytaniem, zwróciłbym uwagę na elementy, które wybijają z rytmu: zbędne lub zbyt rozbudowane atrybucje czy styl wypowiedzi niepasujący do postaci. Przede wszystkim widać, że tekst jest okrojony i przez to czytelny. Ostatecznie czuję, że opowiadanie poruszyło moją wyobraźnię, a to fajny wstęp do dalszej pracy. Dzięki za podzielenie się pracą i życzę dalszego rozwoju!
P.S Odrobinkę miałem skojarzenia z Instytutem Kinga
Jak dla mnie zazwyczaj się zrywa gwałtowanie, chyba można odpuścić przymiotnik.
To była pierwsza rzecz jaka mnie wybiła z rytmu. Nie chodzi o samo umiejscowienie atrybucji, ale "fuknąć" jest na tyle niecodziennym słowem, że przyciąga mocno uwagę, a jeżeli dobrze rozumiem twój zamiar, to chodzi o treść wypowiedzi, a nie jej charakter

Być może to moja preferencja, ale o ile przesiewanie pisaku na plaży jest łatwe, to porównanie mnie wybiło z rytmu. Może można się pokusić o prostszą metaforę?Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) To było takie proste, jak przesiewanie piasku na plaży.
Miałem wrażenie, że wypowiedzi Amel'Atu są zbyt dorosłe.Zbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) - Nie chciałam tego. Byłam tak strasznie zła, cierpiałam i chciałam, aby wszyscy cierpieli wraz ze mną. Wydawało się, że ich krzyk zagłuszy moją furię.
W porównaniu do początku opowiadania, taka narracja jest prosta i bezpośrednia - zdecydowanie na plus

Zgodnie z przedmówcami, jest tu trochę atrybucji, które raczej wybijały mnie z tekstu niż coś do niego wprowadzały. A szkoda, bo niektóre dialogi czytało się nieźleZbuntowana SI pisze: (pn 29 sty 2024, 17:07) - Zaniechanie działania byłoby bardzo niewskazane profesorze Raman. – Pogroziła palcem. - Sam przed chwilą podał pan właściwe rozwiązanie.

Nie wiem czy to moja preferencja, czy przydatna uwaga, ale przymiotniki w atrybucji, a szczególnie te wyraziste narzucają zbyt dużo narracji na dialog i wyrywają z opowiadania.
Podsumowując, czytało się całkiem nieźle. Przede wszystkim nie ma nic co blokuje przed czytaniem, zwróciłbym uwagę na elementy, które wybijają z rytmu: zbędne lub zbyt rozbudowane atrybucje czy styl wypowiedzi niepasujący do postaci. Przede wszystkim widać, że tekst jest okrojony i przez to czytelny. Ostatecznie czuję, że opowiadanie poruszyło moją wyobraźnię, a to fajny wstęp do dalszej pracy. Dzięki za podzielenie się pracą i życzę dalszego rozwoju!
P.S Odrobinkę miałem skojarzenia z Instytutem Kinga

Projekt Deva
6Dzięki za poświęcony czasbozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Cześć, przeczytałem w tygodniu, ale nie miałem czasu usiąść do skomentowania. Piszę z perspektywy czytelnika, mam nadzieję, że komentarze się przydadzą!

To prawda; pewnie próbowałem to dodatkowo podkreślić, jak np "biec szybko" ale tak jak piszesz nie jest ten przymiotnik obowiązkowy.bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Jak dla mnie zazwyczaj się zrywa gwałtowanie, chyba można odpuścić przymiotnik.
Był to pierwszy czasownik jaki przyszedł mi w tym przypadku do głowy, a po sprawdzeniu odpowiedników (burkneła, sykneła, żachneła czy prychneła) nadal był dla mnie na pierwszym miejscu. Tu didaskalia służą mi jako wyraźne wskazanie czytelnikowi ekspresywnej postawy Evy, bo możnaby też odczytać to jako wyklepaną "formułkę", a nie chce wszedzie sypać wykrzyknikami. Druga rola to łącznik. "- Jak on mógł. O skarbie." , brzmi dla mnie płasko i lekko niepowiązanie. Jak uważasz?bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) To była pierwsza rzecz jaka mnie wybiła z rytmu. Nie chodzi o samo umiejscowienie atrybucji, ale "fuknąć" jest na tyle niecodziennym słowem, że przyciąga mocno uwagę, a jeżeli dobrze rozumiem twój zamiar, to chodzi o treść wypowiedzi, a nie jej charakter
To jest ta prostszabozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Być może to moja preferencja, ale o ile przesiewanie pisaku na plaży jest łatwe, to porównanie mnie wybiło z rytmu. Może można się pokusić o prostszą metaforę?

Bardzo spostrzegawcze. Nie powiem nic wiecej.

Za mało opisów, za duzo opisów xD Znam ten ból. Tu wydaje mi się, że niektrzy lubią gdy nakreśla im się obraz w pieknym, kwiecistym językiem, gdy inni szukają prostego nakreślenia sytuacji. Przez większość tego fragmentu celowałem w tą drugą grupę. Początek, dokładnie 40 słów , zanim zostaja przerwane myślą(teraz policzyłem) jest najdłuższą częscią opisową. Pozostałe opisy jak mogłem chowałem po dialogach. Z tego powodu nie są juz tak widoczne, jak zauwazyłeś w późniejszej części.bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) W porównaniu do początku opowiadania, taka narracja jest prosta i bezpośrednia - zdecydowanie na plus
Usunąłem już w miejscach, gdzie faktycznie nie służyły niczemu ważnemu.bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Zgodnie z przedmówcami, jest tu trochę atrybucji, które raczej wybijały mnie z tekstu niż coś do niego wprowadzały. A szkoda, bo niektóre dialogi czytało się nieźle
Znam to uczucie, wbrew pozorom też nie lubię atrybucji i przeszkadzania mi w czytaniu czyiś wypowiedzi z tego samego powodu. Używam - opsu lub atrybucji w dialogu - również, gdy chce wskazać czytelnikowi na jakiś szczegół; kim jest ta postać; jak się zachowuje. Być może nadmiernie, nie doceniłem przenikliwości odbiorców, albo tego że sami chcą nadać/zdecydować o charakterze postaci. To bardzo ciekawa sugestia do głębszego przemyślenia.bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Nie wiem czy to moja preferencja, czy przydatna uwaga, ale przymiotniki w atrybucji, a szczególnie te wyraziste narzucają zbyt dużo narracji na dialog i wyrywają z opowiadania.

Miało być czytelny? Czy nieczytelny? Tekst jest fragmentem opowiadania, więc nie obejmuje wszystkich wątków, które się pojawiają; krótsze formy są cześciej czytane i komentowane, a właśnie na wokalnej (pisanej) reakcji mi zależało. W celu polepszania warsztatu.bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02) Przede wszystkim widać, że tekst jest okrojony i przez to czytelny.
bozyslaw pisze: (sob 03 lut 2024, 17:02)
Nie czytałem, nawet nie znałem. Kinga czytałem nie jedną książkę i niestety teraz kojarzy mi się z utartymi schematami. Ale skoro pojawiają sie tam podobne wątki to chętnie spojrzę, jak autor poradził sobie z podobnymi problemami.
Wielkie dzięki za szczegółowy komentarz. :hug:
P.S Odrobinkę miałem skojarzenia z Instytutem Kinga
Projekt Deva
7Chyba tak i nawet nie mam lepszego pomysłu. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to kiedy nie umiem czegoś ująć zgrabnie to zmieniam fragment zupełnie, albo omijam co można ominąć. Nie podejmuję się redakcji twojego tekstu, nie czuję się kompetentnyZbuntowana SI pisze: (ndz 04 lut 2024, 10:58) brzmi dla mnie płasko i lekko niepowiązanie. Jak uważasz?



Chyba trzeba do tego podejść w ten sposób, że jeżeli uwagi się powtarzają to jest to uzasadniona krytyka, a jak jedna osoba mówi tak, druga inaczej to już kwestia preferencji. Wtedy autor podejmuje decyzję

Jak najbardziej czytelny. Miałem na myśli, że czytało się klarownie dzięki redakcji autorskiej

Mam nadzieję, że zachęca cię do dalszego pisania, powodzenia!