NIC

1
Interpretacja ostatniego, usychającego strumienia myśli osoby skonfrontowanej z obliczem absolutnego nic. Pozornie dołujące zwieńczenie tułaczki mężnego człowieka, przez całe życie próbującego zapobiec nieuniknionemu. Wszystko jest jednak relatywne. Pojęte zło, wynaturzenie, porażka i towarzyszący im lęk były takimi tylko z zewnątrz. Wrażenia te odeszły wraz ze zmianą perspektywy. Człowiek, który stał się bogatszy o doznania obce komukolwiek żywemu, ma szansę postrzegać stan rzeczy w diametralnie inny sposób. Może Ty znajdziesz w tym oparcie, kiedy ogłosisz przed sobą kapitulację.
„Wszystko, a konkretnie nic prócz gęstych dymów, orbituje wokoło tej osobliwości. Wszędzie niczego nie ma, ale w tym konkretnym punkcie, nakreślonym wyraźnym konturem, nie ma niczego jeszcze bardziej. Kontur... sylwetka spowita jakby leniwie kopcącym płótnem. Chciałem powiedzieć, że czarnym, tak postrzegamy to ludzie. Lecz teraz wyczuwam w tym ogromny nietakt. Przecież to nie kolor czerni, to jego brak. Jak dzieło sztuki, draperia wabi wzrok swoim światłocieniem, komplikacją i pozorną złożonością prostych kształtów. Zaraz, jak to światłocieniem? Nie ma tu przecież światła, nie wpuszczono go. Może nawet samo zrezygnowało z panoszenia się w tym konkretnym momencie i wiem, że nie ubłagałbym go by towarzyszyło mi do końca. Ulotne, opuściło mnie, nie jestem pewien kiedy. Nie światłocień. Trafniej opisać to jako wyraźny kontrast między mrokiem a jego brakiem. Powiedziane na głos nie ma to sensu. A jednak tutaj, teraz? Nie podlega żadnej wątpliwości, jest niekwestionowanym stanem rzeczy. Tak jak okrąg nie ma początku i końca, tak tu nie doszukam się przyczyny i skutku najprostszych zjawisk. Znaczenia tych słów stały się obce i niepojęte. Zlane razem, w żaden sposób niewyodrębnione. Sens, teraz jawi się jako zaledwie żart, niesprecyzowany wymysł. Wspomnienie snu naznaczone umykającą w eter wiarygodnością. Z każdą sekundą bardziej wypłowiałe z logiki i bijącej niegdyś realności. Czuję jak ucieka, ale nie tylko to. Jak wszystko upływa. Moje życie, świat, czas, nawet przestrzeń. Wiem, że związany z tym brak paniki powinien mnie dziwić, ale odnajduję w sobie nieposkromione zobojętnienie. Ono daje mi komfort i koi wszelkie zmysły. Zmysły, które wiodły od narodzin teraz tylko irytują. Młot wykuwający okowy jest rytmem serca, które odgórnie wyznacza ścieżkę i zasięg mojego bytu. Niech więc ustanie. To kroczy ku mnie, jednak postrzegam ten ruch już tylko statycznie. Czekam ze spokojem a gdzieś po zakątkach świadomości przemykają mi wspomnienia, lecz jakby nie moje. Czego się lękałem, czemu stawiałem opór, po co właściwie walczyłem? Przecież doświadczam teraz oblicza, które jest całkowitym przeciwieństwem horroru. Niesamowite jak nie obchodzi mnie wszystko co do tej pory miało miejsce, a co ma się po mnie jeszcze stać. Chcę tej konfrontacji. Wyczekuję zbliżających się kroków, które niosą mi obietnicę upragnionego wytchnienia. Czuję przynależność do tej nicości, zobowiązanie posłuszeństwa i zadośćuczynienia. Chcę ją wypełnić jak woda szczeliny. Zmieszać się jak znaczenia słów. Nieskrępowany granicami i jarzmem definicji. Przestać drażnić siebie swoją jednostkowością, faktem istnienia, które okazuje się być jedyną anomalią. Naturalne jest właśnie to co ma nastąpić, teraz to pojąłem. Tak powinno być, czemu przed tym uciekamy?”

Anonim, W obliczu Pustki [w:] Zbiór Listów o Egzystencji Rodzaju Ludzkiego, Huf Nihilistów, Gradzew, rok końca świata.
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

2
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) postrzegamy to ludzie
Domyślam się, że ucięło "my" ;)
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) leniwie kopcącym płótnem.
Co, jak i gdzie to płótno kopci?
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) Może nawet samo zrezygnowało z panoszenia się w tym konkretnym momencie i wiem, że nie ubłagałbym go by towarzyszyło mi do końca
Metafory w tekstach mających charakter "filozoficznych rozważań" są zwodnicze. Brzmią ładnie, ale totalnie odbiegają od tematu. Personifikacja "światła", które wcześniej określane jest jako życie/szczęście/nadzieja psuje efekt, przepełnia tekst niepotrzebną treścią. Może wygląda dobrze, ale tekst gubi sens.
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) Nie podlega żadnej wątpliwości, jest niekwestionowanym stanem rzeczy. Tak jak okrąg nie ma początku i końca, tak tu nie doszukam się przyczyny i skutku najprostszych zjawisk. Znaczenia tych słów stały się obce i niepojęte. Zlane razem, w żaden sposób niewyodrębnione. Sens, teraz jawi się jako zaledwie żart, niesprecyzowany wymysł. Wspomnienie snu naznaczone umykającą w eter wiarygodnością. Z każdą sekundą bardziej wypłowiałe z logiki i bijącej niegdyś realności. Czuję jak ucieka

Nie mam bladego pojęcia jak i po co z przemyśleń o metaforycznym światłocieniu, który jest kontrastem, doszedłeś do upływu czasu. Bo z tego co rozumiem, to czas ucieka, a nie wspomnienie snu czy znaczenia słów?
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) które jest całkowitym przeciwieństwem horroru.
A co to przeciwieństwo horroru?

Dobrze i fajnie napisane, ale wewnątrz tekstu zacząłeś zbaczać z tematu, wprowadzając chaos. Dobrze oddaje atmosferę i emocje, ale nie przepadam za tego typu tekstami o wszystkim i niczym.
Jestem pewna, że znajdziesz czytelników i fanów swojej twórczości, bo masz koncepcję i umiesz ją przekazać.
Trzymam kciuki i życzę sukcesów ;)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

NIC

3
Fallen pisze: (czw 20 sty 2022, 16:44) postrzegamy to ludzie

Domyślam się, że ucięło "my" ;)
Wiesz, przyznam się, że specjalnie je uciąłem. Takie akcentowanie "my" spowalniało w moim mniemaniu tempo tekstu i brzmiało sztampowo w natężeniu innych stwierdzeń. Uczepiłem się też tego pomysłu, że usuwając to zaakcentowanie przynależności w jakiś sposób bohater sprawi wrażenie osoby nieświadomie dystansującej się od własnego gatunku. Łudziłem się, że "postrzegamy" wystarczy. Zaryzykowałem.
Fallen pisze: (czw 20 sty 2022, 16:44) Co, jak i gdzie to płótno kopci?
Trochę nie rozumiem, pytania. Co kopci, płótno. Jak kopci, całą swoją powierzchnią. Gdzie kopci, wokoło osobliwości. Zwróć uwagę na "Jakby" bo to nie jest koniec końców płótno, to gęsty dym, dla bohatera wygląda jak kopcące płótno, którym osobliwość jest spowita.
Fallen pisze: (czw 20 sty 2022, 16:44) Metafory w tekstach mających charakter "filozoficznych rozważań" są zwodnicze. Brzmią ładnie, ale totalnie odbiegają od tematu. Personifikacja "światła", które wcześniej określane jest jako życie/szczęście/nadzieja psuje efekt, przepełnia tekst niepotrzebną treścią. Może wygląda dobrze, ale tekst gubi sens.
Ok, nie chce się z tym od razu zgadzać, ale zastanowię się nad tym. Wiesz ten tekst miał być napisany ciurkiem, jako takie majaki człowieka odchodzącego od zmysłów, wpadającego w letarg. To prawda, że gubi sens. W tym tekście o gubieniu sensu się potem rozwijam. Uważam nawet, że lepiej dzięki temu to wszystko sobą przemawia. Zauważ jak mało uwagi podmiot poświęca samej tej osobliwości. Przecież ona powinna być naturalnie dominującym, jedynym punktem rozmyślań przytomnego człowieka, w tych okolicznościach. On zaś myśli o osobliwie wyglądającym "płótnie", jego światłocieniu, czym jest kolor czerni, poetyzuje z wyrzutem do istoty światła i tak dalej. To nie są rzeczowe przemyślenia, tylko jakieś rozdroża mniej lub bardziej abstrakcyjnych myśli, których ścieżki przenikają się dalej lub nie. Ten myślotok miał ewentualnie zbaczać, ale nadal kończyć się buntem wobec własnego istnienia. Zachodzi tu pewien proces łamania psychiki: utrata wsparcia, nadziei, poczucie samotności, gdy zauważa brak światła > wątek o zlewających się definicjach przyczyny i skutku, wszystko się miesza, nic nie jest jasne, konsternacja > brak sensu w czymkolwiek co się dzieje, dla mnie tożsamym z brakiem pewności siebie > poczucie jak wszystko zaczyna uciekać/ upływać to moment, w którym powinien zacząć panikować - co nie zachodzi bo wpada już w sidła marazmu, apatii, zobojętnienia.
Fallen pisze: (czw 20 sty 2022, 16:44) Nie mam bladego pojęcia jak i po co z przemyśleń o metaforycznym światłocieniu, który jest kontrastem, doszedłeś do upływu czasu. Bo z tego co rozumiem, to czas ucieka, a nie wspomnienie snu czy znaczenia słów?

Konkretnie w zacytowanym przez ciebie fragmencie wszystko odnosi się jeszcze do jednego uczucia jakim jest zanikająca przez bohatera zdolność pojmowania sensu. Zanika, ucieka. Ten ostatni wyraz, który bardzo kojarzy się nam obu z czasem miał być sprytnym przejściem do następnej myśli, między innymi właśnie o czasie. Posłużyłem się tym jako łącznikiem, opartym o wspólne skojarzenia. Być może mało sprawnie, przez co mylę czytelnika.

Horror jako zdarzenie, sytuacja budząca grozę. Jej przeciwieństwem jest to nad czym z takim utęsknieniem rozprawia bohater. Szeroko rozumianym pozytywnym doświadczeniem, odejściem zmartwień, lęków, wszelkich trudów. Nadejściem ulgi, wytchnienia, spoczynku, niespodziewanego spełnienia.

Tak, chaos tam jak najbardziej miał być. Zaplanowałem go sobie jako wymówkę i tylne drzwi na samym początku pisania tekstu ;D
Bardzo dziękuje ci za spostrzeżenia, opinię, poświęcony czas i oczywiście za końcową pochwałę!
Na pewno będę jeszcze myślał nad twoimi uwagami i czy przypadkiem zbyt zaciekle się nie bronię ;)
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

4
Z perspektywy kolejnych dwóch dni zgadzam się z uwagami i powoli dochodzę do podobnych wniosków. Poddałem sformułowania dość znacznym redukcjom. Mam nadzieję, że brzmi to teraz trochę mniej pretensjonalnie, za to przejrzyściej i zrozumialej – na ile to możliwe.
Interpretacja ostatniego, usychającego strumienia myśli osoby skonfrontowanej z obliczem absolutnego nic. Pozornie dołujące zwieńczenie tułaczki mężnego człowieka, przez całe życie próbującego zapobiec nieuniknionemu. Wszystko jest jednak relatywne. Pojęte zło, wynaturzenie, porażka i towarzyszący im lęk były takimi tylko z zewnątrz. Wrażenia te odeszły wraz ze zmianą perspektywy. Człowiek, który stał się bogatszy o doznania obce komukolwiek żywemu, ma szansę postrzegać stan rzeczy w diametralnie inny sposób. Może Ty znajdziesz w tym oparcie, kiedy ogłosisz już swoją kapitulację.
„Wszystko, a konkretnie nic prócz gęstych dymów, orbituje wokoło tej osobliwości. Wszędzie niczego nie ma, ale w tym konkretnym punkcie, nakreślonym wyraźnym konturem, nie ma niczego jeszcze bardziej. Kontur… sylwetka spowita niby leniwie kopcącym płótnem. Pomyślałem, że czarnym, tak postrzegamy to ludzie. Teraz wyczuwam w tym ogromny nietakt. Przecież to nie kolor czerni, to jego brak. Jak dzieło sztuki, draperia wabi wzrok swoim światłocieniem, złożonością i układem prostych kształtów. Zaraz, jakim światłocieniem? Nie ma tu przecież światła, opuściło mnie nie jestem pewien kiedy. Raczej wyraźnym kontrastem między mrokiem a jego brakiem. Powiedziane na głos nie ma to sensu. A jednak tutaj, teraz? Nie podlega wątpliwości, jest niekwestionowanym stanem rzeczy. Tak jak okrąg nie ma początku i końca, tak tu nie doszukam się przyczyny i skutku. Znaczenia tych słów są zlane razem, w żaden sposób niewyodrębnione. Sens jawi się teraz jako niesprecyzowany wymysł. Wspomnienie snu naznaczone umykającą w eter wiarygodnością. Z każdą sekundą bardziej wypłowiałe z logiki i bijącej niegdyś realności. Czuję jak ucieka, ale nie tylko on. Jak wszystko upływa. Moje życie, czas a nawet przestrzeń. Wiem, że związany z tym brak paniki powinien mnie dziwić, ale odnajduję w sobie nieposkromione zobojętnienie. Ono daje mi komfort i koi wszelkie zmysły. Zmysły, które wiodły od narodzin teraz tylko irytują. Młot wykuwający okowy jest rytmem serca, które odgórnie wyznacza ścieżkę i zasięg mojego bytu. Niech więc ustanie. To kroczy ku mnie, jednak postrzegam ten ruch już tylko statycznie. Czekam ze spokojem, a gdzieś po zakątkach świadomości przemykają mi wspomnienia, lecz jakby nie moje. Czego się lękałem, czemu stawiałem opór, po co właściwie walczyłem? Przecież doświadczam teraz oblicza, będącego zupełnym przeciwieństwem grozy. Niesamowite jak nie obchodzi mnie wszystko co do tej pory miało miejsce a co ma się po mnie jeszcze stać. Chcę tej konfrontacji. Wyczekuję zbliżających się kroków, które niosą mi obietnicę wytchnienia. Czuję przynależność do tej nicości, zobowiązanie posłuszeństwa i zadośćuczynienia. Chcę ją wypełnić jak woda szczeliny. Zmieszać się jak znaczenia słów. Nieskrępowany granicami i jarzmem definicji. Przestać drażnić siebie swoją poszczególnością, faktem istnienia, które okazuje się być jedyną anomalią. Naturalne jest właśnie to co ma nastąpić, teraz to rozumiem. Czemu przed tym uciekamy?”

Anonim, W obliczu Pustki [w:] Zbiór Listów o Egzystencji Rodzaju Ludzkiego, Huf Nihilistów, Gradzew, rok końca świata.
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

5
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) Wszędzie niczego nie ma, ale w tym konkretnym punkcie (...) nie ma niczego jeszcze bardziej.
Płytkie... i zarazem bardzo głębokie ;)

Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

NIC

6
Michał123 pisze: (ndz 23 sty 2022, 19:13)Płytkie... i zarazem bardzo głębokie ;)
Kuriozalne prawda? Myślę, że w zależności od całokształtu, można to odebrać lepiej lub gorzej. Jako śmieszny banał lub właśnie kuriozum optycznego zjawiska i zdziwienie samego bohatera. Jak odebrałeś cały tekst? Ten koncept się sprzedaje czy nie? Brzmi śmiesznie czy jednak intryguje?

Nie jestem pewien czy zwrot w łacinie mam odebrać jako komentarz moich umiejętności pisarskich czy jednak pochlebne określenie o przygnębiającym charakterze tekstu? :ups:

Czy tekst po redukcji odbierasz lepiej niż oryginalny?
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

7
Kyre pisze: (pn 24 sty 2022, 17:33) Nie jestem pewien czy zwrot w łacinie mam odebrać jako komentarz moich umiejętności pisarskich czy jednak pochlebne określenie o przygnębiającym charakterze tekstu? :ups:
Zdecydowanie to drugie ;) Chociaż jeśli wszystko jest marność... to twój tekst również marność. I ja marność. Na koniec zostanie z nas ledwie garść popiołu.

Czy banał od razu musi kojarzyć się z czymś złym? Z reguły owszem, tak jest. "Ale...". Kiedyś przeczytałem pewną książkę pod tytułem "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi". Książka popularna na całym świecie reklamowana jako ta, która zmieni twoje życie. Przeczytałem. Książka jest przepełniona banałem. co zakrawa o śmieszność. Jedna prosta anegdota goni drugą. Ale jednocześnie jest to naprawdę fantastyczna książka. I jeśli czytelnik podejdzie do niej z otwartą głową, to naprawdę może zmienić jego życie ;)
Bo właśnie - kluczem jest owa "otwarta głowa". Tylko tyle i aż tyle. I albo odrzucisz banał, albo spróbujesz poszukać w nim jakiegoś sensu. Nawet jeśli tym sensem jest kolejna banalna prawda....
Kyre pisze: (pn 24 sty 2022, 17:33) Brzmi śmiesznie czy jednak intryguje?
...Także odpowiadając na twoje pytanie - mnie intryguje ;) W codziennym życiu, gdzie tempo cały czas jest bardzo wysokie, po prostu warto od czasu do czasu zatrzymać się na moment i przypomnieć sobie te banały, z jakich jesteśmy ulepieni.

Tekstu po redukcji jeszcze nie czytałem. Wrócę z odpowiedzią po lekturze.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

NIC

8
Czytałam wiele trudnych tekstów, ale one zawierały jednak nić ułatwiającą zrozumienie. Komplikowanie ich ponad miarę nic nie wnosi.
Nic więcej nie dodam, ale zacytuje Andrzeja Dragana bo to kwintesencja tego co chcę powiedzieć:
"Sheldon starał się gadać mądrze, co w zasadzie nie jest konieczne jeśli ma się coś do powiedzenia"
Najsmutniejszym aspektem dzisiejszego życia jest to, że nauka osiąga wiedzę szybciej niż społeczeństwo osiąga mądrość. http://cytatybaza.pl/autorzy/isaac-asimov.html?cid=41

NIC

9
Mary Ann May niczego tu na siłę nie komplikowałem. Usiadłem przy biurku myśląc nad projektem wokół, którego mógłbym się zakręcić. Zacząłem opisywać pomysł na scenę, którą potem w ramach ćwiczeń miałem zilustrować. Coś co było wstępnym opisem sceny/warstwy emocji do namalowania, zaczęło przekształcać się w narracyjny myślotok. Po dwudniowych szlifach, redukcjach i stylistycznych korektach puściłem to na forum. Przewidywałem, że moja twórczość nie trafi do każdego. Nie spodziewałem się jednak, że okaże się trudna.
Zastanawiam się czy ten trud nie wynika może z nietrafionych oczekiwań. Na podstawie śledzenia opinii na temat kina, zauważyłem, że niektórzy nie potrafią cieszyć się filmem jeśli widz pozostaje na końcu z niedopowiedzeniami - kiedy nie jest widzem wszechwiedzącym. W moim zamyśle fragment nie miał oferować jasno nakreślonej, jednowymiarowej, typowej historii z początkiem i końcem. Mam nadzieje, że w kwestii uczuć, emocji, przemyśleń ten fragment jest przystępny i co najmniej tyle (aż tyle) sobą oferuje.
Faktycznie, trudnym może okazać się doprecyzowanie czytelnikowi czemu coś się dzieje, gdzie się dzieje i jak się dzieje. Bo nie to jest tu najważniejsze, to tylko gratis. Są rzeczy, które mają po prostu pobudzać w jakiś sposób odbiorcę, bardziej chodzi o sam proces niż jego kontekst. W ten sposób coś potrafi być o wiele bardziej intrygujące. Sama możliwość dociekania czegoś i pole do manewru na własne interpretacje zaczyna być atutem. W oparciu o skrawki można tu sobie dobudować całą otoczkę. Już tak w ramach rozrywki, uruchamiając kreatywność i wyobraźnię, ale nie jest ona [otoczka] do niczego potrzebna i nie musi być zdefiniowana jednoznacznie dla wszystkich odbiorców tak samo. Jeśli o to chodzi i to cie rozczarowuje to nie przyjmę tego jako krytyki, ale jako inne gusta. A jeśli nie to, to muszę poćwiczyć sprawniejsze przelewanie myśli na papier, albo komunikację z czytelnikiem. W każdym razie dziękuję za odzew.
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

10
Czytałam poprawioną wersję i jest lepiej, ale... Bez "ale" byłoby za pięknie ;)
Napisane dobrze, zrozumiale, ale mam jeden, mało problem z odbiorem tekstu. Przepełniony głębią, ma jeden problem, jego "głębia" nie ma emocjonalności. Jest sucha i pusta. Tekst w zamyśle miał być emocjonalny i gdyby nie narrator, który opisuje sposób powstania listu, nie wyczułabym tej tragedii, którą autor chce przekazać. Ostateczne wrażenie- autor usiłuje przekonać czytelnika, że bohater jest smutny, chociaż z niczego to nie wynika. Raczej określiłabym to jako stan melancholii, a nie hmm... depresyjny.
Z góry uprzedzam, że to chyba jedno z najcięższych zadań autora, by "tchnąć" życie w bohatera, ale masz dobre podstawy ;)
p.s.
Twoja twórczość nie jest trudna, spokojnie ;) Po prostu współczesna literatura ma to do siebie, że skupia się bardziej na akcji, niż świecie przedstawionym ;)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

NIC

11
Fallen pisze:mam jeden, mały problem z odbiorem tekstu. Przepełniony głębią, ma jeden problem, jego "głębia" nie ma emocjonalności. Jest sucha i pusta. Tekst w zamyśle miał być emocjonalny i gdyby nie narrator, który opisuje sposób powstania listu, nie wyczułabym tej tragedii, którą autor chce przekazać. Ostateczne wrażenie- autor usiłuje przekonać czytelnika, że bohater jest smutny, chociaż z niczego to nie wynika. Raczej określiłabym to jako stan melancholii, a nie hmm... depresyjny.
jednak przekombinowałem ^_^'

Co gdybym powiedział, że ta miniatura miała być w zamyśle emocjonalna na kilku warstwach?
Uporządkujmy. W tym tekście mamy: zmyślonego Bohatera, Narratora/Autora, jego czytelników.
Są dwie warstwy/ poziomy narracji:
1. myśli Bohatera w cytacie – głębsza;
2. artykuł – płytsza.

Pierwszą najgłębszą warstwą jest dobrze zinterpretowana przez ciebie "sucha i pusta" rozprawka Bohatera o emocjach/ braku emocji - która w moim mniemaniu nadal miała wzbudzać emocje już bezpośrednio u nas, z większym lub mniejszym skutkiem. To chciałem zaoferować na dzień dobry po przeczytaniu.

Na drugim poziomie narracji (płytszym), Autor artykułu próbuje pocieszyć swoich czytelników. Wcale nie sugeruje, że Bohater jest smutny, przeciwnie próbuje odciągnąć ich od takiego postrzegania. Oswoić ich z myślą, przygotować na koniec. W tym miał się objawiać prawdziwy tragizm. Ta warstwa miała wywoływać kontrastowe emocje dotyczące marności losu czytelników przemieszanej z próbami uśmierzenia ich rozpaczy. Spotęgować nasze wrażenia, w nagrodę gdy zrealizujemy sobie już o czym to wszystko jest, że to nie do nas zwracał się Narrator.

Jak przygotować na nadchodzącą śmierć osoby, które powinny mieć prze sobą jeszcze całe życie?
Tekst opisuje taką próbę.

Nie chciałem tego rzucać w oczy. Tylko podać subtelniej, bo tak bardziej rusza.
Przecinki. A niech was diabli.

NIC

12
Tytuł oddaje treść w tak kompletny sposób, że reszta wydaje się być zbędnym dodatkiem.
... Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.

Bruno Schulz

NIC

13
Ja odebrałem ten tekst, jako myśli człowieka (narratora) tuż przed śmiercią. I fajnie, choć to mogło by być lepiej po prostu napisane. I tu jest dysonans, bo to chyba trzeba napisać perfekcyjnie by miało oddźwięk. Ale przeczytałem, czasu nie straciłem, jest ok. Pozdrawiam.

NIC

14
Kyre pisze: (czw 20 sty 2022, 14:45) obliczem absolutnego nic.
Absolutne NIC nie może mieć żadnego oblicza, dlatego takie absolutne NIC nie istnieje:). Jeśli już nadamy mu ten strzęp informacji i nazwiemy je "NIC", to oznacza że opisaliśmy to a więc nie jest o absolutne NIC. To wygląda absurdalnie i wiem że nie o to chodziło w przekazie:)
Najsmutniejszym aspektem dzisiejszego życia jest to, że nauka osiąga wiedzę szybciej niż społeczeństwo osiąga mądrość. http://cytatybaza.pl/autorzy/isaac-asimov.html?cid=41

NIC

15
Mary Ann May, w odseparowaniu, logicznie, tak. Natomiast w całym tekście dopisywanie na każdym kroku tej negacji było by raczej zbędnym powtórzeniem. „[…] brakiem oblicza absolutnego nic.” brzmi we wstępie co najmniej nadgorliwie. Wstępie, który ma szybko nakreślić sens, trochę zaintrygować i przygotować na nadchodzące zdania. A przecież rozpisuję się nad tym w ten dokładny, pełny logicznie sposób odrobinę niżej, w cytowanym fragmencie. W moim mniemaniu brak dosłowności jest tu akceptowalny.

Innym argumentem może być podejście, że to Autor zwracając się do swoich czytelników, na tamtym poziomie narracji, specjalnie stosuje takie uproszczenie. I teraz jeśli ten zabieg faktycznie okazałby się błędem, to przypisuję go jego [Autora] cechom. [Jail free card] :hihi:

Dosłowny sposób myślenia, gdzie opisanie takiego "absolutnego nic" stanowi sprzeczność samą w sobie, jest mało sensowny w realiach słowa pisanego i mówionego. To nie jest równanie dotyczące metafizyki tylko miniatura. Podejmując ten tok rozumowania, w każdym przypadku odniesienia się do tego [braku] zjawiska trzeba by zostawiać pustą przestrzeń w zdaniach. W zasadzie wcale nie można by się do niego odnosić a tej miniatury stworzyć. A jednak jako ludzie potrafimy pojąć koncept braku czegoś, stwierdzić to i nazwać. Jakoś teraz o tym rozmawiamy. Nie rozumiem jak miałbym zastosować tę uwagę w tej miniaturze i przełożyć ją przez pryzmat ludzkiego postrzegania. Czysto metafizycznie, tak zgadza się.
Przecinki. A niech was diabli.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”