Inny duch [Fantasy]

1
Był prawdziwy. Już wcześniej poczułem jego energię, łapałem ją i wchłaniałem. Moc martwych nie jest czymś, co powinni mieć w sobie żywi, kiedy tylko ktoś ją do siebie przyjmie, sprowadzi na siebie cierpienie jakby miecz wbijał się w jego ciało. Mnie również przebiło widmowe ostrze, ale ukłucie prawie nie bolało.
Pewna siła jest powierzana człowiekowi, kiedy ten umiera, z jej pomocą powinien odejść, przejść na drugą stronę. Owy dar czasami pozostaje niewykorzystany, wówczas dusza zmienia się w ducha, podarowana mu moc emanuje na wszystko wokół, a on z dnia na dzień słabnie. Przepustka do padołu umarłych w końcu przestaje być ważna – pewnego dnia zjawa traci zdolność odbycia swojej ostatniej podróży. Wtedy zaświaty przybędą po nią, zabiorą zbłąkaną duszę, a pamiątki, które po sobie zostawią zaczną pożerać krainę żywych. Nieproszona wizyta jest tym bliższa, im mniejszy ból sprawia pochłanianie energii zmarłego.
Obecność dobiegała z małej chaty przede mną. Obok rozciągało się świeżo przeorane pole, kilka ptaków sprawdzało, czy rolnicy zdążyli już coś tam posadzić, niedaleko stały wbite w ziemie widły. Wokół nie zauważyłem kompletnie nikogo, i dobrze.
Wszedłem do budynku. Pusto. Myślałem, że od razu wpadnę na upiora, pomieszczenie było zbyt małe, żeby mógł się gdzieś ukryć, ale wewnątrz, zamiast mglistej, świecącej postaci, zobaczyłem jedynie siano. Żeby odprawić egzorcyzm trzeba widzieć ducha – ten fakt jeszcze mnie nie martwił, bo to zaklęcie jest jedynie bardzo przekonywująca prośbą by zbłąkana dusz odeszła, a nie ważne ile bym prosił coś, co jest zbyt osłabione, żeby się ruszyć, donikąd nie pójdzie. Oczywiście nie byłem kompletnie bezradny. Zjawie można przywrócić siły za pomocą nekromancji. Wskrzeszenie ją ożywi, ta bez ciała natychmiast umrze, a cykl natury przyzna jej odpowiednią moc na nowo.
Wziąłem w garść kilka ziaren z sakiewki przy pasie. Tchnąłem w nie własną magię. Zaczęły kiełkować, chwilę później zwiędły, wtedy rzuciłem je na ziemie i wykonałem znak kosy – dotknąłem kolejno nadgarstka lewej ręki, zgięcia łokcia, ramienia, następnie czoła. Nasiona zmieniły się w pył. Czar został przyjęty. W przeciwieństwie do egzorcyzmu, nekromancja działa na wszystko wokół, nawet na to, czego nie mogłem zobaczyć. Wiedziałem, że wkrótce poczuję efekty, że przebije mnie widmowe ostrze nowych siły...
– Ojcze egzorcysto! – ktoś zawołał.
– Wara! – wybiegłem ze stodoły.
Na zewnątrz zobaczyłem dwóch chłopów, stali w bezpiecznej odległości, poza zasięgiem zaklęcia.
– Wara! – powtórzyłem, gdy ruszyli w moją stronę.
Kojarzyłem chudzielca w poszarpanej tunice. Gdy przybyłem do wsi nalegał, żebym poszedł porozmawiać z sołtysem. Wydawało mu się, że byle prostak może zatrzymywać egzorcystę, wyprowadziłem go z błędu, dlatego miał podbite oko. Drugiego wieśniaka spotkałem po raz pierwszy.
Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć z ziemi pomiędzy nami wstał trup. W milczeniu obserwowaliśmy, jak staje na nogi, a od kości odpadają mu kawałki gnijącego ciała. Z nieboszczyka został niemal sam szkielet odziany w brudną szmatę. Nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi, ruszył na zachód oddalając się od wsi i stodoły.
Jacyś kretyni zakopali go pod cienką warstwą gleby, jakby nikt ich nie nauczył, że ludzi powinno się grzebać na tyle głęboko, żeby nie mogli wstać. Dzięki temu byle wieśniacy mnie przyłapali! Nekromancję było widać jak na dłoni. Normalnie nie byłby w tym nic złego, lecz miałem nieszczęście znajdować się w kraju, którego włodarze potępiają wykorzystywanie magii jakiegokolwiek rodzaju. Chłopi uciekną, sprowadzą inkwizycję albo sami urządzą sobie polowanie na czarnoksiężnika.
Chwyciłem za miecz przy pasie...
– Ojcze, duch! – Chudzielec zaczął wymachiwać rękoma w kierunku chodzącego trupa szybciej niż ten przebierał nogami. – Duch ucieka!
Potrzebowałem dobrej chwili, żeby zrozumieć, co próbował powiedzieć. Napięcie ze mnie zeszło, schowałem broń, nawet się uśmiechnąłem.
– Dobrze, że go zauważyliście – podszedłem do chudzielca i go poklepałem – ale to tylko chodzące zwłoki. Prawdziwy duch nadal jest w stodole.
Moje zadanie byłoby o wiele prostsze, gdyby polegało na usunięciu żałosnego ożywieńca. Był pusty, jego dusza już dawno odeszła, wstał, bo nekromancja działa na wszystko wokół, kiedy skończy się magia zaklęcia, padnie.
Właściwy upiór powinien był już odzyskać siły, ciągle czekałem aż przebiją mnie niczym ostrze i zaczynałem wątpić, że się doczekam.
– Złapcie trupa i spalcie na stosie – rozkazałem.
Chudzielec otworzył usta i stał oniemiały. Ten drugi się przeżegnał. Heretyk.
– Zróbcie to z dala stąd, bo przez was wstanie kolejny.
Ich obecność nie miała, żadnego wpływu na to, czy w pobliżu będą jakieś zwłoki, które zareagowałyby na nekromancję, przynajmniej odkąd zrezygnowałem z pomysłu ucieszenia obojga, lecz musieli jak najszybciej odejść.
Wiedziałem, że heretyk spróbuje się sprzeciwić, widziałem to w jego oczach. Podszedłem więc do niego i zdzieliłem go w twarz, upadł na ziemie.
– A jak nam co zrobi? – Z jakiegoś powodu jego głos drżał.
– To tylko chodzący trup – powtórzyłem. – Jeśli wam się uda, inkwizycja zapamięta wasze starania i być może je nagrodzi.
Dopiero nazwa tej bluźnierczej organizacji do nich przemówiła, a na pewno do chudzielca, bo wyciągnął widły z ziemi i nabił na nie chodzące zwłoki.
– Ojcze! Panie sołtysie! On się daje kierować – orzekł obracając nieboszczyka ruchami drzewca i pchając go w stronę wsi.
Chłopi na mnie spojrzeli jakby coś nadal było nie jasne.
– Wynocha! Już! – ruszyli. – I nie ważcie się tu wracać, bo pozabijam.
Szli powoli, oglądali się co kilka kroków. Pyskowali, nazywali mnie jak klechę ze swojego kraju, podglądali egzorcyzm, próbowali wejść w obszar działania wskrzeszenia i wrobić mnie ożywianie żywych! Po co oni w ogóle tu przyszli?
Splunąłem. Pomyślałem sobie, że zadbam o to, żeby wieśniaków nagrodzili inkwizytorzy. Jak każdy egzorcysta z imperium miałem z nimi dobrze stosunki, w końcu to moi przednicy nauczyli tych heretyków przepędzać duchy. Pokazali im tylko te czary, w których trudno jest rozpoznać magię, bo chociaż inkwizytorom bardzo spodobała się idea polowania na zjawy nadal chętnie rozpalali stosy dla każdego, w kim dostrzegli czarnoksiężnika. Innymi słowy dopóki nie zobaczą moich zaklęć, będą mnie szanować i jeśli zasugeruję, żeby dokładnie przyjrzeli się pewnej wsi, zrobią to.
Duch nie otrzymał nowej mocy. Nie wiedziałem dlaczego, nekromancja na pewno zadziałała, w końcu trupy nie wstają bez powodu. Pierwsze wskrzeszenie ożywia tylko i wyłącznie ludzi – podejrzewałem, że w tym może tkwić przyczyna – upiór utraciwszy zbyt dużo energii stracił również widoczną postać i człowieczeństwo. Była to teza na wyrost, nie miałem pojęcia jak było naprawdę, ale nie musiałem. Pamiętałem, że wskrzeszenie rzucone odpowiednią ilość razy ostatecznie ożywi wszystko wokół, wszystko, co oczywiście kiedyś żyło.
Wróciłem do stodoły, zjawa nie raczyła się ukazać, zamiast niej komar przyfrunął bzyczeć mi koło ucha. Wcale mnie to nie denerwowało. Wziąłem w garść kolejne ziarna, a mały krwiopijca wylądował na mojej dłoni... spróbował, ale spadł prosto przez moje ciało. Mimo półmroku panującego w budynku, wyraźnie widziałem jak leci w dół, otaczała go delikatna poświata. To od niego emanowała energia.
Tylko ludzie mają duszę, a więc tylko ludzkie duchy istnieją, nawet heretycy to wiedzieli. Cały czas pamiętałem, że mierzę się z przypadkiem niezbadanym i nieopisanym, bo zjawę tak słabą już dawno powinny były zabrać zaświaty, oczywiście też żaden egzorcysta nie odwlekałby przepędzenia upiora, ryzykując wizytę krainy umarłych, tylko po to, żeby zobaczyć efekty ubytku mocy zjawy. Nikt nigdy nie miał okazji czegoś takiego udokumentować. Coś niespodziewanego mogło się wydarzyć, wiedziałem o tym, ale to był po prostu absurd.
Próbowałem przypomnieć sobie cokolwiek na temat podobnych osobliwości, lecz moje myśli szybko zapełniło bzyczenie, a kiedy kątem oka zobaczyłem, jak blisko mojej twarzy lata owad, odruchowo go plasnąłem. Moja ręka przemknęła przez jego ciało i jedynie się spoliczkowałem.
Kpił sobie ze mnie.
Zdjąłem rękawicę, wyciągnąłem nóż, rozciąłem wewnętrzną część swojej dłoni. Strzepnąłem kilka kropel krwi na klepisko, tchnąłem w nie własną moc, natychmiast skrzepła i poczerniała, a chwilę później uniosła się z niej stróżka dymu. Było na to zbyt wcześnie, dusza była osłabiona, ale cóż musiałem spróbować, prawda? Komar nie był normalny, więc podejście odbiegające od normy mogło zadziałać, dlatego wykonałem najsilniejszy znany mi egzorcyzm.
Krew wyciekająca z martwych skłania pobliskie zjawy by odeszły, dlatego nigdy ich nie ma na pobojowiskach. Egzorcyści dawnych czasów odtworzyli to zjawisko za pomocą magii, bez konieczności zabijania ludzi, powstały czar jest daleki od cudu natury, chociażby dlatego, że wpływa tylko na jedną duszą, którą czarownik musi wiedzieć. Naprawdę myślałem, że to zaklęcie może zadziałać, bo Ile energii mógł potrzebować głupi insekt? Wyszło na to, że więcej niż jej wtedy posiadał.
Wróciłem do poprzedniego planu i rzuciłem kolejne wskrzeszenie. Komar jednak pozostał tak słaby, jaki był do tamtej pory. A więc ponownie spróbowałem go ożywić, później znowu, bez efektu. Aż zacząłem myśleć, że jedynie rzucam ziarna, jak kretyn, który próbuje posadzić coś w stodole. Tę krótką chwilę słabości szybko wypaliła żądza pozbycia się bzyczącej istoty.
Użyłem kolejnego wskrzeszenia. Wtedy ze ściany naprzeciwko mnie zaczęła wyrastać gałąź. Wreszcie – pomyślałem. – W końcu belki stodoły był tak naprawdę martwymi drzewami, skoro już nawet one ożywały, wkrótce to samo musiało spotkać komara.
Znów przemieniłem nasiona i rzuciłem je na ziemie.
Coś za mną donośnie huknęło, chata zaczęła skrzypieć, siano wiło się po klepisku, konary wyrastały z drewna, pędziły jak strzały z łuku, jeden świsnął obok mnie, później drugi, kolejny rozciął mi policzek.
Ruszyłem w kierunku wyjścia osłaniając oczy, czułem jak draśnięcia ranią moją skórę. Latorośle łamały się z trzaskiem, gdy zaledwie ich dotykałem. Coś z tyłu walnęło mnie w nogę, impet rzucił mną w przód. Wyleciałem na zewnątrz, niszcząc gąszcz, który wyrósł przede mną. Wstałem, obróciłem się, zobaczyłem jak z budynku wyrastają drzewa najeżone prostymi, ostrymi gałęziami, zasłoniły przede mną słońce i pięły się wyżej jakby chciały sięgnąć chmur. Wszystko to rosło, zgrzytało, próchniało, zapadało się w sobie i znów wzrastało rozrzucając obłoki pyłu.
Nie zamierzałem pod tym tkwić. Odbiegłem, a wtedy kawałek drewna w mojej nodze dał o sobie znać. Wżerał się w ciało, rósł i próchniał. Wyrwałem ułamaną latorośl, rozpadła się w mojej dłoni. Nadal czułem ruch drobinek w udzie, ale zmusiłem się, żeby odbiec jeszcze kawałek. Tam rozciąłem spodnie i przemyłem ranę całym bukłakiem wody.
Trudno było mi w to uwierzyć – okaleczył mnie ożywieniec, powolny, otępiały, bardziej żałosny niż groźny ożywieniec. A jednak martwe drzewa przede mną ruszały się żwawiej niż jakakolwiek żywa roślina. Nagle drewniana wieża obróciła się w pył, zostały po niej jedynie brudne obłoki prochu, który nawet nie opadł na ziemie, a jakby się skurczył i znikł jeszcze w powietrzu. Słońce zaczęło razić mnie w oczy, już nic nie blokowało jego promieni, skrzypienie ustało, nastała głucha cisza.
Ochłonąłem, zauważyłem, że ostanie zaklęcie wykorzystało moją całą moc. Nie zachowała się ani odrobina. Nie mogłem już czarować, ale nadal czułem obecność komara. Pomimo tego wszystkiego nie otrzymał nowych sił. Spodziewałem się, że lada chwila przybędą po niego zaświaty, wypełnią pustkę, która została po drzewie.
Gdy tylko o nim pomyślałem, duch jak na zawołanie przyleciał bzyczeć. Nigdy nie powinien był opuścić miejsca, w którym jego dusza zmieniła się w zjawę, chyba że wyruszał w podróż na drugą stronę. Chata przestała istnieć, więc więź czy cokolwiek, co ją tam trzymało zapewne również znikło.
Bez magii, mogłem jedynie zgłosić incydent do imperium. Wiedziałem, że im szybciej to zrobię, tym więcej skutków nieproszonych odwiedzin uda się nam powstrzymać. Poszedłem w kierunku stajni, a komar poleciał za mną, nie odstępował ani na krok. Przyspieszyłem, rwałem do przodu, aż rana na nodze zapłonęła bólem, ale nie oddaliłem się od insekta.
Stanąłem. Nie mogłem sprowadzić zaświatów do imperium! Wątpiłem, że w kraju heretyków szybko znajdę posłańca, który dostarczyłby wiadomość, zamiast zgłosić mnie inkwizytorom.
Całe szczęście istniała jeszcze jedna możliwość. Duchów nigdy nie ma tam, gdzie płynie krew umarłych. We wsi było jej całe mnóstwo, mogło być jej tam całe mnóstwo.

Inny duch [Fantasy]

2
Próbowałam, naprawdę próbowałam, skoncentrować się i zrozumieć to opowiadanie, ale chaos, zarówno w narracji, jak i fabule, skutecznie mi to uniemożliwił. Kolejne zdania często nie wynikają z poprzednich, tłumaczenia sobie wzajemnie przeczą. Niżej mała, losowa łapanka.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Moc martwych nie jest czymś, co powinni mieć w sobie żywi, kiedy tylko ktoś ją do siebie przyjmie, sprowadzi na siebie cierpienie jakby miecz wbijał się w jego ciało. Mnie również przebiło widmowe ostrze, ale ukłucie prawie nie bolało.
Sprowadzi na siebie cierpienie, ale w sumie to prawie nie boli. Te zdania się nie łączą w logiczny ciąg.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Obecność dobiegała z małej chaty przede mną.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) ale wewnątrz, zamiast mglistej, świecącej postaci, zobaczyłem jedynie siano.
Co to za chata wypełniona sianem? Może jednak jakaś stodoła?
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć z ziemi pomiędzy nami wstał trup. W milczeniu obserwowaliśmy, jak staje na nogi, a od kości odpadają mu kawałki gnijącego ciała. Z nieboszczyka został niemal sam szkielet odziany w brudną szmatę. Nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi, ruszył na zachód oddalając się od wsi i stodoły.
Co tu robią zwłoki? Jesteśmy przed jakąś chatą, a tam sobie tak po prostu gniją zwłoki, po cienką warstwą ziemi? Dlaczego?
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Potrzebowałem dobrej chwili, żeby zrozumieć, co próbował powiedzieć. Napięcie ze mnie zeszło, schowałem broń, nawet się uśmiechnąłem.

– Dobrze, że go zauważyliście – podszedłem do chudzielca i go poklepałem – ale to tylko chodzące zwłoki. Prawdziwy duch nadal jest w stodole.
Uff, myślą, że to duch, a nie efekt nekromancji. Jestem bezpieczny. No, chyba, że powiem im, że to wcale nie duch, a ożywione zwłoki. Co też niezwłocznie uczynię. Nie łapię, jak myśli ten egzorcysta.

Cały wątek ożywionego trupa nie ma sensu. Najpierw: ojej, zobaczą, że ożywiłem trupa, będą kłopoty. Potem: no, tak, zabierzcie trupa do wioski i spalcie, niech wszyscy zobaczą. A na koniec: a właściwie do tej wioski, w której widzieli, jak czaruję wyślę inkwizycję, która czarów nie lubi.
Jagoda, elfy i świnki morskie

Inny duch [Fantasy]

3
Hej, wpadłam poczytać, napisze co myślę. Pierwsza rzecz, czy to jest fragment większej całości? Bo tak wygląda. Potraktuje to jednak jako samodzielną całość.

Na plus to to, że po jednym dniu wciąż go pamiętałam. To znaczy, że miał cos w sobie, że został w głowie, choć szczerze nie wiem co to mogło być. Przez tekst też przeszłam w miarę lekko.

Na minus: bohater. On tak jakby jest tłem. Nie czuje go w ogóle, jego emocji, że jest żywym bytem. Jeśli to co się dzieje, wydarzenia, są ważna - to wtedy według mnie narrator może być tylko kimś kto tylko opowiada. Tutaj to nie pasuje. Zwłaszcza patrząc na "puentę". Wpadło mi do głowy, że on ma być takim bezdusznym potworem. W końcu chce wymordować wieśniaków. Ale jakoś tak wraz z nim przeszłam nad tym "No ok". Przez większość tekstu miałam wrażenie, że to ma być taka relacja, raport. W finale się to rozjeżdża. I szczerze mówiąc wydaje mi się, że jakby to przerobić na właśnie relacje z tego co się stało, taką z wtrąceniami drugiej osoby (może innego egzorcysty), całość by na tym zyskała.
Jakbym miała dać ocenę to 5/10.
A poniżej kilka rzeczy, które mi przyszły do głowy przy wolniejszym czytaniu:
Pyskowali, nazywali mnie jak klechę ze swojego kraju, podglądali egzorcyzm, próbowali wejść w obszar działania wskrzeszenia i wrobić mnie ożywianie żywych!

"Gadali zemną jak z tutejszym klechą" by chyba było bardziej naturalne. Nie wiem na czym te miałaby polegać ta próba wrobienia. Zwłaszcza że, no ożywił trupa. Jak ktoś podniesie mój portfel z ziemi,  wyciągnie pieniądze, a resztę wyrzuci, to ja go w kradzież nie wrabiam. Mogę go na tym najwyżej przyłapać lub dowieść winny. Tu wręcz kazał im się zająć dowodem przestępstwa, a w myślach mówi o tym, że zorganizuje im nawet śledczych, którym by mogli na niego donieść. Jest to miejsce, które mnie zacięło, a chyba nie powinno, nie było takiego celu.
Nieproszona wizyta jest tym bliższa, im mniejszy ból sprawia pochłanianie energii zmarłego.
 
A nie im mniejszy ból sprawiłoby połknięcie energii?
Wskrzeszenie ją ożywi, ta bez ciała natychmiast umrze, a cykl natury przyzna jej odpowiednią moc na nowo.
Brzmi jakby ta moc brała się znikąd. O, jest potrzebna, więc się ją przydzieli. Nekromanta wskrzeszeniem rozsiewa siłę życiową, a ta w momencie natychmiastowej śmierci przemienia się w energię umarłych? Tylko gdzie tu cykl?
z ziemi pomiędzy nami wstał trup
 
Znaczy był zakopany pod ścieżką? "z ziemi" można chyba wyciąć. W sumie ci wieśniacy to też widzę twardziele, ziemia się rozstępuje, zgnilec wstaje, mięcho od niego odpada. A oni w sumie nic, stoją i się patrzą. "O już sobie idzie. Powiedzmy temu dziadydze, bo pewnie nie zauważył że coś między nami stało i właśnie idzie sobie urządzić ostatni spacerek." Reakcja jest dopiero jak mają się do niego zbliżyć. Widać zapaszek ich bardziej przeraża.
Jak każdy egzorcysta z imperium miałem z nimi (inkwizytorami) dobrze stosunki, w końcu to moi przednicy nauczyli tych heretyków przepędzać duchy.
Wiadomo, twój świat, twoje zasady. Ale brzmi troszkę niewiarygodnie. Konkurencja, nie lubi magii, o którą takich jak ty idzie zawsze posądzić (i słusznie zresztą). I wasze grupy się lubią. Baaa jesteś chętny posłać ich do świadków i dowodów, które mógłby rozpalić pod tobą stos.
oczywiście też żaden egzorcysta nie odwlekałby przepędzenia upiora, ryzykując wizytę krainy umarłych, tylko po to, żeby zobaczyć efekty ubytku mocy zjawy.
Dlaczego? Zwłaszcza gdy miejscowych ci nie szkoda? Why not? Zwłaszcza że później nie przejmuje się tym jakie efekty mogą dać niekonwencjonalne metody.

Fakt, że o tej zjawie myśli jako o komarze, troszkę mi się kłuci z tym, że nie wierzy by duch mógłby być inny niż ludzki.
Coś za mną donośnie huknęło, chata zaczęła skrzypieć, siano wiło się po klepisku, konary wyrastały z drewna, pędziły jak strzały z łuku, jeden świsnął obok mnie, później drugi, kolejny rozciął mi policzek.
Brzmi to jakby celowały w niego, zwłaszcza, że potem nie przysłaniają wyjścia.
Odbiegłem, a wtedy kawałek drewna w mojej nodze dał o sobie znać. Wżerał się w ciało, rósł i próchniał. Wyrwałem ułamaną latorośl, rozpadła się w mojej dłoni. Nadal czułem ruch drobinek w udzie, ale zmusiłem się, żeby odbiec jeszcze kawałek.
Twardziel, w udzie ma wbitą gałązkę, a czuje dopiero gdy biegnie. Samo to, że z takim czymś jest wstanie biec zasługuje na szacunek.
Trudno było mi w to uwierzyć – okaleczył mnie ożywieniec, powolny, otępiały,
konary wyrastały z drewna, pędziły jak strzały z łuku, jeden świsnął obok mnie, później drugi, kolejny rozciął mi policzek.
Jeśli powolny pędzi jak strzała, to jaki jest szybki? The Flash? Może wstawić tak "zwykle"?
Nagle drewniana wieża obróciła się w pył,
Rozumiem, że tą wieżą jest ogromne drzewo które nagle wyrosło z chatki. Ale raczej unikałabym takiego patetycznego określenia, bo może wyglądać na takie wzięte trochę znikąd.
Ochłonąłem, zauważyłem, że ostanie zaklęcie wykorzystało moją całą moc.
Zaklęcia wyczerpały moją moc, albo ostatnie zaklęcie wyczerpało resztę mojej mocy? To tu brzmi, jakby tylko to ostatnie zużyło tę moc. I w sumie jak to zauważył?
Przyspieszyłem, rwałem do przodu, aż rana na nodze zapłonęła bólem,
To nie rana, to ogranicznik prędości, boli dopiero po jej przekroczeniu
Całe szczęście istniała jeszcze jedna możliwość. Duchów nigdy nie ma tam, gdzie płynie krew umarłych. We wsi było jej całe mnóstwo, mogło być jej tam całe mnóstwo.
Próba ludobójstwa widać jest mniej karana od nieudanych egzorcyzmów.

To na tyle, dzięki i do następnego!

Inny duch [Fantasy]

4
Nie wiem, jak ci się to udało, ale ten tekst jest jednocześnie dobrze i koszmarnie napisany. Kładą go źle postawione przecinki i dziwne konstrukcje / błędy i to do tego stopnia, że chwilami nie wiadomo, o co chodzi. A mimo to czyta się lekko i nawet mnie zaciekawił.
I już wiem, czemu One Punch Man nie dał rady zaciukać komara ;)
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57)Już wcześniej poczułem jego energię, łapałem ją i wchłaniałem.
Zgrzyta mi tutaj, że pierwszy czasownik jest dokonany (tak to się nazywa?), a dwa następne niedokonane. Zmieniłabym na: poczułem jego energię, zacząłem łapać ją i wchłaniać lub czułem jego energię, łapałem ją i wchłaniałem
Moc martwych nie jest czymś, co powinni mieć w sobie żywi,[kropka] kiedy tylko ktoś ją do siebie przyjmie, sprowadzi na siebie cierpienie jakby miecz wbijał się w jego ciało.
Cierpienie jakby miecz wbijał się w ciało nie brzmi najlepiej.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57)Pewna siła jest powierzana człowiekowi, kiedy ten umiera, z jej pomocą powinien odejść, przejść na drugą stronę.
Tutaj masz na myśli, że: pewna siła jest powierzana człowiekowi, kiedy ten umiera czy że kiedy ten umiera, z jej pomocą powinien odejść? Bo od tego zależy, gdzie będzie kropka.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57)Owy dar czasami pozostaje niewykorzystany, wówczas dusza zmienia się w ducha, podarowana mu moc emanuje na wszystko wokół, a on z dnia na dzień słabnie.
Ów dar.
I nie jestem pewna, ale chyba nie da się emanować na coś. Coś może emanować, czymś można emanować, ale na coś... :hm:
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57)Przepustka do padołu umarłych w końcu przestaje być ważna – pewnego dnia zjawa traci zdolność odbycia swojej ostatniej podróży. Wtedy zaświaty przybędą po nią
Traci zdolność – zaświaty przybywają.
Albo: straci zdolność – zaświaty przybędą.
Obecność dobiegała z małej chaty przede mną. Obok rozciągało się świeżo przeorane pole,[kropka] kilka ptaków sprawdzało, czy rolnicy zdążyli już coś tam posadzić,[kropka] niedaleko stały wbite w ziemie widły. Wokół nie zauważyłem kompletnie nikogo, i dobrze.
I tak dalej. W każdym akapicie prawdopodobnie coś się znajdzie.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57)Pomyślałem sobie, że zadbam o to, żeby wieśniaków nagrodzili inkwizytorzy. Jak każdy egzorcysta z imperium miałem z nimi dobrze stosunki
Miał dobre stosunki z inkwizytorami czy wieśniakami?
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Strzepnąłem kilka kropel krwi na klepisko, tchnąłem w nie własną moc, natychmiast skrzepła i poczerniała, a chwilę później uniosła się z niej stróżka dymu.
Tchnął moc w kilka kropel czy w klepisko?

Musisz niestety siąść ze słownikiem i zastanowić się nad każdym zdaniem. Odłożenie tekstu na kilka tygodni zwykle pomaga w zauważeniu własnych błędów. Masz dryg do opisów. Nie ma tam zbędnych elementów, wszystko we właściwej kolejności.

Inny duch [Fantasy]

5
Tekst dobry. Filozoficzne wytłumaczenie kreacji duszy przyczepione do egzorcysty i głupich chłopiów. Cóż może być lepszego? Jednak mimo to, kilka sytuacji wymagałoby większej ilości opisów, takich bardziej ożywiających. Dla przykładu
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) z ziemi pomiędzy nami wstał trup
Z ziemi, znaczy leżał? Czy może był wkopany/zakopany? To było stare ciało? Miało widoczne kości, czy jeszcze dużo na nim było zgniłego mięsa? W całym tym dobrym opowiadaniu brakuje moim zdaniem jeszcze mocniejszych, żywszych opisów. Można by rzec, dokładniejszych. Przecież mamy do czynienia z egzorcystą z inkwizycji. Ten mąż winien widzieć wszystko dokładniej, lepiej, czuć więcej, analizować jeszcze więcej. Nie powiem, opisy rytuałów czy zaklęć były dobre, jednak brakowało mi takiej wewnętrznej głębszej rozmowy z samym sobą tego Ojca. Dlaczego? Zawsze uważałem, że egzorcysta/inkwizytor ma głęboką naturę, ma ponadprzeciętną inteligencję, bo jest połączony ze światem duchowym, więc winien być trochę szalony? Trochę bardziej precyzyjny, jeżeli chodzi o kwestie jego zawodu, duszy i zła. Tak myślę.

Ogólnie uważam, że tekst jest dobry, tylko wymaga większej ilości głębi, percepcji i opisów. Resztę wypisali moi przedmówcy.
Tam hyc! Tu hyc! I tak sobie skaczę, między słowami.
https://horyzontrpg.com/ <- Darmowy system fabularny space-apo.

Inny duch [Fantasy]

6
Ciężko zrozumieć ten tekst. Nie czytam komentarzy przedmówców. Moje uwagi są takie: tekst pisany w pierwszej osobie, a za grosz nie ma subiektywnego podejścia do sytuacji, ocen bohatera, jego strachów, fobii, uprzedzeń, fascynacji etc. Równie dobrze a nawet lepiej, gdyby był pisany w trzeciej osobie. Łatwiej by ci było opisać bohatera. Z tego tekstu nie dowiaduję się po co on się znalazł w tym miejscu, kim tak naprawdę jest, co to za wieć, jaki świat, nie padają żadne imiona. Nie ma konkretów, które pozwalałyby się zahaczyć i polubić postaci. Chaos w budowaniu sceny sprawia że napięcie jest wciąż na takim samym poziomie. Język i kontekst (nekromancja, inkwizycja upiory, duchy) wskazywałyby na patos i grozę, a tu wpada na scenę komar i wybacz - ale się uśmiałem. Jest też parę błędów, a użycie słowa "latorośl" (wg mnie oznacza potomstwo) w znaczeniu jakiś pnączy, gałęzi, czegoś oplatającego, wrastającego, drewnianego - bardzo nie. Całość robi wrażenie mocno świeżego tekstu, nad którym dopiero usiądziesz i wykujesz z niego perełkę.

Inny duch [Fantasy]

7
Dziękuję wszystkim za komentarze i przepraszam za późną odpowiedź.

Bardzo mi miło, że niektórym czytało się łatwo. Myślę, że mam odpowiedź na pytanie, co sprawia, że tekst jest dobry pod tym względem. Spójność. Na niej najbardziej się skupiałem pisząc innego ducha. Starałem się utrzymać odpowiednie związki tematu i rematu pomiędzy zdaniami. Teraz widzę, że do ideału im daleko, ale jednak są w tekście. Mam szczerą nadzieję, że to one sprawiają, że opowiadanie czyta się względnie lekko.
(Więcej o temacie i remacie można znaleźć googlując "aktualne rozczłonkowanie zdania").

Dużo czasu minęło i podejrzewam, że jeśli odniosę się konkretnych komentarzy ich autorzy musieliby odświeżyć sobie tekst przed napisaniem ewentualnej odpowiedzi na moje uwagi. Zamiast tego, jeśli ktoś ma czas i chęci wolałbym, żeby ocenił poprawioną wersję. Nadal nad nią pracuję, ale za jakiś czas ją opublikuje.

Ogólnie tekst jest trudny do zrozumienia. Cholernie trudny do zrozumienia. Przyjąłem. Wcześniej do pewnego stopnia udało mi się poprawić spójność (przynajmniej mam taką nadzieję). Teraz staram się pisać bardziej zrozumiale.
Pozwolę sobie zamieścić te poprawki "zrozumiałości" na przykładzie pierwszego akapitu jako opinie do własnego tekstu. Być może pomogą komuś, kto ma podobny problem. (a być może tylko to bzdury...)

Chyba trochę naginam regulamin, ale może moderacja przymknie na to oko.
Raziel pisze: (ndz 05 gru 2021, 21:57) Był prawdziwy. Już wcześniej poczułem jego energię, łapałem ją i wchłaniałem. Moc martwych nie jest czymś, co powinni mieć w sobie żywi, kiedy tylko ktoś ją do siebie przyjmie, sprowadzi na siebie cierpienie jakby miecz wbijał się w jego ciało. Mnie również przebiło widmowe ostrze, ale ukłucie prawie nie bolało.
1. Pierwsze zdanie nie ma większego sensu, bo nigdzie tutaj nie ma żadnej przesłanki, że coś było nieprawdziwe. Wprowadza tylko zamęt.
2. Pierwsze dwa zdania nie łączą się z trzecim, bo jeszcze nie wiadomo czy istnieje jakiś związek pomiędzy mocą martwych a wchłanianą energią.
3. Moc martwych jej wchłanianie i ból. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Na początku czytelnik nie ma pojęcia czym jest moc umarłych - jest to niby wytłumaczone, ale z wykorzystaniem wyjątku. Nie powinno się używać wyjątku do tłumaczenia reguły... zwłaszcza mieszając tłumaczenia z tym, co robi bohater.
- Moc martwych powoduje ogromny ból, gdy się ją wchłania.
- Bohater wchłania coś, co mu się wydaje, że jest mocą umarłych, ale odczuwa przy tym tylko delikatne ukłucie.
-> Pierwszy wniosek: bohater wchłania coś innego niż moc umarłych.
To jest troszkę podobne do pisma urzędowego, które mówi o czymś tam powołując się na definicję taką i taką z ustawy takiej i takiej, dania itd. - Tekst da się zrozumieć, trzeba tylko przeczytać go kilkanaście razy - czytelnicy nie chcą czytać w ten sposób.
4. "Moc martwych nie jest czymś, co powinni mieć w sobie żywi" masło maślane.
5. "Mnie również przebiło widmowe ostrze, ale ukłucie prawie nie bolało." Trudno zrozumieć z czym to się łączy.

To jedna z pierwszych wersji po poprawkach:
Moc umarłego była jak zwiewna mgła, prawie niewidoczna, a jednak oblepiała moje ciało, wkładała do głowy niepokój. Wchłaniałem ją wdychając powietrze. Każdy oddech bolał jakby kuła mnie drzazga, czułem wyraźnie z której strony się wbija, to wskazywało mi drogę ku źródle mgły. Prastarej zjawie.
1. Porównałem moc umarłego do mgły. Myślę, że to dobry pomysł. We mgle można łatwo się zgubić, trudno stwierdzić, gdzie jest jej centrum, potrzebne są do tego jakieś wskazówki - tu wchodzi wchłanianie mocy porównane do wdychania.
2. Prastara zjawa - chciałem, żeby czytelnik zrozumiał, że w centrum mgły jest coś niebezpiecznego. Duch, ale nie tak zwykły tylko taki specjalny... Prastara zjawa sugeruje jakieś "antyczne" pochodzenie ducha, czyli nie tak jak powinno być, ale nie mam lepszego określenia. Ze wszystkich nad którymi myślałem najbardziej podoba mi się "umierający duch". Daje bardzo dobre skojarzenia, dusza (duch) jest według niektórych religii nieśmiertelna, więc jeśli umiera, dzieje się coś raczej złego. Później mógłbym nazwać nadejście zaświatów "śmiercią ducha" - jedno określenie więcej, byłoby łatwiej unikać powtórzeń pisząc o tym wydarzeniu. Niestety ten tekst zawiera już zbyt dużo śmierci, a później dochodzi jeszcze wskrzeszanie duchów. Czyli umierający duch odpada, bo utrudni zrozumienie tekstu.
Ciągle zastanawiam się czy nie napisać po prostu "starej zjawy", "starego upiora".
3. W poprawionej wersji wprowadziłem określania młody i stary duch. Pierwszy akapit mówi o starym (prastarym) duchu, drugi akapit tłumaczy czym jest młody duch, w jaki sposób staje się starym duchem i dlaczego stare duchy oznaczają niebezpieczeństwo. Myślę, że ta wersja jest łatwiejsza do zrozumienia.

Któraś z następnych wersji:
Moc umarłego była jak zwiewna mgła. Prawie niewidoczna, niby sięgała co najwyżej kolan, a tak naprawdę oblepiała całe moje ciało wpychając do głowy zbędny niepokój. Wchłaniałem ją z każdym oddechem, to bolało jakby drzazga wbijała się we mnie, gdy wdycham powietrze i wychodziła z wydechem. Wyraźnie czułem to ukłucie, wiedziałem z której strony nadchodzi, wskazywało mi drogę do źródła mgły. Prastarej zjawy.
1. Stwierdziłem, że połączenie pomiędzy "prawie niewidoczna, a jednak oblepiała moje ciało" jest słabe i spróbowałem to poprawić.
2. Myślę, że "wpychała do głowy zbędny niepokój", to znacznie lepsze określenie niż wkładała.
3. Stwierdziłem, że fragment "Każdy oddech bolał jakby kuła mnie drzazga" jest trochę niezrozumiały i spróbowałem go naprawić... chyba trochę nieudolnie.

Ostatnia wersja:
Moc umarłego była jak zwiewna mgła. Prawie niewidoczna, niby sięgała co najwyżej stóp, a tak naprawdę oblepiała całe ciało wpychając do głowy zbędny niepokój. Szedłem przez nią szybkim krokiem i wchłaniałem z każdym oddechem. To bolało jakby drzazga wbijała się we mnie, gdy wdycham powietrze. Ukłucie było wyraźne, czułem, z której strony nadchodzi, wskazywało mi drogę do źródła mgły, do prastarej zjawy.
1. Usunąłem wszelkie odniesienia do bohatera z drugiego zdania - jest tam tylko mgła (zmieniłem też kolana na stopy, bo w końcu to zwiewna, prawie niewidoczna mgła).
2. Dodałem do trzeciego zdania fakt, że bohater się porusza. "Szedłem przez nią szybkim krokiem i wchłaniałem z każdym oddechem" coś tutaj chyba jest nie tak. Nie wiem. Teraz nie chcę tego poprawiać, następna wersja powstanie za tydzień, albo później, bo ostatnio mam wrażenie, że tylko psuję tekst...

Inny duch [Fantasy]

9
Ogólnie ciekawy tekst i pomysł, choć przyznać muszę dziwnie napisany. Na pewno zmienił bym reakcję wieśniaków, bo jakoś mi nie pasowała do całej sytuacji no i kilka niejasności, ale nie będę powtarzał i przytaczał poprzednich komentatorów, którzy wyłapali małe niedociągnięcia. Kilka drobnych błędów ale ogólnie mi się podobało.

Inny duch [Fantasy]

11
Jakub Incitatus pisze: (pt 10 lut 2023, 14:57) Ja miałbym propozycję zmienienia tytułu na: "Przygody ojca Geralta (opowiadanie kompletnie inne od prozy pewnego Andrzeja S.)" Tak na wszelki wypadek.
A dlaczego? Jak dla mnie Inny Duch wcale nie przypomina opowiadania Droga, z której się nie wraca. Wyszyło coś innego o ojcu Geralta?
Jakub Incitatus pisze: (pt 10 lut 2023, 14:57) Już bez żartów. Ciekawy pomysł. Wydaje mi się, że zasługuje na ponowne przemyślenie przez autora i trochę więcej przełamywania oczywistości.
W takim razie zapraszam do drugiej wersji: Inny Duch wersja 2

Inny duch [Fantasy]

12
Długo się zastanawiałem, czy to skomentować, czy nie.

Jednak napiszę, tylko dwa krótkie komentarze.

1. Nie wiem, czy słusznie, ale dostrzegam tu kolejny przykład dość popularnego w szeroko pojętej fantastyce zjawiska: Twierdzenia, że "są na niebie i ziemi rzeczy, o których nie śniło się filozofom", nie należy odrzucać istnienia świata nadprzyrodzonego, próbujemy więc go eksplorować, babrać się w magie i okultyzmy, czerpiemy z wielu różnych tradycji, eklektycznie je łączymy... z jednym wyjątkiem. Chrześcijaństwo, i ogólnie religie abrahamiczne odrzucamy z góry. Traktujemy je jako stek opresyjnych i szkodliwych bzdur. Dlatego, obowiązkowo, pałamy wobec niego nienawiścią.

Podejście to mnie drażni. Uważam je za aroganckie, niewytrzymujące krytyki, szkodliwe i niebezpieczne. Przyznaję: Jeszcze jakiś czas temu uważałem się za katolika. Obecnie uważam się za agnostyka. Niemniej jestem daleki od przyjęcia tezy o absurdalności i szkodliwości chrześcijaństwa. A już tym bardziej babranie się w sprawy okultne, wbrew ostrzeżeniom nie tylko mistyków chrześcijańskich, ale także nierzadko związanych z innymi tradycjami uważam za skrajnie nieodpowiedzialne. Jest to, po prostu, igranie z ogniem.

W dyskusję światopoglądową wchodzić nie będę. Zresztą nie jest to miejsce na to. Jednak jako potencjalny czytelnik zwracam uwagę, które treści mnie odrzucają i których, wobec tego, raczej nie będę skłonny nabyć w księgarni. Na to już chyba jest tu miejsce.

2. Nie do końca rozumiem przedstawiony w tekście świat i rządzące nim zasady. Tutaj jestem niemal pewny, że - przynajmniej w zamyśle autora - otrzymałem wszystkie elementy układanki, które powinny mi się przysłużyć do rozwiązania zagadki; zagadki jednak nie rozwiązałem i w gruncie rzeczy nie wiem, co się w tym tekście tak naparwdę stało. Dlatego też nie mogę być pewny, czy to, co napisałem w punkcie 1., było trafne.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)

Inny duch [Fantasy]

13
gaazkam pisze: (śr 15 lut 2023, 12:29) 1. Nie wiem, czy słusznie, ale dostrzegam tu kolejny przykład dość popularnego w szeroko pojętej fantastyce zjawiska: Twierdzenia, że "są na niebie i ziemi rzeczy, o których nie śniło się filozofom", nie należy odrzucać istnienia świata nadprzyrodzonego, próbujemy więc go eksplorować, babrać się w magie i okultyzmy, czerpiemy z wielu różnych tradycji, eklektycznie je łączymy... z jednym wyjątkiem. Chrześcijaństwo, i ogólnie religie abrahamiczne odrzucamy z góry. Traktujemy je jako stek opresyjnych i szkodliwych bzdur. Dlatego, obowiązkowo, pałamy wobec niego nienawiścią.
Chyba nie rozumiem, co ci się właściwie nie podoba, ale spróbuję odpowiedzieć. Wybacz, jeśli coś pomieszałem.
1. Nie mam pojęcia jak inni autorzy na to patrzą, ale ja z góry odrzucam istnienie świata nadprzyrodzonego, a fikcja którą piszę to bardziej gdybanie - co by było gdyby magia, smoki itp. itd. istniały naprawdę. W żadnym razie nie uważam, że fantastyczne elementy w Innym Duchu czy w innym Harrym Potterze są prawdziwe.
2. W fantastyce czasami istnieje chrześcijaństwo, a akcja często dzieje się w średniowieczu. Więc jeśli schwytano kilku czarodziejów i poddano procesowi o czary, to pozostali raczej nie pałają miłością do chrześcijaństwa tylko nienawiścią. Imho to jest jak najbardziej naturalna reakcja.
W tej wersji Innego Ducha bohater jest w kraju, gdzie dominującą religią jest chrześcijaństwo. Wypędza tam duchy za pomocą czarnej magii, czyli nadaje się pod proces o czary. Przeszkadza mu to w pracy, daje upust swojej złości, a że jest gburem, robi to w mało przyjazny sposób.
Większość z tego wywaliłem w drugiej wersji - niepotrzebnie utrudniało zrozumienie tekstu - ale tam bohater dalej jest gburem i dalej nie podoba mu się fakt, że ktoś mógłby go np. spalić na stosie.

gaazkam pisze: (śr 15 lut 2023, 12:29) Podejście to mnie drażni. Uważam je za aroganckie, niewytrzymujące krytyki, szkodliwe i niebezpieczne. Przyznaję: Jeszcze jakiś czas temu uważałem się za katolika. Obecnie uważam się za agnostyka. Niemniej jestem daleki od przyjęcia tezy o absurdalności i szkodliwości chrześcijaństwa. A już tym bardziej babranie się w sprawy okultne, wbrew ostrzeżeniom nie tylko mistyków chrześcijańskich, ale także nierzadko związanych z innymi tradycjami uważam za skrajnie nieodpowiedzialne. Jest to, po prostu, igranie z ogniem.
No tak, traktowanie fikcji, zwłaszcza fantastyki, jakby to była prawda to raczej zły pomysł. Niemniej fikcja to fikcja, każdy może pisać o czym chce byleby było legalne.

gaazkam pisze: (śr 15 lut 2023, 12:29) 2. Nie do końca rozumiem przedstawiony w tekście świat i rządzące nim zasady. Tutaj jestem niemal pewny, że - przynajmniej w zamyśle autora - otrzymałem wszystkie elementy układanki, które powinny mi się przysłużyć do rozwiązania zagadki; zagadki jednak nie rozwiązałem i w gruncie rzeczy nie wiem, co się w tym tekście tak naparwdę stało. Dlatego też nie mogę być pewny, czy to, co napisałem w punkcie 1., było trafne.
Nadal się uczę :) Ta wersja ma wiele wad to trzeba przyznać, wiele rzeczy nie jest wystarczająco dobrze opisanych część z nich wręcz źle. Myślę, że w drugiej wersji jest lepiej, niestety nadal daleko jej do ideału. Jeśli jesteś zainteresowany, pomimo tego, że jest tam czarna magia, tutaj jest link: Inny Duch wersja 2

Dzięki za komentarz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”