UWAGA WULGARYZMY
Edit: z jakiegoś powodu akapity w opowiadaniu się nie pokazują

---------------------------------------------------
Gospoda, do której wstąpili, była jedną z najbardziej oddalonych miejsc od Wielkiego Miasta, siedziby króla Ab Adala IX. Oboje leżały w południowo-zachodniej części kontynentu, jakim jest państwo Adal. Karczma znajdowała się kilka dni od siedziby i nie przesiedzieli w niej nawet godziny...
- Kurwa - mruknął Aleks, nie odrywając wzroku od widoku zza okna.
- Taaa, przydałaby się taka. Koniecznie... z dużymi cycami! - zaśmiał się podchmielony Cezarian.
- Nie taka. - poprawił go.
Gdy para strażników otwarła drzwi od karczmy, zachodzące za nimi słońce raziło siedzących przy jednym stole grupę obcych chłopów. Dwóch piratów siedziało przy sąsiednim, tuż przy wejściu do składziku.
W pirackim stroju, brązowej i zarośniętej brodzie, kapitan Cezarian wyglądał nieciekawie. Choć był o wiele starszy od młodzieńczego Aleksa, nie potrafił panować nad swoim alkoholizmem. Na ich stole łatwo było dojrzeć kilka drewnianych kufli po piwie, w których pozostała jedynie piana.
Nie uszło to uwadze strażników, którzy różnili się między sobą jedynie wyglądem głów. Ciężko było odróżnić, który był starszy, ale obaj byli w wieku średnim. Jeden miał kilkudniowy zarost i czarne loczki, zaś drugi, chudszy z twarzy, był całkowicie łysy. Ubrani w srebrne zbroje, przykuwali oczy w izbie karczemnej.
Na ich napierśnikach widniało nagie drzewo wzorowane na lipie, a wśród gałęzi można było ujrzeć małe, złote gwiazdy. W rękach przypartych do brzuchów, mężczyźni trzymali srebrne hełmy, mające na czubkach przypięte po dwa krucze pióra. Tak wyglądała podstawowa zbroja rycerska na terenach królestwa Adal, największego kontynentu w Morskim Świecie.
Królestwo to rządzone przez Ab Adala IX, było uważane za potęgę, a jedynie przesiadujący w nim piraci psuli wizerunek.
Strażnicy patrzyli na każdego kamienną miną. W pomieszczeniu większość stolików było zajętych przez chłopów, którzy wcześniej skończyli prace w polu. Nie było ciężko zauważyć Aleksa i Cezariana. Wyróżniali się pirackim ubiorem.
Ten drugi wyraźnie za dużo wypił. Skłoniło to łysego strażnika do podejścia do ich stołu, więc zapewne był wyższy rangą od kolegi.
Aleks w myślach zaczął wyklinać swojego towarzysza za to, że wybrał tę karczmę. Jego starszy kolega po fachu zdążył się porządnie upić tanim piwem, dodatkowo przed przybyciem zapewniał, że strażnicy tutaj nie zaglądają.
- Kto wy? - łysy strażnik zwrócił się do nich wyższym językiem adalskim.
Dialekt ten mogli używać jedynie rycerze, magnaci, oraz sam król. Chłopi jedynie go słuchali, bo za użycie otrzymywali surową karę. Niedawno Aleks usłyszał od Erwina - prawej ręki kapitana Tytusa - historię chłopki, co ukradła strój pewnej magnatki i próbując mówić w tym języku, chciała uwieść wysoko postawionego mężczyznę. Na marne, bo w ogóle się nie postarała i skończyła na stryczku. Niższa klasa społeczna musiała znać swoje miejsce na ziemiach Adal i być posłuszna. Piraci również.
- Powtarzam jeszcze raz, kto wy?
- Kapitanowie swoich statków - Aleks próbował ratować sytuację.
- Pirackich statków. - poprawił go swoim pięknym tenorem.
Wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że nie przepada za piratami.
Kolega ze straży dołączył do niego po zamknięciu drzwi wejściowych. Zaczął przyglądać się podejrzliwie Cezarianowi, który powoli zasypiał nad trzymanym w ręku pustym kuflem.
- Kobieta go nie chce. - Aleks tłumaczył znajomego.
- A jakże! - Cezarian uniósł się na dźwięk jego słów. - Ta cycata dziwka nie chciała do mnie przyjść!
- Dla waszego dobra, radzę opuścić tą gospodę. I to jak najszybciej. - łysy strażnik nie odpuszczał.
Nie odznaczał się cierpliwością i nie ukrywał niechęci do nich. Drugi przypatrywał się Aleksowi, który odwdzięczył się tym samym. Zapadła kilkusekundowa cisza. Młodzieniec nie zwracał uwagi na to co robił kapitan, był skupiony na tym, aby nie okazać strachu przed strażnikami.
- Syreni bękart - strażnik z lokami w końcu się odezwał. - Oczy cię zdradzają. Twój ojciec pewnie mało dumny.
Miał o wiele niższy głos od swojego towarzysza.
- Ja tam je lubię, są bardzo pożyteczne. A rodziców się nie wybiera. - Aleks zacisnął pięść.
Wiedział, że strażnik chciał go sprowokować i wykurzyć z karczmy. Robił to, aby nie było żadnych bójek i nieprzyjemności z chłopami. Po alkoholu różne dziwactwa tworzą się w głowie.
Jeżeli by tego nie zrobili, ponieśliby srogie konsekwencje za niewykonanie obowiązku.
- Skoro już mowa o twoich oczach... z czego one są? - niespodziewanie zapytał go jeden z chłopów, który siedział przy sąsiednim stole, wśród swoich.
- Zajmijcie się swoimi sprawami. - skarcił go chudy strażnik.
Chłop posłuchał i wrócił do rozmów ze swoimi znajomymi, którzy nie chcieli się wtrącać.
- Po prostu inaczej wyglądają i są lepsze od waszych. - Aleks mu odpowiedział.
- Widzi w ciemności! I może sobie spowolnić wzrok, jeśli... - zaczął Cezarian.
Swymi słowami wkurzył Aleksa, który mocno kopnął go w piszczel. Przyjaciel odreagował krzykiem, a potem rozmasowaniem obolałego miejsca.
Strażnicy jedynie się temu przyglądali. Nie interesowało ich, czy piraci się pozabijają. Mieli utrzymywać porządek między wieśniakami, a piratami. I nie pozwolą, aby ktoś ten spokój zniszczył.
- Więc to prawda? - spytał inny chłop, który wyraźnie był podniecony odpowiedzią Aleksa. - Co mówią, że takich jak ty ciężko pokonać w walce.
- Nie zaprzeczę. - odpowiedział, próbując opanować zdenerwowanie.
- I widzisz przez niektóre przedmioty! - zakrzyczał na całą karczmę.
Wszyscy spojrzeli na podekscytowanego chłopa. Niektórzy z zażenowaniem, inni ze zmęczeniem na twarzy. Aleks wiedział swoje, ale nie myślał zaprzeczać. Przez całe jego dotychczasowe życie spotkał zaledwie kilka osób, które były jedynie zafascynowane jego oczami. Bo byli też tacy, co dla swoich Bogów próbowali mu je odebrać.
- Ilu was na świecie? - do pytań przyłączył się jakiś młodzieniec, który wcześniej jedynie słuchał.
- Nie wiem - pirat starał się być mało kłopotliwy, choć na końcu języka miał mocne słowa. - Zależy ilu kretynów idzie łowić w morzu Syris. - nie mógł się jednak oprzeć.
Spojrzał chudemu strażnikowi w oczy. Ujrzał w nich ostrzeżenie przed następnymi, ostrymi słowami, które kłębiły się w jego głowie. Wiedział, że nie powinien się tak odzywać do prostego ludu, ale też nie uważał siebie za jasnowidza.
Ale dopiero po rozlaniu mleka, człowiek się uczy.
- Wynocha! - strażnik w loczkach zaczyna podzielać charakter swojego kolegi.
Aleks spojrzał na Cezariana, który nie wiadomo kiedy zasnął. Oparty jedynie o drewniane oparcie krzesła, cicho sobie chrapał, twarzą skierowaną ku górze. Otwarta buzia pokazywała górny szereg zepsutych zębów.
Nie miał innego wyjścia. Wstał i bez słowa próbował wynieść półprzytomnego znajomego z karczmy. Chociaż tyle, że na odchodne nie spotkali się z komentarzem karczmarza, który musiał znosić fakt, że mogli pić za darmo jego piwo.