Obrońca

1
Dziś

Adam z przyjemnością popatrzył w lustro w sypialni. Właśnie wyszedł spod prysznica i oglądał nagie ciało z każdej strony. Ładnie zarysowane mięśnie klatki, delikatnie zaznaczony sześciopak na brzuchu. Mocno zaakcentowane bicepsy i kaptury. Tylko ta plama na nodze.
Westchnął.
Jest dobrze, pomyślał. Mam trzydzieści pięć lat, świetną pracę i kupę forsy po rodzicach. Żyć, nie umierać.
Był bardzo przystojnym facetem i wiedział, że robi wrażenie na kobietach. Niejedna szukała jego towarzystwa, część chciała go usidlić na stałe, ale trwał uparcie w stanie kawalerskim i przemieszczał się jak Gucio z kwiatka na kwiatek.
Dopóki nie poznał Kasi.
Nie bardzo wiadomo kiedy i skąd pojawiła się na salonach wojewódzkiego miasta. Pokazała się na wernisażu, jakimś pokazie mody, teatrze, filharmonii. Zabierała głos ze znawstwem zagadnień w każdej dziedzinie, a jej niski, lekko chropowaty głos magnetyzował słuchaczy. Szczególnie płci męskiej.
Później bywała na coraz bardziej zamkniętych spotkaniach grup towarzyskich miejscowego establishmentu.
Adam poznał ją miesiąc temu na dorocznym spotkaniu palestry adwokackiej i od razu wpadła mu w oko. Krążył wokół niej jak kot wokół sperki. Zagadywał, przyniósł szampana i kawior, delikatnie komplementował jej urodę i inteligencję.
Jednym słowem bajerzył z umiejętnością doświadczonego Casanowy.
Nie rozwlekając opowieści powiem, że po tygodniu Kasia już mieszkała w jego pięknej willi w stylu Art Deco odziedziczonej po rodzicach, a Adam szybko poczuł, że przelotny flirt przerodził się w nim w coś znacznie głębszego
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że u Kasi też.
Pomijając już fakt, że była piękna taką nienachalną urodą, miała czar i była piekielnie inteligentna.
- Adam, pośpiesz się. Pociąg za godzinę – z kuchni dobiegł głos kobiety.
- Dobrze, już idę. Jest kawa?
- Jest.
Szybko zaczął ubierać garnitur.
- Znowu źle zawiązałeś krawat. - Kasia weszła do sypialni. Pocałowała go w policzek, mruknęła jak kotka i przejechała dłonią po torsie. - Daj, ja to zrobię.

Ponad miesiąc wcześniej


W kancelarii była pełna skupienia cisza, kiedy Adam cicho otworzył drzwi. Andrzej i Jolka siedzieli przy biurkach, przeglądając akta i robiąc jakieś notatki. Asystentka Anka pisała coś w laptopie.
Biurko Karola było wolne.
Dziwne, zawsze był pierwszy i wychodził ostatni z pracy.
- Cześć – rzucił ogólnie. - Co tam ciekawego?
Podnieśli głowy.
- Ano nieciekawie – mruknął Andrzej. Wstał i nalał sobie kawy. - Pewnie słyszałeś.
Adam spojrzał na niego zdziwiony.
- O czym?
- Karol miał w nocy zawał. - Jolka westchnęła głośno. Miała zbolała minę. Stanowili nie tylko zespół pracowniczy, ale byli też dobrymi przyjaciółmi, którzy razem spędzali wolny czas. Wycieczki, grille, uroczystości rodzinne – zawsze razem.
Wprawdzie ostatnio Karol narzekał na zdrowie i wycofał się całkiem z życia towarzyskiego, nie bywał na ich imprezach, czy na corocznym spotkaniu palestry, ale nikt nie sądził, że jest aż tak źle, a jego stosunki z Jolką oziębły po ich niedawnym przelotnym romansie, niemniej pracowało im się nadal dobrze. Chyba.
- Poza tym... - Jolka miała jakiś dziwny uśmieszek. - Zobacz wpis na stronie kancelarii.
Usiadł i odpalił kompa.
Nie polecam korzystać z usług mecenasa Adama Boszka. Jest podejrzany o pedofilię i widuje się go z ludźmi tego pokroju. Spotykają się w pizzerii „Al Capone”, gdzie wymieniają się pornografią dziecięcą i adresami małoletnich.
Uważajcie ludzie na mecenasa Boszka!

Podniósł głowę.
- Co to kurwa jest?!
Jolka westchnęła współczująco.
- Znasz te knajpę?
- No znam i często tam bywam. Podają doskonałą carbonarrę.
- Ostatnio dokonano tam zatrzymania grupy pedofilskiej. Tam się spotykali – wtrącił Andrzej.
- No i co ja ma z tym wspólnego? Jak stanę przypadkiem koło dziwki, to znaczy, że jestem alfonsem?
Jolka wstała i położyła mu rękę na ramieniu.
- Adamie, my wiemy, że nie masz z tym nic wspólnego, ale zrozum. Ludzie rzucają gównem i czasami się coś przylepi. I rzutuje to na wizerunek kancelarii. Weź z tydzień urlopu, jedź z tą swoją Kaśką na jakiś wypad, odpocznij, popracuj w spokoju nad sprawami, które ci przydzielę po Karolu. - Była jakby koordynatorką ich zespołu i ona przydzielała zadania.

Dwa dni później

Mecenas Adam Boszek jest syfilitykiem i leczy się w poradni.
Uprasza się jego klientów o zakładanie rękawiczek ochronnych.

Atmosfera gęstniała.
- Zgłoś to na policję Adam. To już stalking i oszczerstwa.. - Andrzej spojrzał współczująco na Adama.
- Po co? - Jolka żachnęła się. - Jeszcze nam w kancelarii policji potrzeba. Przesłuchań i protokołów. Jak to będzie wyglądało? Rozniesie się. Niech wyjedzie to może się sprawa uspokoi.
Adam przygryzał wargę.
- Dobra wyjadę.
Nie mówiąc nic nikomu zgłosił sprawę na policję i wyjechał z Kaśką na urlop.

Dzień później.

Mecenas Adam Boszek ucieka przed odpowiedzialnością.
Uciekajcie od niego i wy.

Kurwa jego mać!

Parę dni później był już z Kaśką na Seszelach.
Na pocztę przysyłali mu akta sprawy, którą miał się zająć po Karolu. Temat jakiejś oszustki, która usidlała i doiła mężczyzn. Nie lubił takich spraw. Małpa z tej Jolki. Jest specjalistą od prawa rodzinnego i spadkowego, a ona daje mu jakąś karną sprawę naciągaczki.
Choć w miarę lektury zaciekawienie postacią rosło.

Po powrocie poszedł do szpitala. Musiał porozmawiać z Karolem o sprawie.
Mężczyzna był przytomny.
- Adam, jak miło cię widzieć.
Przysunął krzesło do łóżka.
- Jesteś w dobrej formie, Karol. To fajnie. Możesz rozmawiać?
- Jasne. Gadaj.
Zaczął wypytywać go o sprawę. Co wie, jaką linię obrony chciał przyjąć i co to za baba ta oskarżona Zenobia.
- Wiesz, rzecz nie jest prosta, choć w sumie dla nas w sposób korzystny. Poszkodowani kręcą w śledztwie, odwołują zeznania, wycofują oskarżenia, by za chwilę znów je podnosić.
Stają się mało wiarygodni. A sama oskarżona... no cóż, rozmawiałem z nią kilka miesięcy temu, a później kontakt się urwał. Nie chciała spotkań. Śliczna dziewczyna i piekielnie inteligentna. Nie chciała mi wyjaśnić dlaczego wybrała do obrony mnie z innego miasta.
Ale klient to klient. Płaci to nie drążyłem.
Będziesz miał ciekawą sprawę.

Dziś

Srebrnym suwem marki Jaguar mknęli przez miasto.
- Wzięłabyś samochód. Byłabyś szybciej – powiedział, patrząc przed siebie.
- Nie lubię takich czołgów. Źle się w nich czuję. Wolę pociąg.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami.
Podjechali pod dworzec, zostawili samochód na płatnym parkingu i ruszyli w stronę przejścia podziemnego. Adam miał za dziesięć minut expres do Warszawy. Kasia piętnaście minut później zwykły do swojego miasteczka.
- Potrzebujesz pieniędzy?- zapytał, jednocześnie sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Jakbyś mógł. – Spuściła oczy. Widać było, że jej wstyd od niego brać.
Wyjął dwa tysiące.
- Daj spokój. Matka chora to pewnie na leki trzeba i na opiekunkę. A i żyć też musi.
Starał się ją oswoić z tym dawaniem, bo wiedział jak źle znosi takie prezenty. Kasia pochodziła z małego miasteczka na peryferiach województwa. Urodziła się w biednej rodzinie, ojciec – kolejarz nie żył już od dawna, a schorowana matka była na skraju wegetacji. Kobieta skończyła studia, nie dojadając i płacąc za akademik pieniędzmi zarobionymi na zmywaku w studenckiej stołówce. Kiedy mu o tym opowiadała miała łzy w oczach.
- Będziesz pewnie pierwsza to weź kluczki. Dasz chyba rade przeprowadzić ten czołg spod parkingu do domu? - Pocałował ją. - I pozdrów matkę – rzucił, wskakując do ruszającego pociągu. Widział, że długo stała na peronie. Jej śliczna żółta sukienka widoczna była z daleka.

Rozgościł się w przedziale i wyjął laptopa. Akta sprawy czytał już od miesiąca i teraz zaczął pisać mowę obrończą.
Jego klientką miała być trzydziestoletnia Zenobia Antoszek, krawcowa z zawodu, zamieszkała w Warszawie. To śledczy ustalili w procesie żmudnego śledztwa, bo nie była to łatwa sprawa. Zenobia była oskarżona o wyłudzanie pieniędzy od bogatych mężczyzn. Sposoby miała różne – a to szybki seks i fałszywe zaświadczenie od ginekologa, a to bajka o sierocie z bidula, który chce wystartować w życiu i nie ma jak, czy ciężka choroba i operacja w Stanach.
W miarę zagłębiania się w akta Adam zaczął odczuwać coś w rodzaju podziwu dla kobiety.
W końcu jak prosta krawcowa z Pragi usidliła doświadczonych biznesmenów, celebrytów, dyrektorów, czy lekarzy? Podobno jest śliczna jak mówił Karol, ale sama uroda nie zawojuje twardych gości, często po zagranicznych uniwersytetach i zarządzających firmami z milionowymi kapitałami. Pierwotna inteligencja do tego nie wystarczy.
Część ich zresztą już nie miała tych milionów, bo Zenobia wydoiła ich do cna.
Chciał znaleźć jej zdjęcie w aktach, ale nie było.
Przeciągnął się. Dla relaksu wspomniał wakacje z Kasią na Seszelach. Cudne plaże, błękitna woda i ich bungalow, gdzie kochali się co noc do utraty tchu. Balangi, najlepsze restauracje – wprawdzie forsa topniała jak lód na równiku, ale co tam.
Ależ mu poszła ta dziewczyna do głowy!
Wspomnienia przerwał mu dzwonek telefonu. Spojrzał, Andrzej.
- Adam?- słychać było nienaturalny głos przyjaciela.
- A do kogo dzwonisz? No jasne, że ja.
Dyszenie.
- Adam, kurwa mać, zgłaszałaś sprawę tych maili na policję?
- Zgłaszałem, a co?
- Dzwonił do mnie kolega z prokuratury. Namierzyli autora. I to nawet niespecjalnie się narobili.
- To dobrze. Kto to? Znam?
- Znasz, znasz. - Głos Andrzeja falował jak szczytowanie tsunami.
- No to kto? Jakaś niezadowolony klient?
Cisza w telefonie.
- No kto? - ponaglał.
- Jolka. - powiedział Andrzej i rozłączył się.
Adam siedział jak sparaliżowany. To jego ostatnia sprawa w tej kancelarii. Krótki romans z Jolką skończył się, kiedy zaczął ją poznawać bliżej. To była charaktero i socjopatka. Gotowa zabić każdą kobietę, z którą rozmawiał i do której się uśmiechnął. Na spotkaniach towarzyskich z lubością omawiała ich sprawy łóżkowe. Ile razy i jak. Obrabiała dupę wszystkim, a najchętniej nieobecnym. Wymyślała na nich niestworzone rzeczy. Gadała o kłopotach innych i chorobach... zaraz, zaraz, wiedziała, że się leczę u dermatologa na egzemę! Kto sprawdzi, czy w poradni dermatologicznej chodzę do dermatologa, czy wenerologa? Ważne, że wchodzę do tego budynku.
O pizda jedna. Nie wydarowała, że z nią skończyłem i związałem się z Kaśką, ale żeby kosztem przyjaciół i kancelarii? Mściwa sucz,
To jego ostatnia sprawa. Założy własną kancelarię, ożeni się z Kaśką, machną bobaska i będą żyli z daleka od wariatek.
Po dwóch godzinach był na dworcu Warszawa Centralna. Z pociągu wylał się kolorowy tłum.

Taryfą dojechał do sądu i znalazł właściwą salę. Na stoliku rozłożył laptopa, a z teczki wyjął plik notatek. Będzie wnioskował o zawiasy, bo sprawa nie była jednoznaczna. Większość poszkodowanych kręciła w śledztwie, zmieniała zeznania. Że dawali dobrowolnie i nie mają pretensji. W końcu który stary wyga ma ochotę przyznać, że zrobiła go w bambuko dziewczyna po zawodówce?
Dlatego Zenobia odpowiadała z wolnej stopy i teraz wszyscy czekali na nią. Skład sędziowski i prokurator z lekka się niecierpliwili. Wezwanie dostarczone zostało prawidłowo i odebrała je matka kobiety.
Adam pogrążył się w lekturze, kiedy skrzypnęły drzwi.
- Proszę wybaczyć wysoki sądzie. Mam duży samochód, a w mieście straszne korki.
Na dźwięk głosu Adam drgnął i szarpnął głową. Zobaczył piękną, żółtą sukienkę. Gwałtownym ruchem zmiótł ze stolika laptop.
- Wy... wyso...ki są.. dzie. Ja z...rzekam się... się reprezentowania kli...ien...tki.
Wstał i głośno trzasnął drzwiami do sali posiedzeń.

Obrońca

2
Tekst niezły, jednak czasami brzmi jak szkolna wprawka (ćwiczenie). Zabrakło mi tu klimatu otaczającego wydarzenia, raczej to relacja niż opowieść. Postać Jolki mało sugestywna.

Obrońca

3
Pisanie idzie ci dobrze, lekko, tekst jest płynny, większych błędów nie zauważyłam. I to by było na tyle dobrego.
Co do całej reszty – ugh! :shock: . Pierwsze co rzuca się w oczy – ekshibicjonizm i zapatrzenie w siebie, wszystko ocieka miodem aż mdli.
Miałam nadzieję, że to tylko taki twist, że to się dalej poprawi, że może zagrasz nam na nosach? – myliłam się. Wszyscy są taacy cudowni, i wspaniali, i idealni, i, i, i. :roll: Sztuka dla sztuki? Schematyczność aż razi, od razu (od pierwszego wspomnienia Zenobii) wiedziałam że to Kaśka, i po co ten drugi wątek Jolki, kompletnie znikąd wyrwany, no i opisy dla opisów. W skrócie cały ten tekst można by podsumować: „To jego ostatnia sprawa. Założy własną kancelarię, ożeni się z którąś tam, machną bobaska i będą żyli z daleka od wariatek” Koniec! :devil:
Piszesz dobrze, to napisz o czymś, zastanów się, co byś chciał pokazać (i jako czytelnik przeczytać).
Dream dancer

Obrońca

4
Wątek drugi jest niezbędny do rozproszenia uwagi. Gdybym pisał tylko o Kaśce to dopiero byłaby katastrofa.
Czy wszyscy są tam cukierkowi? Trochę dziwne, skoro mamy aż dwie negatywne postaci: Podstępna żmija Jolka i oszustka Kaśka. Do tego dochodzi naiwny mecenas, który jest faktycznie narcyzem. To cukierki?
Przewidywalności w/g mnie nie dało się uniknąć, bo opis przygotowań do sprawy i sama sprawa jest osią opka, więc wymagało to podania jakiś szczegółów i opisów.
A błędów jest akurat sporo, bo wrzuciłem go na gorąco, ale tu nie ma możliwości edycji nawet przed pierwszym komentarzem.
Tekst akurat jest napisany i sfabularyzowany na podstawie autentycznego wydarzenia więc to życiu można zarzucić schematyczność.
Dzięki za lekturę i słowo :)

Obrońca

5
miro pisze: (wt 27 lip 2021, 07:41) Tekst akurat jest napisany i sfabularyzowany na podstawie autentycznego wydarzenia więc to życiu można zarzucić schematyczność.
Nie piszę po to by się kłócić, a już na pewno nie po to, by podważać twoje autorze pisanie. Ale... Tekst może i opowiada realną opowieść, tylko, że literatura ma to w sobie, że przekazuje treści osnute na kanwie "po coś", a nie je relacjonuje i tu tkwi błąd twojego dzieła.
Tak literówki są, dlatego warto tekstowi dać odpocząć z kilka dni, by go potem poprawić i pokazać dzieło skończone, nie szkic. :)

Obrońca

6
Toteż nie chcę się kłócić.
Pragnę tylko zwrócić uwagę, że ten tekst też jest stylizowany na reportaż.
Naprawdę uważasz, że ten tekst nie przekazuje niczego poza wydarzeniami?
W sumie masz prawo. To Ty jesteś czytelnik.

Obrońca

7
Reportaż to ostatnia rzecz jaka mi przyszła do głowy, nie ma charakterystycznych cech.
miro pisze: (wt 27 lip 2021, 07:41) A błędów jest akurat sporo, bo wrzuciłem go na gorąco, ale tu nie ma możliwości edycji nawet przed pierwszym komentarzem.
Natomiast ma nieograniczoną możliwość edycji przed wklejeniem tekstu, we własnym komputerze. ;)

Co do przewidywalności - nawet przewidywalną historię da się przedstawić tak, żeby zaciekawić czytelnika, albo zachwycić czy związać emocjami z bohaterem. Jaki był Twój cel w tym opowiadaniu?

Do postaci Adama nie pasuje mi ta rejterada z sali sądowej. Skoro jest pewny siebie, skoro narcyz, skoro ma wielkie ego to takie nadepnięte ego chyba nie ucieka z pola walki, tylko staje i walczy? Oczywiście już nie po stronie kientki, tylko swojej ;)

Opis tego co się działo jako opis i nic więcej jest ok. Takie opowiadanie do gazety typu "Chwila dla Ciebie" - super, jest grupa czytelników, którzy to lubią. Ale powieść tak napisana mnie by nie przekonała.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Obrońca

8
No wybacz. Facet dostaje dwa ciosy jednego dnia, to co w tym dziwnego, że nie wytrzymał?
No i widocznie za słaby jestem, aby umieć przedstawić właściwie tę historię. Chętnie bym przeczytał czyjąś właściwą wersję.
Masz rację co do pośpiechu we wstawieniu, choć często nie widzisz długo oczywistych baboli. Gdzie jestem, jest możliwość przeczytania jeszcze raz i nagle Cię olśni.
I wtedy możesz poprawić. Czy to przed pierwszym komentarzem, czy po uwagach innych.
No, ale z moimi tekstami tutaj zawsze był problem. Wszyscy byli na nie :)
Zobaczymy jak to będzie po latach.

Obrońca

9
miro pisze: (wt 27 lip 2021, 11:45) No wybacz. Facet dostaje dwa ciosy jednego dnia, to co w tym dziwnego, że nie wytrzymał?
Nic nie jest dziwnego, ale to rola autora, żeby mu czytelnik uwierzył ;)
I nadal nie znam odpowiedzi na pytanie: co jako Autor chciałeś od tego tekstu?

A pytanie co do fabuły: Klientka płaciła firmie za usługi. Kontaktowała się z wybranym adwokatem. Dlaczego nie została poinformowana o zmianie reprezentanta podczas rozprawy? Nawet jak kontakt się urwał to chyba jest dość istotna zmiana.


Jasne, że się swoje błędy trudno sprawdza. Ale dlaczego widzisz je na forum po wstawieniu? Bo tekst i czcionka jest inny i mózg nie widzi tego tak jak już przywyknął. Polecam zmianę czcionki w edytorze przy sprawdzaniu, albo wrzucanie sobie na czytnik (to wersje eko, wersja drukowania jest bardzo pomocna ale mniej eko ;))
Nawet przeczytanie przed zaakceptowanie postu (na podglądzie) pomaga.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Obrońca

10
Odniosę się do twojej odpowiedzi na mój wpis.
miro pisze:Wątek drugi jest niezbędny do rozproszenia uwagi.
- bez sensu. Nie rozprasza tylko przeszkadza. Poza tym nie chodzi mi o sam fakt, ale o sposób podania, wyskakuje jak pajacyk z pudełka na samym końcu, zupełny brak kontekstu czy choćby nastroju. Oni tacy wspaniali, rodzinka wzajemnej adoracji i nagle takie coś??
miro pisze: Czy wszyscy są tam cukierkowi? Trochę dziwne, skoro mamy aż dwie negatywne postaci: Podstępna żmija Jolka i oszustka Kaśka.
- i znów, nie chodzi mi o sam fakt, ale o sposób podania. Zaczynasz od:
miro pisze: Ładnie zarysowane mięśnie klatki, delikatnie zaznaczony sześciopak na brzuchu. Mocno zaakcentowane bicepsy i kaptury. Tylko ta plama na nodze.
Westchnął.
(z samozadowolenia)
miro pisze: Jednym słowem bajerzył z umiejętnością doświadczonego Casanowy.
miro pisze:Srebrnym suwem marki Jaguar mknęli przez miasto.
- zauważyłeś, że większość policjantów w książkach i serialach ma przechlapane życie? Po rozwodach, palacze i pijaki. To już przegięcie w drugą stronę, ale przynajmniej bliżej realiów. Ten tu, to już bez mała James Bond ze złotym Rolexem.

Potem te „negatywne postaci”:

Podstępna żmija Jolka
miro pisze: Jolka westchnęła głośno. Miała zbolała minę. Stanowili nie tylko zespół pracowniczy, ale byli też dobrymi przyjaciółmi, którzy razem spędzali wolny czas. Wycieczki, grille, uroczystości rodzinne – zawsze razem.
miro pisze: a jego stosunki z Jolką oziębły po ich niedawnym przelotnym romansie, niemniej pracowało im się nadal dobrze. Chyba.
- no tak, tu mamy czarno na białym jaka żmijowata ta Jolka. O tym piszesz, i to bardzo wylewnie, dopiero w ostatnim momencie, i wtedy to wygląda jakbyś mówił o dwóch różnych osobach.

oszustka Kaśka
miro pisze: Zabierała głos ze znawstwem zagadnień w każdej dziedzinie, a jej niski, lekko chropowaty głos magnetyzował słuchaczy.
miro pisze: Pomijając już fakt, że była piękna taką nienachalną urodą, miała czar i była piekielnie inteligentna.
- ocieka miodem i doskonałością?
miro pisze: Kobieta skończyła studia, nie dojadając i płacąc za akademik pieniędzmi zarobionymi na zmywaku w studenckiej stołówce. Kiedy mu o tym opowiadała miała łzy w oczach.
- a ja nie. Ani mnie to ziębi ani grzeje. (a chyba powinno?)

Co do błędów to miałam na myśli - żadnych „wielkich”, takich, które by przeszkadzały w czytaniu, bo czytało się nieźle (jako tekst)
I wybacz mi moją nieco nadmierną reakcję (to naprawdę nie w moim stylu) ale mam alergię na takie „puszenie się”. Ten nadmiar miodu po prostu mnie zemdlił.

Jak już inni ci wspomnieli, pisze się żeby relacjonować (i wtedy na sucho, bez emocji) albo pisze się by coś powiedzieć albo chociaż przekazać (emocje – smutek, rozpacz, radość z wygranej…) Wpis pod jednym z opków był - "poczułam ten gorący i duszny letni dzień". Tu mamy opis wydarzeń plus towarzystwo wzajemnej adoracji, nic poza tym. Nawet jak piszesz:
miro pisze: No wybacz. Facet dostaje dwa ciosy jednego dnia, to co w tym dziwnego, że nie wytrzymał?
jakie dwa ciosy? jakie "nie wytrzymał"? Jakoś tego w tekście nie zauważyłam, nie poczułam, nie "współczuję" mu i z nim, a byłoby miło poczuć cokolwiek (oprócz może małej Schadensfreude)
Dream dancer

Obrońca

11
Dziękuje z tyle uwag:)
Potrzeba uzasadnienia co chciałem powiedzieć?
Np. ukazuję złożoność i przewrotność natury ludzkiej, że narcyzm i brak refleksji nad ludźmi może prowadzić do katastrofy,że świat nie jest jednowymiarowy itd. I tak mogę wypisywać.
Widocznie nie wszyscy to rozumieją.

Obrońca

12
Najpierw minusy ujemne, potem plusy dodatnie.

1. Coś tu się podziało z timeline. Adam poznał Kaśkę miesiąc temu, ale ponad miesiąc temu już był z nią na wakacjach?

2. Pracownicy kancelarii adwokackiej reagują na pomówienie jak spanikowane dzieci i nie mają pojęcia, co robić?

3. Pracownica kancelarii adwokackiej nie wie, jak uniknąć wykrycia autorstwa anonimów przez policję?

4. Po co pseudo-dowód (klinika dermatologiczna/wenerologiczna), skoro nikt go nie przedstawia? Jeśli autorka pomówień wyciąga sobie syfilis z ty"łka i nikogo nie próbuje przekonywać do prawdziwości swojej tezy, tylko rzuca hasłem, to jakie ma znaczenie czy Adam leczył się na egzemę i kto o tym wiedział? Gdyby się nie leczył, to Jolka nie mogłaby wymyślić syfilisu?

5. Dla mnie również dziwne: dlaczego Adam wymięka widząc Kasię/Zenobię?

6. Kto w ogóle w dzisiejszych czasach nazywa się Zenobia?

7. W jaki sposób romans trwający miesiąc stoi w opozycji do latania z kwiatka na kwiatek?

8. Jolka lubi Karola czy nie? Mina zbolała sugeruje raczej, że choroba Karola to dla Jolki niewygoda i czynnik przysparzający pracu/trudów, a nie powód do troski, a zaraz potem podajesz informację, że pracownicy są dobrymi przyjaciółmi.



Całość niestety troszkę kojarzy się z podejściem do pisania nieodżałowanego Tomka Bordo: inspirował się sensacyjnymi scenariuszami, ale odtwarzał jedynie oderwane od siebie elementy i to te pływające po powierzchni historii, stanowiące sceniczne dekoracje (oczywiste, mocne sceny, proste jednowęzłowe powiązania przyczynowo-skutkowe), a nie potrafił odtworzyć tej całej znajdującej się pod dobrą sensacyjną historią machiny sugestii, złożonych powiązań, środków stylistycznych, grania motywacją postaci i lokowaniem ich wśród wydarzeń tak, by stworzyć coś spójnego i oddziałującego na czytelnika.

Ty chyba uparłeś się na plot twist (mocna scena) i anonimy (tajemnica trzyma w napięciu). To jest na wierzchu.

Co mamy pod spodem?

Adama, którego widzmy w czterech odsłonach: szczęśliwego przeciętniaka, narcyza, cynicznego prawniczego wygi i rozlazłej ciamajdy. Wybierz dwa.

Kaśkę/Zenobię, która jest tak sprytna, że wyłudza miliony i jeszcze sprawia że ofiary nie chcą zeznawać przeciw niej, a potem mając już te miliony obrabia randomowego szaraczka z drobnych i pozwala, by w sprawie życia bronił jej jakis przypadkowy facet (bo albo słabo trzyma rękę na pulsie i nie wie o zmianie obrońcy, albo romansuje z nim wiedzac, że nie będzie jej mógł reprezentować)

Jolkę, która wysyła plugawe anonimy tylko dlatego, że kolega ją rzucił, a nie dostajemy żadnych podstaw, by sądzić, że cierpi na zaburzenia psychiczne jakie zazwyczaj popychają ludzi do takich głupstw. Wspominasz, że miała być socjopatką, ale jako dowód podajesz skłonność do plotek...

Karola, który w sumie nic nie robi poza wylądowaniem w szpitalu, więc mógłby pojawić się tylko w czyjejś relacji, a nie jako postać z własnymi scenami i kwestiami.

Oprócz głównej historii mamy wątek, które się z głównym nie splata, wszystko pozbierane chyba tylko po to, by opóźnić rewelację końcową, którya niestety była oczywista od pierwszego wspomnienia o wyłudzeniach.

Co do formy: Mam wrażenie, że nie potrafisz się zdecydować na jakiś konkretny język. Momentami jest współczesny, potoczny, czasami oficjalny, czasami telewizyjno-dziennikarski, a czasami wrzuasz archaiczno-żartobliwe określenie (małpa, sperka, latać z kwiatka na kwiatek). Czasami wręcz z tego niezdecydowania wynika to, że piszesz o samo na dwa różne sposoby (np. we fragmencie o plotkarstwie Jolki lub przy komplementowaniu i bajerowaniu). Żadna z tych opcji nie jest zła, pojedyncze zdania czy nawet akapity Ci wychodzą, ale ich zestawienie stanowi problem.

Plusy dodatnie: mkniesz z akcją, ale zachowujesz jeszcze poziom opisów i innych opóźniajacych wstawek tak, by zachować zrozumiałość tekstu. Myślę, że gdyby wygładzić język i popracować nad konsekwentną narracją, to taki sposób podawania wydarzeń/dialogów (tempo i konstrukcja) może się sprawdzć.

Obrońca

14
Ok, to ja jeszcze też :)
miro pisze:np. ukazuję złożoność i przewrotność natury ludzkiej,...
Niestety, nie udało się. To jak lizanie ciastka przez szybę. Sorry

A teraz dobrze.
Mam nadzieję że te uwagi, którymi cię tak szczodrze zasypaliśmy :) nie zniechęcą cię do dalszego próbowania.
Pamiętaj, że właśnie po to tu jesteśmy – by się czepiać. Nawet fioletowi czasem dostają swoją część cytryny.
Piszesz lekko, to już dużo, więc próbuj dalej, ćwicz, czytaj inne teksty i wrzuć tu nam czasem coś na „pożarcie” :)
Dream dancer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron