'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

1
* Roboczy fragment znajduje się w dziale Wprawki i ćwiczenia warsztatowe. Tu wklejam poprawiona wersję.*

Szare tęczówki odbijały refleksy światła. Siedzący niedaleko ogniska Hamon wyciągnął rękę po nagromadzoną mieszaninę chrustu, gałęzi i drewna. Wybrał na oślep parę większych kawałków i wsunął je w płomienie. Języki ognia buchnęły całą mocą. Skry poleciały na leżący niedaleko pakunek. Po jego kształcie można było się domyślić, że pod grubą skórą kryje się broń. Mężczyzna zmrużył oczy. Nagromadzony podczas kilkudniowej wędrówki kurz, pokrył jasną twarz, wchodząc w pory i podkreślając niewidoczne wcześniej płytkie zmarszczki. Poszarzała skóra i podkrążone oczy postarzały go o kilka lat. Nagle coś się poruszyło. Z ciemności powoli wyłoniła się wilcza sylwetka. Długa, szaro-biała sierść pokrywała ogromne cielsko. Żółte oczy z uwagą obserwowały mężczyznę.
- Nie mam nic dla ciebie. Dla siebie zresztą też. – Zwierzę jakby zrozumiało słowa Hamona. Wilk podszedł do niego i położył obok. Gdy mężczyzna poczuł ciepłotę ciała, wzdrygnął się, równocześnie chuchając zmarzniętą parą.
Zimno przeszywało skulone obok ognia ciała. Hamon nie spodziewał się takiej pogody. Nie spodziewał się również, że znajdzie się w tym miejscu. Właśnie, gdzie jest „to” miejsce? Najprawdopodobniej gdzieś na północ od Nitry, ale nawet tego nie był tego pewien. Gdy tylko zszedł z głównych traktów, nie miał żadnych punktów odniesienia. Szedł albo ścierniskami, albo w leśnej głuszy, a wszystko po to, by stracili jego trop. Może go zgubili, ale, co najgorsze, on sam się również. Nie miał już jedzenia, kończyła się woda. Została szabla, z którą od młodości prawie się nie rozstawał i mieszek ze złotem, wzięty pod wpływem chwili, nie wiedząc jeszcze, że to będzie ostatni dzień spędzony w zamku. Złotem, którego nie mógł wydać, ponieważ, gdyby wszedł do jakiejkolwiek karczmy, zostałby odnaleziony. Potarł ręce i chuchnął ciepłym powietrzem. Nagle wilk podniósł się i zaczął nasłuchiwać.
- Co jest? – W odpowiedzi usłyszał warczenie. Po chwili ciche echo rozeszło się po lesie. Hamon próbował przygasić ognisko, zasypując je piachem. Bezskutecznie.
- Kurwa – mruknął. Wilk zjeżył się i warczał jeszcze głośniej. – Pierdolę.
Między pniami licznych drzew liściastych pojawiło się nikłe światło. Mężczyzna wziął, co tylko mógł i uciekał na oślep, byle by jak najszybciej zniknąć w leśnych ciemnościach. Zamiast tego, one ogarnęły jego. Poczuł ogromny ból i upadł.


Chlust. Natychmiast się ocknął. Stojący przed nim mężczyzna trzymał pusty kubeł i z zainteresowaniem patrzył na swoją ofiarę. Tę rozebrano do spodni, zakneblowano, a ręce przywiązano do belki podtrzymującej konstrukcję niszczejącej stodoły. Dawno nie przechowywano w niej siana. Pośród trawy i mchu porozrzucane były przeróżne graty, beczki i skrzynie.
- Wiesz, gdzie jesteś? – spytał, nie czekając na odpowiedź. Porywacz rzucił wiadro w kąt, a sam z zainteresowaniem obserwował więźnia, głaskając, sięgającą do piersi, brodę. Na pulchnej twarzy wyryte były dwie blizny na prawym policzku, jedna sięgała od nosa do kości policzkowej, druga biegła kilka centymetrów nad żuchwą do samego ucha, przeciętego na dwie części. Na czubku ogolonej głowy wyrastał zwinięty w kitę pęk. Ubrany był w białą koszulę i nałożoną na nią pościeraną, skórzaną kamizelkę. Na jego ramionach wisiał kożuch – również zużyty. Luźne, wsadzone w wysokie kozaki, spodnie, zupełnie nie pasowały do reszty stroju.
- No i kurwa dobrze. – Drzwi zaskrzypiały. Do środka weszły dwie nieznajome postacie. Ożywioną rozmowę przerwał śmiech jednej z nich.
- Co to jest? – spytał, uderzająco podobny do porywacza, mężczyzna.
- Patrz Giorgi! – odpowiedzią była kartka, którą wyjął zza pazuchy.- Czarne włosy ma? Ma. Dziwne oczy ma? Ma. Wysoki? Jest. No i miecz.
- A skąd ty niby możesz wiedzieć, kogo szukają? Przecież ty, kurwa nie umiesz czytać!
- Tu jest obrazek!- powiedział, pokazując palcem rozmazaną twarzą narysowaną na kartce.
- Gdzie tu jest, że on niby jest wysoki i ma miecz?
- Nahad, to jest zbyt drogie, by byle knypka było na to stać! Okradł jakiegoś dzianego szlachcica i dlatego go szukają!
- Za kradzież miecza nie pali się wiosek i nie morduje, kogo popadnie. Nawet najbardziej popierdolony szlachetka nie wpadnie na tak głupi pomysł – przerwał stojący obok braci brunet. W porównaniu do swoich towarzyszy był chudszy i niższy. Wyróżniał się też rysami twarzy -charakterystycznymi raczej dla południowo-wschodnich sąsiadów: jego cera była śniada, kości policzkowe widocznie wystawały. Trójkątną twarz zdobiły zrośnięte ze sobą, gęste brwi.
- Kurwa… - Twarz Giorgiego, na której malowało się coś podobnego do zasępienia, wyglądała komicznie. Jego brat nie wytrzymał.
- Nie zmęcz się od tego myślenia – rzucił złośliwie.
- Pierdol się-
- Sam się pierdol. I jak? – Ten nawet nie obejrzał kartki. W czarnych oczach pojawiły się iskierki radości- Ilia?
- Wiecie, kto to jest? – Odwrócił się do towarzyszy. Nie próbował nawet ukryć ekscytacji.
- A powinniśmy?
- Nahad, to dziedzic Nitry!
- Kogo?
- Kurwa, nie kogo, ale czego! Co tu robisz? – pytał, równocześnie próbując go uwolnić. – Ruszcie dupy i mi pomóżcie! - mężczyźni spojrzeli po sobie.
- Popierdoliło cię? – na twarzy Nahada pojawił się grymas- To pewnie za niego dają tę nagrodę.
- Moi drodzy, ten oto jegomość uratował mi kiedyś skórę – stwierdził i klepnął Hamona w zmarznięte plecy.
- A nas uratują pieniądze, które dostaniemy za jego…–
- Lepiej podetrzyjcie sobie dupę tym całym papierem. Jak mój ojciec dowie się, kto mnie złapał, to was zetnie. W najlepszym wypadku – przerwał dywagacje jednego z braci. – A nagrody i tak nie dostaniecie.
- Też bym tak powiedział na twoim miejscu.
- Nahab, daj spokój. Uratował mi skórę. I tyle.- Po chwili zostali sami. Ilia podał mu leżącą w pobliżu szmatę do wytarcia i koszulę, by mógł w cokolwiek się ubrać.
- Nie będziesz miał problemów? – spytał, nie rozumiejąc zapału i radości, jaką spowodowała jego obecność.
- Ja? – zaśmiał się kpiąco pod nosem- Te dwa debile może nie grzeszą inteligencją, ale nie są na tyle głupi, by nie wiedzieć, że beze mnie sobie nie poradzą.
- Mam pytanie – rzucił, gdy Ilija szykował się do wyjścia- był ze mną wilk…
- Co? Ta bestia? Jak cię wzięliśmy, uciekła. Na pewno żyje, bo co chwila słychać wycie.
Mężczyzna westchnął z ulgą.
***
Gdy rozpalili ogień, Hamon siadł i skulił się obok. Wiedział, że jest ciągle obserwowany, ale próbował zachować spokój. Nie oglądał się na nikogo, nic nie mówił. W stodole zapadła cisza. Niedaleko belki, do której był przywiązany, leżały jego ubrania. Całe mokre i poobdzierane. Ktoś próbował cucić go wodą. Do czasu kiedy, jeden z nich nie odkrył, ukrytej w wewnętrznej części kamizelki, kieszeń ze złotymi dukatami. Wtedy dla pewności przeszukali wszystko, przy okazji niszcząc odzież.
Nie wiedział, ile czasu wisiał przywiązany do słupa. Na pewno nie obudzili go od razu. Czuł intensywny bólu w nadgarstkach, ramionach, klatce piersiowej i plecach. Gdyby tego było mało, ciało zdobiła kolekcja świeżych siniaków – nie był pewny, kiedy sobie je nabił. W pobliżu miejsca, gdzie wisiał, leżało zawiniątko z mieczem i bukłak. Do pomieszczenia wpadł podmuch lodowatego wiatru. Ilia wrócił, zamykając ciężarem ciała skrzypiące drzwi. W rękach trzymał cztery butle z bimbrem.
- Nie ma nic lepszego na zimne noce! – I uniósł je na wysokość szyi. Dziedzic objął nogi, kuląc się jeszcze bardziej. Nagle poczuł ciężar na plecach.
- Trzymaj koc. Ilia ci wierzy, ale ja nie. Niewłaściwy ruch i obiecuję, że dostarczę cię w kawałkach do tego twojego pałacyku.
- Dziękuję
- W dupie mam twoje dziękuję. – warknął. Gdy odwrócił się do Ilii, grymas niezadowolenia zmienił się w szeroki uśmiech. – Święte słowa!
- Pijmy za zdrowie tych, którzy żyją i tych, którzy pić już nie mogą!
- Polewaj!

Druga butla rozgrzała ciała mężczyzn. Dziedzic zasnął pijany, gdy tylko skończyli ją pić.
- Pierdolony, nie czaj… nie przyz… nie … Kurwa… jony! – krzyknął Giorgi – Za jego zdrr zdrowie, kurwa aa pierrr… prn… dolo…na ma… ać!
- Kim on jest? – Nahab wziął głębokiego łyka. Nie zwracał uwagi na brata, który mamrotał, rzucał ciągle wiwatami i wychylał wódkę z przygarniętej dla siebie butli. Ilia również się napił.
- Jakiś czas temu byłem w Nitrze i, można powiedzieć, pracowałem na zlecenie pewnego mieszczanina. Sporo płacił za rodowe srebra z zamku. Ciężko było nie skorzystać. Nająłem się tam na służbę i mnie złapali. Nie za rękę, ale ktoś coś komuś doniósł i zrobił się smród. Przed samym procesem ujął się za mną, a gdy mnie puszczali, sam mi oddał te skarby, mówiąc, że mu się na chuja przydadzą, to chociaż ja na nich skorzystam.
- Naprawdę?
- Z ręką na sercu. Nie szukali. Nic. Nie dość, że miałem srebra, to jeszcze mogłem sobie chodzić po mieście i mieć straż w dupie.
- Dużo dostałeś?
- Na tyle, że stać mnie było na konie dla nas, spać w karczmie, a nie po stodołach i przepierdolić resztę na dziwki i wódę. Co przepiłem i wyruchałem to moje. – Ilia wziął bimber i wychylił łyka. Nahab przejął butlę.
- Ale skąd pewność, że nie wróci z płaczem do tatuśka, a nas nie wytną.
- Nie wróci. Pewnie dlatego, że jego ojciec to skurwysyn i on sam nie wie, co ten z nim zrobi, jak go zobaczy. – stwierdził Ilia, jakby to było oczywiste.
- Bo…?
- Kurwa, no nie mów, że nie słyszałeś?
- O czym?
- Ja pierdolę. – Ilia przejął bimber.- Kilka miesięcy temu dupek zrobił rzeź, bo chłopi przywieźli mu za mało dziesięciny. Podobno, coś ktoś się pomylił, a nawet jeśli nie, to nie powód, by wyrżnąć połowę wioski łącznie z dzieciakami, a potem ich głowy ponabijać wzdłuż traktu. - Znowu się napił.
- Niby w czym ma mnie to uspokoić? Ten twój dziedzic może być równie spierdolony, jak tatusiek. Zresztą szukają go wszędzie, spalono kilka wsi, wojsko wszędzie, po miastach wisi jego podobizna… Lepiej go zostawić, niż robić sobie problem.
- Słuchaj… Może jestem chujem, ale swój honor mam. Uratował mi skórę i nie chcę go zostawić na pastwę losu. Jeśli jednak, w co wątpię, odstawi jakiś numer, to zostawię ci wolną rękę. – Ilia podniósł butelkę- Zgoda?
- Zgoda.- I wychylili, biorąc ostatnie dwa łyki.
- Zdrr…iwue… wwie! – wrzasnął Giorgi i padł na ziemię, rozlewając resztę bimbru wokół siebie. Próbował coś jeszcze wymamrotać. Po chwili zasnął w płytkiej kałuży z alkoholu.
Z wyrazami szacunku,
Fallen

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

2
Nie udało mi się skomentować wersji ćwiczebnej, więc może teraz? Na początek: imiona fantastiko, bardzo mi się podobają.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Szare tęczówki odbijały refleksy światła. Siedzący niedaleko ogniska Hamon wyciągnął rękę
Takie zaczęcie rozdziału (?) od zupełnie odcieleśnionych tęczówek zbiło mnie z tropu. W końcu to fantasy, więc skąd mam wiedzieć, czy te tęczówki nie są jakieś specjalne, może siedzą na stołku obok Hamona, czy ja wiem? Czyje one są, te tęczówki? Jeśli Hamona, dlaczego nie powiedzieć tego wyraźnie?
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) mieszaninę chrustu, gałęzi i drewna
Chrust = drewno, gałęzie = drewno.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Poszarzała skóra i podkrążone oczy postarzały go o kilka lat. Nagle coś się poruszyło. Z ciemności powoli wyłoniła się wilcza sylwetka. Długa, szaro-biała sierść pokrywała ogromne cielsko. Żółte oczy z uwagą obserwowały mężczyznę.
Jest tu próba wprowadzenia napięcia po pierwszym zdaniu, potrzeba nowego akapitu.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) - Nie mam nic dla ciebie. Dla siebie zresztą też. – Zwierzę jakby zrozumiało słowa Hamona. Wilk podszedł do niego i położył obok. Gdy mężczyzna poczuł ciepłotę ciała, wzdrygnął się, równocześnie chuchając zmarzniętą parą. Zimno przeszywało skulone obok ognia ciała.
1. Co ten wilk tam położył?
2. Dlaczego "ciepłota", a nie "ciepło"?
3. Dlaczego Hamon się wzdrygnął? Nie rozumiem.
4. Czy para jest zmarznięta? Chyba raczej ciepła jest niż zmarznięta, w końcu pochodzi z głębi ciała?
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Hamon nie spodziewał się takiej pogody.
Chętnie czegoś dowiem się o tej pogodzie. Na razie nawet nie wiem dokładnie, jaka to pora roku.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Złotem, którego nie mógł wydać, ponieważ, gdyby wszedł do jakiejkolwiek karczmy, zostałby odnaleziony.
Może raczej "rozpoznany"?
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Potarł ręce i chuchnął ciepłym powietrzem.
O, a tym razem chucha ciepłym powietrzem, co jest?
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) - Kurwa – mruknął. Wilk zjeżył się i warczał jeszcze głośniej. – Pierdolę.
Najwyraźniej wilk nie lubi wulgaryzmów. Mnie też tutaj nie pasują. Nie mam nic przeciwko precyzyjnie zastosowanym wulgaryzmom. Dobrze, z wyczuciem czasu i miejsca użyty bluzg potrafi ożywić, rozśmieszyć, uwiarygodnić tekst. Natomiast rzucanie mięsem na lewo i prawo, bez względu na wiek, przekonania, wychowanie, stan społeczny i psychiczny bohatera, niczemu nie służy. Echo – nawet nie wiadomo czego! – rozchodzi się po lesie, a Hamon już kurwa i pierdolę? Dlaczego?
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) - Wiesz, gdzie jesteś? – spytał, nie czekając na odpowiedź. Porywacz rzucił wiadro w kąt, a sam z zainteresowaniem obserwował więźnia, głaskając, sięgającą do piersi, brodę.
1. Jeśli nie czeka na odpowiedź, to na co czeka? Bo po tym pytaniu najwyraźniej następuje pauza.
2. Skąd wiadomo, że ten człowiek to porywacz? To, że się opiekuje porwanym, to jeszcze nic nie znaczy.
3. Z brodą też niejasne, czyja ta broda, bo może Hamona? Czy to ma jakiś podtekst seksualny może? Tym bardziej, że "z zainteresowaniem obserwował więźnia"...
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Na czubku ogolonej głowy wyrastał zwinięty w kitę pęk. Ubrany był w białą koszulę i nałożoną na nią pościeraną, skórzaną kamizelkę
1. Pęk włosów, jak rozumiem?
2. To "porywacz" był ubrany, nie pęk, jak rozumiem? OK ja wiem że się czepiam, przepraszam, ale chcę Ci po prostu zwrócić uwagę, że niektóre niezręczności językowe są po prostu komiczne i psują nastrój opowieści.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Do środka weszły dwie nieznajome postacie. Ożywioną rozmowę przerwał śmiech jednej z nich.
No nic nie rozumiem. Jak na razie "porywacz" też jest nieznajomy – znajome postacie to dla mnie na razie tylko Hamon i wilk. I skąd nagle "ożywiona rozmowa"? Czy chodzi o to, że te dwie nowe postacie weszły do szopy, rozmawiając żywo i śmiejąc się? Dalej nagle ni z tego ni z owego okazuje się, że mamy do czynienia z dwoma braćmi, tylko dlatego, że są podobni do siebie, jak rozumiem jest też trzeci "porywacz", Nahab, ale wszyscy oni mi się jakoś zlewają w jedno. Wszyscy tak samo przeklinają, podobnie się zachowują...

Nie bardzo też wiem, co tu się tak naprawdę dzieje na bardziej ogólnym poziomie. Coś się stało i Hamon ucieka z domu, ale dokąd – nie wiadomo, nie ma żadnego konkretnego planu, ot, idzie, gdzie go oczy poniosą. Trzech bandziorów go łapie i obdziera ze wszystkiego, poznają w nim dziedzica Nitry, Giorgi rozpoznaje w nim swojego wybawiciela, po czym wszyscy ni z tego ni z owego zaczynają pić bimber, nie przejmując się już więcej Hamonem. Jakoś nie widzę, do czego to wszystko zmierza...

Na pewno da się to wszystko wyprostować i wygładzić. Spróbuj się przełączyć po napisaniu tekstu, spójrz na to, co napisałaś, okiem czytelnika. Czy to wszystko ma sens? Czy jest jasne, gdzie co & kto jest, kto mówi, co kto robi? Czy jest akcja i reakcja, czy nie ma skakania z jednego punktu widzenia na drugi, czy narracja jest konsekwentna, czy nie ma powtórzeń? Czy się dobrze czyta?

Trzymaj się i powodzenia.

:orcs-cheers:

FL
"[...] niema tego rodzaju pisma, do którego język Polski nie byłby zdolnym." – Maria Wirtemberska Malwina, czyli domyślność serca, 1816

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

3
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) 1. Co ten wilk tam położył?
Ucięłam "się". Mea culpa.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) 2. Dlaczego "ciepłota", a nie "ciepło"?
Nie ma czegoś takiego jak ciepło ciała. Jest ciepłota ciała, chyba że użyłabym sformułowania: ciepło jego ciała, czy coś podobnego.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) Dlaczego Hamon się wzdrygnął? Nie rozumiem.
Tutaj chodziło mi o efekt, kiedy przykładamy do zmarzniętej skóry coś ciepłego. Pojawia się wtedy dreszczyk.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) Chętnie czegoś dowiem się o tej pogodzie. Na razie nawet nie wiem dokładnie, jaka to pora roku
Nie ukrywam, że to jest fragment i wcześniej została ta informacja zawarta. Następnym razem będę pamiętać, by dopisywać szczegóły, z których ja zdaję sobie sprawę, a czytelnik nie.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) OK ja wiem że się czepiam
Bardzo dobrze, że się czepiasz.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) Coś się stało i Hamon ucieka z domu
Tutaj ciężko będzie mi wszystko opisać, bo to jednak dłuższa historia. Zresztą w dialogu jest opisane, że ucieka przed ojcem.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) Wszyscy tak samo przeklinają, podobnie się zachowują...
Jeżeli rzeczywiście jest takie wrażenie, to będę musiała poważnie zastanowić się nad charakterystyką postaci. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) po czym wszyscy ni z tego ni z owego zaczynają pić bimber
Dzięki za zwrócenie uwagi. Dopiero teraz widzę, że za bardzo to poucinałam.
Fanliang pisze: (śr 14 kwie 2021, 09:05) Czy się dobrze czyta?
Mam nadzieję, że kiedyś będzie :) Dzięki za uwagi
Z wyrazami szacunku,
Fallen

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

4
Na początku zaznaczę, że nie czytałam wprawki.
Masz ode mnie dużego plusa za angażowanie do opisów wszystkich zmysłów i złudzenie ruchu. Teraz trzeba to wszystko uporządkować i będzie elegancko.
Fallen pisze:Szare tęczówki odbijały refleksy światła.
Już pół biedy te nie-wiadomo-czyje tęczówki, ale refleksy światła. Jakiego światła? Słońce? Żarówka? Jakaś błyskotka? Dopiero w drugim zdaniu dowiadujemy się, że ognisko, czyli światło żółte. A ja sobie wyobraziłam białe. I zgrzyt.
Dalej:
Fallen pisze:Języki ognia buchnęły całą mocą. Skry poleciały na leżący niedaleko pakunek. Po jego kształcie można było się domyślić, że pod grubą skórą kryje się broń.
Pakunek jest skórzany. Ale zanim padła ta informacja, ja już miałam w głowie materiałowy. Znów zgrzyt.
Fallen pisze:Między pniami licznych drzew liściastych pojawiło się nikłe światło.
Za późno na taki detal. Jeśli chcesz mieć las liściasty, musisz umieścić tę informację w pierwszym akapicie.

Druga sprawa, to dużo zbędnych słów i zbędnego tłumaczenia.
Tak na szybko kilka przykładów:
Wilk podszedł do niego i położył obok → Wilk położył się obok (wiadomo, że podszedł, żeby się położyć)
kości policzkowe widocznie wystawały → miał wydatne/wystające kości policzkowe
druga biegła kilka centymetrów nad żuchwą do samego ucha, przeciętego na dwie części → druga biegła kilka centymetrów nad żuchwą, do przeciętego na dwie części ucha.

Jest też problem z dialogami:
Fallen pisze:- Nie mam nic dla ciebie. Dla siebie zresztą też. – Zwierzę jakby zrozumiało słowa Hamona.
Zwierzę nic tu nie mówi, więc powinno iść od nowego akapitu.
Tak samo tu:
Fallen pisze:- Co jest? – W odpowiedzi usłyszał warczenie.
I tu:
Fallen pisze:- Kurwa – mruknął. Wilk zjeżył się i (zawarczał/zaczął warczeć?) warczał jeszcze głośniej. – Pierdolę.
Wilk zawarczał „pierdolę”?
Przy wilku jeszcze da się zrozumieć, o co chodzi, bo można wywnioskować wszystko z kontekstu, ale później, przy porywaczach, robi się chaos.
Fallen pisze:Została szabla, z którą od młodości prawie się nie rozstawał i mieszek ze złotem, wzięty pod wpływem chwili, nie wiedząc jeszcze, że to będzie ostatni dzień spędzony w zamku. Złotem, którego nie mógł wydać, ponieważ, gdyby wszedł do jakiejkolwiek karczmy, zostałby odnaleziony.
Tu miał być rytm nadany złotem, prawda?
Ten fragment jest jakoś nie po polsku i wszystko psuje:
Fallen pisze:nie wiedząc jeszcze, że to będzie ostatni dzień spędzony w zamku.
Ja bym zrobiła tak:
„Mieszek ze złotem, który wziął pod wpływem chwili, gdy nie wiedział jeszcze, że to będzie jego ostatni dzień spędzony w zamku. Złotem, którego...”
Albo:
„Mieszek ze* wziętym pod wpływem chwili złotem. Złotem, którego..."
A ostatnią noc w zamku sobie darować albo przenieść gdzie indziej.
*z? :hm:

Teraz jedna z tych rzeczy, których nigdy nie potrafię wytłumaczyć. Problem z „kamerą”. Tutaj lata jak szalona, choć scena jest statyczna:
Fallen pisze:Chlust (ogólne ujęcie). Natychmiast się ocknął(punkt widzenia głównego bohatera). Stojący przed nim mężczyzna (zbliżenie na porywacza) trzymał pusty kubeł i z zainteresowaniem patrzył na swoją ofiarę. (ogólne ujęcie) Tę rozebrano do spodni, zakneblowano, a ręce przywiązano do belki podtrzymującej konstrukcję niszczejącej stodoły. Dawno nie przechowywano w niej* siana. Pośród trawy i mchu porozrzucane były przeróżne graty, beczki i skrzynie.
Czyli wychodzą cztery (trzy, bo dwa pierwsze dadzą radę razem) akapity. Trzeba to podzielić, bo w takiej konfiguracji jest zbyt chaotycznie.
*w belce, ofierze czy stodole nie przechowywano siana? :)

I na koniec:
Fallen pisze:Dziedzic objął nogi, kuląc się jeszcze bardziej. Nagle poczuł ciężar na plecach.
- Trzymaj koc.
Perfekcyjnie odmalowane. Wiadomo, co się stało, a nie zostało to powiedziane wprost. :clap:

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

5
Dziękuję za wszystkie uwagi. Nie ukrywam, że każdy komentarz jest bardzo pomocny.
Strzałka pisze: (śr 14 kwie 2021, 17:01) Czyli wychodzą cztery (trzy, bo dwa pierwsze dadzą radę razem) akapity. Trzeba to podzielić, bo w takiej konfiguracji jest zbyt chaotycznie.
*w belce, ofierze czy stodole nie przechowywano siana? :)
Nie będę ukrywać, że właśnie ten chaos jest kluczem i największą wadą moich wypocin. Zrobiłam największy błąd, nie dając tekstowi 'dojrzeć' i spojrzeć na niego z dystansem. Oczywiście każda uwaga jest ważna, ale ta z punktem odniesienia podczas opisu w narracji mnie oświeciła :)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

6
Dobra, od razu mówię, że tylko przeskanowałam uwagi poprzedników, więc może coś powtarzam.

- Jaki kształt ma "broń"? Co takiego było w pakunku, że można było po kształcie poznać, że to broń, ale już nie dało się określić jej rodzaju?

- Facet musiał zbierać drewno na opał w lesie, bo przecież nie wynajął chyba miejsca kepingowego w gospodarstwie agroturystycznym. "Chrust i gałęzie" zasadniczo wyczerpują możliwości opału, jaki można zdobyć na dziko, więc jeśli specjalnie dodajesz do tego jeszcze "drewno" (niebędące gałęziami ani chrustem) to wychodzi, że ktoś mu podrzucił kubik ładnie narąbanej kominkowej buczyny.

- Zmarznięta para? To para może odczuwać dyskomfort związany z niską temperaturą otoczenia?

- O ciepłocie ciała mówią lekarze i encyklopedie, facet zdecydowanie poczuł ciepło ciała

- Facet chciał zniknąć w ciemnościach (czyli żeby otoczyły go ciemności), ale zamiast tego otoczyły go ciemności

- Do stodoły weszły dwie nienajome postaci w kontraście do jednej nieznajomej postaci, która już tam była i za ten czas zrobiła się znajoma?

- Pęk na ogolonej głowie był ubrany w koszulę

- Z didaskaliów wynika, że przez dłuższy czas uderzajaco podobny do porywacza mężczyzna gadał sam ze sobą

- W ogóle w scenie rozmowy w szopie jest straszny galimatias. Nie wiadomo, kto co do kogo mówi (serio, z początku myślałam, że nieuważnie czytam ale nie), a przy okazji imiona oraz relacje rodzinne postaci objawiasz w najmniej wygodny sposób zupełnie bez powodu. Sam/sama sobie rzucasz kłody pod nogi.

No bo z czyjej perspektywy widzimy tę scenę? Jeśli Hamona (to sugeruje opis: budzi nas chlust, widzimy wchodzących obcych, nie mamy pojęcia, kim są) to skąd Hamon wie, że dwie z postaci są braćmi i przede wszystki dlaczego go w tej scenie nie ma? Tak sobie wisi i cała zaistniała sytuacja też mu wisi: Hamon nic o niej nie sądzi, nic nie czuje, tylko patrzy i usiłuje wyczaić kto się jak nazywa. A jeśli narrator nie jest z Hamonem, tylko sobie lata u powały obojętny na wszystko, to czemu miałby nie wiedzieć od razu, kim są porywacze? Oczywiści można też pójść w "narrację filmową" w której narrator jedynie obserwuje i nie wie więcej, niż dowiedział się z dialogów, ale jeśli wprowadzasz na raz kilka niczym się nieróżniących postaci to dużo łatwiej jest bez takich wydziwianek: nazwać postaci, przedstawić je, a nie kazać narratorowi zgadywać, co tam się odstawia. @Strzałka Ci ten fragment dobrze rozebrał, polać mu.

- Cały motyw oddaniem sreber złodziejowi oraz nagłym przypływem zaufania do Hamona jest absolutnie niewiarygodny

- Dialogi... "Stylizację" opierasz głównie na wulgaryzmach. Wytnij je, a zostanie wypracowanie bez szczególnych cech wypowiedzi postaci. Wulgaryzmy są dobre, gdy się wie, co z nimi zrobić, ale wrzucanie losowej d*py czy k*rwy to tu to tam nie ożywi dialogu samo z siebie

- Hamon nie musi się domyślać, że był cucony wodą ze stanu odzieży, bo był przecież świadkiem (znaczy się czuł jak go cucą)

- Interpunkcja do nauki od podstaw ASAP

- Za krótkie zdania. Krótkie zdania są okej dla zdynamizowania sceny i dodania ciekawej faktury dłuższym fragmentom, ale tekst nie może się składać z samych krótkich zdań, bo wychodzi z tego wypowiedź przedszkolaka.

Ale ja nie o tym.

Największy problem w tekście staowi chyba samo podejście do pisania.

Zabrzmi to jak straszna bura, ale uwierz mi, że na początku pisałam bardzo podobnie, więc komentuję ze zrozumieniem i bez niecnych intencji.

Chodzi mi o to, że najwyraźniej sądzisz, iż aby opisać krzesło tak, by czytelnik je sobie wyobraził należy dokładnie wyliczyć, ile ma elementów, jakim typem farby jest pomalowane, czy nogi są toczone, czy graniaste, gdzie są śrubki i ile centymetrów szerokości ma oparcie. Tymczasem taki opis tylko odwraca uwagę od istotnych cech krzesła; tych, które posłużą do przekazania treści, jaką chcesz przekazać.


Jeśli krzesło ma wskazywać status materialny właściciela, niech bedzie bogato zdobione albo poszarzłe i rozklekotane. Jeśli ma pokazać gust właściciela, niech będzie skromne albo pałacykowe. Jeśli krzesło ma pokazać zniszczenia w zrujnowanym domu, niech będzie nadpalone albo strzaskane. Nie ma znaczenia, ile ma nóg, po której stronie okna stoi, czym było klejone ani ile kosztowało.

Taki ogólnikowo-łopatologiczny styl może się zdawać pójściem na łatwiznę, ale trzeba naprawdę pewnej ręki, aby móc sobie pozwolić na zejście z tej drogi: zastąpienie ogólnikó *wybranymi* szczegółami. Trzeba doskonale wiedzieć, jakie informacje i w któtym miejscu wpleść w teskt aby skutecznie obudzić w wyobraźni czytelnika zamierzony obraz.

U Ciebie tej pewnej ręki zdecydowanie nie widzę. Opisy rozmywają obraz, odwracaja uwagę, przeszkadzają, utykają. Widać, że czasami brakuje Ci słów, frazeologizmów, swobody wypowiedzi, świadomości środków, jakie pomogą zbudować odpowiedni obraz. Czyta się je trochę jak zadanie z języka obcego, w którym uczeń ćwiczy zastosowanie wyrazów opisujących kształty, pozycje czy cechy fizyczne.

Na zadanie z polskiego - jeśli nie jest to Twój ojczysty język - byłoby nieźle. Na tekst literacki to zdecydowanie za mało.

Moja rada?

Przede wszystkim czytać świadomie. Jeśli jakiś opis Ci się spodoba i przemówi do Twojej wyobraźni, to spróbuj go zanalizować, zlokalizować fragmenty i środki, które sprawiły, że obraz ożył.

Po drugie, spróbuj je zastosować w prostych wprawkach - mogą to być opisy, scenki rodzajowe. Poszukaj haseł, dzięki którym od razu otworzysz w głowie szufladkę z właściwym skojarzeniem, zamiast mozolnie budować obrazy od zera suchym opisami.

Spróbuję podać przykład: Blizna na policzku. Czy ma znaczenie, ile centymetrów nad żuchwą się zaczynała i czy to było nad żuchwą, czy pod kością policzkową, okiem, czy gdziekolwiek indziej?

Co w tym opisie ma znaczenie?

Że facet wygląda jak zakapior. Ma przeszłość i... Rozcięte ucho. Jak dachowiec, który ma za sobą niejedną bójkę.

Zatem zamiast dwóch centymetrów i żuchwy nie lepiej podać czytelnikowi odrapany pysk dachowca?

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

7
Dzięki wielkie za obszerną wypowiedź. Muszę to uważniej przeanalizować. Nie ukrywam, że pisałam ten tekst na szybko. Niby próbowałam go przeanalizować sama, ale jak widać bez powodzenia.
MargotNoir pisze: (czw 15 kwie 2021, 11:50) komentuję ze zrozumieniem i bez niecnych intencji.
Wiem i jestem bardzo wdzięczna. Takie wskazówki pokazują co poprawić. Sama pewnych rzeczy nie dostrzegam i jestem wdzięczna za każdą uwagę: krytykę czy komplement.
Z wyrazami szacunku,
Fallen

'Taniec śmierci' (Fantasy) Fragment - wulgaryzmy

8
Znowu trafiłam na tę samą autorkę, ale to nie specjalnie, idę po najnowszych tekstach.
Fallen pisze: (wt 13 kwie 2021, 19:31) Języki ognia buchnęły całą mocą. Skry poleciały na leżący niedaleko pakunek. Po jego kształcie można było się domyślić, że pod grubą skórą kryje się broń. Mężczyzna zmrużył oczy. Nagromadzony podczas kilkudniowej wędrówki kurz, pokrył jasną twarz, wchodząc w pory i podkreślając niewidoczne wcześniej płytkie zmarszczki. Poszarzała skóra i podkrążone oczy postarzały go o kilka lat. Nagle coś się poruszyło. Z ciemności powoli wyłoniła się wilcza sylwetka. Długa, szaro-biała sierść pokrywała ogromne cielsko. Żółte oczy z uwagą obserwowały mężczyznę.
.
Najpierw mi zazgrzytał rym, wyznaczany powtarzającym się szykiem zdań: podmiot, orzeczenie, określenia i tak w kółko. Myślę, że warto by się postarać o zdania wielokrotnie złożone, bardziej różnorodne w rytmach.
Potem skupiłam się na opisie i zastanowiłam się, co buduje się poprzez ten opis: po pierwsze ogień płonie słabo, potem lepiej płonie, jest pakunek - aaa! to broń, twarz jest jasna, ale zakurzona, coś podkreśliło (niby co?) zmarszczki (może zmrużenie oczu?), postarzał się i poszarzał... I nagle coś, co w sumie nie ma związku z ogniem, bronią i starzeniem. "Nagle" bardzo jest niewiarygodne, bo to "nagle" skradało się "powoli". Nie ma w opisie rosnącej dynamiki, żeby zbudować przeżycie sytuacyjne. Lubisz opisywać, ale musisz pytać siebie częściej, po co ma zmarszczki i się zakurzył.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron