smtk69, dzięki za ciekawe i merytoryczne pytanie

ale obawiam się, że trudno mi będzie odpowiedzieć.
Te opowiadania to w zasadzie fanfik do "Mistrza i Małgorzaty" (i dlatego m.in. tak chętnie odwołuję się do Bułhakowa

) gdy chodzi o relacje między Bogiem a Szatanem: ten drugi realizuje boskie plany, jest niejako siłą podlegającą Bogu, a całe zło, do jakiego dochodzi na Ziemi, jest wpisane w szerszy boski zamysł. Wydaje mi się, że nie jest to szczególnie obrazoburcza wizja - w Biblii można znaleźć argumenty na jej poparcie. Zawsze tak interpretowałam np. kuszenie Hioba, kuszenie Chrystusa na pustyni czy zdanie "i nie wódź nas na pokuszenie".
Wizja, w której po tym życiu jest następne życie w - nazwijmy to - nieco innych warunkach, dla mnie nie jest jakoś szczególnie pesymistyczna, najbardziej pesymistyczne byłoby stwierdzenie, że "po drugiej stronie" nie ma zupełnie nic.
Nie jest powiedziane, że te cienie, które odlatują, odlatują w nicość. Dalej jest niewiadoma. Podobnie nie wiadomo, co czeka np. Konstantina i Bethany, którzy spłonęli razem z umierającym wierzchowcem anioła (autorka wie, ale pozostawiła to w niedopowiedzeniu).
Moje autorskie poglądy... nie, ta książka nie jest manifestem poglądów, napisałam ją po prostu tak, jak umiałam

Jeśli uwidacznia się tam jakiś mój pogląd religijny, to taki, że Bóg, który pozwolił, żeby w jego dzieło wpisane były wojny, zarazy, całe zło i cierpienie, do którego dochodzi na Ziemi, nie jest Bogiem dobrym. Albo jest wszechmogący, albo dobry. Obawiam się, że to dylemat teologiczny na poziomie szkoły podstawowej, ale to mój ojciec studiował teologię, nie ja
Prywatnie jestem agnostykiem, ale wierzę w życie po śmierci. JAKIEŚ życie po śmierci.
Żadnego promyka nadziei? "Wiara, nadzieja, miłość" i "Strzyga Maszka" kończą się szczęśliwie

"Dwa księżyce" i "Rytuał piasku" na swój sposób też.