Zegarek

1
Wyszedłem dzisiaj na spacer bez zegarka i telefonu. Telefon jak telefon — ma tylko jedną ważną dla mnie funkcję — co zrobię bez zegarka?Nie miałem przy sobie czasu, żeby wrócić. Już po chwili poczułem się zagubiony. Normalnie spoglądam na tarczę nałogowo, zacząłem czuć syndrom odstawienia. Miałem tyle czasu, a nie miałem zegarka. A jeśli mi się skończy, to co zrobię? Odpalałem papierosa od papierosa, ręce drżały. Chciałem zapytać przechodnia, ale "czas to pieniądz"... — nie stać mnie było na czyjąś odpowiedź. W portfelu brak gotówki — tylko karta. Raczej nikt nie nosi terminalu przy sobie — tak jak ja dzisiaj zegarka. Będę sprytny — pomyślałem i poszedłem do sklepu, zapłacić za aktualny czas bezgotówkowo, a przy okazji zdobyć fajki — bo się skończyły. Wszedłem do środka. Pani ładnie się uśmiechnęła — nie miała czasu na nic więcej, bo była w pracy. Powiedziałem dzień dobry i z wielką niecierpliwością dodałem:
— Poproszę papierosy!
— Jakie? — zapytała ładna pani; trudniejszego pytania nie mogła zadać.
— Obojętnie — odpowiedziałem poirytowany.
Marnowała mój czas, którego nie miałem i zaczęła wymieniać marki, pytać cienkie czy grube, może mentolowe?
— Pani da te czerwone, z napisem palacze umierają młodziej. — Na śmierć i tak nie miałem czasu.
Powoli, lecz sprawną ręką wyciągnęła paczkę, sprawdziła cenę:
— Dwanaście dziewięćdziesiąt dziewięć.
— Zapłacę kartą. — Trzymałem ją jeszcze przed chwilą wejścia do sklepu, traktując jak zbawiciela. Ręce mi drżały, kawałek plastiku wyślizgnął się z dłoni na podłogę, czyściutką jak łza — pewnie często ją zmywają — ale nie to było ważne, liczył się dla mnie tylko czas. W końcu się udało, jednak dopiero przy trzeciej próbie — bezduszny plastik — ograbił mnie z kawałka czasu, którego i tak nie miałem.
— Wydrukować potwierdzenie? — Ekspedientka zapytała bez wyraźniejszej emocji.
— Tak! — krzyknąłem z całych płuc, poczerniałych od dymu papierosowego.
Odbieram świstek i oczom nie wierzę — godzina się nie wydrukowała — albo może bardziej była zamazana i nieczytelna. Trudno mam drugą szansę — pomyślałem, a myśli się we mnie gotowały.
— To poproszę paragon! — rozkazałem, jakby była moją służącą.
— Przepraszam, rolki papieru się skończyły... Bunt maszyn normalnie! Mają tyle czasu i nie chcą się podzielić i to za pieniądze! Trzeciej szansy nie będzie, na koncie mniej niż zero. Wyszedłem trzaskając drzwiami i klnąc pod nosem.
Dla zabicia czasu postanowiłem powłóczyć się bez celu, ludzi pełno i pewnie każdy ma przy sobie czas poza mną. Ktoś do mnie podszedł i pyta:
— Przepraszam, która jest godzina? — Nie jestem jedyny!
— A a czy ja wyglądam na kogoś, kto ma zegarek? — Wydarłem się na nieznajomego, co nie szanował czasu i nie miał go przy sobie — był bezużyteczny jak ja i trochę mu współczułem, ale pomyślałem ze musi być bogaty. Popatrzył na mnie jak na wariata i odszedł.
Nagle usłyszałem dzwony kościelne. W końcu! Dowiem się za darmo... i zaczynam liczyć. Jeden, dwa, trzy... Czerwony fiat Punto zatrąbił dwa razy — zgubiłem rachubę, a to była taka okazja... Kierowcy mają dobrze, zawsze mają czas w swoich autach.... "Szczęśliwi czasu nie liczą" a ja nie mam zegarka i jestem biedny, ale to już sprawa drugorzędna. I jakby tego było mało, potknąłem się na chodniku, przywalając głową w bruk. Krew cieknie, boli jak cholera. "Czas leczy rany" — co teraz pocznę bez zegarka?

Zegarek

2
Ładny pomysł i wykonanie. Ten brak czasu przy sobie, aby wrócić trochę mi zgrzytnął, ale w świetle dalszego rozwoju akcji rozumiem, że tak ma być.
Zakończenie trochę absurdalne, ale przyjemnie się komponuje z całością. Podobało mi się! :)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Zegarek

3
Poprawić wypada zapis dialogów.
Toyer pisze:— A a czy ja wyglądam na kogoś, kto ma zegarek? — Wydarłem się na nieznajomego, co nie szanował czasu i nie miał go przy sobie — był bezużyteczny jak ja i trochę mu współczułem, ale pomyślałem ze musi być bogaty.
Tę drugą pauzę zamieniłabym na inny znak: przecinek, średnik, a najładniej chyba kropkę i dalej nowe zdanie. Obecnie to mylące, bo wzmianka o bezużyteczności wygląda jakby była dalszym ciągiem wypowiedzi, a nie myśli bohatera. To samo tutaj:
Toyer pisze:— Zapłacę kartą. — Trzymałem ją jeszcze przed chwilą wejścia do sklepu, traktując jak zbawiciela. Ręce mi drżały, kawałek plastiku wyślizgnął się z dłoni na podłogę, czyściutką jak łza — pewnie często ją zmywają — ale nie to było ważne, liczył się dla mnie tylko czas. W końcu się udało, jednak dopiero przy trzeciej próbie — bezduszny plastik — ograbił mnie z kawałka czasu, którego i tak nie miałem.
Przez te pauzy przy wtrąceniach można się pogubić, gdzie jest wypowiedź, a gdzie didaskalia.
Toyer pisze:—godzina się nie wydrukowała — albo może bardziej była zamazana i nieczytelna. Trudno mam drugą szansę — pomyślałem, a myśli się we mnie gotowały.
— To poproszę paragon! — rozkazałem, jakby była moją służącą.
Godzina miałaby być tą służącą?
Toyer pisze:— Przepraszam, rolki papieru się skończyły... Bunt maszyn normalnie! Mają tyle czasu i nie chcą się podzielić i to za pieniądze!
Tu ze względu na brak pauzy wygląda to jakby całość była wypowiedzią ekspedientki. Najlepiej to chyba wszystko od "Bunt maszyn" wrzucić do nowego akapitu.
Toyer pisze:Powiedziałem dzień dobry
(...)
Trzymałem ją jeszcze przed chwilą wejścia do sklepu
(...)
Odbieram świstek i oczom nie wierzę — godzina się nie wydrukowała — albo może bardziej była zamazana i nieczytelna.
Chyba lepiej:
Powiedziałem "dzień dobry" // Przywitałem się
(...)
Trzymałem ją już przed wejściem do sklepu
(...)
Odbieram świstek i oczom nie wierzę: godzina się nie wydrukowała! Albo może była zamazana i nieczytelna?

Podoba mi się pomysł i absurdalność, ale dopracowałbym szczegóły. Całość wydaje się chaotyczna. O ile bohater wpada w panikę i świat istotnie jawi mu się jako chaos, to sama gra "zegarek = czas" wydaje mi się być na tyle osobliwa i z początku konsternująca, że sama narracja mogłaby być spokojniejsza i bardziej wyważona.
"Duży ładunek myślenia osłabia chęć do czynu, a przeładowanie umysłu prowadzi z wolna do zidiocenia" — Joseph Conrad

Zegarek

4
Całkiem przyjemny tekst, czytałam go podczas jazdy autobusem i prawie bym przegapiła mój przystanek :D Bohater ma lekki dzień świra, z tą swoją nerwicą natręctw.
Mój plan na sukces:
1. Napisać bestseller.
2. Sprzedać prawa do adaptacji.
3. Zaczekać aż odniesie ona wielki sukces.
4. Zażądać od jej twórców 60 milionów.

Zegarek

5
Na początku myślałem, że pojawi się tu jakiś motyw rodem z filmu ''Wyścig z czasem'', gdzie walutą był czas, jaki każdemu człowiekowi pozostał. Okazało się jednak inaczej ale też fajnie. Jest absurdalnie (a bardzo lubię krainy absurdu) i nielogicznie, choć nieco zbut chaotycznie i trochę za szybko.
Ogólnie mi się podoba i chętnie przeczytałbym jeszcze coś podobnego, ale z ciut bardziej rozbudowaną fabułą, by mózg miał czas, żeby poczuć i docenić tę dawkę absurdu.
"Be a sadist. No matter how sweet and innocent your leading characters, make awful things happen to them in order that the reader may see what they are made of."
Kurt Vonnegut

Zegarek

6
Absurd: Jak najbardziej.
Świat, który kieruje się innymi zasadami, niż nasz: Jak najbardziej.
Jednak nawet taki tekst powinien być w miarę spójny, a tu wyskakuje nam nagle taka niespodzianka:
Toyer pisze: Dla zabicia czasu postanowiłem powłóczyć się bez celu, ludzi pełno i pewnie każdy ma przy sobie czas poza mną. Ktoś do mnie podszedł i pyta:
Jaki czas on chce zabić, skoro go nie ma?

Zwrócono Ci też już uwagę na zapis. Dołączam do chórki ludzi niezadowolonych z pauz i mieszania dialogu z wtrąceniami wyróżnionymi w taki sam sposób.

Mam też niejasne wrażenie, że celowy chaos i zadyszka w tekście mieszają się z momentami, w których to nie jest celowe. To chyba właśnie kwestia zapisu. Nie tylko pauz, ale też rozbicia tekstu na akapity i ogólnego bałaganu. Ot, na przykład tutaj przydałoby się jednak jakoś wyróżnić cytat:
Toyer pisze: z napisem palacze umierają młodziej.
Innymi słowy, jeśli tekst napiszesz staranniej, to czytelnik nie będzie miał wątpliwości, kiedy chaos jest zamierzony i ma obrazować pośpiech bohatera, a kiedy chaos po prostu odzwierciedla Twój pośpiech przed wrzuceniem tekstu na forum.

Ogólnie jednak pomysł zacny i intrygujący, a błędy w wykonaniu odbieram raczej jako wynik niedbałości, niż braku umiejętności.

Added in 1 minute 11 seconds:
MargotNoir pisze: Innymi słowy, jeśli tekst napiszesz staranniej, to czytelnik nie będzie miał wątpliwości, kiedy chaos jest zamierzony i ma obrazować pośpiech bohatera, a kiedy chaos po prostu odzwierciedla Twój pośpiech przed wrzuceniem tekstu na forum.
Ugh.. Kawa jeszcze nie zaczęła działać.

Oczywiście miałam na myśli, że jeśli tekst napiszesz starannie, to tego niezamierzonego chaosu wynikającego z Twojego pośpiechu w ogóle nie będzie.

Zegarek

7
Jak dla mnie bardzo przyjemny tekst. Rzeczywiście jak ktoś już wcześniej wspomniał chętnie przeczytałbym coś w tym stylu tylko dłuższego. Fajnie się czyta i moim zdaniem czuć lekkie pióro.
Przechodząc do rzeczy, które średnio mi pasowały to to, że postanowił się powłóczyć dla zabicia czasu. Czemu chciał marnować czas skoro zdawałoby się, że czas to dla niego rzecz najświętsza na tym świecie?
"Sukces jest liczony we krwi: twojej, lub twego przeciwnika."

Zegarek

8
Bohater miał czas, jednak nie był wstanie sprawdzić ile mu go pozostało (przez brak zegarka).
Już na samy początku było napisane: "Miałem tyle czasu, a nie miałem zegarka. A jeśli mi się skończy, to co zrobię?" - może "tyle" powinienem zastąpić słowem "wiele" albo innym określającym ilość. Przez fakt, że nie mógł dowiedzieć się aktualnej "godziny", wydawało mu się, że tego czasu nie ma, był zagubiony.
W całym tekście nie chodzi o brak czasu, tylko właśnie o brak tytułowego zegarka, który występuje wymiennie ze słowem "czas".

Co do błędów w zapisie to zawsze mam z tym problem przy pisaniu prozy. Nie piszę jej za często, skupiam się bardziej na poezji. Ale dziękuję za pokazanie nieprawidłowo zapisanych fragmentów.

Dziękuję wszystkim za poświęcony czas na przeczytanie tekstu i komentarze:)

Zegarek

9
To wyjaśnienie może by się trzymało kupy, ale:
Toyer pisze: Marnowała mój czas, którego nie miałem
Poza tym, postać sprawia wrażenie poirytowanej i zniecierpliwionej, a nie zagubionej. To potęguje wrażenie, że jednak tego czasu nie ma.

Zegarek

10
W pewnym sensie po tym wyjaśnieniu dla mnie stało się to trochę bardziej zrozumiałe, postać jest poirytowana i nerwowa bo nie wie ile ma czasu i mimo, że tak naprawdę ma go dużo to ciągle wydaje mu się, że ten zaraz się skończy. Przynajmniej teraz tak to zrozumiałem :mrgreen:
"Sukces jest liczony we krwi: twojej, lub twego przeciwnika."

Zegarek

11
Pomysł uważam za interesujący. Na co dzień człowiek nie zastanawia się zbytnio nad czasem - nad czym się tu zastanawiać? Czas po prostu płynie, leci, przecieka przez palce… Nie ma w tym nic zadziwiającego. Tobie udało się ugryźć temat w nieco inny sposób. Podoba mi się wplecenie do tekstu tylu związków frazeologicznych i powiedzeń związanych z czasem. Niesamowite, ile tego funkcjonuje w języku, a człowiek nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

Tekst jest mocno absurdalny i całkiem przyjemny w odbiorze. Czyta się go lekko i zawiera kilka trafnych spostrzeżeń. Byłam ciekawa końcówki, bo gdy tylko odkryłam koncepcję, która przyświecała ci podczas pisania tekstu, liczyłam na coś mocnego, zapadającego w pamięć; myślę, że się udało. Rozbawiło mnie to pytanie - co pocznę bez zegarka, skoro to czas leczy rany? Ano właśnie, panie, bez zegarka to tylko umierać! (Swoją drogą, czy tylko mnie irytuje, że obecnie na Komunię dzieciom rzadko kiedy wręcza się zegarki i coraz mniej osób w ogóle z nich korzysta? Może po prostu ja jestem tak stara, że bez zegarka czuję się jak bez bluzki?)
Kemot pisze: Na początku myślałem, że pojawi się tu jakiś motyw rodem z filmu ''Wyścig z czasem''
Przyznam, że mnie również opowiadanie skojarzyło się z początku filmowo, ale z zupełnie innym obrazem. Nie wiedzieć czemu stanął mi przed oczami “Dzień świra” - może ze względu na specyficzny styl, taki konkretny, krótkie zdania i mało didaskaliów… Adaś Miauczyński też posługiwał się kwestiami dosadnymi i precyzyjnymi, może stąd skojarzenie. W każdym razie miły tekst, taki, żeby się uśmiechnąć i może nawet kiwnąć głową z uznaniem, bo to przecież całkiem trafne.

Pozdrawiam serdecznie,
Madeleine
Made, czyli: Madeleine, Magdalena Lipniak albo po prostu Madzia.

Chwałą jednych jest, że piszą dobrze, a innych, że się do tego nie zabierają.
Jean de La Bruyère

Zegarek

12
MargotNoir pisze: Poza tym, postać sprawia wrażenie poirytowanej i zniecierpliwionej, a nie zagubionej. To potęguje wrażenie, że jednak tego czasu nie ma.
Tak te dwa słowa bardziej pasują:)
Radioaktywny pisze: W pewnym sensie po tym wyjaśnieniu dla mnie stało się to trochę bardziej zrozumiałe, postać jest poirytowana i nerwowa bo nie wie ile ma czasu i mimo, że tak naprawdę ma go dużo to ciągle wydaje mu się, że ten zaraz się skończy. Przynajmniej teraz tak to zrozumiałem :mrgreen:
Dobrze zrozumiałeś:)
Made pisze: (Swoją drogą, czy tylko mnie irytuje, że obecnie na Komunię dzieciom rzadko kiedy wręcza się zegarki i coraz mniej osób w ogóle z nich korzysta? Może po prostu ja jestem tak stara, że bez zegarka czuję się jak bez bluzki?)
W dzisiejszych czasach większość dzieci ma telefony, które mają w sobie zegarki. Też źle się czuję bez zegarka na ręce:)
Made pisze: Przyznam, że mnie również opowiadanie skojarzyło się z początku filmowo, ale z zupełnie innym obrazem. Nie wiedzieć czemu stanął mi przed oczami “Dzień świra” - może ze względu na specyficzny styl, taki konkretny, krótkie zdania i mało didaskaliów… Adaś Miauczyński też posługiwał się kwestiami dosadnymi i precyzyjnymi, może stąd skojarzenie. W każdym razie miły tekst, taki, żeby się uśmiechnąć i może nawet kiwnąć głową z uznaniem, bo to przecież całkiem trafne.
Jeden z moich ulubionych Polskich filmów:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”