Płeć bohatera a płeć autora

1
Witam,

Zaczęłam się ostatnio zastanawiać nad tym, że mój główny bohater to zawsze mężczyzna. Nie potrafię wczuwać się w kobiece postacie. A jestem kobietą przecież i dobrze mi z tym.
Nie wiem jak się przełamać, żeby dobrze stworzyć jakąś kobiecą postać i żeby czuć ją. Powinnam to jakoś ogarnąć, bo nie mogę mieć tylko bohaterów mężczyzn ;/

Mial ktoś podobnie? Jak Wam się pisze bohaterów o przeciwnej płci?
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

2
Rapsodia pisze:Zaczęłam się ostatnio zastanawiać nad tym, że mój główny bohater to zawsze mężczyzna. Nie potrafię wczuwać się w kobiece postacie. A jestem kobietą przecież i dobrze mi z tym.
A widzisz. Ja się ostatnio złapałem, że większość moich głównych bohaterów to kobiety. Nie potrafię wczuwać się w męskie postacie, a przecież jestem mężczyzną i dobrze mi z tym.

Teraz pytanie, czy to coś złego.

Szczerze wątpię ;)

Wszystko zależy od tego, jak stworzysz owe postacie i jaką historię masz zamiar poprzez nie przekazać.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

3
Wiesz samo wczuwanie się w płeć przeciwną może nie jest złe, ale gorzej że cięzko mi się pisze z punktu widzenia kobiety. Zastanawiam się na ile tu chodzi o mój charakter, który zbyt kobiecy to nie jest na pewno...

Fajnie jakbym mogła pisać dobrze z obu punktów widzenia ale nie wiem jak to zrobić.
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

4
Dosyć dawno temu zauważyłam, że autorzy-faceci zazwyczaj czynią swoimi głównymi bohaterami facetów, a autorki-kobiety - kobiety.
Żeby było śmieszniej, mam ten sam problem (?) co Rapsodia. Jak już wymyślam jakąś fabułę, zazwyczaj głównym bohaterem jest facet.
I... tak. Mój charakter również nie jest uważany za przesadnie kobiecy.
Przy tym wszystkim podczas pisania przez cały czas towarzyszy mi obawia, czy "moi" faceci aby na pewno myślą jak faceci, a nie tak jak ja myślę, że myślą faceci. Kobiety za to zawsze wychodzą charakterne, takie kobiety-tarany. Ten, kto w porę nie zejdzie im z drogi, zostanie starty w pył. Jak już "mimoza", to tylko przerysowana parodia.

6
Rapsodia, ojejku jejku, po prostu brakuje Ci zasobów ( warsztat, empatia, doświadczenie, dystans do postaci lub dziesiątki innych). Chcąc nie chcąc pisarz kompletny (wielki, uznany) musi swobodnie operować każdym typem bohatera, jego świadomością i podświadomością oraz musi zgrabnie umieścić ich we właściwym tle i zmusić do pasjonującej akcji. Można oczywiście specjalizować się w określonych postaciach, tak jak są malarze zajmujący się tylko portretami lub tylko pejzażami, no ale... Poza tym każdemu- nie tylko Tobie- tutaj brakuje czegoś, w końcu jesteśmy przyszłymi pisarzami (jeszcze) :)

7
Nie wiem, czy to przypadek Rapsodii, ale może czasem autorzy chowają się za bohaterami płci przeciwnej, jakby w podświadomej obawie przed posądzeniem o pisanie Mary Sue? :)
Ja w każdym razie ogólnie mam raczej bohaterki, ale jak przyszło do opisania romansu, to dziwnym trafem sceny zakochiwania się (a tym bardziej erotyczne ;) ) były pisane z punktu widzenia tego delikwenta, co z nim bohaterka romans miała :D
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

8
Rapsodia pisze:Nie wiem jak się przełamać, żeby dobrze stworzyć jakąś kobiecą postać i żeby czuć ją. Powinnam to jakoś ogarnąć, bo nie mogę mieć tylko bohaterów mężczyzn ;/
Ja też na głównych bohaterów wybieram mężczyzn i czasem się zastanawiałam, czy przypadkiem nie są mało męscy. A w komentarzach pod fragmentami wrzuconymi na Wery wyczytałam nawet, że są.
Ale to artyści, więc wiadomo: cienka skóra, nerwy tuż pod nią, skłonność do skrajnych emocji i alkoholu.
I tak wchodzimy w stereotypy :D
A tak poważnie - wydaje mi się, że nie warto martwić się i "przełamywać". Wybieraj takich bohaterów, jacy Ci pasują, może z czasem ich spektrum się poszerzy. W gruncie rzeczy, najważniejsze jest to, żeby postacie były wyraziste, a nie papierowe. Może uda Ci się pokazać wyrazistą kobietę na drugim planie, widzianą oczyma głównego bohatera.

W pisaniu nie obowiązuje solidarność płci. Przeczytałam kiedyś ogłoszenie o konkursie na powieść współczesną, z życia kobiety. W Polsce. I co? Od razu ziewać mi się zachciało. Trudno, nie moja działka. Nawet wizja wygranej nie była wystarczająco atrakcyjna :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

9
Właściwie teraz to już mi wszystko jedno, jakiej płci jest mój bohater, ale kiedy mam z kogoś pruć flaki tak zupełnie na serio, to jednak wolę z kobiety. Mam wrażenie, że wychodzi mi to autentyczniej. W końcu, jakby nie było, wszystkie doświadczenia i obserwacje przepuszczam przez własną damską optykę.
W przypadku mężczyzn mam zawsze liczne wątpliwości natury psychologicznej, wiec wolę się w nich grzebać tak bardziej z przymrużeniem oka (patrz: pijak, socjopata i związkofob Eryk Potocki). Inna sprawa, że zawsze, kiedy mam jakiś problem z bohaterem płci przeciwnej, to idę podyskutować z mężem, który przeważnie jednym krótkim zdaniem potrafi mi rozjaśnić sytuację. :)
Natomiast co do romansów… Moje bohaterki kochają się wyłącznie w facetach, w których ja sama też mogłabym się ewentualnie zakochać. :P
Nikt nie kupi powieści urban fantasy, żeby w środku znaleźć polskie kino moralnego niepokoju.
by Bel

10
ida pisze:Inna sprawa, że zawsze, kiedy mam jakiś problem z bohaterem płci przeciwnej, to idę podyskutować z mężem, który przeważnie jednym krótkim zdaniem potrafi mi rozjaśnić sytuację. :)
Dokładnie tak. Mąż to najlepsze źródło informacji :)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

11
Dzięki za wszystkie komentarze. Zastanawiając się nad nimi dochodzę do wniosku, że po części każdy z Was ma trochę racji (może poza Onamor, bo tu się nie zgodzę że wszystko idzie tak samo niezależnie od postaci- jednak każdy pisze przez pryzmat siebie).

Cranberry- myślę, że może chodzić właśnie o to co napisałaś. I chowam się za tymi facetami ;-) Chociaż z drugiej strony wynika to chyba też z mojego myślenia, że mężczyźni i kobiety się nie różnią od siebie niczym poza anatomią. Więc powinno być mi wszystko jedno czy to bohater czy bohaterka. A nie jest.

Większość moich przyjaciół to mężczyźni, z nimi częściej spędzam czas i zajmuję się w wolnym czasie rozrywkami, które przypisuje się mężczyznom (gry komputerowe, lubię ASG, łowić ryby, a potem je oprawiać etc.).

Jak siadam do pisania to naturalnie mam w głowie postać męską jako bohatera. Do tej pory napisałam tylko jedno opowiadanie z punktu widzenia kobiety. Mogę pokazać jakby ktoś chciał zobaczyć czy jest ok.

Myśląc o tym wszystkim dochdzę do wniosku, że mój mózg jest facetem ;-) Mój mąż mi to często powtarza więc pewnie ma rację ;-) Teraz chodzi tylko o to, żeby znaleźć motywację do odkrywania kobiecych bohaterek.
"Optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze kiedy nam się dzieje źle "

12
Mnie się dobrze pisze zarówno facetów, jak i kobiety, ale zauważyłam, że jeśli chodzi o tych bohaterów, z punktu widzenia których pisany jest dany tekst (czyli mamy wgląd w ich myśli i emocje), to automatycznie zaczynam schodzić na dobrze mi znane tory i nadawać bohaterom (niezależnie od płci) moje własne cechy. W efekcie powstają postacie dość ciche, spokojne, z zacięciem intelektualnym (ew. artystycznym), niepodatne na pokusy materialne i niespecjalnie zainteresowane wielkimi uniesieniami w dziedzinie uczuć ;)

Mając np. bohaterkę, która jest płytka, próżna i bałamuci trzech delikwentów naraz, umiałabym pisać O niej, ale nie z jej punktu widzenia. Podobnie w przypadku faceta utracjusza, awanturnika czy kobieciarza.

Krzyczący w Ciemności ma w konstrukcji emocjonalnej sporo moich cech, np. robi ludziom krzywdę dokładnie wtedy i w taki sposób, w jaki ja bym to zrobiła, mając do dyspozycji jego zdolności - tyle że on jest umiejącym walczyć typem w niebezpiecznym świecie, a nie delikatną sarenką zza biurka ;) Przy tym ma moje drobne przyzwyczajenia, mój sposób oceny świata, ogólnie powiedzmy sobie szczerze - jest moim Mary Sue płci męskiej :)

No i ewidentnie łatwo piszą mi się kobiety, które w relacjach z mężczyznami wchodzą w męską rolę (są rzeczowe i albo zachowują się neutralnie, albo próbują rządzić), a chyba w żadnym (!) tekście nie mam bohaterki, która by flirtowała czy kokietowała - IRL zbyt rzadko mam okazję obserwować takie sytuacje.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

13
Heh, aż mi się przypomniało pytanie, czy dałem na WM coś, czego nie próbowałem pisać jako ona.

Co do pytania w pierwszym poście, to wygodniej mi się pisze nią, słowa łatwiej się układają, ale nie tworze jakoś specjalnie więcej bohaterek od bohaterów. Maja oni dla mnie inne role. Uważam, że kobieta i facet trochę inaczej patrzy na tą samą sytuację, co zmienia trochę dalszy ciąg zdarzeń/poczynania.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

14
Moim zdaniem, trzeba się nauczyć wychodzić poza swoją płeć, bowiem często w tekstach występują obie płcie i postacie powinny być jak najbardziej wiarygodne.
Nie wierzę w stuprocentową eksterioryzację i wcielenie w drugą płeć, ale pewien poziom jednak należy opanować :)
Banał, ale tak to jest...
Rada: należy testować takie teksty pisanie "odmienną płcią" na osobach z danej płci. Tylko na takich, które maja odwagę powiedzieć, że się coś schrzaniło :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

15
W tekstach autorów - zwłaszcza młodych - płci męskiej zdarza mi się dostrzegać zjawisko na tyle częste, że je zarejestrowałam, zapamiętałam i zwracam na nie uwagę. Chodzi konkretnie o teksty, w których główny bohater płci męskiej jest w związku z partnerką i partnerka ta zostaje przedstawiona w sposób tak wyidealizowany, że traci wszelkie charakterystyczne cechy własne. Właściwie jedynymi wyróżniającymi ją cechami są uroda (oczywiście pani obowiązkowo musi być piękna - często jest przy tym inteligentna, ale urodę podkreśla się bardziej) oraz etykietka w oczach bohatera: "moja dziewczyna" (moja narzeczona, moja żona).

Dość mocno mnie to irytuje, muszę powiedzieć.

Tym bardziej, że w ciągu 3 lat w Esensji chyba (???) nie widziałam jeszcze tekstu, gdzie główny bohater byłby zakochany w pulchnej zołzie - myślę o pani takiego pokroju, jak np. rewelacyjna Profesora z "Opowieści praskich".

Edit: Wróć, nie, trafił się jeden wyjątek - "Poproszę hordę krwiożerczych demonów" Istvana Vizvary :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”