Przeciętność zawsze jest przekleństwem, wyrokiem za niespełnione marzenia. Wizja bycia kimś szarym, zwykłym była dla mnie jak wróżba niespełnionego życia, zmarnowanego istnienia. Tak jakbym narodził i umarł w tej samej sekundzie. Moje dorosłe życie, ale także dzieciństwo skupiało się na realizacji marzeń. Gdy pisałem jako chłopiec sprawiało mi to ogromną radość. Każde słowo, nowa linijka tekstu wnosiła w moje życie magię, a tuszowym literom niezwykłość. Praca niosąca radość i satysfakcję wymyła z potoku moich marzeń jedno, by pisać. Codzienność staje się czymś wspaniałym jeśli wiesz, że jest krokiem do celu, gdy marzenia nabierają namacalnych kształtów. Samo snucie planów, wyobrażenia zrealizowanych marzeń jest rozkoszą, chwilą w fantastycznym świecie gdzie wszystko jest możliwe, wszystko się udaje. Jak wspaniałe musi być życie, gdy czujesz smak spełnienia? Przed śmiercią będę znał odpowiedz, tak postanowiłem.
* * *
Pisanie nocą ma w sobie coś niezwykłego. Ta cisza i spokój przenikający kompletnie wszystko, jedynie myśli uczestniczą w niemej sztafecie do przelania na papier. W skupieniu piszę ostatnie zdania mojego opowiadania. Myślę jeszcze chwilę nad zakończeniem, wyraźnie nie pasuje do reszty. Zakreślam w kółko, następnie całkiem zamazuje. Nie nadaje się. Kilka kolejnych chwil w skupieniu. Setki prób sformułowania czegoś logicznego od nowa, bez skutku. Jednak wciąż zachowuje spokój. Odkładam pióro i popijam nieudane myśli wodą mineralną. Rzucony na biurko zegarek nieubłaganie wskazuje trzecią trzydzieści siedem. Stwierdzam że już późno, ale nie na tyle by się poddać. W końcu przychodzi ta jedna wspaniała myśl, warta zapisania. To nie jest jeszcze ten moment, nie czuje jeszcze satysfakcji, choć opowieść jest już skończona. Ulga i poczucie dobrze zrealizowanej pracy przychodzi dopiero z pierwszymi recenzjami mojego tekstu.
Moi przyjaciele, rodzina, sąsiedzi - jednym słowem czytelnicy moich prac. To cudowne uczucie, kiedy rozmawiasz z kimś o własnej twórczości, gdy widzisz choćby najmniejsze wzruszenie, refleksję wywołaną twoim wysiłkiem. To cudowne uczucie napędza mnie do dalszej pracy. Oczywiście jak każdy chciałbym by kiedyś moje opowiadania znalazły wydawcę, jednak teraz jest na to za wcześnie, jestem przecież tylko zwykłym uczniem liceum w moim malutkim miasteczku.
Piskliwy dźwięk głosu mojej matki budzi mnie o wiele skuteczniej niż niejeden budzik. Zaspany nie do końca rozumiem co stara się do mnie mówić. Spoglądam na zegarek i wszystko staje się jasne. Zaspałem. Nie zdążyło się to po raz pierwszy. Zawsze gdy nocą pracuje mam tego typu problemy rankiem. Nic specjalnego. Posłusznie wstaje i przytulam mamę na dzień dobry. Nie wiele to jednak pomaga, dostrzegam w jej oczach złość. Jej głos podnosi jeszcze swoją moc, gdy zauważa moje opowiadanie. Krzyczy cos żebym przestał się zajmować bzdurami i wziął się lepiej do jakiejś roboty, bo z tego ślęczenia nad kartkami po nocach nie opłaci rachunków.
Uśmiecham się tylko i wychodzę, słysząc za drzwiami krzyk matki bym zjadł chociaż śniadanie.
Miasteczko w jakim mieszkam niektórzy nazwali by ‘dziurą’, mając po części racje. Idąc jego ulicami, człowiek widzi jego malowniczość i piękno. Gdy się w nim urodzi i mieszka, żyje zna jego wady, które zdaje się wielokrotnie przerastają zalety. Małe miasteczka niosą małe możliwości, a zamieszkiwane są przez ludzi z wielkimi marzeniami. Zdają się za ciasne na wybitność snów. Te niespełnione marzenia tworzą z ludzi nieszczęśliwych, zawistnych i działających na niekorzyść tych, którym się udało. Ludzie małych miast czasem wydają się przestraszeni i zarazem straszni. W drodze do szkoły mijam ludzi o szarych twarzach, bez uśmiechu, jakiegokolwiek wyrazu twarzy, zmęczonych z głowami dumnie patrzących w dal, by pokazać ze są lepsi.
W końcu dochodzę do szkoły, do lekcji pozostało kilka minut. Zanoszę więc kolejne wydanie gazetki szkolnej, którą wspólnie z nauczycielem polskiego wydaje. Nakład jest wprawdzie niewielki, ale zawsze koledzy mogą poczytać coś ciekawego, a ja mam gdzie wydawać swoje teksty dotyczące szkoły.
* * *
Młodość to czas kiedy kreuje się nasze życie, kiedy poprzez nasze zachowania i obserwacje otoczenia budujemy nasze osobiste spojrzenie na świat, poznajemy go, również poznając samych siebie. Wspaniały okres zbliżony do szaleństwa, kiedy za nic nie odpowiadamy, a wolno nam praktycznie wszystko. Najtrudniejszy okres życia, który i tak zawsze wspominamy cudownie. Jako dziecko chciałem jak najszybciej dorosnąć, będąc dorosły znów pragnąłem być dzieckiem, by wszystko jak wtedy, było możliwe.
* * *
Weekend to czas kiedy człowiek odrywa się od rzeczywistości, nie myśląc o szkole czy problemach z nią związanych. życie od piątku do piątku jest bardzo znanym zjawiskiem w moim otoczeniu. Dziś także zaczyna się trzydniowa przerwa w nauce. Wracam do domu, plecak zostawiając za drzwiami swojego pokoju, wrócę do niego dopiero w niedziele późną nocą.
Do wieczoru jest jeszcze kilka godzin, więc postanawiam zanurzyć się na kilkadziesiąt stron w lekturze książki którą czytam w wolnych chwilach. Czytanie zawsze przynosi mi sporą dawkę rozrywki i odprężenia. Spędzam tak niecałą godzinę, gdy leżący na biurku telefon zgrabnie zaświeca się i zaczyna mruczeć melodię dzwonka przesuwając się przy tym od wibracji ku krawędzi jakby grożąc, żebym odebrał inaczej rzuci się w przepaść. Odbieram. Dzwoni jeden z moich bliskich przyjaciół, chce pogadać. W jego głosie wyraźnie czuje znaną mi ekscytacje rozpoczynającym się właśnie weekendem. Mówi mi, że zebrał już znajomych i jesteśmy umówieni na wieczór w jednym z miejscowych pubów.
Kilka godzin później siedzę już ze znajomymi. Wszyscy żartują i śmieją się. To ciekawe, że zawsze dopiero przy alkoholu potrafimy ze sobą rozmawiać na wszystkie tematy. Czas w towarzystwie moja bardzo szybko, tak jak szybko opróżniamy kolejne butelki. Mówiąc coś przerywam i wstaje. Idąc czując, że mam już pewne zaburzenia w poprawnym chodzeniu, udaje się do pobliskiej toalety. Tam dwóch z moich kumpli pali coś przypominającego skręty, nie wiedzę dokładnie. Jestem pijany. Uśmiecham się tylko przecząco kiwając głową na propozycje skosztowania. Po kilku minutach wychodzę, kolegów już nie ma. Nie wracam jednak do stolika, słysząc, że ktoś woła mnie na oddalony kilka metrów balkon, znajdujący się w barze. To mój dobry kolega z podstawówki. Mówi mi coś, nie rozumiem dokładnie bo jego mowa przypomina bardziej bełkot niż wyrazy składające się w jakieś zdania. Zastanawiam się jak sam muszę mówić, wpiłem przecież podobną ilość piwa co on. świeże powietrze sprawia, że czuje się lepiej. Patrzę na zegarek i żegnam się mówiąc, że nie mam już czasu i musze wracać do swojego stolika, gdzie czeka już na mnie kolejna nowa butelka. Czas wypełniają rozmowy, śmiech, nikotynowy dym i piwo. Wstając świat wiruje coraz szybciej, ja natomiast widzę wszystko jakby w zwolnionym tempie. Nawet nie wiem kiedy zasypiam, nie wiem czy ze zmęczenia czy upojenia. Wieczór się dla mnie skończył, myślę kiedy barmanka niechętnie budzi mnie z krzesła, mówiąc że już zamykają. Uśmiecham się starając się udawać kogoś mniej pijanego, dla trzeźwego człowieka musi to wyglądać makabrycznie, co widzę po zniesmaczonej twarzy gościa, który wyprowadza mnie za drzwi.
* * *
Marzenia - jeśli jesteśmy blisko ich spełnienia, widzimy że to o czym śnimy jest na wyciągnięcie ręki, nasze życie zmienia się. Podporządkowując się kompletnie idei marzeń, które stają się wszystkim na czym opiera się życie. Zmiany tej człowiek boi się najbardziej, czasem ze strachu jest gotów nie wychodzić naprzeciw temu o czym marzył, tylko by zachować spokój nawet jeśli ma dalej karmić się tylko snami. Strach to uczucie wywołujące lęk przed nową życiową ścieżką oraz dające pozory bezpieczeństwa pozostania przy swoim zwykłym życiem do którego jesteśmy już przyzwyczajeni. O marzenia trzeba walczyć, ja jednak bałem się nawet zacisnąć dłoń w pięść.
* * *
Poniedziałek w szkole zawsze cechuje się zaspaniem oraz wzajemnymi retrospekcjami weekendu, który wspólnie wraz z przyjaciółmi spędziliśmy. Nie wszyscy jednak pamiętamy dokładnie, przeważnie z alkoholowych przyczyn. Zazwyczaj początkowe lekcje, wykorzystuje na odespanie ostatniej nocy, później dzień ciągnie się w nieskończoność w powolnym tempie rozmów o niczym. Dochodzi południe, a ja czuje się jak kawałek zrzutej gumy wyplutej na chodnik. Idę korytarzem, ktoś łapie mnie za plecy chcąc zatrzymać. To mój nauczyciel polskiego i zarazem wydawca gazetki szkolnej. W jego oczach dostrzegam ogromny zachwyt i podniecenie. Mówię mu żeby nie bawił się ze mną w żadne gierki tylko mówił, co się stało, bo od razu po nim widać, że coś się wydążyło. Ten tylko dalej trzyma swój już denerwujący mnie uśmieszek, ściska mi dłoń i gratuluje. Mówię, że dziękuję tylko nie wiem za co, szybko wyjaśnia mi że, wysłał moje opowiadania, które mu pokazywałem, do kilku wydawnictw i jedno właśnie dało pozytywną odpowiedz. W pierwszej chwili myślę, że żartuje, jednak wiem że zachowanie nauczyciela jest w pełni naturalne i żaden z niego aktor. Potem po prostu nie mogę uwierzyć, chociaż wiem że ów polonista nie miałby żadnych ukrytych celów w oszukiwaniu mnie. Wiadomość, że ktoś chce zrealizować twoje marzenia jest niesamowita, pełna zachwytu i przerażenia zarazem. Stojąc sparaliżowany rozsadzany przez szczęście i obawy, mówię krótko jedno z moich ulubionych przekleństw.
Oszołomiony sukcesem, siedzę w jednym z barowych ogródków. Czekam na przyjaciół z którymi chciałem się podzielić swoją radością i zobaczyć wreszcie ich miny, kiedy powiem że na moim pisaniu można zarobić. Mam przy sobie notatnik w którym zapisuje początkowe myśli do nowego opowiadania, które napisać polecił mi wydawca, mam jeszcze trochę czasu do spotkania wiec piszę popijając kawę. Nagle jakiś obdarty facet podchodzi do mnie i chce fajkę a gdy mu jej nie daje, żąda złotówkę. Widząc ze nie ustąpi daje mu monetę i czekam aż sobie pójdzie. Ten jednak zostaje, mało tego dosiada się. Opowiada mi historię swojego życia i tego jak został nikim. Początkowo mało mnie to obchodzi, potem jednak słucham z całkowitym zaciekawieniem. Facet był utalentowanym muzykiem, grał na skrzypcach. Wygrał nawet jakiś młodzieżowy konkurs we Francji, jednak potem zachłysną się swoim sukcesem. Kiedyś jego dzień składał się z kilkunastu godzin ćwiczeń na skrzypcach, potem na piciu i ćwiczeniach, a potem już tylko na piciu. Dziś jak sam mówi jest nikim, z łzami mówi mi o tym jak przegrał życie, mi także robi się smutno. Nie wiem po co mi to mówił przecież więcej kasy mu już nie dam, może chciał mnie ostrzec, a może jest pijany i gada od rzeczy. Nie wiem, jednak takie sytuacje dają mi do myślenia nad własnym życiem.
Kilka minut później przychodzą moi znajomi, spóźnili się. Opowiadam im całą historię z wydawnictwem, początkowo myślą że żartuje, potem jednak wszyscy gratulują mi i stawiają nawet piwo. Po kilku godzinach mówię im, że musze wracać ponieważ jeszcze musze popracować nad obiecanym wydawcy opowiadaniu. Koledzy nie mogą przyjąć tego do wiadomości, nalegają bym został, początkowo prosząc potem już krzycząc. Nie dziwie im się - są pijani. Gdy wstaje i słyszę krzyk, że zgłupiałem, a gdy któryś z nich mówi mi że już uważam się za gwiazdę, wychodzę.
Szybkim krokiem wracając do domu napotykam starego sąsiada mieszkającego nieopodal. Dziś ma około trzydziestki jednak z tego co widzę niewiele się zmienił. Te same okulary i kołnierzyk, zawsze był kujonem, ale takim z którym można pogadać nie tylko o zadaniach z fizyki. Tym razem widzę, że ma ogromną ochotę wygadać się, ponieważ w słuchaniu i rozżalaniu się nad sobą mam doświadczenie, mówię mu żeby wyrzucił z siebie to co go dręczy. Piotrek bo tak ma na imię dawny sąsiad mówi długo i smutno. Opowiada o pracy, jest jakimś urzędnikiem w banku. Pracuje od świtu do nocy za biurkiem z tonami papierków za marne grosze do tego nikt go tam nie szanuje, nawet zwykły frajer może przyjść i opieprzyć go za pomyłkę rzędu trzech złotych. Mówi, że może kiedyś dostanie awans, ale nieprędko, bo stanowisko w które mierzy jest obsadzone przez syna prezesa banku. Czasami odnoszę wrażenie, że jest załamany swoją sytuacją, poświęcił całe dzieciństwo i młodość, by dostać się na wymarzoną ekonomię, a teraz użera się z ludźmi za kilkaset złotych miesięcznie. Dochodząc do domu o kończąc swój smutny wywód Piotrek, mówi mi żebym zastanowił się nad swoim życiem, by potem nie żałować, młodości spędzonej w bibliotekach. Rozstajemy się przy drzwiach jego domu, mówiąc sobie gładko “cześć”.
* * *
Co byś zrobił gdyby ktoś zaoferował Ci spełnienie marzeń? Pewnie zgodziłbyś się gdybyś miał tyle odwagi by wyjść im naprzeciw. A co jeśli realizacja tych snów byłaby transakcją? Oddałbyś za nią rękę? Może nogę albo nerkę? A Młodość? Wszystkie marzenia jeśli dotyczą pracy, związane są młodością, poświęconą na rzecz ćwiczeń czy nauki. Dokonując trudnego wyboru pomiędzy marzeniami a młodością i zabawą, dochodzisz w końcu do wniosku tragicznego. Nie da się wyrzec jednej z tych wartości, wybór jest niemożliwy. Jednak jest jeszcze inna droga, którą wybrałem ja.
* * *
Już w drodze powrotnej do domu układałem w myślach zdania zakończenia opowiadania, które jutro musze oddać wydawcy. Miałem cały miesiąc, a teraz biegnę do domu by zdążyć do rana napisać tych kilka linijek i poprawić całość. Usiadam przy biurku, trzymając długopis. Niestety nic konkretnego nie przychodzi mi na myśl, nie mogę się skupić. To pewnie przez te kilka piwek w barze, myślałem że mi pomogą a tym czasem tylko otępiałem. Może zaczynam trzeźwieć pomyślałem i natychmiast otworzyłem wino i nalałem sobie kieliszek, by przywrócić się do stanu nietrzeźwości, który pozwala mi ostatnio na lepsze wyrażanie i przelewanie myśli na papier. Kolejne kartki i kolejne kieliszki, jestem już tak pijany że zasypiam. Pisząc mam nadzieję, że choć kilka z tych zdań będzie miało jutro logiczny sens. Zasypiam na biurku z głową przylepioną do blatu biurka.
Budzi mnie dzwonek do drzwi. Zaspany i jeszcze pijany otwieram, by zobaczyć moją byłą dziewczynę. Chyba chciała dopilnować żebym ze wszystkim zdążył, to miłe jeśli spojrzeć na okoliczności w jakich się rozstaliśmy. Chwilę rozmawiamy, wpuszczam ją do środka i ubieram się w spodnie. Robię nam kawę i czytam owoce mojej nocnej pracy, nic nie nadaje się do druku. Muszę jeszcze popracować, mam ponad dwie godziny. Siadam przy biurku, długopisem kreśląc złe zdania. Natalia mówi i mówi mam ochotę wywalić ją za drzwi. Rozmawiamy oboje podnosząc głos, kłócimy się o jakieś stare sprawy, coraz bardziej się denerwuję, mój cenny czas ucieka. Dzwonek telefonu przerywa nasze krzyki. To nauczyciel. Pyta czy skończyłem, mówi że zaraz przyjedzie odebrać ostateczną wersję. Staram się nie panikować jednak jestem zdenerwowany, pijany i pobudzony. Każe się jej wynosić, mówiąc że nie mam teraz czasu. Ta wykrzykuje mi że jest w ciąży. Zamieram. Potem krzyczę na nią najgorsze wyzwiska, tracę kontrolę i popycham. Ta upada płacząc i krzycząc, że musi na siebie uważać i nie wie czy przez ten stres i upadek nie poroni. Płaczę wiec ją zostawiam, wracam do opowiadań. Za kilkadziesiąt minut znajduję ją w ubikacji całą zakrwawioną. Nie wiem co mogło się stać, rzeczywiście poroniła? Do domu wchodzi nauczyciel i widząc to wszystko, każe zabrać ją do szpitala. Z dziewczyną wszystko jest w porządku, nie poroniła. Opowiadana wysłane do wydawcy, nawet nie zostały skończone.
2
To zdanie raczej pasuje mi na wykrzyknienie, a nie pytanie.Jak wspaniałe musi być życie, gdy czujesz smak spełnienia?
zdarzyłoNie zdążyło się to po raz pierwszy.
pracuję. I przecinek po.Zawsze gdy nocą pracuje mam tego typu problemy rankiem.
cośKrzyczy cos
Po pierwsze, lepiej brzmiałoby "w którym mieszkam". Po drugie, "nazwaliby" razem. Po trzecie, przecinek po "miasteczko" i po "mieszkam". Po czwarte, "rację".Miasteczko w jakim mieszkam niektórzy nazwali by ‘dziurą’, mając po części racje.
Po co te "żyje"? Mieszkać w miasteczku i żyć w miasteczku to praktycznie to samo. Ale jak już chcesz to zostawić, to przecinek po.Gdy się w nim urodzi i mieszka, żyje zna jego wady
wydają się byćLudzie małych miast czasem wydają się przestraszeni
Przecinek po "zmęczonych". "Patrzącymi", "że".zmęczonych z głowami dumnie patrzących w dal, by pokazać ze są lepsi.
niedzielęw niedziele
"Zgrabnie zaświeca się" brzmi dziwnie. Przecinek po "dzwonka", po "krawędzi" i po "odebrał". No i bardziej by pasowało "bo inaczej".Spędzam tak niecałą godzinę, gdy leżący na biurku telefon zgrabnie zaświeca się i zaczyna mruczeć melodię dzwonka przesuwając się przy tym od wibracji ku krawędzi jakby grożąc, żebym odebrał inaczej rzuci się w przepaść.
Dalej nie przeczytałam, zrobię to kiedy indziej.
Często zapominasz przecinka przed "by" i zjadasz ogonki. Czasowniki w osobie pierwszej liczby pojedynczej mają końcówkę "ę", a nie "e", czyli "wstaję", "pracuję", itd.
3
przyznam się bez bicia, że w pewnym momencie po prostu przestałam zwracać uwagę na błędy.
niestety i tak jest tego sporo:
poza tym, brak przecinka w tym zdaniu daje nam dwie interpretacje tekstu, bohater mógł uśmiechać się przecząco, lub przecząco "kiwać" głową..
co do samego tekstu... taką przyszłość nam wróżysz?
jak dla mnie tekst jest całkiem niezły. troszkę za szybko przeskakujesz dni, poza tym nie wiadomo czy to już koniec.
Pomysł:3+
Styl: 4=
Schematyczność: 3+
Błędy: 2
Ogólnie: 3
niestety i tak jest tego sporo:
hmm... a co narodziłeś?Tak jakbym narodził i umarł w tej samej sekundzie.
ale co "tuszowym literom niezwykłość"? linijka tekstu wnosiła literom niezwykłość?
Każde słowo, nowa linijka tekstu wnosiła w moje życie magię, a tuszowym literom niezwykłość.
poznajemy go również, poznając samych siebiepoznajemy go, również poznając samych siebie.
do wieczora
Do wieczoru jest jeszcze kilka godzin,
idąc czuję - jeżeli już
Idąc czując, że mam już pewne zaburzenia w poprawnym chodzeniu, udaje się do pobliskiej toalety
nie widzęnie wiedzę dokładnie.
kiwasz głową jeśli się zgadzasz, kręcisz nią, jeśli się nie zgadzasz.Uśmiecham się tylko przecząco kiwając głową na propozycje skosztowania.
poza tym, brak przecinka w tym zdaniu daje nam dwie interpretacje tekstu, bohater mógł uśmiechać się przecząco, lub przecząco "kiwać" głową..
co do samego tekstu... taką przyszłość nam wróżysz?

jak dla mnie tekst jest całkiem niezły. troszkę za szybko przeskakujesz dni, poza tym nie wiadomo czy to już koniec.
Pomysł:3+
Styl: 4=
Schematyczność: 3+
Błędy: 2
Ogólnie: 3
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
4
wielkie dzieki za poprawki właśnie na to liczyłem!
czas na poprawianie błędów oraz nauki gramatyki ( juz na tym pracuje ) bo jak nic to mój największy minuuuuus, chociaż i w innych kwestiach, nienajlepiej. Cóż, krytyka na którą liczyłem, zawsze napędza mnie do pracy. Dziękuje!
Jeśli jeszcze ktoś miałby ochotę skomentować, lub wskazać błędy zapraszam serdecznie, tekst wyżej

czas na poprawianie błędów oraz nauki gramatyki ( juz na tym pracuje ) bo jak nic to mój największy minuuuuus, chociaż i w innych kwestiach, nienajlepiej. Cóż, krytyka na którą liczyłem, zawsze napędza mnie do pracy. Dziękuje!

Jeśli jeszcze ktoś miałby ochotę skomentować, lub wskazać błędy zapraszam serdecznie, tekst wyżej

Re: prosze o poprawki interpunkcyjne oraz gramatyczno - logi
5Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie zrobić Ci korektę tekstu, a nie wyłapywać.
I jeszcze coś - to pogrubione - to ja.
Przepraszam, że nie zaczęłam z kryteriami "Pomysł, Styl" itd., ale doczytałam tylko tę poprawioną część, więc na razie bawię się w... hm, w betę? No, jak na razie, za błędy: 2+ - bo rozumiem, co masz na myśli, da się czytać, ale ja mam genetyczną obsesję na punkcie błędów.
Wybacz, dalej nie oceniłam z braku czasu. Spróbuję dokonać dalszej korekty, jeśli chcesz.zkmr pisze:Przeciętność zawsze jest przekleństwem, wyrokiem za niespełnione marzenia. Wizja bycia kimś szarym, zwykłym była dla mnie jak wróżba niespełnionego życia, zmarnowanego istnienia. Tak, jakbym narodził się i umarł w tej samej sekundzie. Moje dorosłe życie, ale także dzieciństwo, skupiało się na realizacji marzeń. Gdy pisałem jako chłopiec, sprawiało mi to ogromną radość. Każde słowo, nowa linijka tekstu wnosiła w moje życie magię, a tuszowym (rozumiem, o co Ci chodzi, ale może lepiej pójść na kompromis i napisać "napisanym tuszem"?) literom niezwykłość. Praca niosąca radość i satysfakcję wymyła z potoku moich marzeń jedno - by pisać. Codzienność staje się czymś wspaniałym, jeśli wiesz, że jest krokiem do celu, gdy marzenia nabierają namacalnych kształtów. Samo snucie planów, wyobrażenia zrealizowanych marzeń jest (wywal "wyobrażenia zrealzowanych marzeń", bo gdy to czytam, wychodzi "jest wyobrażenia zrealizowanych marzeń". Bez sensu. Bez snysu.) rozkoszą, chwilą w fantastycznym świecie, gdzie wszystko jest możliwe, wszystko się udaje. Jak wspaniałe musi być życie, gdy czujesz smak spełnienia? Przed śmiercią będę znał odpowiedz, tak postanowiłem ("Postanowiłem, że przed śmiercią będę znał odpowiedź").
I jeszcze coś - to pogrubione - to ja.
Przepraszam, że nie zaczęłam z kryteriami "Pomysł, Styl" itd., ale doczytałam tylko tę poprawioną część, więc na razie bawię się w... hm, w betę? No, jak na razie, za błędy: 2+ - bo rozumiem, co masz na myśli, da się czytać, ale ja mam genetyczną obsesję na punkcie błędów.