Jakże poczciwie jest wrócić do domu po długiej wędrówce. Takiej z zagubioną mapą i paczką przyjaciół, których w ogóle nie znasz. Ale to nic – to tylko najważniejsza podróż egzystencji, kto by się nią przejmował? W dodatku mama, która spakowała Ci kanapki zupełnym przypadkiem zapomniała wspomnieć, że na trzecim zakręcie i tak wypadniesz z trasy, bo to u nas rodzinne.
A potem długa prosta. Wieczność ze swoim strażnikiem. I nagle okazuje się, że te wszystkie zasady, o których słyszałeś są tylko po to, żeby słońce kręciło się w dobrą stronę. Bo tak jest łatwiej w monotonii dnia codziennego. Wszystkim.
Ale nie Nam.
W kwestii szamańskiego bębenka i kryzysu szczawiowego. Z hakiem.
2Ależ ten drobiazg mózg wykręca!
Podgryzam z tej, podgryzam z tamtej... I dalej nie wiem, jak to się je. Dobra, szczaw wyjaśniłeś, że jak się wypada na zakręcie, to się wpada w szczaw. Ale dlaczego jest Ci? Dlaczego jest Nam? Natrętnie wije mi się koło ucha myśl, że to mówią Bogowie. Bardzo specyficzni Bogowie, bo z kanapkami od mamy. I ze strażnikiem! Po co Bogom strażnicy? Chociaż... jak się głębiej zastanowić, to znalazłoby się kilka powodów... Nie, jednak odsuwam tę myśl o Bogach, bo jakaś taka jest... niewygodna. Ale któż inny chciałby, żeby słońce kręciło się w drugą stronę? Trudno się wydostać z tego utworu. Taki, kurka wodna, Minotaurzy Labiryncik.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
W kwestii szamańskiego bębenka i kryzysu szczawiowego. Z hakiem.
3IMO, kluczem są szamani: a dokładniej młody szaman odbywający pierwszą podróż do krainy duchów, a potem odprawiający rytuały, dzięki którym świat dalej jest jaki jest. Przewidywalny i normalny.
W kwestii szamańskiego bębenka i kryzysu szczawiowego. Z hakiem.
4Szaman, rytm, zioła. Szczaw to ziele? Ten parzący i trujący od byłego Wielkiego Brata?
Inicjacja, która skutkuje w drodze powrotnej śmiercią, a może tylko nieprzystosowaniem do normalności.
Raczej to pierwsze.
Lubię takie pisanie. Ten styl. Ino to -Ci- lepiej małą literą.
W kwestii szamańskiego bębenka i kryzysu szczawiowego. Z hakiem.
5Archetypowy temat.. Co tu mamy ? Jeszcze raz: przerwana wędrówka, śmierć , wieczność , i kanapki od mamy , te ostatnie które sprawiają, że autor unika patosu. Dobre rozwiązanie. Te kanapki od mamy pełnią ważną funkcję w tekście, przypomniały mi selingerowski uświęcony kubek rosołu dla Grubej Paniusi, który pozwala znieść to co strasznie nieznane lub strasznie codzienne.
W kwestii szamańskiego bębenka i kryzysu szczawiowego. Z hakiem.
6Dobre, ptak który za wcześnie wyskakuje z gniazda nie potrafi oprzeć się sile grawitacji, szacunek, od początku do końca temat mocno pociągnięty, klamry mi brakuje, bez niej początkowe zdanie jest infantylne
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.