Zawsze, kiedy przychodzi, udaję, że ból już nie boli.
Zaczyna się środa. Trzeci dzień tygodnia; trzeci wlew na próbę.
Niepojęta przestrzeń strachu.
Noc mam cichą, która czeka, aby stare rzeki wrócić w nasze oczy zmęczone i po dawnemu szare.
Mrok za szybą zamknięty, jak deszcz bez ludzi pachnie ziołami, a serce na przekór wszystkiemu to bije, to przestaje.
- Srebrzysz – słyszę.
- Gasnę, kochana – odpowiadam. – Porozmawiajmy lepiej o szczęściu. Mówmy: „Jestem, dopóki jesteś”. Czarujmy: „I będę, dopóki będziesz”.
Kroplówki plączą słowa.
Później jest teraz?
- Srebrzysz – powtarza.
Jest uparta. I jest obok mnie.
Wielka, czysta kropla nocy. A w tej kropli tańczy łza.
Kropla nocy - drabble przypadkowe, pierwsze w żywotach
1Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.