Zachowałam kartkę z kalendarza

1
Dziś pogrzeb. Mama i starsza siostra poszły pożegnać się z tatą. Ja nie chciałam. Bałam się, choć byłam przy jego śmierci i pomagałam go ubrać, a później zasnęłam, obok sztywniejącego ciała. Strach, który będzie mi towarzyszył aż do śmierci teściowej. Podwiązana szczęka i dzieci, które myślą o wnukach, o przyszłości. Koniec stypy, koniec rozpaczy.

Zimno, a ja w pożyczonym czarnym płaszczu, podszytym wiatrem.

– Czysta, żywa wełna – mówi z szerokim uśmiechem kolega z klasy, którego mijam, wracając od babci.

Jestem kłębkiem rozpaczy, a on widzi tylko płaszcz.

Zachowałam kartkę z kalendarza

6
Gelsomina pisze: kiedy nawet nie używałam dialogów :ups:
Od kiedy to nieużywanie dialogów jest przestępstwem? ;)

Bardzo dobry tekst, nigdzie nie ma zgrzytów. Konkluzja mnie nie zadziwia jakoś specjalnie, zbyt dużo nieempatycznych ludzi spotkałem.
  1. Rozbudowałbym ten strach, żeby go było czuć.
  2. Jak się ma strach do rozpaczy? Czemu koniec stypy = koniec rozpaczy, ale nie koniec strachu?
Blog Wroubelka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”