Ostatni post z poprzedniej strony:
W Złotym Pałacu dobrze się nie działo. Nikt nie był zbyt rozmowny po urodzinach Maliki. Łasic uwarzyła zbyt mocny eliksir. W Bursztynowej Komnacie Faraon znowu spał na jej krześle, Malika w jej łóżku, a reszta… a gdzieś tam. Gdzie popadnie. Nietoperz Lucjan też miał lekki kłopot z orientacją w terenie, ale musiał obudzić AndrzejaQ, żeby pobiegł po piwo na kaca. Znalazl go na huśtawce dla kmiotków.- Przepraszam, Pani kazała. Wiem, że to niehumanitarne… - Nietoperzowi było trochę głupio, ale jak rozkaz, to rozkaz.
- Nie szkodzi, lubię biegać. Może nie teraz, ale dla Pani pobiegnę.
Przetarł zapuchnięte oczy, znalazł jeden but. Potem okulary, potem drugi but. Zasnął w ubraniu, to chociaż z tym nie było problemu jak chodzi o szukanie.
- Dobrze, że Malika tylko raz w roku ma urodziny. – Nietoperz też miał spuchnięte oczy. – Rany, co ona ugotowała?
- Nie wiem… i chyba nie chcę wiedzieć. Czytałem na forum, że nie takie rzeczy potrafi gotować. – Lucjanowi się szczęśliwie odbiło, na co czekał długo. Czyli od poprzedniego dnia.
- Też czytałem, ale nie miałem odwagi spróbować. Słuchaj, AndrzejQ… mi się coś kojarzy, że ostatnio widziałem jak próbowała podpalić bagna?
AndrzejQ zamyślił się. Jak już wymyślił co chce powiedzieć, wycedził przez zęby, sznurowadła wiążąc.
- Ktoś mi powiedział, że próbowała bagna podpalić.
- Ja. Przed chwilą.
- No tak… skąd te wiechcie na fortepianie?
Nietoperz Lucjan nieco się zmieszał. W stanie niespecjalnie dobrym można przecież palnąć coś głupiego. Udawał, że się gapi na bursztynowe ściany w celu znalezienia kamyka o innym kolorze niż reszta.
- Znowu poszła na cmentarz? To chryzantemy.
- Blisko bagien, to pewnie odwiedziła, a że kwiaty w butelce po czystej, to sami sobie o tym pogadacie.
*
Łasic przeciągnęła się leniwie. Nie dała ciała, Lucjan wykąpany, ululany, można sobie trochę poleżeć, to sobie leżała. Na wielkiej łące. Ciepłej i Drżącej Kacówka zaraz będzie, nie ma potrzeby się uruchamiać. Zaczęła sobie nucić:
- Chryzantemy złociste… Zdradziłeś mnie, rzucę się w morskie fale. Nie utopię się, bo pływam doskonale…
I całkiem ładnie to brzmiało, tylko przyleciał Lucjan.
- Pani. Faraon siedzi na Pani krześle. To nic. Wczoraj aligatory zerwały się ze smyczy. Pani żaby skaczą po ruinach zamku. I kmiotki się trochę boją się.
- Miałeś spać.
- Przepraszam, znowu energetyk. Po tym jak zobaczyłem te chryzantemy na Pani fortepianie i tak bym nie zasnął.
- Zrzuciłeś mnie z wysokości, ale nie połamię się, bo mam gumowe kości.
- Ja? Pani, ja bym nawet nie dał rady pod skrzydełko, przepraszam.
- Jajecznica na śniadanie! – wrzasnęła.
Lucjan znowu się zmieszał, ale dogonił AndrzejaQ i wyszeptał:
– Jak będzie w sklepie boczek, to lepiej weź. Tak będzie dla nas lepiej. Zawsze to szansa, że nas nie zabije. Widziałeś, co zrobiła z Zamkiem?