Ostatni post z poprzedniej strony:
Wolha.Redna, na sb wspomniałem, że nie gra mi czas w twoim bitewniaku, bo czasem się cofa sam z siebie, a kiedy indziej nie można cofnąć koła czasu, nie wiadomo co odnosi się do świata martwych, a co do żywych i jak.Inne rzeczy które mi nie pasowały to:
- jednym z głównych założeń było to, że w świecie umarłych czas nie ma znaczenia, więc jest połączenie z teraźniejszością śmierci i przyszłością świata żywych. Jeśli dobrze zauważyłem, to przeszłość nie jest wspomniana przez przewodnika, który wprowadza nas w reguły rządzące tą historią. Mamy więc czas, ale z nieznanego powodu bohaterka obserwuje inne wersje siebie, zamiast realnych osób. Mieszają się więc dwa porządki: "jak różnie ludzie zostali obdarowani przez los" i "co by było gdyby".
- mandarynki. Jest ich dziewięć, są prezentem od żyjących krewnych dla zmarłej i mają moc, którą bohaterka może wykorzystać w potrzebie - dotąd wszystko jest super, choć ta liczba jest trochę za duża, jak na tak krótką opowieść i trudno ją śledzić. Nie wiadomo dlaczego bohaterka dostała ich akurat dziewięć - trzeba przyjąć, że z jakiegoś powodu, mimo że czas nie ma znaczenia, reguły rządzące światem uznały, że Gaja przestanie je otrzymywać co roku od babci, gdy ich liczba osiągnie liczbę rozpoczętych lat życia Gai do chwili śmierci. Dziwne, ale można przełknąć. Gorzej, że potem bohaterka traci wszystkie mandarynki w wyniku... oburzenia wywołanego nieporozumieniem. Nie ma to związku z nauką moralną, albo pokazaniem konsekwencji właściwych i niewłaściwych czynów. Ale na tym nie koniec, bo mimo utraty prezentu został jej w dłoni kawałek i ten kawałek starcza by kilka razy ją uleczyć lub zmienić otoczenie. Okazuje się, że liczba mandarynek, ich utrata i sposób wykorzystania nie ma najmniejszego znaczenia, bo i tak zawsze jest ich wystarczająco dużo, co przeczy ustalonej na początku konwencji:
"Te owoce będą ci potrzebne w drodze. Gdy poczujesz się słaba lub gdy będziesz ranna, zjedz mandarynkę. Ale pamiętaj, żeby gospodarować nimi oszczędnie. Czeka cię długa droga."
- utwór został odebrany jako opis drogi kobiety i próba udzielenia odpowiedzi, a nie chęć stawiania pytań i to przez kilku oceniających, w tym mnie. Coś nie zagrało już na poziomie koncepcyjnym. Od siebie jedynie mogę wskazać, że konwencja bajki jest potężna i choć nie trzeba ślepo wpasowywać się w jej schematy, to należy dokładnie wiedzieć co i jak i dlaczego się zmienia, by stworzyć spójną, równie mocną opowieść.
Niemniej ten tekst był krokiem we właściwym kierunku, trochę niepewnym , ale dobrym, co widać po innych ocenach

O tekście Isabel już się wypowiadałem na sb - tu głównie zawiniło wciśnięcie zbyt wielu silnych emocji w krótką formę. Romek to dobrze ujął: "za dużo tragizmu w tragizmie.". Taka opowieść potrzebuje więcej czasu i paru niepretekstowych wątków pobocznych.