Jest to scenariusz prędzej filmowy niż do przedstawienia teatralnego, dlatego właśnie nie zastosowałem podziału na akty, a jedynie na sceny. Jak na razie wrzuciłem tylko fragment scenariusza. Proszę o opinie.
SCENA I
Marek Bramski
Zdzisław Dębiński
Przy stole siedzi średniej wielkości brunet, który za sprawą źle dopasowanego garnituru wydaje się być jeszcze niższy. Nazywa się Marek Bramski. Ma na sobie ciemnoczerwoną koszulę i szary garnitur. Ostatni guzik koszuli rozpięty.
Drzwi otwierają się, do pomieszczenia niepewnym krokiem wchodzi sześćdziesięcio pięcio letni Zdzisław Dębiński, emeryt.
Zdzisław Dębiński - Dzień dobry, panie Bramski!
Marek Bramski: A, witam pana! Jak się pan miewa?
Zdzisław Dębiński: Ogólnie nie najgorzej, tylko te przesłuchania takie męczące...
Marek Bramski: Proszę usiąść. (Odsuwa krzesło od okrągłego stołu.) Przesłuchania?
Zdzisław Dębiński: Tak, w sprawie tego zabójstwa w lesie. No, tak właściwie to nie w lesie, a w alejce. Nie słyszał pan o tym?
Marek Bramski: Słyszałem o odnalezieniu zwłok jakiegoś nieznanego faceta, ale konkretnych informacji nie posiadam. Skoro pana przesłuchują... (Zaczesuje do tyłu ciemne włosy.) Ma pan związek ze sprawą?
Zdzisław Dębiński: Mam, mam, ale niewielki. Tak właściwie, to nawet nie niewielki... A duży... Byłem świadkiem. (Siada na krześle.)
Marek Bramski: Świadkiem? Nieźle.
Zdzisław Dębiński: Noo... Nieźle... Ale ciągle przesłuchują, zadają mnóstwo pytań, nie dają chwili spokoju.
Marek Bramski: Ani chwili? (Ze zdziwieniem.)
Zdzisław Dębiński: Noo... Chwilę to może i dają... Najgorsze jest to, że człowiek żyje w takiej niepewności. Rozumie pan? Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie wezwania na komisariat, to poważna sprawa. Mord w Sosnowie to jak narodziny różowego niedźwiedzia... Mniej więcej.
Marek Bramski: Niedługo nadejdzie koniec, musi być pan dobrej myśli.
Zdzisław Dębiński: Dlatego przychodzę do pana o pomoc.
Przed użyciem zapoznaj się z treścią Regulaminu lub skonsultuj się z Moderatorem lub Adminem,
gdyż każde Forum niewłaściwie stosowane zagraża Twojemu życiu literackiemu i zdrowiu psychicznemu.
gdyż każde Forum niewłaściwie stosowane zagraża Twojemu życiu literackiemu i zdrowiu psychicznemu.
Marek Bramski: sen na jawie [kryminał, fragment]
Moderatorzy: Poetyfikator, Moderator, Weryfikator, Zasłużeni przyjaciele
- minojek
- Pisarz osiedlowy
- Posty: 255
- Rejestracja: sob 11 kwie 2009, 16:35
- OSTRZEŻENIA: 0
- Płeć:
- Gwynbleidd12
- Pisarz domowy
- Posty: 155
- Rejestracja: śr 06 maja 2009, 14:58
- OSTRZEŻENIA: 0
- Lokalizacja: Made in Poland
- Płeć:
Trudno powiedzieć coś konkretnego o tym krótkim fragmencie. Dialog i kilka zdań didaskaliów. Swoją drogą tekst poboczny powinno się jakoś wyodrębnić np. pochyłą czcionką. Wrzuć coś więcej - wtedy będzie dało się to zweryfikować.
Acha, nie trzeba pisać za każdym razem pełnego imienia i nazwiska. Wystarczą inicjały.
Acha, nie trzeba pisać za każdym razem pełnego imienia i nazwiska. Wystarczą inicjały.
- katamorion
- Umysł pisarza
- Posty: 996
- Rejestracja: czw 11 gru 2008, 13:16
- OSTRZEŻENIA: 0
- Płeć:
- Kontaktowanie:
Ja mogę coś napisać na podstawie tego krótkiego tekstu. Przede wszystkim ogólnie przyjętą zasadą przy pisaniu scenariuszy jest unikanie pozdrowień. Scena powinna zaczynać się jak najpóźniej i kończyć jak najwcześniej, aby uniknąć zbytniego lania wody. Moim zdaniem ciekawsza byłaby inna scena, informująca o zabójstwie. Poza tym nie wiemy kim jest Bramski.
- minojek
- Pisarz osiedlowy
- Posty: 255
- Rejestracja: sob 11 kwie 2009, 16:35
- OSTRZEŻENIA: 0
- Płeć:
Czas na ciąg dalszy.
SCENA II
Marek Bramski
Zdzisław Dębiński
Andrzej Kaliński
Komendant Leśniewski
Cała trójka stoi nieopodal starego, zdezelowanego Seata Ibizy koloru szarego. Marek, ubrany tak jak w poprzedniej scenie, fotografuje miejsce zbrodni. Zdzisław, odziany w ciemnoniebieskie (robocze) spodnie i ciemnoszary sweter - przygląda się śladom krwi oraz fragmentom policyjnych taśm, które jeszcze przed paroma godzinami otaczały miejsce zbrodni.
Andrzej jest zięciem Zdzisława, liczy sobie czterdzieści siedem wiosen. To otyły mężczyzna lubujący spodnie - dzwony i koszule polo.
Andrzej Kaliński: Przydadzą ci się te zdjęcia?
Marek Bramski: Nie wiem. Sądzę, że tak.
A.K: W ogóle po co ci one?
M.B: W domu uważnie im się przyjrzę, może dojdę do jakiegoś interesującego wniosku.
Zdzisław Dębiński: Dobry pomysł. Wiecie co, ciekawi mnie tylko jedno: gdzie jest, do cholery, ten dół.
A.K: Jaki dół, Zdzisiek?
Z.D: Ten, w którym przestępca zakopał zwłoki. Nieciekawie, że nic nie wiemy na temat stanu rozkładu zwłok.
A.K: Kumpel z milicji mówił...
Z.D: (Przerywa.) Z policji, Andrzej, z policji. Nie milicji.
A.K: Ano. Kumpel z policji doniósł mi, iż zwłoki były trudne do zidentyfikowania. To daje do myślenia, prawda?
M.B: Prawda. (Odkłada aparat na maskę samochodu.) Ale coś tu jest nie tak, panowie. Pan Zdzisław widział morderstwo na własne oczy, tak?
Z.D: No, widziałem.
M.B: I kiedy pan Zdzisław zgłosił fakt policji?
Z.D: Kilka minut po tym, jak zobaczyłem tamtego faceta - oprawcę. Nie mam zielonego pojęcia jak długo zwlekałem. Trzy minuty, cztery, najwyżej pięć.
Zza rogu wyjeżdża policyjny radiowóz. Wysiada z niego szczupły brunet w policyjnym mundurze.
Komendant Leśniewski: Proszę stąd odejść, panowie, trwa śledztwo.
M.B: Ok., ale gliniarze się zmyli, a taśmy pozrywane, więc...?
K.L: My, mundurowi, nie samą pracą żyjemy, a taśmy pozrywali wandale. Pełno tu takich kretynów. Proszę odejść, nie będę powtarzał po raz trzeci! (Denerwuje się, z trzaskiem zamyka drzwi radiowozu.)
Z.D: Jasne, wodzu. (Mężczyźni odchodzą.)
[ Dodano: Nie 20 Wrz, 2009 ]
SCENA III
Marek Bramski
Zdzisław Dębiński
Obaj mężczyźni siedzą w zaciemnionym pokoju nad stosem rozłożonych na stoliku zdjęć, oświetlanych tylko przez świecę.
Marek Bramski: Zauważył pan tam coś interesującego?
Zdzisław Dębiński: No właśnie nie, jeszcze nie.
Słychać odgłos dzwonka telefonicznego.
M.D: Dzwoni telefon, czy mi się jedynie wydaje?
Z.D: (Wsłuchuje się.) Tak, dzwoni.
M.B: Pójdę odebrać, zaraz wrócę. (Wychodzi.)
Z.D: Nie ma problemu. (Zdzisław sięga po jedno ze zdjęć, przygląda mu się uważnie. Odkłada fotografię i sięga po kolejną.)
M.B: Już jestem. (Wchodzi do pokoju, siada przy stoliku.) I jak badania?
Z.D: (Chwytając odłożone przed momentem zdjęcie.) Ofiarę pochowano w tym dole, tak?
M.B: Tak.
Z.D: I oprawca zwłoki zakopał, ja zadzwoniłem na policję i policja zwłoki wykopała. Ile czasu mogło minąć?
M.B: Nie mam pojęcia. Pół godziny?
Z.D: Może i pół, też nie wiem. Najciekawsze jest to, że ja nie widziałem chwili, w której morderca zakopywał ciało. Tamten facet rzucił zwłoki i odjechał. Aha, no i wcześniej kilka razy wystrzelił w ich kierunku, ofiara pewnie wtedy jeszcze żyła. A więc skąd ten dół?
M.B: To ciekawe. Ale może miejsce było przygotowane?
Z.D: Znaczy, że ktoś wykopał dół wcześniej?
M.B: Kto wie.
Z.D: Należałoby wypytać sąsiada. Dobra?
M.B: W porządku, panie Dębiński.
SCENA II
Marek Bramski
Zdzisław Dębiński
Andrzej Kaliński
Komendant Leśniewski
Cała trójka stoi nieopodal starego, zdezelowanego Seata Ibizy koloru szarego. Marek, ubrany tak jak w poprzedniej scenie, fotografuje miejsce zbrodni. Zdzisław, odziany w ciemnoniebieskie (robocze) spodnie i ciemnoszary sweter - przygląda się śladom krwi oraz fragmentom policyjnych taśm, które jeszcze przed paroma godzinami otaczały miejsce zbrodni.
Andrzej jest zięciem Zdzisława, liczy sobie czterdzieści siedem wiosen. To otyły mężczyzna lubujący spodnie - dzwony i koszule polo.
Andrzej Kaliński: Przydadzą ci się te zdjęcia?
Marek Bramski: Nie wiem. Sądzę, że tak.
A.K: W ogóle po co ci one?
M.B: W domu uważnie im się przyjrzę, może dojdę do jakiegoś interesującego wniosku.
Zdzisław Dębiński: Dobry pomysł. Wiecie co, ciekawi mnie tylko jedno: gdzie jest, do cholery, ten dół.
A.K: Jaki dół, Zdzisiek?
Z.D: Ten, w którym przestępca zakopał zwłoki. Nieciekawie, że nic nie wiemy na temat stanu rozkładu zwłok.
A.K: Kumpel z milicji mówił...
Z.D: (Przerywa.) Z policji, Andrzej, z policji. Nie milicji.
A.K: Ano. Kumpel z policji doniósł mi, iż zwłoki były trudne do zidentyfikowania. To daje do myślenia, prawda?
M.B: Prawda. (Odkłada aparat na maskę samochodu.) Ale coś tu jest nie tak, panowie. Pan Zdzisław widział morderstwo na własne oczy, tak?
Z.D: No, widziałem.
M.B: I kiedy pan Zdzisław zgłosił fakt policji?
Z.D: Kilka minut po tym, jak zobaczyłem tamtego faceta - oprawcę. Nie mam zielonego pojęcia jak długo zwlekałem. Trzy minuty, cztery, najwyżej pięć.
Zza rogu wyjeżdża policyjny radiowóz. Wysiada z niego szczupły brunet w policyjnym mundurze.
Komendant Leśniewski: Proszę stąd odejść, panowie, trwa śledztwo.
M.B: Ok., ale gliniarze się zmyli, a taśmy pozrywane, więc...?
K.L: My, mundurowi, nie samą pracą żyjemy, a taśmy pozrywali wandale. Pełno tu takich kretynów. Proszę odejść, nie będę powtarzał po raz trzeci! (Denerwuje się, z trzaskiem zamyka drzwi radiowozu.)
Z.D: Jasne, wodzu. (Mężczyźni odchodzą.)
[ Dodano: Nie 20 Wrz, 2009 ]
SCENA III
Marek Bramski
Zdzisław Dębiński
Obaj mężczyźni siedzą w zaciemnionym pokoju nad stosem rozłożonych na stoliku zdjęć, oświetlanych tylko przez świecę.
Marek Bramski: Zauważył pan tam coś interesującego?
Zdzisław Dębiński: No właśnie nie, jeszcze nie.
Słychać odgłos dzwonka telefonicznego.
M.D: Dzwoni telefon, czy mi się jedynie wydaje?
Z.D: (Wsłuchuje się.) Tak, dzwoni.
M.B: Pójdę odebrać, zaraz wrócę. (Wychodzi.)
Z.D: Nie ma problemu. (Zdzisław sięga po jedno ze zdjęć, przygląda mu się uważnie. Odkłada fotografię i sięga po kolejną.)
M.B: Już jestem. (Wchodzi do pokoju, siada przy stoliku.) I jak badania?
Z.D: (Chwytając odłożone przed momentem zdjęcie.) Ofiarę pochowano w tym dole, tak?
M.B: Tak.
Z.D: I oprawca zwłoki zakopał, ja zadzwoniłem na policję i policja zwłoki wykopała. Ile czasu mogło minąć?
M.B: Nie mam pojęcia. Pół godziny?
Z.D: Może i pół, też nie wiem. Najciekawsze jest to, że ja nie widziałem chwili, w której morderca zakopywał ciało. Tamten facet rzucił zwłoki i odjechał. Aha, no i wcześniej kilka razy wystrzelił w ich kierunku, ofiara pewnie wtedy jeszcze żyła. A więc skąd ten dół?
M.B: To ciekawe. Ale może miejsce było przygotowane?
Z.D: Znaczy, że ktoś wykopał dół wcześniej?
M.B: Kto wie.
Z.D: Należałoby wypytać sąsiada. Dobra?
M.B: W porządku, panie Dębiński.
Wróć do „Scenariusze filmowe i teatralne”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość