W mieście , światło słoneczne przebijające się między fasadami budynków, przedzierając się przez sklepowe witryny i korytarze kamienic, dociera tak lekko do nas, oświetlając wszystkich wsłuchanych, w symfonię dźwięków.
Ubrany w garnitur, siedzę w restauracji smukle wędrując palcami po klawiaturze pianina. To miasto oddycha w swoim tępie. Nagle, trzask, grzmot, z symfonii w moich uszach, pozostał tylko jeden, przeszywająco wysoki ton. Całe pomieszczenie rozrywa się , burząc mój dotychczasowy nastrój, spokój, utwór i obraz świata. Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, rozglądam się na zewnątrz wzdłuż ulic wygramoliwszy się ze środka. W lewo i w prawo, tumany kurzu i przerażonych twarzy, chorały i szarże. Pewien nadchodzącej zmiany. We mnie nieznajomy aromat walki, wielkich opowieści, heroizmu przeszłości, tragedii, gdzieś w zakamarkach rozdygotanej tkanki, arterii miejskich, tętnic, budzi się do życia z nienawiści, rozpalonej iskrą, ognia walk. Nie wiem, już nic. Powtarzam cichutko w duchu, jak jakiś czart we mnie, na widok pobojowiska, sumieniem mnie gryzie, lisim mnie szeptem kusi. To wszystko jest tak przerażająco wstrętne i dobre zarazem. Słaniając się na nogach, jakby w ekstazie, zamroczony opiatem i gazem, idąc wzdłuż kamienic, nachodzi mnie jakieś spokojnie przeczucie, że jestem, a nawet lekko zadowolony, w dobrym humorze, to wszystko, to tylko sen, w dobrym kolorze, to wszystko.
Nie jest prawdziwe.
Tańcząc wśród maskarady ciał, z piskiem w uszach w symfonii piekieł rozrzuconych, rozścielanych betonem gruzu, chodnika. Idę, idzie wojna , wreszcie mam swojego przeciwnika. Z krwi i kości nie żałosną imitacje jaką jest liryka. Sprawiedliwość żądz, narodu, wartości i Boga, liturgie.
Który to już rok, nie wiem. Nucę sobie melodie w wyobraźni, przypominam grę i sztuki jakie z przyjaciółmi wystawialiśmy na rynku i w okolicznych knajpkach. Teraz moja sztuka, jedyna jaką gram, to zabij i przeżyj. Włóczymy się tak polując na najwyższych rangą, mam już kilkunastu oficerów na karku, smierć stała się mi kochanką, najbliższą przyjaciółką i matką. Tylko patrzeć jak stacza się, bohater, pfuu, na wojennej ścieżce w otchłań najgorszej tragedii. Próbując wskrzesić w sobie radość, rozpalając ogień w leśnej kniei, choć rzadko z uwagi na gromady nazistów rozpraszane po okolicznych lasach, resztką ognia w sercu grzejemy siebie, jadło i ciało zachodzącego słońca , ciepłem ogniska.
Symfonia
2Ojej. Brak uważności, brak dokładności, umiłowanie Wielkich i Ładnie Brzmiących Słów (nawet jeśli ich zestawienie daje efekt bez sensu).
Weźmy fragment ze środka i spróbujmy go rozłożyć na części pierwsze:
Te wszystkie szczegóły są ważne, żeby odbiorca mógł zobaczyć obraz. Jaki to ma być obraz?
Odnoszę wrażenie, że masz coś do powiedzenia, ale chcesz to powiedzieć za szybko, nie dobierasz odpowiednich słów, tylko próbujesz kleić tekst z tego, co Ci akurat pod klawiaturę wpadnie. Spróbuj pisać spokojnie, wolno, z namysłem. Jeśli posługujesz się obrazami (a wygląda na to, że tak lubisz) to ważny jest detal, spróbuj tworzyć te obrazy z drobiazgów, tak jak rysownik tworzy postacie z drobnych kresek.
Aha, z interpunkcją i ortografią jest słabo. Słowniki by się przydały.

Weźmy fragment ze środka i spróbujmy go rozłożyć na części pierwsze:
Dlaczego bohater tańczy? Co to jest maskarada ciał? Dlaczego słyszy pisk w uszach, co jest przyczyną tego pisku? Co to jest symfonia piekieł rozrzuconych? I dlaczego przy tych piekłach jest inwersja? Co tutaj jest rozścielane? Dlaczego właśnie rozścielane, jak pościel, jak prześcieradło? Co to znaczy beton gruzu? Przecież beton i gruz to dwie różne rzeczy? I co tu jeszcze na dodatek robi chodnik? I dlaczego chodnik, a nie, dajmy na to, trawnik?
Te wszystkie szczegóły są ważne, żeby odbiorca mógł zobaczyć obraz. Jaki to ma być obraz?
Tu jest ciekawie, rysuje się scena jak z westernu. Bohater idzie, z przeciwka idzie wojna, ona jest jego przeciwnikiem, zatem bohater idzie na wojnę z wojną. Całkiem ładny paradoks. Nie wiem, co prawda, dlaczego wreszcie - czy chodzi o to, że chciał sobie powalczyć, a tu nie było z kim? Czekał, szukał, aż wreszcie - bingo, idę na wojnę z wojną? O to chodzi?
A tu nic nie rozumiem. Z krwi i kości to ten przeciwnik, tak? Ta wojna? A co ma do tego liryka? I czego liryka jest imitacją i dlaczego żałosną? A ostatnie zdanie, to już zupełnie nie wiem... Chyba to jest jakiś skrót myślowy, dla Ciebie jasny i oczywisty, dla mnie zupełnie nieczytelny - wygląda, jakbyś wymienił obok siebie zupełnie przypadkowe słowa. Mógłbyś rozwinąć, wyjaśnić?
Odnoszę wrażenie, że masz coś do powiedzenia, ale chcesz to powiedzieć za szybko, nie dobierasz odpowiednich słów, tylko próbujesz kleić tekst z tego, co Ci akurat pod klawiaturę wpadnie. Spróbuj pisać spokojnie, wolno, z namysłem. Jeśli posługujesz się obrazami (a wygląda na to, że tak lubisz) to ważny jest detal, spróbuj tworzyć te obrazy z drobiazgów, tak jak rysownik tworzy postacie z drobnych kresek.
Aha, z interpunkcją i ortografią jest słabo. Słowniki by się przydały.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Symfonia
3Dzięki za pomoc
Tańczy wśród maskarady ciał. Miałem na myśli stan w którym się znalazł, szaleństwo które się w nim budzi, maskarada ciał oznacza to że krew i kości to tylko szata dla ducha w środku , taka maskarada.
Symfonia piekieł rozrzuconych brzmi bez sensu. Miałem na myśli to że piekło też gra swoją melodie, a wojna to piekło , dla bohatera to początek wojny, wybuchy bomb , gruzy , betonowych budynków, rozścielonych na chodnikach, miejskich uliczek. Mogą być i trawniki
Słyszy pisk w uszach bo, wybuchł ładunek wybuchowy i teraz słyszy tylko to, wysoko ton, pisk.
dlaczego liryka jest imitacją, żałosną ? Bo to tylko słowa które albo wzbudzają w nas reakcje albo nie. Opisują rzeczy które się stały, staną, albo nie. A życie jest z krwi i kości teraz.
Liturgia wojny, święty obrządek piekieł, takie coś miałem na myśli.
Kurczę nie spodziewałem się że ktoś tak wnikliwie przemagluje ten tekst , dziękuje.

Tańczy wśród maskarady ciał. Miałem na myśli stan w którym się znalazł, szaleństwo które się w nim budzi, maskarada ciał oznacza to że krew i kości to tylko szata dla ducha w środku , taka maskarada.
Symfonia piekieł rozrzuconych brzmi bez sensu. Miałem na myśli to że piekło też gra swoją melodie, a wojna to piekło , dla bohatera to początek wojny, wybuchy bomb , gruzy , betonowych budynków, rozścielonych na chodnikach, miejskich uliczek. Mogą być i trawniki

Słyszy pisk w uszach bo, wybuchł ładunek wybuchowy i teraz słyszy tylko to, wysoko ton, pisk.
dlaczego liryka jest imitacją, żałosną ? Bo to tylko słowa które albo wzbudzają w nas reakcje albo nie. Opisują rzeczy które się stały, staną, albo nie. A życie jest z krwi i kości teraz.
Liturgia wojny, święty obrządek piekieł, takie coś miałem na myśli.
Kurczę nie spodziewałem się że ktoś tak wnikliwie przemagluje ten tekst , dziękuje.
Symfonia
4A widzisz, jak rozwiniesz, to wiele się wyjaśnia. 
Powodzenia!

Super, wymyśl jakąś scenę, która przekaże tę myśl. Pokaż tego ducha w środku, który wie, że jest przebrany w kostium, ubrany w maskę.
OK, teraz rozumiem, tylko szczegół: gruz jest twardy, ostry. A rozściela się coś miękko. Nie to słowo.
Dobra, a potrafisz opowiedzieć historię, która by to zobrazowała?
Znowu - trzeba to pokazać, opisać.
Powodzenia!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Symfonia
5I rozściełać można cos, co zachowuje spójność. Budynek rozrzucony po chodniku to chyba ten efekt, o który Ci chodzi, ale uwaga: to musi być jeden budynek, a nie budynki rozrzucone, bo wtedy ktoś gotów pomyśleć, że to przytyk do urbanisty.
Poza tym pomysł ciekawy, ale rzeczywiście staje się jasny dopiero po wyjaśnieniu. Oprócz zwykłych kiksów na poziomie interpunkcji jest rzeczywiście mnóstwo napuszonych fraz, które niewiele znaczą.
Moje skromne spostrzeżenie jest takie, że gdy chcesz pisać metaforycznie, zagadkowo, to właśnie wtedy musisz zachować cholerną precyzję w doborze słów, bo każdy szczegół może sprawić, że rozumienie tekstu u odbiorcy pójdzie w zupełnie nie tę stronę. Albo w ogóle go nie będzie,
tylko "eee, to jakiś bełkot"
Poza tym zmiana nastroju wydaje mi się za szybka. Pianista zostaje zaatakowany, prawie ginie. Pierwsza reakcja to strach, poczucie krzywdy, gniew, ale gniew bezsilny, bo na początku nie wiesz ani jak się bronić, ani jak się zemścić. Nie myślisz w takiej chwili "o, wreszcie coś się dzieje, ale fajnie!" Myślisz raczej coś w stylu "o ja pier*" a później "zaj*ałbym, ale nie mam jak". To jeszcze nie jest ta żywa prawda, o której piszesz w opozycji do liryki. To dopiero pragnienie, przeczucie.
Ta reakcja jest OK, ale musi przyjść później. Pianista kosztuje nowego życia i dostrzega miałkość poprzedniego. Zdobywa broń, uczy się zabijać i dopiero wtedy jest stopniowo narastające "o, nareszcie!"
Poza tym pomysł ciekawy, ale rzeczywiście staje się jasny dopiero po wyjaśnieniu. Oprócz zwykłych kiksów na poziomie interpunkcji jest rzeczywiście mnóstwo napuszonych fraz, które niewiele znaczą.
Moje skromne spostrzeżenie jest takie, że gdy chcesz pisać metaforycznie, zagadkowo, to właśnie wtedy musisz zachować cholerną precyzję w doborze słów, bo każdy szczegół może sprawić, że rozumienie tekstu u odbiorcy pójdzie w zupełnie nie tę stronę. Albo w ogóle go nie będzie,
tylko "eee, to jakiś bełkot"
Poza tym zmiana nastroju wydaje mi się za szybka. Pianista zostaje zaatakowany, prawie ginie. Pierwsza reakcja to strach, poczucie krzywdy, gniew, ale gniew bezsilny, bo na początku nie wiesz ani jak się bronić, ani jak się zemścić. Nie myślisz w takiej chwili "o, wreszcie coś się dzieje, ale fajnie!" Myślisz raczej coś w stylu "o ja pier*" a później "zaj*ałbym, ale nie mam jak". To jeszcze nie jest ta żywa prawda, o której piszesz w opozycji do liryki. To dopiero pragnienie, przeczucie.
Ta reakcja jest OK, ale musi przyjść później. Pianista kosztuje nowego życia i dostrzega miałkość poprzedniego. Zdobywa broń, uczy się zabijać i dopiero wtedy jest stopniowo narastające "o, nareszcie!"
Symfonia
6Tak masz racje, mam bardzo skromny warsztat, w szkole byłem noga. A tak to po prostu opisywałem swoje sny i doszedłem do wniosku że może poprawie formę wypowiedzi. Wyłazi też na wierzch moja arogancja i duma, dzięki za podkreślenie tego tak precyzyjnie. Dla kogoś to właśnie może być bełkot, podczas gdy ja wielki artysta sobie wyobrażam. Hahaha, tylko się śmiać z siebie.MargotNoir pisze:
Moje skromne spostrzeżenie jest takie, że gdy chcesz pisać metaforycznie, zagadkowo, to właśnie wtedy musisz zachować cholerną precyzję w doborze słów, bo każdy szczegół może sprawić, że rozumienie tekstu u odbiorcy pójdzie w zupełnie nie tę stronę. Albo w ogóle go nie będzie,
tylko "eee, to jakiś bełkot"
Masz racje , na to wyglada że trzeba być bardzo precyzyjnym gdy chce się pisać metaforycznie, w muzyce jest podobnie, choć ta jest większą abstrakcją od słów pisanych.
Tak, szybko skacze , na zasadzie wolnych skojarzeń, bez ogłady i uważności, jak to słusznie zauważyła koleżanka powyżej. Bez zrozumienia jak to ktoś zewnątrz morze odbierać.
Dziękuje.
Added in 52 minutes 43 seconds:
Marek siedział samotnie na strychu. Pisząc swój nowy tekst. Niespodziewanie ni z tego ni z owego, naszła go znajoma, niepokojąca myśl.
Zrób to, odpuść sobie, ile to już lat te słowa zaprzątają Ci głowę, żyjesz pisaniem. Piękne kwieciste obrazy malujesz w zeszycie, czy to jest życie o którym marzysz ? Te kreski i linie, nie składnie poukładane w myśl Bóg wie czego.
Skąd się bierze papier i tusz, tekst malowany. Z nikąd, odparł zdumiony. Jakby sam sobie, widząc to wyraźnie. Natychmiast doświadczył świadomości, świadka wszystkich zdarzeń, absolutu. Ta chwilowo obca, nowa, rzeczywistość, zaraz, wciąż ta sama , znajoma przestrzeń, wolności, matka wszystkich dźwięków, kształtów i barw.
Nie wiem, znów sam do siebie odparł w myślach Marek.
Czy życie pochodzi z myśli, czy myślenie z życia. Chwil następujących po sobie, jedna po drugiej bez końca. Nie to nie to. To z byt skomplikowane. Burknął do siebie, poirytowany. Czas jest jakby to powiedzieć, iluzją percepcji, logiczną plątaniną, faktów, która tylko sprawia wrażenie ?
Hmmm, pomyślał. To ma sens.
Z entuzjazmem wrócił do pisania tekstu, tracąc bezpowrotnie wolność widza wszelkich zjawisk.
Nikt nie wie co napisał Marek.
Symfonia
7Rada na przyszłość: nowy tekst wrzucaj w nowym wątku (tylko przypilnuj regulaminowych terminów) - wtedy masz szansę na więcej opinii.
No i te słowniki... Ja Cię ładnie proszę: kup i korzystaj. Trudno się skoncentrować na treści, kiedy jest tyle błędów. Ty masz naprawdę spore problemy z ortografią, a to jest do nauczenia, tylko trzeba te słowniki mieć i do nich zaglądać. Takie najpotrzebniejsze to: ortograficzny, interpunkcyjny i języka polskiego. Tym razem Ci te błędy zaznaczę, patrz:
na gór szczytach. To tak nie działa. To jest raczej jak nawlekanie na cienki sznurek drobnych koralików (i co chwilę jakiś wypada i gdzieś się turla, a Ty musisz go gonić na czworakach, bo żaden inny nie pasuje)!
No i te słowniki... Ja Cię ładnie proszę: kup i korzystaj. Trudno się skoncentrować na treści, kiedy jest tyle błędów. Ty masz naprawdę spore problemy z ortografią, a to jest do nauczenia, tylko trzeba te słowniki mieć i do nich zaglądać. Takie najpotrzebniejsze to: ortograficzny, interpunkcyjny i języka polskiego. Tym razem Ci te błędy zaznaczę, patrz:
Pisanie to naprawdę jest bardzo drobiazgowa i długotrwała praca dla cierpliwych. Nie wierz w porywy weny i romantyczne uniesieniaMaciej.M pisze:Podkreślone to nie jest zdanie. To jest część zdania poprzedniego. Powinno to być zapisane tak:Marek siedział samotnie na strychu. Pisząc swój nowy tekst. Niespodziewanie ni z tego ni z owego, naszła go znajoma, niepokojąca myśl.
Marek siedział samotnie na strychu, pisząc swój nowy tekst.
Albo tak:
Marek siedział samotnie na strychu. Pisał swój nowy tekst.
Tu pojedyncze zdania zlewają się w jeden ciąg, ale jest to uzasadnione, bo to wewnętrzny monolog bohatera. Nie ma jednak powodu, żeby w wewnętrznym monologu ktoś myślał Ci przez wielkie C. Tak się pisze w listach (albo na forum) po to, żeby okazać szacunek osobie, z którą się pisemnie rozmawia. W tekstach literackich tak nie robimy (chyba że bohater pisze list do kogoś).Zrób to, odpuść sobie, ile to już lat te słowa zaprzątają Ci głowę, żyjesz pisaniem.
Bez spacji przed pytajnikiem. Nieskładnie.Piękne kwieciste obrazy malujesz w zeszycie, czy to jest życie o którym marzysz ? Te kreski i linie, nie składnie poukładane w myśl Bóg wie czego.
ZnikądSkąd się bierze papier i tusz, tekst malowany. Z nikąd, odparł zdumiony. Jakby sam sobie, widząc to wyraźnie. Natychmiast doświadczył świadomości, świadka wszystkich zdarzeń, absolutu. Ta chwilowo obca, nowa, rzeczywistość, zaraz, wciąż ta sama , znajoma przestrzeń, wolności, matka wszystkich dźwięków, kształtów i barw.
I czy na pewno odparł? Odeprzeć można argument w dyskusji. A on nie dyskutuje, on tylko myśli. Owszem, rozmawia z samym sobą w myślach, ale nie jest to dyskusja.
Doświadczył absolutu, powiadasz?A co można zrobić, żeby odbiorca, czytając, też go doświadczył? Bo tak, to wiesz, tylko słowa, absolut - może Bóg, może wódka, może słowo w słowniku...
Jak to opowiedzieć temu, który jest po drugiej stronie, temu, który czyta? Na tym ta cała zabawa w pisanie polega - żeby znaleźć sposób...
W ostatnim zdaniu przesadziłeś z przecinkami. Można to zapisać, na przykład, tak:
Ta chwilowo obca, nowa rzeczywistość... Zaraz, wciąż ta sama! Znajoma przestrzeń wolności, matka wszystkich dźwięków, kształtów i barw.
Znów odparł, choć nie padł żaden argument. Nie padło nawet pytanie, na które mógłby odpowiedzieć. I czego on właściwie nie wie?Nie wiem, znów sam do siebie odparł w myślach Marek.
Interpunkcja. Jeśli pytanie, to pytajnik:Czy życie pochodzi z myśli, czy myślenie z życia. Chwil następujących po sobie, jedna po drugiej bez końca. Nie to nie to.
Czy życie pochodzi z myśli, czy myślenie z życia? A pomiędzy powtórzeniami przecinek:
Nie to, nie to.
Podkreślone nie jest zdaniem, jest tylko kawałkiem zdania. Jakie powinno być tutaj orzeczenie?
To z byt skomplikowane. Burknął do siebie, poirytowany. Czas jest jakby to powiedzieć, iluzją percepcji, logiczną plątaniną, faktów, która tylko sprawia wrażenie ?
Zbyt.
Wtrącenia wydzielamy przecinkami z obu stron. Powinno być więc tak:
Czas jest, jakby to powiedzieć,
A tu, po plątaninie, przecinek nie jest potrzebny:
plątaniną faktów,
Hmmm, pomyślał. To ma sens.Podkreślone jest nieco ryzykowne - możesz nie zostać zrozumiany, bo nie wyjaśniłeś w tej opowieści, kto to właściwie jest widz wszelkich zjawisk. Ale masz prawo, jako Autor, założyć, że kto chce, to nad tym pomyśli i się domyśli, a kto nie chce, to trudno - jego strata. Gdyby jednak zależało Ci na tym, żeby odbiorcy to dobrze zrozumieli, to musiałbyś wyjaśnić, o co chodzi z tym widzem.Z entuzjazmem wrócił do pisania tekstu, tracąc bezpowrotnie wolność widza wszelkich zjawisk.
A tu znów przecinek:Nikt nie wie, co napisał MarekNikt nie wie co napisał Marek.
na gór szczytach. To tak nie działa. To jest raczej jak nawlekanie na cienki sznurek drobnych koralików (i co chwilę jakiś wypada i gdzieś się turla, a Ty musisz go gonić na czworakach, bo żaden inny nie pasuje)!

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka