Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

1
Pochyłe fragmenty pochodzą z tytułowego utworu 'Dwudziestolatki'. To moja pierwsza miniatura w ogóle i zarazem pierwszy tekst tutaj, mam nadzieję, że dałam poprawne oznaczenia w temacie. Miłego!
Dwudziestolatki


Ja mam dwadzieścia lat, ty masz dwadzieścia lat, przed nami siódme niebo - tak mi śpiewałeś zaraz po tym, jak się poznaliśmy, wedle słów starej piosenki. Dziś nie potrzeba więcej nam do szczęścia chyba już nic. Tacy właśnie byliśmy: młodzi, beztroscy i nie potrzebujący do szczęścia nic prócz siebie, a wkrótce pokochałam cię bardziej niż głos Kossowskiego. Naszych nieb było dokładnie osiemdziesiąt jeden, tyle, ile dni spędziliśmy razem na ich odkrywaniu. 

Mówią, że niecałe trzy miesiące to za mało, aby poznać drugiego człowieka. Wystarczająco jednak, aby go pokochać. I uwierzyć w te wszystkie górnolotne bzdury, snujące się w chmurach, pomiędzy jednym szczęściem a drugim. Trafiały prosto z twoich ust w moje serce, niczym strzała szalonego Amora, unużana wcześniej w truciźnie. Niebo już wtedy pociemniało, zwiastując nadejście burzy, jednak uczyniłeś mnie ślepą. Wszystko przesłaniał blask twojej aureoli. 

Czy gdyby było to niebo siódme, a nie osiemdziesiąte pierwsze, upadek byłby mniej bolesny? Może wylądowałabym na znajomo twardej ziemi samotności, myśląc w tamtej chwili, że to najboleśniejsze rozczarowanie. A może bez względu na wysokość zrzuciłbyś mnie w otchłań. Nie wiem, a teraz jest już za późno, aby się zastanawiać.

Pociąłeś moje skrzydła tak dotkliwie jak twarz, brzuch i plecy, a strzępy białego puchu uparcie unosiły się na powierzchni kałuży krwi. Nigdy bym się nie spodziewała, jak łatwo jest nagle trafić do piekła. I wcale nie trzeba umierać, choć tamtego dnia właśnie umarłam. To, co pozostało, drżące, skrwawione i zbrukane na wiele sposobów, nigdy nie miało już latać. 

Wiem, że chciałeś, by i ono umarło - krzyczałeś przecież 'zdychaj, suko!', ale najwidoczniej popełniłeś jakiś błąd, bo nagle z blasku niebiesko-czerwonych świateł wyłoniły się prawdziwe anioły i zdołały pozszywać rozprute kawałki. To, co wyszło z ich rąk, było jednak boleśnie niedoskonałe, choć uparli się twierdzić inaczej. Stworzyłeś piekło, ale czasem myślę, że to ja przywołałam potwora. 

Często żałuję, że wtedy ci się nie udało. Najbardziej, gdy przypominam sobie, że cały świat miał być cudny i kłaniać nam się w pas.A teraz nawet nie mogłabym się odkłonić, bo mój pas jest częściowo sparaliżowany. Lubię jednak myśleć, że może... może gdzieś tam istnieje prawdziwe niebo?

Ja wciąż mam dwadzieścia lat, ty masz tylko dwadzieścia lat. Nie będzie nigdy więcej, bo nie ma już tamtych nas. Tak jak nie ma luster przed nami. Ja w swoje brzydzę się spojrzeć, ciebie zaś otaczają kamienne ściany, które aż nazbyt dobrze oddają wygląd twej duszy. Masz jeden spacer tygodniowo, kiedy możesz spojrzeć w górę z nadzieją, że niebo kiedyś ci wybaczy i zechce spojrzeć na ciebie. Ja nie potrafię.
Jesteśmy ludźmi tylko w takim stopniu, w jakim chcemy nimi być.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

2
Gra. Ładny język - obrazowy, wyważony (zwłaszcza opis pocięcia skrzydeł... no i całej reszty) - i zgrabny rytm tekstu. Ogólnie zrobiło na mnie dobre wrażenie, choć jak zwykle (ale to moje, subiektywne, nie przejmuj się), wolałabym taką historię w dłuższym tekście, bo w krótkim ujęciu zdaje mi się zbyt banalna.
Jedynie, zastanawiam się, czy dało się więcej pograć na tekście/dynamice piosenki. To jest pytanie otwarte. Z jednej strony chętnie zobaczyłabym więcej odwołań, z drugiej nie jestem pewna, jak miałoby to wyglądać przy zachowaniu dramatyzmu samego tekstu.
Pozostawiam pod rozwagę i życzę powodzenia w dalszych próbach. Tutaj, moim zdaniem, dobra robota :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

3
Niebieskie światła, bez czerwonych. Bo czegoś musiałem się przyczepić. Unurzana, nie unużana. Klaps za orta.
Tutaj:
MostWanted pisze: Pociąłeś moje skrzydła tak dotkliwie jak twarz, brzuch i plecy
"plecy" bym zamienił na "piersi". Rozumiesz, atak na jedną półsferę.
Fajna narracja 2-os, często-gęsto stanowi sztukę dla sztuki ale w tym przypadku uzasadniona do bólu.
Gratuluję werydebiutu, jest dobrze. :uszanowanko:
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

5
Dziękuję Wam bardzo - Adrianno, Misieq, ithi - za komentarze!
Adrianna pisze:Jedynie, zastanawiam się, czy dało się więcej pograć na tekście/dynamice piosenki.
Początkowo wzięłam tylko pierwszy wers ('ja mam dwadzieścia lat, ty masz dwadzieścia lat' - od zawsze kojarzyło mi się z tym, że jedna z tych osób może mieć dwadzieścia lat do przesiedzenia w więzieniu), dopiero wczoraj zmieniałam trochę cały tekst, głównie dopisując zdania tu i ówdzie, w tym kolejne trzy odwołania do piosenki. Wydaje mi się, że jej treść nie bardzo pozwala na dalsze nawiązania - ale i tak dałam więcej, niż w wersji pierwotnej tej miniatury (:
Misieq79 pisze:Niebieskie światła, bez czerwonych. Bo czegoś musiałem się przyczepić. Unurzana, nie unużana. Klaps za orta.
Och, mój... nie ma dla tego wytłumaczenia. Zdanie z błędem należy do tych dopisanych wczoraj, nie wiem, gdzie był mój mózg, gdy je tworzyłam. Chyba już spał :D

Co do świateł - rzeczywiście, masz rację, niebiesko-czerwone mają tylko pojazdy jadące na czele i z tyłu kolumny (wg kodeksu drogowego, sprawdziłam). Dobrze wiedzieć, miałam silnie zakodowany ten czerwony blask. Może za dużo filmów zagranicznych (;


Z racji braku możliwości edycji posta (nie mogę się przyzwyczaić...) wspomnę o tym tutaj, bo jak wstawiałam w nocy, byłam już bardzo zmęczona i zapomniałam: dziękuję Hani za uwagi do najpierwszej wersji tego tekstu.
Jesteśmy ludźmi tylko w takim stopniu, w jakim chcemy nimi być.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

6
Porządna rzecz, jak na debiutantkę zwłaszcza na wery; nie ma się do czego czepiać (oprócz ortografa). Piszesz na takim poziomie, że można zacząć dyskutować o duperelkach, o stylu, doborze tematu itd. To bardzo dobrze.

Co do reszty - dobór i realizacja tematu - nie wypowiadam się. Jestem tak gruboskórny, że rażą mnie rzeczy, które razić nie powinny i które inni dostrzegają w moich próbach. "Kamienne ściany jak twa dusza" na przykład, to całkiem zgrabne porównanie, ale - no właśnie, wchodzą kwestie gustu. Dlatego na tym skończę. Ogólnie, bardzo dobra warsztatowo miniaturka.
http://radomirdarmila.pl

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

7
szopen pisze:
Co do reszty - dobór i realizacja tematu - nie wypowiadam się. Jestem tak gruboskórny, że rażą mnie rzeczy, które razić nie powinny i które inni dostrzegają w moich próbach. "Kamienne ściany jak twa dusza" na przykład, to całkiem zgrabne porównanie, ale - no właśnie, wchodzą kwestie gustu. Dlatego na tym skończę. Ogólnie, bardzo dobra warsztatowo miniaturka.
Ach, szopenie, rozumiem Cię doskonale, bo ten aspekt powyższej miniatury gryzł mnie od samego początku. Widzisz, to nie jest typowy przykład tego, co ja piszę. Obawiałam się, czy poprzez chęć zastosowania dość poetyckich sformułowań (tak jakoś wyszło, jak już zaczęłam pisać...), nie wyjdzie ze zbytnim patosem. Jednak osoba, do której wysłałam to w wersji surowej właśnie z zapytaniem, czy nie jest zbyt wzniośle, a której zdanie cenię, stwierdziła, że jest ok, więc doszłam do wniosku, że może to ja przesadzam... Kwestia gustu, jak wspomniałeś. Forma i wybór wielu metafor w opowiedzeniu tej historii zdecydowały o takim, a nie innym efekcie końcowym. Ale, jak mówię, rozumiem Twoje odczucia, bo sama po części je podzielam.

W każdym razie, dziękuję Ci za opinię (:

Pozdrawiam,
MW
Jesteśmy ludźmi tylko w takim stopniu, w jakim chcemy nimi być.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

8
1) „Ja mam dwadzieścia lat, ty masz dwadzieścia lat, przed nami siódme niebo - tak mi śpiewałeś zaraz po tym, jak się poznaliśmy, wedle słów starej piosenki”.
UWAGA
A) „wedle słów starej piosenki” – No przecież widać, że są to słowa piosenki. Moim zdaniem to dopowiedzenie jest do usunięcia.

2) „I uwierzyć w te wszystkie górnolotne bzdury, snujące się w chmurach, pomiędzy jednym szczęściem a drugim”.
UWAGA
O co chodzi w tym zdaniu? Co jest czym? Bzdury snują się w chmurach i w dodatku pomiędzy jednym szczęściem a drugim? Czym jest to jedno szczęście, a czym jest to drugie szczęście? Zdanie jest całkowicie dla mnie niezrozumiałe i bardzo proszę, aby autorka wyjaśniła mi o co w nim chodzi?

3) „Trafiały prosto z twoich ust w moje serce, niczym strzała szalonego Amora, unużana wcześniej w truciźnie”.
UWAGI
A) To te górnolotne bzdury snujące się w chmurach trafiały prosto z jego ust w Twoje serce? W takim razie, jakim cudem zdążyły snuć się w tych chmurach?
B) Czemu szalonego Amora? Strzała Amora sama w sobie znaczy coś nagłego, niespodziewanego, szalonego i myślę, że nie ma potrzeby masłem rozsmarowywać masła.
C) unurzana – błąd ortograficzny

4) „Niebo już wtedy pociemniało, zwiastując nadejście burzy, jednak uczyniłeś mnie ślepą. Wszystko przesłaniał blask twojej aureoli”.
UWAGI:
A) Kiedy niebo pociemniało? Spędzili ze sobą 81 dni. W którym z tych 81 dni niebo pociemniało, w pierwszym dniu, ostatnim?
B) „Jednak uczyniłeś mnie ślepą” – Dlaczego „jednak”. Nawijał makaron na uszy, a bohaterka broniła się, lecz tak słabo, że JEDNAK uczynił ją ślepą?
C) „Wszystko przesłaniał blask” – Co jest tym wszystkim?

5) „Czy gdyby było to niebo siódme, a nie osiemdziesiąte pierwsze, upadek byłby mniej bolesny?”.
UWAGA:
A) Brzmi ładnie, ale jaki jest sens zdania? Że gdyby bohaterka zostawiła go po tygodniu, to nie cierpiałaby tak bardzo?

6) „Może wylądowałabym na znajomo twardej ziemi samotności, myśląc w tamtej chwili, że to najboleśniejsze rozczarowanie”.
UWAGA
Bardzo ładne zdanie, choć ja napisałbym tak: Może wylądowałabym na znajomo twardej ziemi samotności, myśląc, że przeżywam właśnie najboleśniejsze rozczarowanie.

7) „A może bez względu na wysokość zrzuciłbyś mnie w otchłań. Nie wiem, a teraz jest już za późno, aby się zastanawiać”.
UWAGI
A) „bez względu na wysokość” – nieba (?), że niby siódme niebo było na niższym poziomie niż niebo osiemdziesiąte pierwsze?
B) To zrzucił w tę otchłań czy nie zrzucił? Czemu służy to zastanawianie się?

Dalej nie mam sił opatrywać uwagami. Tekst przeczytałem do końca. Nie jest źle. Masz zmysł poetycki, który póki co prowadzi Cię na manowce, ale jak zaczniesz powściągać swoje górnolotne zapędy i zaczniesz siebie bardziej dyscyplinować, to myślę, że z Twoim pisaniem będzie coraz lepiej.
DOBRA NOWINA: Niebyt - nie istnieje!

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

9
Zajrzałam tu by przywitać.
Dobre. I dobrze napisane. Chociaż nie wiem, mogłoby być mroczniejsze, ale to tylko ja. Czuję tu poezję ;)

I, żeby nie po próżnicy, drobiazgi:
MostWanted pisze:Naszych nieb było dokładnie osiemdziesiąt jeden, tyle, ile dni spędziliśmy razem na ich odkrywaniu. 
Ten „nieb” cosik mi zgrzyta (brzydkie skojarzenie, sorry). Może dałoby się to ominąć przez np: „z siódmego nieba zrobiło się ich w końcu dokładnie osiemdziesiąt jeden”

"Niebo (też) już wtedy pociemniało (zaczynało ciemnieć), zwiastując nadejście burzy, (ty) jednak uczyniłeś mnie ślepą.

Doczytałam ostatni wpis. Taki przykład:
Dawny Don pisze:4) „Niebo już wtedy pociemniało, zwiastując nadejście burzy,
UWAGI:
A) Kiedy niebo pociemniało? Spędzili ze sobą 81 dni. W którym z tych 81 dni niebo pociemniało, w pierwszym dniu, ostatnim?
Dawny Don, a to się uśmiechłam, naprawdę chcesz mieć wytłumaczoną poezję? :>
No, może, że zaczynało ciemnieć, tak byłoby jaśniej. Bo ono już wtedy, podczas tych 81 dni ciemniało, ale ona tego nie zauważała.
I to też nie było niebo w sensie fizycznym więc nie można tu mówić o jakichś dokładnych datach!
Dream dancer

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

10
MEDEA33

Dla mnie nie ma zmiłuj! :-) Nie ma!!! :-) Czy to prozaik czy poeta - każdy musi umieć wytłumaczyć się ze swoich zapisów. Jeśli, damy na to, poeta nie potrafi wytłumaczyć swojego zapisu, przyświecającej mu intencji czy efektu jaki chciał osiągnąć - to ja nie jestem w stanie mu powiedzieć, w jakim stopniu, moim zdaniem, udało mu się zrealizować swój cel. Proste? :-)
DOBRA NOWINA: Niebyt - nie istnieje!

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

11
W końcu znalazłam chwilę, aby odpowiedzieć (:

Medea33 - dzięki za komentarz! Zgadzam się całkowicie ze zmianą dot. zdania "Niebo już wtedy pociemniało...", a co do poprzedniego, jestem jednak za tym, aby zostało tak, jak jest.

Dawny Don:

Moja reakcja była podobna jak Medei, jednakowoż spróbuję odnieść się do Twoich uwag (:

Ad 2. Bohaterka wierzyła we wszystko, co mówił jej ten mężczyzna, każde zapewnienie o miłości, każdy komplement, każdą obietnicę (o np. wspólnym życiu, dzieciach - stąd z perspektywy czasu są to górnolotne bzdury). Wypowiadał je pomiędzy szczęśliwymi chwilami, które zapamiętała całościowo jako obrazy bez słów, takie stop-klatki ("snuły się między jednym szczęściem a drugim").

Ad 3.
a) Chmury należą do metaforycznego nieba, w którym się znajdowali.
b) Chodzi o to, że Amor o zdrowych zmysłach nie zamoczyłby strzały w truciźnie.
c) To słowo należy do grupy tych, przy których praktycznie z a w s z e muszę się zatrzymać i zastanowić trzy razy, tak jak przy wszystkich mu podobnych (zanurzać, wynurzać etc.), a także przy 'świeżym' (i nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak mam). Tym razem się nie zatrzymałam (;

Ad 4.
a) To nie ma większego znaczenia.
b) To się odnosi bezpośrednio do różnych sygnałów, świadczących o jego złym charakterze i złych zamiarach. A gdyby zdanie brzmiało: "Niebo już wtedy pociemniało, zwiastując nadejście burzy, jednak uczyniłeś mnie ślepą i nie potrafiłam tego zauważyć", byłoby czytelniej? Czy może lepiej po prostu zamienić "jednak" na "ale" wg Ciebie?
c) Wszystko (; Była w niego zapatrzona. Nie widziała wad, tłumaczyła czyny, które mogłyby dać do myślenia odnośnie trwania w związku z taką osobą.

Ad 5. Raczej miałam na myśli, że gdyby to on zostawił ją po tygodniu, to prawdopodobnie jedynie czułaby rozpacz po jego odejściu i dojmującą samotność (patrz następne zdanie).

Ad 7.
a) Tak.
b) W końcu zrzucił. Ale może gdyby rozstali się wcześniej, nie okaleczyłby jej trwale, choć nie może być tego pewna, bo niewykluczone, że zrobiłby to tak czy inaczej. Dlatego się zastanawia, choć jest na to już za późno.

Wiesz, ja właśnie raczej nie mam zmysłu poetyckiego, a przynajmniej tak uważam. Może stąd Twoje odczucia (; To nie jest typowy przykład tego, co zazwyczaj piszę. To wyjątek. Dzięki, że wyraziłeś swoje zdanie (:

Pozdrawiam,
MW
Jesteśmy ludźmi tylko w takim stopniu, w jakim chcemy nimi być.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

12
Widzę, że pochwały były, więc dla jasności powiem tylko, że pod kątem formy dla mnie tekst też jest jak najbardziej godny pochwał.

Przyczepię się jednak tej górnolotnej bzdury, bo mamy tutaj fajny przykład dość powszechnego problemu.

Zaczyna się od dość prozaicznego i na pierwszy rzut oka oczywistego stwierdzenia, za którym jednak kryje się trudność, która łatwo umyka:
Czytelnik ma do dyspozycji tylko tekst.

Wynika z tego to, że w "prawdziwym świecie" nie będziesz mogła tekstu obronić, wytłumaczyć się z niego. Napiszesz coś i pójdzie w świat, a każdy zrozumie to tak, jak zrozumie. Jedyne, co możesz na to poradzić to od razu napisać tekst uważnie.

Ja też "górnolotne bzdury" zrozumiałam, jako cyniczne określenie tego, co ogólnie ludzie sądzą o miłości, a nie jako określenie jakichś konkretnych obietnic byłego chłopaka. No sama zobacz:
Mówią, że niecałe trzy miesiące to za mało, aby poznać drugiego człowieka. Wystarczająco jednak, aby go pokochać. I uwierzyć w te wszystkie górnolotne bzdury, snujące się w chmurach, pomiędzy jednym szczęściem a drugim. Trafiały prosto z twoich ust w moje serce, niczym strzała szalonego Amora, unużana wcześniej w truciźnie. Niebo już wtedy pociemniało, zwiastując nadejście burzy, jednak uczyniłeś mnie ślepą. Wszystko przesłaniał blask twojej aureoli.
"Mówią, że" coś tam coś tam. To nas kieruje na pewne konkretne skojarzenia. "Górnolotne" tak samo, bo konkrety rzadko są górnolotne. Idziemy tutaj raczej w stronę przekonań o tym, czym są miłość, związek itp.

I to nie zagrało, bo z reszty tekstu wynika, że postać-narratorka nadal jest potwornie naiwna, nabrała dystansu do byłego, ale nie do własnego postępowania. Dlaczego miałaby coś, w co nadal święcie wierzy nazywać "górnolotnymi bzdurami"?

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

13
MargotNoir - pisząc odpowiedź do Dawnego Dona, bardziej skupiłam się na "bzdurach"; określenia "gornolotone" użyłam, bo dobrze korespondowało mi z byciem w metaforycznym niebie, z chmurami - jedno i drugie jest w y s o k o, stąd te "górnolotne" - miały się odnosić zarówno do wspomnianego nieba, jak i po czasie wydawać się bohaterce nieprawdziwe, obłudne. Mimo swojej naiwności była w stanie z perspektywy czasu zdystansować się trochę do wszystkich tych obietnic, czułych słówek itp. Nie wiem, dlaczego według Ciebie wciąż miałaby wierzyć w jego słowa, mimo tego, co jej zrobił? Wydaje mi się, że z tekstu wynika właśnie, że już tak nie jest, że niejako otworzyły jej się oczy (co nie zmienia faktu, że może chciałaby wciąż to wierzyć, że chociaż jedno 'kocham' naprawdę znaczyło 'kocham').

Pozdrawiam i dzięki za wizytę (:
Jesteśmy ludźmi tylko w takim stopniu, w jakim chcemy nimi być.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

14
OK, postaram się napisać jaśniej.

Po pierwsze, sam wyraz "górnolotne" ma zabarwienie pejoratywne, więc nie za bardzo wiem, skąd skojarzenie z niebem, o którym postać nadal myśli bardzo szrzecze.

Po drugie, ustawienie wyrażenia "górnolotne bzdury" tuż przy ogólnikach dotyczących miłości jako takiej (Mówią, że) nakierowuje na skojarzenie, iż określenie to dotyczy przekonań czy wyobrażeń o miłości i związkach, a nie konkretnych obietnic zwłaszcza, że - jak już wspomniałam - konkretne obietnice raczej nie mogą być górnolotne. Wiem, że jest tam też wyrażenie "trafiały z twoich ust prosto w moje serce", ale nie widzę w tekście jednoznacznej wskazówki, że mowa tutaj o obietnicach, a nie ogólnikach.

I potem mamy zonk, bo choć postać-narratorka przestała wierzyć w tego konkretnego chłopaka, nadal święcie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia i nie nabrała dystansu do swojej postawy ani wobec byłego, ani wobec przyszłych potencjalnych partnerów, a zatem nie mogłaby określić "górnolotnymi bzdurami" czegoś, w co nadal wierzy i co w jej oczach nadal jest sprawą bardzo poważną.

Dobrze zrobiłoby tekstowi zastanowienie się nad każdym słowem. Jest na tyle krótki, że warto poświęcić czas na przepielenie go.

Górnolotne bzdury mamy już załatwione; bzdura znalazła się w niefortunnym miejscu, a "górnolotne" - sądząc po Twoim komentarzu - najwyraźniej znaczy coś innego, niż myślisz, że znaczy.

Teraz te wszystkie skrwawienia, umarnięcia i zbrukania - czy na pewno każdy z tych wyrazów jest potrzebny? Co się stanie, jeśli nieco przetrzebimy te litanie? Siła wyrazu osłabnie? A może wręcz przeciwnie?

Dalej - dookreślanie. Mamy strzępy puchu i powierzchnię kałuży. Puchowe piórka raczej latają w całości, ciężko je podrzeć na strzępy. Wiem, że "strzępy" tutaj miały spełnić funkcję wzmacniacza emocji i same jeszcze może by uszły, ale w zestawieniu z tym całym brukaniem i rozrywaniem są niepotrzebnym grzybem w barszczu. Co do powierzchni kałuży - czym się rózni unoszenie się na powierzchni kałuży krwi od unoszenia się na kałuży krwi?

Unurzana strzała - a może jednak zanurzona? Nurzanie się ma już pewne konotacje z przesytem, niemoralnością oraz zadowoleniem z tej niegodnej pochwał czynności. Nurzamy się w rozpuście, a pomidory we wrzątku zanurzamy, żeby obrać. Wiem, że pewnie nurzanie kojarzyło Ci się ogólnie z krwawością i złem całej sytuacji, ale właśnie to jest kolejny niepotrzebny grzyb w barszczu.
MostWanted pisze: cały świat miał być cudny i kłaniać nam się w pas. A teraz nawet nie mogłabym się odkłonić, bo mój pas jest częściowo sparaliżowany
Niezamierzony efekt komiczny i medyczny babolek, bo na siłę chciałaś wpleść wers piosenki w tekst. Ten pas dało się z tekstem powiązać inaczej.

Kamienne ściany oddające wygląd duszy.

Raz - czemu akurat wygląd? Czy ze wszystkich właściwiości kamiennego muru (twardy, ciężki, szorstki, zimny, trudny do przebicia, trwały) postanowiłaś do duszy porównać akurat wygląd? Naprawdę chciałaś o duszy byłego chłopaka powiedzieć, że jest szara w ciapki?

Dwa - czemu w ogóle kamień? OK, rozumiem, że z wyglądem to zwykłe niedopatrzenie, ale samo porównanie już wydaje mi się zamierzone, acz wciąż niesłuszne. Z opisanych zdarzeń wynika, że chłopak to raczej temperamentny typ; zły, owszem, ale nie każdy, kto jest zły ma duszę z kamienia. Agresja bardzo często wynika z wrażliwości, egoizmu, wybuchowości, braku pewności siebie, lęków, ogólnie rzecz biorąc emocjonalnego usposobienia i tak ewidentnie było w tym przypadku. Kamienna dusza to wyrachowane, chłodne okrucieństwo, a nie napad szału.

Może by się jeszcze coś znalazło, ale chyba wystarczy przykładów.

Dwudziestolatki (jeden wulgaryzm, [P])

15
Dawny Don i Margot Noir powiedzieli wszystko to, do czego i ja prawdopodobnie bym się przyczepiła. Uważam, że metafory to ciężki kaliber i trzeba się je budować konsekwentnie. W tekście, który nie jest tylko popisem słownej ekwilibrystyki, lecz naprawdę opowiada historię, chyba nie wypada tak daleko wyjeżdżać z wieloznacznością.
MostWanted pisze: Naszych nieb było dokładnie osiemdziesiąt jeden, tyle, ile dni spędziliśmy razem na ich odkrywaniu.
Tutaj niebo w znaczeniu: raj, szczęśliwe dni.
MostWanted pisze: możesz spojrzeć w górę z nadzieją, że niebo kiedyś ci wybaczy i zechce spojrzeć na ciebie. Ja nie potrafię.
A tutaj czym jest niebo? Rajem? Szczęściem? Może miałaś na myśli niebiosa w sensie religijnym, Bóg? I dlatego to już się gryzie z tym poprzednim niebem.
MostWanted pisze: Może wylądowałabym na znajomo twardej ziemi samotności
To mi się akurat podobało.
MostWanted pisze: strzępy białego puchu uparcie unosiły się na powierzchni kałuży krwi.
Dlaczego uparcie? Jestem pewna, że puch na wodzie jest raczej bezwładny.
MostWanted pisze: Wiem, że chciałeś, by i ono umarło - krzyczałeś przecież 'zdychaj, suko!'
Wulgaryzm wytrącił mnie z sennego obrazka i miałam nadzieję, że dalsza część tekstu również będzie potoczna, jako wyraźne ukazanie, że sielanka się skończyła i od tej pory wszystko było do dupy.
MostWanted pisze: bo mój pas jest częściowo sparaliżowany
od pasa w dół, od pasa w górę. Nie może być sparaliżowany tylko pas, zresztą to nie jest część ciała, raczej granica pewnych części ciała.
MostWanted pisze: Tak jak nie ma luster przed nami. Ja w swoje brzydzę się spojrzeć, ciebie zaś otaczają kamienne ściany
Nie zrozumiałam, o co chodzi z lustrami. Niby nie ma, ale jednak są, skoro bohaterka ma możliwość wyboru, czy w nie spojrzeć. Z kolei kamienne ściany nie wykluczają, że i bohater jakieś tam lustro ma. Metafora czego? Gdybym tu miała szukać czegoś na siłę, powiedziałabym, że już tylko lustra im zostały. Dziewczyna nie ma już na nic nadziei, została ze swoim kalectwem sama, a facet również został sam, zamknięty i może się do woli zastanawiać nad swoim postępowaniem. I żadne z nich nie musi oglądać siebie nawzajem. A więc lustra jak najbardziej są. Nie ma natomiast "okna na świat", nikt tu nie ma wesołej przyszłości.

Mimo wszystko reszta warstwy językowej jest poprawna i ładna, nawet przyjemna, choć temat trudny.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”