Mieszkanie w pustej przedwojennej kamienicy ma w sobie coś urzekającego i wcale nie chodzi tu, o jej wygląd, a raczej o spokój i ciszę.
Resztki wczorajszego wina kroplami znaczą drogę, kiedy Martyna, krętymi schodami podąża w dół. Przedziera się przez mrok, kołysząc biodrami. Wilgoć chropawych kamieni chwyta w palce, a zatęchłe powietrze w płuca. Zielona farba odchodzi płatami z ciężkich drzwi. Kłódka już dawno temu została przecięta, a rdzawe plamy łudząco przypominają krew. Tyle razy tu była, ale wciąż czuje, jakby odkrywała wszystko na nowo. Wacha się przez moment, a potem popycha drewniane drzwi.
Czeka na nią. Jak zawsze stoi w rogu, a w oczach czai się gniew. Głodny, zły i bezradny. Grubym łańcuchem przykuty do ściany.
Powoli podchodzi do niego. Musi zapamiętać każdy szczegół, każdy moment. Dotyka prężnych mięśni z uśmiechem i rozbiera się ze wszystkich emocji. On zna każdy ich anatomiczny kształt. Oddaje mu rozpacz i rzuca ochłapy przykrych wspomnień. Karmi sobą. Wypluwa mu w twarz każde uczucie i przywiązuje mocniej do siebie. Patrzy jak pożera wszystko łapczywie, brudnymi łapami sięgając po okruchy, oblizując palce, a kiedy kończy, ona, czuję się lekko. Znów może zachwycać się barwą i zapachami świata.
Często w nocy słyszy jego wrzask. Wycie, które nie ma końca, zaciskające wnętrzności lodowatą łapą. Ból i bezsilna wściekłość przykuta do ściany.
Zastanawia się wtedy, co będzie, kiedy jej Wściekłość zerwie się z łańcucha.
Wszystko co mam
1„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman