O kobietach tak nieumiejących odmawiać, że nawet w miłości posuwają się do obowiązku wzajemności.
To było w czasie przyszłych strachów, kiedy klucząc, doprowadziłeś mnie do wilczej godziny.
- Chodźmy. - Moje zawahanie rozwiał twój półuśmiech.
Czy bałam się? Nie. Nie wierzyłam, że oddasz mnie w ich łapy.
Przecież i tak, jak cień, zawsze snuły się za mną. Już tylko twoja obecność była zakładnikiem bezpieczeństwa. Chociaż wczoraj zaniepokoił mnie błysk w oku i uśmiech, kiedy zapytałam:
- Dlaczego kochałeś mnie tylko po wrzesień?
- Bo listopad jest miesiącem pokutnym.
- A co z październikiem?
- Kwarantanna.
Uświadomiłam sobie, że był odmienny, jakby podszyty niecierpliwie spychanym w głąb chichotem. Kiedy dotarła do mnie jego kanciastość, usłyszałam, jak warczy krawędziami.
- Ciekawe, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że wędrując z miejsca narodzin do miejsca śmierci, i tak nie wiesz, kiedy przekraczasz swój rubikon?
- Rubikon? Do czego zmierzał? - To niespodziewane pytanie natychmiast powiązałam z tym uśmiechem. A raczej obietnicą uśmiechu. Był tak przelotny, krótkotrwały, że przez moment nie byłam pewna, czy go sobie nie wykreowałam, bo... musiałam się czegoś uchwycić.
Przecież pilnie i sumiennie zdawałam egzaminy, kolokwia
z powszednich, a także świątecznych godzin.
Zaliczałam kartkówki, dyktanda ze wszystkich przykazań dekalogu,
a i tak dopatrzyłeś się błędów, nie tylko gramatycznych.
W piątym.
Podobno - to ja zabiłam miłość.
Przeszedł mnie dreszcz, w głowie zrodziła się myśl; czy to nie jest tak, że z miejsc nadmiernie nażytych coraz trudniej wrócić do siebie, a ja do końca nie będę wiedziała, kogo wybrałeś na świadka mojego wziemiowstąpienia.
• Gaius Julius Caesar
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
2Dla mnie bardzo trudny tekst. Staram się rozłożyć go na czynniki pierwsze, ale...
Widzę mękę, jakby za sobą, ze swoimi demonami, strachem. Nie wiem czy jest to spowiedź, czy rachunek sumienia. Skojarzyło mi się z migawką, kiedy spadasz przed oczami przelatuje całe życie. Kadr za kadrem. Te sprawdziany, błędy. Miłość i odpowiedzialność za jej utratę.
Jeszcze tu wrócę...
Pozdrawiam.
Widzę mękę, jakby za sobą, ze swoimi demonami, strachem. Nie wiem czy jest to spowiedź, czy rachunek sumienia. Skojarzyło mi się z migawką, kiedy spadasz przed oczami przelatuje całe życie. Kadr za kadrem. Te sprawdziany, błędy. Miłość i odpowiedzialność za jej utratę.
Chyba się nie da, bo każde kolejne doświadczenie wprowadza wyższy stopień wtajemniczenia. Zmienia przede wszystkim nas. Im więcej ''nażywamy'' tym trudniej się w tym odnaleźć, tylko pytań przybywa.
Jeszcze tu wrócę...
Pozdrawiam.
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
3Trochę za dużo zaimków, szczególnie "mnie". Poniższy na pewno można usunąć.
Niestandardowy, ciekawy tekst. Dużo niejasności, łącznie z adresatem, nie do końca jasne, fizycznym czy metafizycznym. Trzeba przeczytać kilkakrotnie i zagłębić się we wszystkie nieoczywistości.
Chociaż wczoraj zaniepokoił mnie błysk w oku i uśmiech, kiedy zapytałam:
Tutaj na końcu dałbym dwukropek.Przeszedł mnie dreszcz, w głowie zrodziła się myśl;
Rubikon - raczej dużą literą.- Ciekawe, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że wędrując z miejsca narodzin do miejsca śmierci, i tak nie wiesz, kiedy przekraczasz swój rubikon?
Niestandardowy, ciekawy tekst. Dużo niejasności, łącznie z adresatem, nie do końca jasne, fizycznym czy metafizycznym. Trzeba przeczytać kilkakrotnie i zagłębić się we wszystkie nieoczywistości.
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
4Jestem człowiekiem prostym, wielbicielem zdań prostych jak budowa cepa, wolącym Sapkowskiego od Coelho.
I pierwsze zdanie narobiło mi apetytu. Naprawdę wspaniałe pierwsze zdanie. Myślałem, że reszta po nim będzie znakomita. Ale reszta... jest zdecydowanie kierowana do innego czytelnika niż ja.
I pierwsze zdanie narobiło mi apetytu. Naprawdę wspaniałe pierwsze zdanie. Myślałem, że reszta po nim będzie znakomita. Ale reszta... jest zdecydowanie kierowana do innego czytelnika niż ja.
I koniec. Dotarłem z zainteresowaniem do pierwszego przycinka. Dalej jest już proza poetycka, czyli coś, czego szopen nie znosi, nie umie czytać i na czym się nudzi okropnie, oraz w czym zwykle piękna nie dostrzega, nawet, gdy rzecz pochodzi od uznanych mistrzów.
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
5Już miałaś w innym utworze warczenie krawędziami w duecie z zabijaniem, prawda? Za pierwszym razem spodobało mi się (warczenie krawędziami) ale nie chciałabym go spotykać na każdym kroku. 
Kolejny fragment:
- Ciekawe, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że wędrując z miejsca narodzin do miejsca śmierci, i tak nie wiesz, kiedy przekraczasz swój Rubikon?
Przelotny uśmiech na jego twarzy trwał tak krótko, że nie byłam pewna, czy go sobie nie wykreowałam, bo... musiałam się czegoś uchwycić.
I tu mam problem:
To zamierzone? Chodziło Ci o taki efekt?

Też mi to przeszkadza.
Pogrubione bym wyrzuciła, a nad tym zdaniem jeszcze proponuję pomyśleć, bo chyba można je tak przeredagować, żeby zostawić sens a zaimek wyrzucić:nebbia pisze: To było w czasie przyszłych strachów, kiedy klucząc, doprowadziłeś mnie do wilczej godziny.
- Chodźmy. - Moje zawahanie rozwiał twój półuśmiech.
Czy bałam się? Nie. Nie wierzyłam, że oddasz mnie w ich łapy.
Przecież i tak, jak cień, zawsze snuły się za mną. Już tylko twoja obecność była zakładnikiem bezpieczeństwa. Chociaż wczoraj zaniepokoił mnie błysk w oku i uśmiech, kiedy zapytałam:
- Dlaczego kochałeś mnie tylko po wrzesień?
- Bo listopad jest miesiącem pokutnym.
- A co z październikiem?
- Kwarantanna.
Przecież i tak, jak cień, zawsze snuły się za mną.
Tu chodzi o łapy wilków? Nie jest jasne, co się kryje za ich. I to te wilki się za bohaterką snują, tak? Może warto jeszcze raz, poza wilczą godziną, nazwać je po imieniu?
Obecność była zakładnikiem - coś tu nie gra, bo zakładnik to osoba. On mógł być zakładnikiem, a jego obecność - chyba raczej gwarancją.
Kolejny fragment:
Tu mam uczucie, że padło za dużo słów. Intuicyjnie pozbyłabym się podkreślonego, ale nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam sens tego fragmentu. Uśmiech był przelotny? Jeśli tak, to usunęłabym podkreślone i od tego uśmiechu potem zaczęła.nebbia pisze: - Ciekawe, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że wędrując z miejsca narodzin do miejsca śmierci, i tak nie wiesz, kiedy przekraczasz swój rubikon?
- Rubikon? Do czego zmierzał? - To niespodziewane pytanie natychmiast powiązałam z tym uśmiechem. A raczej obietnicą uśmiechu. Był tak przelotny, krótkotrwały, że przez moment nie byłam pewna, czy go sobie nie wykreowałam, bo... musiałam się czegoś uchwycić.
- Ciekawe, czy kiedykolwiek myślałaś o tym, że wędrując z miejsca narodzin do miejsca śmierci, i tak nie wiesz, kiedy przekraczasz swój Rubikon?
Przelotny uśmiech na jego twarzy trwał tak krótko, że nie byłam pewna, czy go sobie nie wykreowałam, bo... musiałam się czegoś uchwycić.
I tu mam problem:
To W piątym jest mocne i dobitne. W sam raz na końcówkę. A utwór ciągnie się dalej. I pojawia się tajemniczy świadek, czyli zaczyna się coś nowego. I to już się nie kończy. Wychodzi jakiś koniec przedwczesny i po nim kontynuacja bez końca. Mam przez to dziwne wrażenie, że utwór jest albo za długi, albo za krótki, właściwie nie wiadomo...

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
6Zaledwie wczoraj zamieściłam tekst, a tu miła niespodzianka, aż czworo czytelników zechciało się wypowiedzieć. Bardzo dziękuję. Przyznam, że podejrzewałam, iż tytuł może zniechęcać. Taki banalny, albo patrząc z innej strony pretensjonalny, czy nawet nieco prowokacyjny. I w tym ostatnim epitecie tkwi ziarenko prawdy.
Elka,
tak to jest, kiedy nie do końca wiesz, z czym, lub z kimś bierzesz się za bary.
Dziękuję, to że tekst wywołał tyle przemyśleń, jest dla mnie wystarczającą nagrodą.
Gorgiaszu,
Twoje uwagi są dla mnie bardzo cenne i ważne. Wsłuchuję się w nie i zazwyczaj przyznaję Ci rację. Nie inaczej jest tym razem. Z jednym wyjątkiem. Pozwól, że wyjaśnię dlaczego Rubikon napisałam z małej litery. Otóż, w tym fragmencie chciałam, aby nazwa tej rozsławionej powiedzeniem Cezara rzeki, zabrzmiała nie jak jej „imię”, ale zwykły rzeczownik – granica. Właśnie to chciałam podkreślić - przekraczanie granicy. Jeżeli uważasz, że to nie tłumaczy zapisu z małej litery, uwzględnię w poprawionej wersji, podobnie jak i pozostałe uwagi, za które bardzo serdecznie dziękuję.
Tak to jest, kiedy tekst pisany „na emocjach” nie leżakuje odpowiednio długo.
szopenie,
już za to, że znalazłeś dla siebie jedno zdanie, już Cię lubię. Kto wie, czy następnym razem nie trafią się… dwa?
Istotnie, sama się zastanawiałam, czy ten tekst zbytnio nie ciąży w kierunku prozy poetyckiej.
Thana,
tak, już przyznałam rację Gorgiaszowi, iż tekst (szczególnie pod względem „zaimkozy”) do poprawki. Obiecuję, że nad pozostałymi uwagami i zastrzeżeniami pochylę się z należytą uwagą. Cieszy mnie to, że zechciałaś je wyartykułować, a ja je - obiecuję - przemyślę i w poprawionej wersji uwzględnię. Przepraszam, że nie od razu, ale czas mnie goni, a nie chcę niczego robić po łebkach, tym bardziej, że Twój komentarz jest merytoryczny, napisany rzetelnie z należytą starannością i z uwagą. Doceniam i mam nadzieję, że rozumiesz.
Dziękuję za poczytanie, pozdrawiam i miłego ostatniego listopadowego weekendu życzę.
A wszystkim Wery-Andrzejom składam imieninowe serdeczności.
Wieczorem, nie omieszkam powróżyć sobie lejąc wosk, nie literki (tu piękny ukłon w stronę Quinqunxa).
Elka,
tak to jest, kiedy nie do końca wiesz, z czym, lub z kimś bierzesz się za bary.
Dziękuję, to że tekst wywołał tyle przemyśleń, jest dla mnie wystarczającą nagrodą.
Gorgiaszu,
Twoje uwagi są dla mnie bardzo cenne i ważne. Wsłuchuję się w nie i zazwyczaj przyznaję Ci rację. Nie inaczej jest tym razem. Z jednym wyjątkiem. Pozwól, że wyjaśnię dlaczego Rubikon napisałam z małej litery. Otóż, w tym fragmencie chciałam, aby nazwa tej rozsławionej powiedzeniem Cezara rzeki, zabrzmiała nie jak jej „imię”, ale zwykły rzeczownik – granica. Właśnie to chciałam podkreślić - przekraczanie granicy. Jeżeli uważasz, że to nie tłumaczy zapisu z małej litery, uwzględnię w poprawionej wersji, podobnie jak i pozostałe uwagi, za które bardzo serdecznie dziękuję.
Tak to jest, kiedy tekst pisany „na emocjach” nie leżakuje odpowiednio długo.
szopenie,
już za to, że znalazłeś dla siebie jedno zdanie, już Cię lubię. Kto wie, czy następnym razem nie trafią się… dwa?
Istotnie, sama się zastanawiałam, czy ten tekst zbytnio nie ciąży w kierunku prozy poetyckiej.
Thana,
tak, już przyznałam rację Gorgiaszowi, iż tekst (szczególnie pod względem „zaimkozy”) do poprawki. Obiecuję, że nad pozostałymi uwagami i zastrzeżeniami pochylę się z należytą uwagą. Cieszy mnie to, że zechciałaś je wyartykułować, a ja je - obiecuję - przemyślę i w poprawionej wersji uwzględnię. Przepraszam, że nie od razu, ale czas mnie goni, a nie chcę niczego robić po łebkach, tym bardziej, że Twój komentarz jest merytoryczny, napisany rzetelnie z należytą starannością i z uwagą. Doceniam i mam nadzieję, że rozumiesz.
Dziękuję za poczytanie, pozdrawiam i miłego ostatniego listopadowego weekendu życzę.
A wszystkim Wery-Andrzejom składam imieninowe serdeczności.
Wieczorem, nie omieszkam powróżyć sobie lejąc wosk, nie literki (tu piękny ukłon w stronę Quinqunxa).
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
7to bardzo bardzo widzę i do mnie dociera.
warczenie krawędziami już mniej.
ogólnie ten tekst mi się wymyka. jest zgrabny, ale mnie jako czytelnika wpuszcza tylko kawałeczek do siebie.
Confessio, ponieważ… alea iacta est*
8Cieszę się, że znalazłaś coś dla siebie.
Chciałam, aby tekst był niejednoznaczny.
Serdecznie pozdrawiam
