Przypadki Luśki [P]

1
Przypadek Pierwszy

W czasach słusznie minionych, każdy student musiał zaliczyć wakacyjne praktyki robotnicze. Grupa polskich studentów, a wśród nich Luśka, odbywała je w Estonii - naonczas będącej częścią Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich - w podobno najlepszym sowchozie Kuremaa (po estońsku Kraina bocianów). Była druga połowa lipca, ale stołówka nadal serwowała stare ziemniaki, czerstwy, czasami spleśniały chleb, a na śniadanie, codziennie, małe, ohydne rybki kilki. Zero jakichkolwiek świeżych warzyw.

Luśka, zawsze dbająca o siebie, postanowiła działać. W sowchozie pracował pewien młody autochton, odziany w gumofilce i kufajkę, który wodził za nią tęsknym, rozmarzonym wzrokiem. Nazwała go... Kapotka. On, oczywiście dopytywał się: что такое капотка, что такое капотка? Więc wyjaśniła mu, że w jej kraju tak nazywa się chłopaka, który bardzo podoba się dziewczynom.

To był strzał w dziesiątkę. Od tej pory Luśce - a za jej pośrednictwem grupie polskich studentów - przemycany był przez Kapotkę bukiet witamin w postaci świeżych jarzyn: marchewki, pomidorów, ogórków oraz cebuli.

I tak to, dzięki przemyślności Luśki, studenci powrócili do domów bez szkorbutu.

Przypadki Luśki [P]

3
brat_ruina pisze:Był na Wery ktoś kto podobnie pisał, a nawet wydaje powieści w podobnych klimatach.
Nie wiem, niestety, o kim mówisz. To z pewnością nie ja. Jak na razie wydano mi tylko dwa tomiki wierszy (nie licząc tych publikacji związanych z zawodem), a powieść jeszcze ciągle się pisze i jest krańcowo odległa od tematów poruszanych w cyklu miniatur "Przypadki Luśki".

Przypadki Luśki [P]

5
Gorgiasz pisze:Prawdziwe, życiowe historie, zawsze są ciekawe i godne uwagi. Dobrze, aby następne pokolenia wiedziały, jak było kiedyś (i jak może jeszcze być - odpukać).
Tak, to prawda; niezapomniane sześć tygodni spędzonych na wakacyjnej praktyce studenckiej (nieco ponad cztery tygodnie pracy oraz prawie dwa wypoczynku) w takich „okolicznościach przyrody”, iż do tej pory pamiętam niemalże każdy spędzony tam dzień, a dzisiejsi studenci (także absolwenci) mogliby potraktować to, jako… matrix.

I rzeczywiście - odpukać w niemalowane.
Bardzo dziękuję.

Przypadki Luśki [P]

6
Oj Nebbia, Nebbia....................... Napisz mi coś takiego, żeby moje serducho szybciej zabiło, a gały z orbit wyskoczyły.
"Przypadek pierwszy Luśki" zupełnie do mnie nie przemówił.
Proszę o przebaczenie, ale nie. Nie i nie.

Ciumciaki.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”