Jak to jest "dobrze"?

1
Są ludzie, którzy biorą "to, co życie im daje" (w tłumaczeniu: to, na co sami sobie zapracują) i niezależnie od tego na co trafią są zadowoleni. A przynajmniej, nie zawracają innym dupy jak to ich życie pokarało. Pozostali, jako wieczne marudy, owszem biorą co się nawinie - jak za darmo, trzeba brać - równocześnie podcinając innym skrzydła swoją zgorzkniałością: "bo to jednak nie TO". Można? Można.

Spotkałam się z koleżanką. Piweczko, soczek, ploteczki. I tak od zdania do zdania do mojej głowy wtłoczona zostaje postać, która długo jeszcze tego wieczoru w mej biednej głowie się kotłuje. Otóż: dziewczę w wieku 30+ znieść nie może mojej znajomej, która ma w zwyczaju przychodzić do biura uśmiechnięta i z pozytywnym nastawieniem zabierać się do pracy, opowiadając równocześnie jak minęło wcześniejsze popołudnie - o ile oczywiście ktokolwiek wyraża zainteresowanie. W odpowiedzi dziewczę wyrzuca z siebie zlepek gorzkich narzekań, bo przecież z byle czego nie będzie się cieszyć i jak inni tak mogą. Od rana do popołudnia. I przez kolejne dni. Co dziewczę powoduje u mojej koleżanki? Poczucie winy z zadowolenia z tego co ma i jeszcze że, bezczelna, swoim entuzjazmem zaraża. I chociaż smutnemu dziewczęciu udało się dostać od życia wszystko to, o czym moja znajoma marzy, a nie ma: rodzinę stworzoną z dobrym partnerem, satysfakcjonującą pracę, własne cztery kąty, ustabilizowaną sytuację materialną, dzięki, której może spędzać wolny czas tak jak lubi, to tak wyraźnie okazuje swoje niezadowolenie, że entuzjazm mojej pozytywnej koleżanki momentalnie gaśnie. Skoro korpokoleżanka jest tak nieszczęśliwa, to jak ona niby ma się czuć? Dobrze? Zabić się już teraz, czy czekać aż będzie gorzej? Jakiekolwiek pozytywne argumenty na marudne dziewczę nie działają, w rezultacie czego obie czują się źle i nie mogą ze sobą wytrzymać. Pozytywna, chcąc nie chcąc, stwierdza, że szału i nie ma i cieszyć też się nie ma z czego. Maruda chociaż pocieszy się tym, że inni mają gorzej, bo "mniej dobrze" i jest potencjalnie z kim szukać dziury w całym.

A ja po spotkaniu z koleżanką przewracam się w łóżku z boku na bok i myślę sobie: jak i skąd?! Jak to w końcu jest w życiu "dobrze" - tak nie za dużo i nie za mało, w sam raz i jak ocenić, że to to, skoro dla każdego wygląda to inaczej? I skąd różnice - pozytywna osoba w sytuacji marudy czułaby się jak w siódmym niebie, natomiast maruda w skórze pozytywnej umarłaby z własnego zgorzknienia, pociągając za sobą najbliższe otoczenie? Tak, tak, wiem, kwestia nastawienia... Ale to sprawa charakteru czy spojrzenia? Ludzi z którymi przebywamy? Dlaczego jedno "dobrze" jest lepsze od drugiego?

O tym, między innymi, chcę pisać. Jak ja nastawiłam się na pozytywny tor - pojęcia jeszcze nie mam czy za sprawą charakteru czy punktu widzenia - i uznałam, że już mi wystarczy. Że nie chcę więcej. Że już nic nie muszę, bo tak jest dobrze. I choć pozornie wszystko spoczywa w moich rękach, rzeczy dzieją się same. Czy jest wystarczająco dobrze, czy też mam cisnąć wbrew rozsądkowi - zależy tylko ode mnie.

Jak to jest "dobrze"?

3
Nawet mi się podobało. Na pewno ciekawe przemyślenia, o których można by dużo dyskutować. Jednak pierwszy akapit jest tak ujęty, że albo jest się cieszącym z życia optymistą, albo wieczną maruda, której ciągle mało. Dużo jest też tutaj bardzo długich zdań, co sprawia, że czytając tekst, strasznie to się dłuży.

Jak to jest "dobrze"?

4
Virne pisze: Nawet mi się podobało. Na pewno ciekawe przemyślenia, o których można by dużo dyskutować. Jednak pierwszy akapit jest tak ujęty, że albo jest się cieszącym z życia optymistą, albo wieczną maruda, której ciągle mało. Dużo jest też tutaj bardzo długich zdań, co sprawia, że czytając tekst, strasznie to się dłuży.
Pierwszy akapit poprawiłam, masz rację. Dziękuję.
Co do długości zdań - jeszcze jakieś opinie? Innym również ciężko się czyta?

Jak to jest "dobrze"?

5
botakjestdobrze pisze:Innym również ciężko się czyta?
Musisz uzbroić się w cierpliwość i poczekać na konkretnego weryfikatora, który rozbiorze Ci tekst na części pierwsze. Co do samego - masz tam kilka paskudnych powtórzeń z "dziewczem" kilka skrótów, czy niepotrzebnych metafor.
Całość - podzielileś sobie ludzi swoimi mądrościami i miarą. Ok, twój punkt widzenia. Ja go nie kupuję. Ten miniak nie jest do mnie zaadresowany, nie widzę w nim ognia. Z pogranicza duperelowatego biurowego plotkarstwa.

Wybacz moją szorstkość, potraktuj brak taryfy ulgowej na Wery za zaletę, nie wadę:)

Pozdrawiam.

Jak to jest "dobrze"?

6
pan_ruina pisze: Z pogranicza duperelowatego biurowego plotkarstwa.

Wybacz moją szorstkość, potraktuj brak taryfy ulgowej na Wery za zaletę, nie wadę:)

Pozdrawiam.
Czyli w zamysł lekkiego, niezobowiązującego czytadła chyba udało mi się wstrzelić.
Na powtórzenia i metafory zwrócę uwagę, dzięki.

Szorstkość jest w porządku, lekceważący stosunek już nie. Spróbuj to rozdzielić, nic Ci się nie stanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”